Szaman miejski
Serge Kahili King
Ho'omoe wai kahi ke kao'o
(Posuwajmy się wszyscy razem - jak płynąca woda - w jednym
kierunku)
Niniejsza książka opowiada o szamanizmie, zwłaszcza o szamanizmie w tradycji hawajskiej i o tym, co znaczy być „szamanem miejskim". Abyś mógł uzyskać maksymalną korzyść z jej treści, już na wstępie wyjaśnię, o czym będzie w niej mowa.
Zdaniem francuskiego historyka Mircea Eliade'a szamanizm jest praktyką, spotykaną na całym świecie łącznie z Azją, obiema częściami Ameryki i rejonem Pacyfiku. Wyraz szaman pochodzi z Syberii, z języka tunguskiego i jest używany obecnie zarówno przez naukowców jak i przez laików jako wygodny termin dla określenia osoby, zajmującej się praktykami, o których właśnie jest ta książka. W większości kultur człowiek taki nazywany jest rodzimym słowem w miejscowym języku. Przykładowo, w języku hawajskim jest to kupua. Ludzie mają bardzo różne pojęcie o tym, kim jest szaman i czym się zajmuje, toteż powiem, kogo ja sam określam tym słowem. Nie każdy lekarz jest szamanem, lecz szaman może być lekarzem; nie każdy kapłan plemienny jest szamanem, lecz szaman może być kapłanem plemiennym; nie każdy uzdrowiciel jest szamanem, lecz szaman może być uzdrowicielem. W tej książce i podczas prowadzonych przeze mnie warsztatów używam tego pojęcia w znaczeniu „uzdrowiciel związków" pomiędzy: ludźmi, umysłem i ciałem, człowiekiem i okolicznościami jego życia, ludźmi i Naturą, a także pomiędzy materią i Duchem.
W praktyce uzdrawiania szaman posługuje się zupełnie innym sposobem pojmowania rzeczywistości niż to, które powszechnie funkcjonuje na świecie i jest to ten wyjątkowy punkt widzenia (zostanie on szeroko przedstawiony na dalszych stronach tej książki), który w zasadniczy sposób odróżnia szamana od innych uzdrowicieli. Konsekwencją takiego rozumienia życia są również wiążące się z szamanizmem niezwykłe techniki uzdrawiania, takie jak zmiana formy, komunikowanie się z roślinami i zwierzętami, a także wędrówki do świata „podziemnego". Nie martw się, jeżeli niektóre z tych określeń brzmią dla Ciebie obco. Czytając dalej, odniesiesz wrażenie, że postać wielu z tych praktyk, jeżeli nie większości, jest dla Ciebie dziwnie swojska, a to dlatego, że w swojej sztuce szamani opierają się na naturalnym doświadczeniu ludzi. Stwierdzisz więc, że wiesz już o szamanizmie więcej, niż Ci się wydawało.
Szamanizm hawajski
Szamanizm jest szczególnym rodzajem uzdrawiania, a szamanizm hawajski jest szczególnym rodzajem szamanizmu. Wyróżniającą cechą szamana, niezależnie od kultury, jest jego zaangażowanie i twórcze działanie. Ani wiedza, ani zrozumienie, ani też bierna akceptacja nie są wystarczające, by nieść pomoc. Szaman zagłębia się w doświadczenia życiowe przy pomocy umysłu i zmysłów, spełniając rolę współtwórcy. Niektórzy ludzie lubią podziwiać kształt i otoczenie przewróconego drzewa, szaman zaś przypomina bardziej rzeźbiarza, którego na widok takiego obiektu opanowuje pragnienie, by przekształcić go w pewien obraz wewnętrzny lub... w praktyczne narzędzie. Szanuje on i podziwia drzewo jako takie, lecz także doświadcza chęci połączenia się z nim w celu stworzenia czegoś nowego. Taką chęć działania przejawia on przede wszystkim w swojej podstawowej działalności - w uzdrawianiu. Niezależnie od kultury, położenia geograficznego i warunków społecznych jego zadaniem jest uzdrawianie umysłu i ciała oraz harmonizowanie okoliczności życiowych. To właśnie takie ukierunkowanie na dobro społeczeństwa i środowiska odróżnia szamana od zaprezentowanego przez Castanedę modelu czarnoksiężnika, który podąża ścieżką ściśle związaną z własną mocą i osobistym oświeceniem. Mimo, że wszyscy szamani są uzdrowicielami, większość z nich wybiera drogę „wojownika"; jedynie niektórzy z nich (stanowią oni mniejszość, obejmującą także szamanów hawajskich) wybierają drogę, którą moglibyśmy nazwać drogą „łowcy przygód".
Działalność szamana-wojownika polega na tym, że personifikuje on takie niepożądane czynniki jak strach, choroba czy dysharmonia i koncentruje się na rozwijaniu swojej mocy w celu uzyskania możliwości ich kontrolowania i zwalczania. Z kolei szaman, kroczący drogą łowcy przygód, depersonifikuje takie emocje i zdarzenia (tzn. traktuje je jako konsekwencje czegoś, a nie jak przedmioty) i w celu ich zmiany rozwija u siebie zdolność kochania bliźnich, współpracy z nimi oraz tworzenia ogólnej harmonii. Ilustracją tych różnych podejść może być taki oto prosty przykład: jeżeli masz kontakt z osobą niezrównoważoną emocjonalnie, szaman-wojownik mógłby Ci pomóc utworzyć silną ochronę mentalną, zabezpieczającą Cię przed negatywną energią tej osoby. Natomiast szaman, który jest łowcą przygód, nauczy Cię raczej, jak masz harmonizować swoją energię tak, byś zachowywał spokój w towarzystwie tego człowieka, albo nawet byś stał się dla niego źródłem uzdrawiającej energii. Szaman-wojownik często podąża swoją ścieżką samotnie, podczas gdy łowca przygód jest z natury człowiekiem towarzyskim. Niemniej jednak, określenie różnic między mistrzami każdej z tych ścieżek jest rzeczą trudną, a może nawet niemożliwą z uwagi na to, że im większą mocą dysponujemy, tym więcej mamy w sobie miłości (gdyż zanikają nasze lęki), im więcej miłości mamy w sobie, tym większa jest nasza moc (gdyż wzrasta ufność). Próbowałem obu ścieżek i ostatecznie wybrałem - dla siebie i dla swoich uczniów - drogę hawajskiego łowcy przygód, ponieważ w moim przekonaniu jest to droga bardziej praktyczna i przynosząca więcej korzyści, chociaż nie zmienia to faktu, że mam wiele szacunku dla szamanów-wojowników i dla ich sposobów uzdrawiania.
Tytuł tej książki - Szaman miejski - wynika stąd, iż w nauczaniu swoją uwagę skupiam właśnie na środowisku miejskim. Chociaż zwykle szamanizm kojarzony jest ze środowiskami prymitywnych, a nawet dzikich plemion, to jego stosowanie jest równie naturalne i potrzebne w środowisku miejskim, a to dlatego, że po pierwsze, niezależnie od kultury i środowiska szaman jest uzdrowicielem, a po drugie, w dzisiejszych czasach więcej ludzi mieszka w miastach, niż poza nimi (tereny podmiejskie zaliczam do obszarów miejskich) i to właśnie ci ludzie najbardziej potrzebują uzdrawiania. Po trzecie wreszcie, szamanizm, zwłaszcza w wersji hawajskiej, dobrze pasuje do współczesnych czasów i potrzeb z następujących powodów:
1) nie ma nic wspólnego z sekciarstwem i jest całkowicie pragmatyczny; nie jest on religią, lecz rzemiosłem, a praktykować go można samodzielnie lub w grupie;
2) jest bardzo łatwy do nauczenia się i stosowania, chociaż, tak jak w każdym rzemiośle, pełny rozwój określonych umiejętności może zająć nieco czasu;
3) hawajska wersja szamanizmu może być praktykowana w dowolnym czasie i w dowolnym miejscu - w domu, w pracy, w szkole, podczas zabawy czy też w podróży, głównie dlatego, że szamani hawajscy zawsze zajmowali się wyłącznie umysłem i ciałem; nie stosowali bębnów do wywoływania odmiennych stanów świadomości, nie używali też masek, by udawać inne formy lub cechy;
4) natura szamanizmu jest taka, że uzdrawiając innych uzdrawiamy siebie; również przekształcając naszą planetę, przekształcamy samych siebie.
Nauka rzemiosła
W zamierzchłych czasach, gdy ludzie mieszkali w wioskach, całkowicie odizolowanych od innych społeczeństw, a postrzeganie świata przez człowieka ograniczało się do jednej doliny, góry lub wyspy, było rzeczą naturalną, że ktoś, kto opanował sztukę szamańską, miał tylko jednego, dwóch, być może trzech uczniów w ciągu całego życia, ponieważ była to liczba, która w pełni zaspokajała potrzeby wioski. Natomiast dziś żyjemy w Globalnej Wiosce wraz z miliardami ludzi i dla podtrzymania harmonijnej, zdrowej egzystencji potrzeba nam tysięcy szamanów. Potrzebujemy ludzi właśnie takich, jak Ty.
Ja od dziecka byłem wychowywany na miejskiego szamana. Mój ojciec był wyjątkowo dobrze obeznany z różnymi kulturami i tradycjami prawie całego świata i przeszedł gruntowne szkolenie w zakresie szamanizmu, wywodzącego się z tradycji hawajskiej. Do perfekcji miał opanowane rzemiosła i sposoby funkcjonowania w buszu i dżungli, w lesie i na farmie, na pustyni i w tundrze. Nauczyłem się od niego bardzo dużo o Przyrodzie. Lecz był on przede wszystkim szamanem miejskim; posiadał wyższe wykształcenie medyczne i techniczne, a w kręgach biznesowych i rządowych czuł się prawie jak u siebie w domu. Ja pojawiłem się w jego życiu na początku pewnej wojny, a on zniknął z mojego pod koniec innej. Znaczną część czasu pomiędzy tymi zdarzeniami spędziliśmy na podróżowaniu z jednego ośrodka miejskiego do drugiego. W ciągu siedemnastu lat naszej znajomości uczyłem się szamanizmu na jego przykładzie i pobierałem nauki głównie w środowisku wielkich miast, miasteczek i innych skupisk ludzkich.
Mówię o uczeniu się, lecz nie odbywało się ono w klasach, czy w formie sesji, prowadzonych na siedząco, podczas których ojciec mój występowałby jako nauczyciel, a ja jako uczeń. Sposób mojej edukacji należałoby uznać za bardzo tradycyjny, ponieważ przebiegała ona w toku zwykłych czynności życiowych. Na przykład, podczas rozmowy na temat warzyw, mój ojciec przedstawiał mi technikę komunikowania się z roślinami, bym mógł ją popraktykować, a potem omówić z nim. Albo w ciągu dnia stwarzał sytuację, w której miałem możliwość sprawdzenia opanowanych ostatnio umiejętności, a następnie oceniał, jak je wykorzystuję (lub nie wykorzystuję). Często też rzucał prowokujące aluzje, pomysły lub sugestie, bym rozważył je samodzielnie. Był to, oczywiście, jakiś rodzaj szkolenia, ponieważ był świadomie planowany, a ja z pewnością wyciągałem z niego stosowne nauki, chociaż sam proces nauczania wcale nie przypominał zajęć w szkole.
Po śmierci ojca kontynuowałem szkolenie na szamana w ten sam sposób w ramach naszej hawajskiej rodziny, lecz uzyskiwaną wiedzę w dalszym ciągu stosowałem na terenie wielkich miast i miasteczek, z przerwą na pobyt w marynarce. Wykorzystywałem ją w sposób bardzo praktyczny, ponieważ do tego właśnie była przeznaczona. Pomogła mi ona poprawić ogólną kondycję organizmu i wzmocnić siły, wspomagałem się nią również w szybkim odzyskiwaniu zdrowia, kiedy, zapominając o posiadanych umiejętnościach, chorowałem lub ulegałem wypadkom. Z tej też wiedzy korzystałem, by poradzić sobie jednocześnie z przeładowanym programem studiów na uniwersytecie w Kolorado i pracą w trzech miejscach, a także by uzyskać stopień naukowy na Studiach Azjatyckich i odznakę organizacji Phi Beta Kappa. Kolejny raz wykorzystałem swoje umiejętności szamańskie, pracując nad zdobyciem dalszych stopni naukowych i specjalizacji w Amerykańskiej Wyższej Szkole Międzynarodowego Zarządzania w Arizonie, a także dużo później, kiedy pisałem pracę doktorską z psychologii na Uniwersytecie Zachodnim w Kalifornii.
Po trzech latach małżeństwa, gdy mój pierwszy syn miał dwa latka, przeprowadziliśmy się do Zachodniej Afryki, gdzie spędziliśmy siedem lat. Prawie pół roku przebywałem w dżunglach, w lasach i na pustyniach, znacznie pogłębiając i rozszerzając dotychczasową wiedzę o różnych aspektach tamtejszego szamanizmu, ale w dalszym ciągu działałem przede wszystkim w mieście. Stosowałem swoje umiejętności do podtrzymywania szczęścia i pełni naszego związku małżeńskiego, do utrzymywania swoich synów (trzech) w dobrym zdrowiu fizycznych, a także do budowania przyjacielskich stosunków między moimi dziećmi oraz między nimi i mną. Wiedza ta była mi pomocna w uzdrawianiu i wychowywaniu zwierząt domowych, we wspieraniu rodziny, przyjaciół i sąsiadów w dziedzinie ich zdrowia i sukcesów; pomagała mi także rozwijać swoją karierę i dzielić się tym, co potrafiłem z ludźmi na całym świecie. Używam jej dla utrzymywania pojazdów i komputerów w stanie sprawnego działania, dla zapewnienia dobrej współpracy z liniami lotniczymi i właściwej pogody podczas moich podróży. Stosuję ją również w celu przyspieszenia nauki szamanów i innych ludzi, których nauczam. Gdziekolwiek jestem, wiedza ta pracuje na moją korzyść i na korzyść mojego środowiska społecznego i materialnego.
W swoim życiu nauczyłem się wielu rzeczy, studiowałem wiele systemów religijnych (np. chrześcijaństwo, judaizm, buddyzm, hinduizm, konfucjanizm, islam, voodoo), filozoficznych (głównie taoizm, jogę, zeń, pragmatyzm zachodni) i systemów uzdrawiania (masaż, ziołolecznictwo, pracę z energiami, uzdrawianie wiarą, hipnozę - to jedynie kilka przykładów). W każdej z tych dziedzin szamanizm pomagał mi rozszerzać wiedzę. Obecnie, kiedy na stałe mieszkam na Hawajach i kieruję organizacją o nazwie Aloha International (będącą międzynarodową siecią szamanów-uzdrowicieli, która, poprzez organizowanie kursów i seminariów, muzeów i miejscowych oddziałów, propaguje hawajską tradycję uzdrawiania), rzemiosło miejskiego szamana przejawia się we wszystkich naszych działaniach.
W tej książce zamierzam wykazać, że idee i praktyki szamanizmu hawąjskiego nadają się do wykorzystania równie dobrze w środowisku współczesnego społeczeństwa miejskiego, jak i na obszarach, które mają ściślejszy związek z Naturą. Jak wspomniałem wcześniej, niektóre koncepcje, przykłady i ćwiczenia będą Ci znane, a niektóre z nich mogą wyglądać dość obco. Materiał pochodzi z dwóch kursów, które prowadzę i jest w ich toku prezentowany mniej więcej w tej samej kolejności, w jakiej go podaję tutaj. Jednakże objętość tej książki nie pozwala zagłębić się w niektóre zagadnienia tak, jak jest to możliwe podczas kursu.
Polityka otwartych drzwi
Wiele z tego, co ja prezentuję w sposób otwarty, w niektórych tradycjach uważane jest za głęboką tajemnicę. Czasami jest to wynik obaw o to, że wiedza ta może być używana w niewłaściwy sposób, czasami jest to obawa, że, gdy wiedza ta będzie dostępna dla każdego, może stracić swoją moc, czasami zaś wynika to z lęku przed karą ze strony wyższych kapłanów, którzy wydali polecenie, by nie ujawniać takich rzeczy.
Ale prawdziwy szaman nie robi tajemnicy z czegoś, co pomaga i uzdrawia. Nie sztuka utrzymywać wiedzę w tajemnicy; sztuką jest sprawić, by ludzie zrozumieli ją i potrafili stosować. Co do niewłaściwego używania takiej wiedzy uważam, że wynika ono z niekompetencji. Im więcej człowiek wie na temat tego, jak zmieniać rzeczywistość, tym mniejsze ma skłonności i okazje do szkodliwych działań. Twierdzę również, że to, co jest szeroko rozpowszechnione, ma o wiele większą moc niż to, co nie jest używane, lecz trzymane pod kluczem. Wiedza utrzymywana w tajemnicy jest warta tyle, co pieniądze pod materacem żebraka, a jej świętość nie leży w zastrzeżeniu nauk dla nielicznych, lecz w ich dostępności dla wielu. Być może obawy przed swobodnym przekazywaniem tej filozofii innym ma związek z lękiem, wynikającym z tego, że stróże wiedzy w rzeczywistości niewiele mają do pilnowania, albo nie rozumieją, co posiadają. Natomiast jeśli chodzi o lęk przed wyższymi kapłanami, to w sprawach dotyczących umysłu szamani nie uznają ani hierarchii, ani cudzej władzy. Najchętniej stworzyliby ogólnoświatowy system demokracji duchowej.
Dziedzictwo hawajskie
Hawajczycy dysponują ogromną spuścizną duchową, psychologiczną, kulturową i praktyczną, lecz ja mogę przedstawić jedynie niewielką część tego, co miałem zaszczyt poznać. Właściwie, ich dziedzictwo jest tak bogate, że w jego ramach powstała pewna liczba lokalnych tradycji, toteż nie wszyscy Hawajczycy (czy osoby zajmujące się Hawajami), są zgodni w swoich poglądach na to, co składa się na nie. To, co ja mogę Wam przekazać, pochodzi od mojego przybranego ojca i jego krewnych, a także od mojego prawdziwego ojca i jego hawajskiego przyrodniego rodzeństwa, ale dzięki swojej szczególnej osobowości i osobliwemu spojrzeniu na świat, ja również wniosłem swój wkład do prezentowanej wiedzy. Tak więc, jest to tradycyjna mądrość, ujęta we współczesnych kategoriach i przystosowana do obecnych warunków, ale za to, co mówię ja sam ponoszę pełną odpowiedzialność.
Ogromna część zachowanej przez Hawajczyków spuścizny kryje się w ich języku. Jest on pozornie prosty: ma jedynie dwanaście liter i nie ma w nim żadnej formy czasownika być; a mimo to potrafi opisywać najgłębsze, jakie można sobie wyobrazić, koncepcje świadomości duchowej, konstrukcji psychologicznych, natury rzeczywistości, miłości, władzy, dokonań itd. Ponieważ dla większości z Was język ten byłby całkowicie obcy, ograniczyłem się do cytowania tylko tych zdań, które niezbyt dobrze brzmią w tłumaczeniu na język angielski. Jeżeli chcecie spróbować wymowy, to ryzykując, iż narażę się na oburzenie ze strony purystów języka hawajskiego powiem, że spółgłoski wymawia się w sposób zbliżony do spółgłosek angielskich, a samogłoski przypominają bardziej samogłoski języka hiszpańskiego.
A więc rozpoczynam swoją opowieść. Oto jest wiedza, którą chcę się z Tobą podzielić. Niechaj pomoże Ci ona odnaleźć spokój, miłość i moc, byś mógł się nimi radować.
Waiho wale kahiko
(Obecnie ujawniane są stare tajemnice)
Rozległ się grzmot, zawył wiatr, strugi deszczu wypełniły przestrzeń, ogromne fale wznosiły się i opadały, a potężny Maui zarzucał i wyciągał swój magiczny haczyk na ryby. W końcu, z towarzyszeniem dźwięku tysięcy wodospadów z morza powoli wyłoniły się wyspy, zwane Hawajami. Maui zatriumfował po raz kolejny, a ludzkość uzyskała nowe ziemie do badania i uprawy.
Rozwój szamanizmu hawajskiego rozpoczyna się tym właśnie mitem. Maui - czarodziej, sztukmistrz, pół-bóg, cudotwórca, „zaklinacz" szczęścia - słynął z tego wszystkiego w całej Polinezji. Żadna inna postać mityczna rodzaju męskiego nie była tak znana, a jedyną kobietą w mitologii polinezyjskiej o tak szerokiej sławie była Hina - bogini Księżyca i matka Maui.
Opowiadania o Maui, których wiele jest w takich książkach, jak: Hawaiian Mythology Beckwitha, Myths and Legends ofthe Poly-nesians Andersena i Ań Account of Polynesian Race Fornandera, dowodzą, że był on archetypem szamana, który można znaleźć we wszystkich podobnych starożytnych tradycjach na całym świecie, mających styczność z wpływami polinezyjskimi. Oprócz wypiętrzenia się wysp, z których składają się Hawaje (o czym mówi jeden z mitów) Maui zwolnił bieg Słońca tak, by jego matka mogła wysuszyć swoje ubranie (o czym mówi się w innym micie o odkryciu lądów na dalekiej Północy), odwiedził Wyższy Świat i, przechytrzywszy bogów, wydobył stamtąd tajemnicę ognia (mit o twórczej intuicji, uzyskanej w szamańskim transie), odwiedził świat podziemny, gdzie pokonał różne potwory (kolejny mit o szamańskim transie uzdrawiającym). Potrafił on używać magii i przedmiotów magicznych, swobodnie rozmawiać z ptakami, zwierzętami i z żywiołami. Maui był najpopularniejszą postacią mitów polinezyjskich dlatego, że chętnie spieszył z pomocą, lubił przygody, nie miał szacunku dla władzy i był istotą przystępną. Jako pół-bóg (a dokładniej - człowiek o magicznych umiejętnościach), nigdy nie był czczony, ale można było zwracać się do niego z prośbą o spowodowanie szczęśliwego trafu. W Nowej Zelandii, gdzie Maorysi oprawiali podobiznę Maui w drewno lub jadeit na kształt embrionu ludzkiego, który nosili jako maskotkę, ta postać nazywana była „Maui Tikitiki". Natomiast na Hawajach, gdzie nigdy nie wykonywano takiej podobizny, nazywano go „Maui Kupua". Obydwa te miana mają to samo znaczenie: „Maui-szaman"
Linie tradycji Kahunów
W Polinezji bardzo wcześnie (niektóre tradycje, takie jak ta, którą reprezentowała moja adopcyjna rodzina Kahili, a także takie, o jakich mówi Leinani Melville w książce Children ofRainbow, cofają się aż do czasów zaginięcia kontynentu zwanego Mu, choć właściwie wiele osób nie zgadza się z tym) powstała filozofia życia zwana Hu-ną. Nazwa ta oznacza tajemnicę lub ukrytą wiedzę, ale znaczenie to nie wiąże się z jakąkolwiek chęcią ukrywania tej wiedzy przed innymi, lecz raczej z jej charakterem, ponieważ dotyczy niewidzialnej strony rzeczy. Ekspert lub mistrz w stosowaniu tej filozofii w języku hawajskim nazywany był kahuną, w języku tahitańskim tahuną, a po maorysku nazywał się tohungą. Mistrzowie ci reprezentowali trzy odmiany tradycji. Istnienie trzech odmian odnotowane zostało w wielu źródłach (na przykład, w książce Mało Hawaiian Antiąuities i w Ancient Hawaiian Civilization wydanej przez Szkołę Kamehame-ha), ale większość wiadomości na ten temat, o których powiem dalej, otrzymałem od Ohialaka Kahili i Wana Kahili, którzy - według hawajskich zwyczajów w zakresie adopcji - byli moim wujostwem. Kiedy miałem siedemnaście lat (po śmierci mojego ojca) zostałem zaadoptowany (po hawajsku: hanai'd) przez rodzinę Kahili. Nie była to forma prawna adopcji, ale dla Hawajczyków oznaczała przyjęcie dziecka do rodziny jak własnego.
Jedna z odmian Huny, o których wspomniałem, skupiała się na sztuce uzdrawiania ciała fizycznego, religii obrzędowej, polityce i wojnie. Na Hawajach była ona znana jako linia, reprezentująca tradycję Ku. Przedstawiciele drugiej odmiany tej filozofii koncentrowali się na duchowych i materialnych aspektach nauk i rzemiosł takich, jak rybołówstwo i rolnictwo, budowa statków i żegluga, rzeźbienie w drewnie i zbieranie ziół. Na Hawajach była to linia, pielęgnująca tradycję Łono. Mistrzowie trzeciej odmiany - hawajskiej linii tradycji Kane - zajmowali się magią, mistycyzmem i psychologią. Byli to szamani. W ramach tych trzech grup ekspertów Huny istniały podziały na wiele podkategorii i choć w każdej z nich byli uzdrowiciele, to sztuka uzdrawiania z wykorzystaniem sił duchowych była domeną szamanów. Ku, Łono i Kane były archetypami lub personifikacją ciała, umysłu i ducha. Pełna nazwa Kane brzmiała początkowo Ka-newahine, co oznacza „mężczyzna-kobieta" i nawiązuje do zagadnienia polaryzacji przypominającej koncepcję yin/yang, używaną przez szamanów, wywodzących się z tradycji Taoizmu. Kane był archetypowym bogiem wysokich miejsc, źródeł wody, lasów i pokoju. Jest to znamienne z tego powodu, że Hawajczycy z zasady mieszkali jedynie na wybrzeżu swoich wysp. Nie licząc obcych najazdów, organizowanych po drewno sandałowe, po wysokie drzewa do budowy łodzi oceanicznych i po pióra na okrycia, jedynymi Hawajczykami, którzy spędzali wiele czasu w lasach i na wyżynach, byli szamani.
Jako cech rzemieślniczy linia szamanów, reprezentujących tradycję Kane, była luźno podzielona na takie podgrupy, jak terminatorzy, czeladnicy i mistrzowie, chociaż u różnych nauczycieli można było spotkać inną liczbę takich kategorii. Kiedy ja zaczynałem swoją edukację, byłem początkowo terminatorem, a czyniąc postępy, stawałem się w różnych dziedzinach mistrzem. Hawajscy szamani, podobnie jak szamani w innych częściach świata, nie budują hierarchii. Terminator to zarówno uczeń, jak i kolega, a nie ktoś niższy rangą, natomiast mistrz jest mistrzem w wiedzy, a nie w panowaniu nad ludźmi. Hawajskim określeniem dla mistrza w sensie kogoś, kto ma kwalifikacje duchowe i materialne w danej dziedzinie jest kahuna, o czym już wspomniałem wyżej. Obecnie słowo to używane jest w dość szerokim znaczeniu, lecz we właściwym użyciu, takim, by miało ono konkretne znaczenie, zawsze musi mu towarzyszyć jakieś określenie. Na przykład, mistrz uzdrawiania, który stosuje zioła, masaż i działania energetyczne, jest nazywany kahuna lapa 'au; mistrz modlitwy i obrzędów nosi miano kahuna pule, a mistrz-szaman to kahuna kupua. Nawiasem mówiąc, „wielki kahuna" z wybrzeża surfingowego nazywałby się kahuna hę 'e nalu, a czarnym magom i czarnoksiężnikom nadano nazwę kahuna 'ana 'ana.
Na temat kahunów hawajskich pisano i opowiadano wiele nonsensów zaczynając od tego, że prawdziwy kahuna ma krwawe mięso w oczach, a kończąc na tym, że kahuni potrafią - w dziesięciu przypadkach na dziesięć - natychmiast przywracać złamane kości do zdrowia, że wskrzeszają umarłych i że stosują haniebną „modlitwę śmierci". Ponieważ wiele z tych rzeczy przypisuje się szamanom, chcę od razu wyjaśnić te sprawy.
Zacznę od tego, że wiara w krwawe mięso w oczach (o której wzmianki przewijały się również na antenie telewizyjnej), zrodziła się w wyniku gry słów, którą uwielbiali Polinezyjczycy. Słowem, używanym dla określenia mięsa jest makole, które oznacza również kogoś o czerwonych oczach, co odnosi się także do zapalenia spojówek. Ale to samo słowo oznacza „tęczę", będącą symbolem obecności wodzów, bogów lub duchów. W odniesieniu do kahuny mówi ona o szacunku do niego.
Co do natychmiastowego składania złamanych kości, to w określonych warunkach dokonać tego może każdy uzdrowiciel. Jest to możliwe zwłaszcza wtedy, kiedy dostępne są ogromne ilości energii i istnieje silna wiara, nie dopuszczająca żadnych wątpliwości. Taka opinia o kahunach zaczęła rozpowszechniać się od momentu, gdy w swojej książce Cuda w świetle wiedzy tajemnej Max Freedom Long przytoczył pojedynczy przykład takiego uzdrowienia. Opowiada on tam o kahunce, która w mgnieniu oka doprowadziła do całkowitego zdrowia złamaną nogę pewnego człowieka, znajdującego się w stanie upojenia alkoholowego. Warunki, niezbędne do uzyskania natychmiastowego skutku działań uzdrowicielskich były spełnione, ponieważ kahunka z pewnością miała dość energii i wiary, a mężczyzna był zbyt pijany, by mieć jakiekolwiek wątpliwości. Jednak nie tylko kahuni potrafią dokonywać takich uzdrowień.
Natomiast, jeśli chodzi o powroty zmarłych do życia, to zdarzają się one w każdej kulturze; czasem odbywa się to spontanicznie, bez udziału lub obecności szamana czy uzdrowiciela. W takich przypadkach „zmarły" jest w rzeczywistości w głębokiej śpiączce lub w transie, albo w drodze na „tamtą stronę". Może należałoby wierzyć, że Jezus miał rację mówiąc, iż dziewczyna, którą przywrócił do życia, była po prostu w stanie śpiączki. Typową techniką, stosowaną przez kahunę-szamana do wskrzeszania rzekomo zmarłych ludzi jest sprowadzanie błądzącego ducha danej osoby z powrotem do ciała przez duży palec u nogi. Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że ściskanie dużego palca jest dobrze znaną metodą cucenia człowieka, który zemdlał, to stwierdzimy, że szamani byli zadziwiająco bystrzy. A teraz o tak zwanej „modlitwie śmierci". Stosowali ją tylko 'ana 'ana - czarni magowie i czarnoksiężnicy, którymi gardzili kahuni wszystkich linii. Tymi renegatami byli zwykle terminatorzy, którzy uzyskali pewną wiedzę, ale zostali usunięci z cechu z powodu swojej negatywnej osobowości lub niewłaściwego zachowania. To Europejczycy jako pierwsi nazwali ich kahunami, ...
Jaculka