kodeks-leonarda-da-vinci cała książka.pdf

(5772 KB) Pobierz
887623065.001.png
2
Na tropie powołania
(Vinci, 1457 – 1468)
887623065.002.png
34
KODEKS LEONARDA DA VINCI
Drugi z kolei „dialog” między Leopoldem Bauluzem i Leonardem
da Vinci odbył się — wreszcie! — w miejscowości, od której pochodzi
rodowe nazwisko rodziny mistrza. Vinci to dziś małe miasteczko, li-
czące trzynaście tysięcy osiemset mieszkańców, położone w samym
sercu Toskanii, u stóp góry Albano (640 m n.p.m.), czterdzieści
pięć kilometrów na zachód od Florencji, pięćdziesiąt kilometrów na
południowy wschód od Lukki i sześćdziesiąt pięć kilometrów na
wschód od Pizy. Historia miasta sięga jeszcze czasów Etrusków, a jego
nazwa wzięła się od przepływającej przez nie rzeki Vinci, która z kolei
zawdzięcza swą nazwę Rzymianom ( vincus to po łacinie wiklina’,
a Vinci to rzeka o brzegach porośniętych wikliną’). Tym razem nasi
bohaterowie będą rozmawiać o tym, co Leonardo porabiał nad „wikli-
nową rzeczką” w okresie (i otoczeniu) późnego dzieciństwa — między
piątym a szesnastym rokiem życia.
Nasz wirtualny historyk, Leopold Bauluz, „umówił się” z geniu-
szem da Vinci na zamkowej wieży (zamek w Vinci to forteca, której
historia sięga roku 1000 n.e. Aktualnie jest siedzibą Museo delle
Macchine oraz Biblioteki Leonardowskiej), niemniej jednak posta-
nowił zaczekać na niego na przyzamkowym placu, pod pomnikiem
Uomo di Vinci . ( Człowiek z Vinci to odsłonięty w 1987 r., pokaź-
nych rozmiarów pomnik autorstwa Maria Ceroliego, zainspirowany
słynnym Człowiekiem witruwiańskim Leonarda). Kiedy już obaj
bohaterowie rozsiedli się wygodnie, popijając aromatyczne cappuc-
cino , Leopold rozpoczął rozmowę.
Leopold Bauluz : Z tego, co mi wiadomo, do piątego roku życia
mieszkał pan pod jednym dachem z matką i ojczymem, Accatabri-
gą, którzy ledwo wiązali koniec z końcem — zresztą jak większość
ówczesnych mieszkańców wsi. W 1454 r. urodziła się pana pierw-
sza przyrodnia siostra, Piera (nazwana tak nie ze względu na ser
Piera, tylko na matkę Accatabrigi, o imieniu Piera), a w trzy lata póź-
niej następna, Maria. Być może właśnie dlatego około 1457 r. ser
Piero da Vinci postanowił zabrać nieślubnego syna z domu Cateriny
887623065.003.png
NA TROPIE POWOŁANIA (VINCI, 1457 – 1468)
35
i wysłać go do dziadków. W 1463 r. pańska matka miała już sześcio-
ro dzieci — wszystkie oprócz pana, messer Leonardo, pochodziły
z „prawego łoża”.
Według mnie, lata, które spędził pan w domu dziadków, są szcze-
gólnie interesujące, gdyż to właśnie w tym okresie pańska nienasy-
cona ciekawość przeobraziła się w umiejętność obserwacji . Jako
pięciolatek był pan już z pewnością tym zamkniętym w sobie i uczu-
ciowym chłopcem — przyszłym artystą — który wychował się pod
czułym okiem matki i bez żadnego nadzoru ze strony nieobecnego
— można by powiedzieć, że nieistniejącego — ojca. Według Charlesa
Nicholla, jednego z pańskich biografów, pańskiemu ojczymowi,
Accatabridze, zawdzięcza pan „tę niewielką próbkę wiejskiej nędzy,
prymitywnej, rzemieślniczej pracy i nieokrzesanej gwałtowności —
przelotną, być może, wizję środowiska, w którym przyszłoby żyć te-
mu nieślubnemu dziecku w razie, gdyby nie okazało się na tyle obrot-
ne, żeby się jakoś stamtąd wyrwać”.
Na szczęście, w nowym dla pana otoczeniu domu dziadków z każ-
dym dniem szło panu coraz lepiej. Mieszczący się w „centrum”
Vinci dom ser Antonia był bardzo przestronny i miał wielki ogród —
dużo większy niż w pańskiej rodzinnej casa natale . Ser Antonio
przedkładał spokojne życie majętnego właściciela ziemskiego —
w ciągłym kontakcie z otaczającą go naturą — nad szarpiącą nerwy
pracę notariusza w gwarnej Florencji. Był osobą wykształconą (wnio-
skując z charakteru pisma) i jako notariusz musiał być człowiekiem
metodycznym . U boku dziadka z całą pewnością mógł pan więc na-
uczyć się „notować w pamięci” najdrobniejsze szczegóły otaczającej
pana rzeczywistości, doceniać znaczenie skrupulatności, precyzji,
bacznie obserwować i dogłębnie analizować wszystko to, co pan oglą-
dał. Cechy te okażą się nadzwyczaj przydatne w dalszych etapach
pańskiego rozwoju.
Kiedy przeprowadził się pan do domu dziadków, około 1457 r.,
oprócz ser Piera i monny Lucii zastał tam pan również swojego stryja,
dwudziestoletniego wówczas Francesca, który stassi in villa e non
36
KODEKS LEONARDA DA VINCI
fa nulla 1 No tak, co tu dużo mówić — pracą się nie hańbił, oddając
się z lubością szlachetnej sztuce nieróbstwa. W przeciwieństwie do
pańskiego ojca — ser Piera — który już od dwudziestego pierwszego
roku życia z zapałem prowadził interesy, początkowo w Pizie,
a w czasach, o których mowa (miał już wtedy dwadzieścia osiem
lat) — we Florencji. Jestem przekonany, że to właśnie Francesco,
a nie ser Piero, był dla młodziutkiego Leonarda archetypem ojca. On
to również umocnił pańską miłość do przyrody. Osobliwym, choć
raczej przewidywalnym w tej sytuacji faktem jest, że pański ojciec
nie zapisał panu w testamencie absolutnie nic, podczas gdy stryj
Francesco zapisał właśnie panu cały swój majątek. W konsekwencji
śmierć ojca zasłużyła jedynie na niewielką wzmiankę w pańskich
notatkach, podczas gdy zgon wuja Francesca spowodował całą lawinę,
znajdujących odbicie na kartach kodeksów, nieprzewidzianych wy-
darzeń, jako że pańscy przyrodni bracia — ci „prawowici” — pró-
bowali obalić testament, pomimo że nie chodziło przecież o wielki
spadek. Cała historia spowodowała niekończące się dysputy w sądzie.
Pańska macocha, Albiera, również mieszkała w domu rodziny da
Vinci: miała wtedy prawie dwadzieścia jeden lat i, z tego co wiemy,
dobrze pana traktowała, troskliwie się panem opiekując. Sama zresztą
nie miała dzieci. Z dobrych źródeł wiemy też, że czułością otaczał
pana również brat macochy — pański wuj Alessandro Amadori .
To wśród tych właśnie ludzi spędził pan większą część swoich
młodzieńczych lat. Był pan dzieckiem pozbawionym rodzonej matki
(Caterina miała pięcioro innych dzieci, którymi musiała się zajmo-
wać), mieszkał pan w domu, w którym co prawda żyło się bez nie-
dostatków, ale gdzie dawano panu odczuć, że nie został pan dopusz-
czony do rodzinnego stołu bez zastrzeżeń — zawsze traktowano
pana jak kogoś „z zewnątrz”. Być może zabrzmi to jak paradoks, ale
to właśnie brak matczynej (i ojcowskiej) miłości mógł ukształtować
pańską umiejętność radzenia sobie samemu, niezależność i wiarę
1
Stassi in villa e non fa nulla — z wł. mieszkał w mieście i nic nie robił’
— przyp. tłum.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin