Zakład [Reita x Ruki].txt

(21 KB) Pobierz
 TYTUŁ:                 Zakład
PAIRING:             Reita x Ruki
OSTRZEŻENIA: Wulgaryzmy, sceny erotyczne.
GATUNEK:          slash
 N/A:                      Ostatnie chyba brakujšce opo. O ile dobrze pamiętam, pierwsze co napisałam z TG. Patrzšc z perspektywy czasu, stwierdzam, że to totalny gniot, ale mimo wszystko zważywszy na jego "pierwszoć", mam do niego ten specyficzny sentyment. Pamiętam mylš przewodniš było to, że moje uke kocha mnie wrabiać : D 
Za dwu-partówki stworzyłam tasiemca na 3000 słów (nie chciało mi się wstawiać dwóch notek, kekeke >D)



* * *

           -Ja pier... - blondyn zaczšł powoli się budzić.

            Kiedy tylko pojšł, że jego sen dobiegł końca, zaczšł wiercić się z boku na bok szukajšc wygodnego miejsca do dalszego spania, jednak nie pozwolił mu na to okrutny ból głowy. Nie zostało mu nic, jak podnieć się i znaleć sobie jaki złoty rodek na kaca. Usiadł na miękkim łóżku i zaczšł przecierać jeszcze zaspane oczy. Po chwili zauważył, że co mu tam nie pasowało. Miejsce, w którym się znajdował było zbyt wygodne jak na rozkładanš kanapę w jego niewielkim mieszkaniu. Uchylił powieki ogarniajšc wzrokiem pomieszczenie, w którym się znajdował.

            -Co jest...? - mruknšł pod nosem wiedzšc już, że jest w jakim hotelowym pokoju.

            Był przestronny, z nowoczesnymi wykończeniami, a naprzeciw łóżka, na którym siedział, znajdowało się wielkie okno i wyjcie na balkon. Skšd znał to miejsce, jednak na skojarzenie faktów nie pozwalał mu pulsujšcy ból głowy. Zaczšł pocierać dłońmi skronie, jakby miało to zmniejszyć jego cierpienie. Schylił nieco głowę spoglšdajšc po sobie. Dopiero teraz okazało się iż pół nagi siedzi w nieznajomym mu miejscu, okryty zaledwie kołdrš, z resztkami golizny uchowanymi jedynie przez jego bokserki. Starał się przypomnieć sobie, co robił zeszłej nocy, jednak na nic jego próby. Wszystko wskazywało na to, że musiał zabalować, ale gdzie i z kim? I właciwie gdzie się teraz znajdował?

            -Dzień dobry, kochanie - blond czupryna natychmiast się odwróciła w stronę dobiegajšcego go głosu.

            Przy łożu, na którym siedział znajdował się jego przyjaciel z zespołu. Szatyn opierał się na dłoniach umiechajšc marzycielsko do basisty.

            -Dzień... dobry - powiedział nie wiedzšc jak się zachować, już pominšł ostatnie słowo, które padło z ust wokalisty. Czyli musiał być w wynajętym mieszkaniu mężczyzny - Ruki... - zaczynał zdanie, jednak młodszy mu przerwał.

            -Jak się spało? - zapytał wycišgajšc przed siebie dłoń by po chwili odgarnšć niesforne kosmyki włosów z twarzy Reity.

            -Chyba dobrze tylko... Głowa mnie napierdala i to ostro... - zaczšł ocierać twarz dłońmi.

            -Czekaj, przyniosę ci co przeciwbólowego - oznajmił wesoło szatyn po czym skierował się do kuchni połšczonej z pokojem. Po chwili wokalista wrócił ze szklankš wody i jakš tabletkš dla przyjaciela.

            -Dzięki - odebrał rzeczy z ršk Rukiego - zabalowałem? - zapytał połykajšc tabletkę.

            -Trochę - odpowiedział szatyn teraz siedzšc tuż obok basisty. Nagle przysunšł się na niebezpiecznš odległoć do mężczyzny i patrzšc nań lubieżnym wzrokiem zaczšł gładzić go po ramieniu - byłem
wystarczajšco dobry zeszłej nocy?  szepnšł, na co Reita, który pił w tej chwili wodę, zaczšł się krztusić.

            Niższy chłopak miejšc się cicho klepnšł go kilka razy w plecy, dopóki ten się nie uspokoił.

            -Że... CO?! - wrzasnšł blondyn spoglšdajšc na wokalistę, jak na osobę niespełna rozumu. Temu za dobry humor nie uchodził, bo gdy w następnej chwili chciał pokazać zawiedzenie, musiał zmusić się do udawania smutnej miny.

            -Hej, chyba nie było ci tak le - ujšł w dwa palce kosmyk włosów basisty i zaczšł się nim bawić - wczoraj zachowywałe się zupełnie inaczej... nie wiedziałem, że jeste taki agresywny - spojrzał prosto w zszokowane oczy Reity wykrzywiajšc usta w prowokujšcym umieszku.

            -O czym ty mówisz? - umysł mężczyzny starał się przywołać choć najmniejsze wspomnienia z ostatniej nocy, jednak nic sobie nie przypomniał.

            -Czyli nie pamiętasz? Szkoda... - szatyn skrzywił się i wstał z łóżka kierujšc się do wyjcia z pomieszczenia, na co wcišż z mętlikiem w głowie blondyn gwałtownie się podniósł, łapišc go za ramię i zatrzymujšc.

            -Do cholery jasnej, Matsumoto! - krzyknšł mierzšc niższego gronym wzrokiem - możesz mi wytłumaczyć, o czym ty do kurwy nędzy gadasz?!

            -O wczorajszej nocy - niebieskooki wycišgnšł rękę z ucisku Reity i umiechajšc się drwišco, zarzucił ramiona na jego szyję.

            -Co ty ga...? - zachowanie przyjaciela niesamowicie irytowało i niepokoiło basistę.

            -Wiesz, na poczštku miałem lekkie wstrzymania co do tego... - zaczšł błšdzić wzrokiem po pokoju udajšc zamylenie, jednak powrócił spojrzeniem do blondyna, odsuwajšc od jego szyi jednš z dłoni - ...ale z czasem zrobiło się całkiem... przyjemnie - wymruczał wręcz do ucha Akiry, przy czym wolnš już rękš musnšł "przypadkowo" materiał bokserek mężczyzny.

            -CO?! - blondyn odskoczył od wokalisty jak oparzony. Czy miał rozumieć, że oni... że on...? - zmień dealera człowieku! - wrzasnšł odsuwajšc się kilka kroków od Rukiego.

            -To ty powiniene odstawić alkohol skoro teraz nie pamiętasz, co wczoraj wyprawiałe - parsknšł miechem unoszšc wyzywajšco brwi i zakładajšc ręce na piersi.

            Suzuki zamarł. Kompletnie nie wiedział, co ma teraz zrobić, a co dopiero odpowiedzieć. Takanori jednoznacznie przekazywał mu, co się działo zeszłej nocy, której nawet nie pamiętał. Dopiero teraz fragmenty wczorajszego wieczoru zaczęły wpadać do jego głowy.

            Razem z chłopakami z zespołu i przyjaciółmi oblewali nowš płytę w jednej z sal, które znajdowały się w hotelu, gdzie tymczasowo zamieszkiwał Ruki. Na imprezie oczywicie nie mogło zabraknšć alkoholu, do którego basista miał słaboć. Nie trudno było sobie wyobrazić jak sprawy miały się po imprezie. Ale za nic nie mógł uwierzyć! Mężczyzna przypuszczał, że w takim stanie mógł mówić i zrobić wiele, różnych rzeczy, ale jego mózg nie pojmował - jak mogło dojć do tego, że kochał się z facetem?! Tym bardziej, że był nim jego przyjaciel.

            -Czyli, że my...?

            -Tak skarbie, pieprzylimy się i to ostro - mrugnšł do niego szatyn z zadziornym umieszkiem na twarzy.

            Nic, zero, żadnej reakcji ze strony Akiry. Oczywicie oprócz szeroko otwartych ust i oczu, oraz wrzasków w jego głowie, które układały się w zdanie: Powiedz, że to żart!

            -To ja dam ci to wszystko ogarnšć. Idę zapalić - oznajmił Takanori wyjmujšc z kieszeni paczkę papierosów, kiedy kierował się na balkon.

            Gdy szatyn odchodził w stronę szklanego wyjcia, Reita zaczšł wodzić za nim pustym wzrokiem. Niemal pożerał go spojrzeniem. Przyglšdał się każdemu calowi, jego ciała, prostym plecom, smukłej sylwetce, zgrabnym nogom, lekko kiwajšcym się raz w tę, raz w tę, jędrnym poladkom wokalisty... Musiał przyznać, że Ruki był pocišgajšcy i to bardzo, jednak to nie było żadne usprawiedliwienie dla tego, co ponoć zrobił.

            Bezwładnie klapnšł na stojšce nieopodal łoże i ukrył twarz w dłoniach.

            -Cholera... - westchnšł z rezygnacjš.

            Zrobił to... z Rukim.

            ~I co teraz?



            Dwie tabletki, trzy godziny i kilkanacie prowokujšcych spojrzeń Rukiego póniej, Reita postanowił wrócić do siebie wiedzšc, że więcej nie zniesie. Nie chciał myleć o tym co zrobił, a tym bardziej, że nawet nie wiedział jak daleko zaszedł, jednak w zapomnieniu przeszkadzały mu znaczšce umiechy i gesty ze strony wokalisty. Kiedy wreszcie trafił do swojego mieszkanka, zamknšł drzwi na klucz, komórkę rzucił na stół i bezwładnie opadł (czyt. rzucił się z hukiem) na skórzanš kanapę. Leżał.

            Po jakiej godzinie bezczynnego leżenia plackiem i nic nierobienia, zadzwonił telefon. Blondyn sięgnšł po niego w stronę stolika, spojrzał na wywietlacz i widzšc na nim napis "Kai", odebrał bez większego zapału.

            -Halo? - poirytowany bóg wie czym zapytał.

            -Reita?

            -No chyba nie Madonna - mruknšł.

            -Nawet... mnie... nie denerwuj!! - wycedził przez zęby po czym wrzasnšł sprawiajšc, że basista był zmuszony do odsunięcia komórki od ucha - możesz mi, kurwa twoja mać, wyjanić czemu nie ma cię na próbie?!

            -Co...? - nagle przypomniał sobie. Zbliżała się ich trasa po Europie i jaki czas temu, kochany lider zespołu ogłosił częstsze próby. Tego dnia byli akurat umówieni na piętnastš. Spojrzał na zegarek. 16:17 - o kurwa...

            -Co masz mi do powiedzenia?! - gniewny ton głosu perkusisty ani trochę nie złagodniał. W pewnej chwili Reita usłyszał w tle jaki głos.

            -Hej Kai, daj chłopakowi spokój. Po tym jak go Ruki wymęczył to trudno żeby o wszystkim pamiętał - był to Aoi jak zwykle swoim przemiewczym tonem. Na koniec jego wypowiedzi dało się usłyszeć również miech ze strony drugiego gitarzysty i wokalisty.

            -Co proszę? - zapytał zdezorientowany Kai, kierujšc pytanie do chłopaków, Reita tylko słuchał.

            -Jeszcze ci nie mówilimy, Ruki...

            -Odpuć Reicie, zaraz ci opowiem - przerwał Aoi'emu szatyn po czym w telefonie dało się usłyszeć dwięk przerwanego połšczenia.

            -Zaje-kurwa-bicie... - blondyn miał już doć.

            Obudził się w cudzym mieszkaniu na niezłym kacu, okazało się, że spał ze swoim przyjacielem, a na sam koniec cały zespół miał się o tym wszystkim dowiedzieć. Basista uznał, że w końcu rozumie pojęcie "najgorszy dzień w życiu".


            I znów leżał którš godzinę z kolei, w cz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin