McPhee Margaret - Przebiegły hrabia(3).pdf

(1099 KB) Pobierz
283285846 UNPDF
Margaret McPhee
Przebiegły hrabia
Anglia, XIX wiek
Madeleine Langley za wszelką cenę chce uniknąć małżeństwa z baronem Cyrilem Farquharsonem, do którego czuje instynktowną
niechęć. Jednak rodzice zmuszają ją do zaręczyn z tym wyniosłym arystokratą. Kiedy hrabia Lucien Tregellas, o którym Madeleine
wie jedynie, że jest zaprzysięgłym wrogiem barona, proponuje jej potajemny ślub, nie waha się ani chwili. Wychodzi za mąż za
hrabiego i ucieka z nim do jego rodowej posiadłości w Kornwalii. Wkrótce formalne małżeństwo przestaje jej wystarczać. Pragnie
bliżej poznać męża i sprawić, by ją pokochał. Przeczuwa, że skrywa on wiele tajemnic…
Rozdział pierwszy
Londyn, luty 1814
- Madeline, usiądź prosto i przynajmniej spróbuj wyglądać tak, jakby przedstawienie ci się podobało.
- Dobrze, mamo - odparła Madeline Langley, prostując plecy. - Aktorzy dobrze grają i sztuka jest
naprawdę ciekawa. Tylko lord Farąuharson... - Madeline ściszyła głos do niemal niesłyszalnego
szeptu - pochyla się nade mną i...
- W hałasie, jaki tu panuje, człowiek nie słyszy własnych myśli. Nic dziwnego, że lord Farąuharson
nie słyszy, co do niego mówisz - stwierdziła pani Langley.
- Hałas nie ma tu nic do rzeczy. To w jego obecności czuję się nieswojo.
- Nie męcz mnie, dziecko. Lord Farąuharson okazuje ci w ten sposób zainteresowanie. Jeśli będziesz
patrzeć na niego z niechęcią, nie poprosi o twoją rękę. Spójrz na pogodną buzię Angeliny. Czy nie
mogłabyś choć czasem zachowywać się jak ona?
- Ona nie musi siedzieć obok lorda Farąuharsona - mruknęła Madeline.
6
Margaret McPhee
Angelina zachichotała, ale pani Langley na szczęście nie usłyszała swojej drugiej córki.
- Ciii... już wraca - szepnęła i zachęcająco uśmiechnęła się do dżentelmena, który wszedł do loży,
niosąc na tacy trzy szklanki lemoniady. - Jak to miło, że pomyślał pan o moich dziewczętach -
zaszczebiotała pani Langley niczym podlotek.
- Pomyślałem też o pani. - Lord Farquharson podał jej szklankę lemoniady. - Gorąco tu, a nie
chciałem, żeby pani lub pani uroczym córkom dokuczało pragnienie.
- Ależ milordzie... W takiej wspaniałej loży nie może być gorąco. To miłe, że zaoferował pan nam te
miejsca. Dziewczęta kochają teatr i wprost uwielbiają wszelką sztukę, tak jak ich mama.
- Jestem pewien, że nie tylko pod tym względem przypominają swoją mamę.
Lord Farąuharson uśmiechnął się do Angeliny, wciskając jej do ręki szklankę, po czym podał
lemoniadę Madeline i przy okazji musnął dłonią jej palce.
- Ostatnia szklanka dla pani, co nie znaczy, że mniej panią cenię - dodał, zaglądając jej w oczy.
- Dziękuję.
Madeleine starała się ignorować obecność Farąuharsona, lecz nie było to łatwe, bo pochylił się nad
nią, pytając, czy smakuje jej lemoniada. Przysunął się przy tym tak blisko, że poczuła zapach brandy
walczący o pierwszeństwo z ciężkim korzennym zapachem wody kolońskiej.
- Lemoniada jest wyborna.
- Wyborna... - Farąuharson wydał z siebie świszczący szept i ponownie dotknął ręki Madeline w
nazbyt poufały sposób.
Przebiegły hrabia
7
Na szczęście światła przygasły i muzyka obwieściła rozpoczęcie drugiego aktu „Koriolana". Pan
Kemble wrócił na scenę wśród głośnego aplauzu publiczności.
- Kemble to wspaniały aktor, prawda? - zauważył lord Farąuharson. - Słyszałem, że piątkowy występ
będzie ostatnim.
- Wielka szkoda. Jestem wielbicielką jego talentu - odparła pani Langley.
Zdziwiona Madeline zerknęła na matkę, która nie dalej jak dziś wypowiadała się o panu Kemble'u w
zupełnie innym tonie.
Kilka minut po rozpoczęciu drugiego aktu lord Farąuharson oświadczył, że chwycił go kurcz, i zaczął
dziwnie manewrować krzesłem.
- To pamiątka po Salamance. Byłem ranny i od tamtej pory noga czasem mi dokucza - wyjaśnił pani
Langley, a potem, krzywiąc się z bólu, wyprostował nogę, ocierając nią o suknię Madeline.
- Co za odwaga... - zachwyciła się pani Langley.
Lord Farąuharson uśmiechnął się i dotknął stopą pantofelka Madeline.
- Mamo... - Madeline rozpaczliwie usiłowała zwrócić na siebie uwagę matki.
- Tak, kochanie? - Pani Langley nie odrywała wzroku od sceny.
- Mamo! - Głos Madeline zabrzmiał bardziej zdecydowanie.
- Czy coś się stało? - zapytał Farąuharson. Wyraz jego twarzy sugerował, że dobrze wie, co się dzieje.
- Nie czuję się najlepiej. Jest mi za gorąco.
8
Margaret McPhee
- Moja droga panno Langley.
Mężczyzna próbował uścisnąć jej dłoń, a jego słowa ociekały udawaną troską.
- Wystarczy odrobina świeżego powietrza i od razu poczuję się lepiej - oznajmiła Madeline, zrywając
się z krzesła i kierując się do wyjścia z loży.
- Nie możesz poczekać? - Pani Langley z trudem kryła irytację. - Angelina i ja świetnie się bawimy.
- Czy nie szkoda, żeby trzy urocze damy miały stracić scenę, w której Koriolan wygłasza monolog? -
zapytał lord Farąuharson, dostrzegając nadarzającą się okazję.
- Ja mogę wyjść - oznajmiła Angelina.
- Może... - Lord Farąuharson spojrzał z nadzieją na panią Langley. - Nie chciałbym pani urazić.
Obawiam się, czy nawet sugestia nie wyda się pani impertynencją...
- To niemożliwe. Jest pan najbardziej troskliwym i godnym zaufania dżentelmenem, jakiego
spotkałam.
Madeline nabrała podejrzeń, co zaproponuje lord Farąuharson.
- Mamo!
- Niegrzecznie jest przerywać - skarciła córkę pani Langley. -Ale...
- Madeline! - syknęła odrobinę za głośno pani Langley, a kiedy siedzący bliżej nich ludzie zaczęli się
im z ciekawością przyglądać, posłała jej oskarżycielskie spojrzenie.
- Droga pani Langley, gdyby Madeline wyszła do holu w moim towarzystwie, pani i panna Aneglina
mogłybyście dalej oglądać przestawienie. W razie potrzeby będę bronił pani córki, choćbym miał to
przypłacić życiem - oznajmił Farąuharson, dramatycznym gestem przykładając upierścienio-
Przebiegły hrabia
9
ną dłoń do piersi. - Dobrze pani wie, jakimi uczuciami darzę pani córkę - dodał.
- Chętnie dotrzymam towarzystwa Madeline - zapewniła Angelina, ale pani Langley spiorunowała ją
spojrzeniem.
- Miałaby panna Angelina bez potrzeby stracić występ pana Kemblea?
- Madeline tak wiele dla mnie znaczy - podkreśliła pani Langley.
- To w pełni zrozumiałe. Pani córka będzie wspaniałą żoną - stwierdził lord Farąuharson.
- Na pewno - przyznała pani Langley.
- Czy to znaczy, że zgadza się pani, bym towarzyszył pani córce?
- Niech tak będzie - zgodziła się pani Langley.
- Nie chciałabym zepsuć lordowi wieczoru - wtrąciła zdesperowana Madeline. - Byłoby to z mojej
strony samolubne. Nalegam, by pan został i obejrzał sztukę. Pójdę do gotowalni dla pań, a kiedy
poczuję się lepiej, od razu wrócę.
- Honor nie pozwala mi dopuścić, by taka dama jak pani samotnie wędrowała po korytarzach Theatre
Royal. - Lord Farąuharson w okamgnieniu znalazł się przy Madeline i zdecydowanie ujął ją za ramię.
- Naprawdę mogę pójść sama...
- Madeline! Nie pozwolę ci samotnie wędrować po teatrze. Co by powiedział na to twój ojciec? Lord
Farąuharson był uprzejmy zaproponować ci towarzystwo, więc przyjmij je z wdzięcznością.
Matka i córka spojrzały sobie w oczy i Madeline postanowiła ustąpić. Wiedziała, co czeka ją po
powrocie do domu, jeśli tego nie zrobi.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin