sprosne-slowka,52.pdf
(
183 KB
)
Pobierz
ŻYCIE WEWNĘTRZNE
| porozmawiajmy o seksie
Mówienie o seksie jest niełatwe. Tym bardziej więc
powinniśmy baraszkować słownie. W ten sposób bowiem
oswajamy tę sferę, otwieramy się na seksualną energię.
Dlaczego jeszcze warto świntuszyć – tłumaczy
Katarzyna Miller
w rozmowie z Tatianą Cichocką
ilusTraCja
marta pieczonko
sprośne
słówka
Katarzyna Miller: Przeczytam ci mój limeryk:
Pewna iglarka z miasta Łodzi
Udawała, że nie wie, o co chodzi
Pewien pan jej powiedział
Bowiem sporo już wiedział
I teraz z tym panem chodzi.
– Ale świntuszysz. Ładnie to tak?
– A nieładnie? Układanie sprośnych limeryków to przecież
świntuszenie najwyższych lotów. A ten jest delikatny. Mam
mocniejsze. Jesteśmy pruderyjni i załgani. Nie uczymy mło-
dzieży rozmawiania o seksie, a z drugiej strony wylewa się on
z każdego ilmu. I kiedy tylko bractwo się ze sobą spotka i nieco
rozluźni, zaczyna się sprośne gadanie. Na imprezie, na konfe-
rencji, na babskich plotkach czy przy męskim piwie. Pod wpły-
wem alkoholu – bo o to najłatwiej – albo zmęczenia, bo wtedy
trochę odpuszcza kontrola. Albo, jak jest poważniejsza aura,
zaczynają się zwierzenia. Ale to już wymaga dużego poczucia
bezpieczeństwa i wzajemnego zaufania.
– Zwykle ludzie boją się tak do końca otworzyć, więc
przygadują nie wprost.
– Na początek zawsze jest niekonkretnie i o innych. Żar-
ty, zabawa, trochę sprośności. Tak, żeby się temperatura nieco
podniosła. Nasza przyduszona zakazami seksualność tylko
czeka, by ją wypuścić na wierzch. Cokolwiek by kultura robiła.
– A że zwykle nie ośmielamy się posunąć za daleko, to
sobie choć poopowiadamy sprośności?
– To taki wentyl. Musimy bezpiecznie spuścić nieco napię-
cia, które się wiąże z tym trzymaniem i udawaniem. Więc niby
z dystansem, niby to nie ja, można się pośmiać z innych, ale
trochę tego zakazanego dreszczyku poczuć. Często na tym po-
przestajemy. A czasami nie. Na przykład na imprezie znikamy
z kimś w drugim pokoju.
104
| zwierciadło | sTyCzeŃ
sTyCzeŃ | zwierciadło
|
105
()
rzeczami, które oznaczają. Z częściami ciała na przykład. Jeśli
dziecko słyszy, że takie czy inne słowo jest zakazane, jedno-
cześnie dostaje przekaz, że owa czynność czy część ciała jest
„zakazana”, jakaś nieakceptowana, wstydliwa czy brudna.
A więc to, że ktoś dorosły wstydzi się wypowiedzieć neutralne
przecież słowo „cipka”, świadczy o tym, że w ogóle się wstydzi
tego narządu. Że do jakiegoś stopnia wypiera seks.
– Posłuchaj tego:
Pewnemu panu ze Słomnik
Sterczał ów narząd jak pomnik
Wreszcie rzekła żona,
nieco przerażona
Wiesz co, Józiu, kup sobie odgromnik
– „Limeryki plugawe”, z których pochodzi to cudo i które
tu sobie dla inspiracji poczytujemy z przyjemnością, zostały tak
zatytułowane przez ich autora Macieja Słomczyńskiego wła-
śnie dlatego, że tak nazywają je niektórzy dorośli. A co w tym
jest plugawego? Plugawe są jedynie te słowa, gesty czy czyny,
za pomocą których chcemy kogoś pomniejszyć, pozbawić god-
ności, wykorzystać jego słabości.
– Czyli intencja może być plugawa, nie same słowa.
– Oczywiście. Kiedy człowiek chce się pobawić erotycznie,
baraszkuje sobie słownie. Jak widać, robią to ludzie wysokiej
kultury. I to jest piękny przejaw tego aspektu naszej duszy,
który nie daje się zdominować. Przejaw pewnej wewnętrznej
wolności, dystansu. Zabawa pozwala odetchnąć, zapomnieć na
chwilę o tym, co mówią rząd, Kościół i rodzice. I nic się nie dzie-
je. Możemy być dalej porządnymi ludźmi. A więc: chcesz być
bliżej czegoś, zacznij o tym mówić.
– Wciąż pokutuje przekonanie, że świntuszenie to mę-
ska domena. A tymczasem u nas świntuszy nawet szacow-
na noblistka...
Raz pewna dama w Lubomierzu
Tarzała swego gacha w pierzu.
„Czemu to czynisz?” – jęczał gach,
A ona na to dictum: „Ach,
zbyt goły jesteś, Kazimierzu...”
– Dobrze, że podniosłaś ten temat. Bo to kolejny mit. Ko-
biety są świetne w świntuszeniu, często lepsze od panów, bar-
dziej frymuśne... Wyzwalamy się, wracamy do siebie. Lubimy
to robić po cichutku i w zaprzyjaźnionym gronie. Jak kółko go-
spodyń. Gospodynie wiejskie najbardziej świntuszyły. Przecież
ludowe piosenki i przyśpiewki są prawie wyłącznie o seksie.
Mocno nieprzyzwoite. I jakoś ludzie się nie gorszyli. A i dzieci
słyszały.
– Żenujące, nieprzyzwoite, brzydkie, świńskie, gorszą-
ce... Ależ te słowa mają ładunek. Stąd pewnie olbrzymia
energia, która wiąże się z przekraczaniem tych granic w so-
bie. Tymczasem na ostatniej płycie Maria Peszek śpiewa:
„I lubię ten smak, gdy w ustach mam słowo »fuck«”.
– Nareszcie w przestrzeni medialnej, w masowym przeka-
zie pojawiła się seksualność kobiety, nie z męskiej perspektywy,
tylko tej realnej, z pazurem. To wartość.
– A jeśli kogoś mówienie o „tych sprawach” zawsty-
dza? Chyba nie ma sensu się zmuszać, udając, że nas to nie
rusza?
– Nie ma. Chodzi o to, żeby się zorientować, gdzie ja w tym
wszystkim jestem. I tę granicę co milimetr przesuwać. Badać ją.
Bawić się tym. Nie ma bez tego rozwoju.
– A czy takie nazywanie po imieniu, często wulgarne,
nie odziera tej sfery z tajemnicy, z romantyzmu?
– Przecież nie chodzi o wulgaryzmy na siłę czy przeklina-
nie. Tylko o nieuciekanie w fałszywy wstyd. Zależy zresztą, co
mamy na myśli. Jeśli tajemnica oznacza niewiedzę i chowanie
się za nią, to absolutnie nie jest to wskazana opcja, szczegól-
nie gdy się chce mieć satysfakcjonujące życie seksualne. A ro-
mantyzm? Jeśli to ma być wspólne wąchanie kwiatków i śpie-
wanie serenad, to ma sens jedynie jako gra bardzo wstępna.
Przecież seksualność to dzikość, zwierz w nas. Ci, którzy sobie
z nim nie radzą, chcą go okiełznać za pomocą jakichś ideali-
stycznych wizji. Zwykle osoby, które tak marzą o romantycz-
nych zbliżeniach, po prostu boją się seksu, bo go nie znają, nie
znają siebie i swoich ciał.
Nie jest wartością do starości zachować poziom rozwoju
14-latki. To nie sukces. To zatrzymanie się, zamieranie. Przy-
jemnym kierunkiem jest akceptacja siebie i innych – tego, co
jest. A nie cały czas: ojej, pan dmuchnął i starł puszek mojej nie-
winności. Można powiedzieć, że nie dziewictwa oczekuje się po
40-letniej damie...
– Również w sensie metaforycznym, prawda?
– W każdym. Nie nieśmiałości i niewiedzy seksualnej spo-
dziewamy się po dorosłym mężczyźnie. Możemy to nawet lubić
u 20-latka, który nadrabia entuzjazmem. Chodzi o to, żeby tę
seksualność oswajać. Między innymi znajdując dla niej odpo-
wiednie słownictwo, co nie jest łatwe po polsku. Ale może być
dla twórczych ludzi wcale nie takie trudne. I oswajać siebie.
Młodzi ludzie czują się zażenowani tym, że są podniece-
ni i wydani na ogląd. Lubią być z tymi uczuciami ukryci, bo
się nie czują pewnie. Ale im człowiek starszy, tym większe ma
prawo, a nawet obowiązek czuć się z tym pewniej. Ma prawo
czuć się podniecony. To normalny stan. Nic tak nie podnie-
ca jak cudze podniecenie. To jest energia i ona się udziela. Są
oczywiście tacy, których podnieca pozorny chłód. Ale zważ:
pozorny, nie prawdziwy. Tam, pod spodem, ma być wulkan
podniecenia schowany pod płaszczykiem zasad. Które ona
czy on dla niego łamie. Perwersja. Mężczyzny nie podnieca
zimna ryba. Kobieta nie chce drewnianego słupa.
– Uświadomiłaś mi, że okazanie podniecenia jest tabu.
– Niestety jest. Mówienie o tym też. Mało tego, ludziom
się wydaje, że okazywanie podniecenia to coś poniżającego,
a już przeżywanie podniecenia niespełnionego jest groźne
dla zdrowia. Niby dlaczego? Przecież to przeżycie jest boskie
samo w sobie. Jaka to była ulga dla mnie, kiedy się zoriento-
wałam, że nic się nie stanie, kiedy się podniecę i z tym zosta-
nę. Bo po pierwsze, sama decyduję, czy coś z tym robię dalej,
czy nie – mogę przecież sama pójść do pokoju obok, jeśli doj-
dę do wniosku, że tak chcę. Mogę też uznać, że sam fakt, że to
przeżyłam, jest uroczy.
– Taka miła zmiana stanu... Skoro tak uznaję, mogę
o tym mówić bez poczucia tabu.
– W jakiś sposób oswajamy się z tym językiem. W tej ra-
dości też leży siła seksu. Świntuszenie, masturbacja, dziecię-
cy erotyzm, fantazje, pozwalanie sobie na nie – to wszystko
otwiera człowieka na tę sferę. To rodzaj treningu – czerpanie
przyjemności z tej przestrzeni. Jestem mężczyzną, więc je-
stem seksualny. Jestem kobietą, więc jestem seksualna. Je-
stem żywa, więc jestem seksualna. Jeszcze żyję, więc jestem
seksualna. Póki żyję.
ŻYCIE WEWNĘTRZNE
| porozmawiajmy o seksie
– Chcesz powiedzieć, że świntuszenie to też rodzaj gry
wstępnej?
– Może być też grą zamiast. Ale możemy się na tym nie za-
trzymać. Bo takie gierki, nieprzyzwoite słówka, dwuznaczności
sprawiają, że ludzie zaczynają inaczej się zachowywać. Zmienia
się ich sposób mówienia, tembr głosu. Skóra się zaczerwienia,
żywiej gestykulują. Może to być nieporadne, ale i prowokujące
– to, jak się ciało rusza, kiedy mówimy o seksie. Oddech zaczy-
na być przyspieszony. To są objawy podniecenia.
– Przy gadaniu o seksie?
– Tak. Czemu pytasz? Nigdy nie gadałaś o seksie?
– Do pewnego stopnia zawsze mnie to zawstydza.
– Czyli do pewnego stopnia jesteś wciąż grzeczną dziew-
czynką? Myślę, że świntuszenie to jeden ze sposobów, by prze-
stać wreszcie nią być. Bo tak długo, jak długo twoja głowa kon-
troluje te sprawy, czyli słuchasz swego wewnętrznego rodzica,
który pilnuje zasad, twoje wewnętrzne dziecko się wstydzi. Nie
chce słuchać albo nie mówi, a więc nie podnosi tego poziomu
energii. W związku z tym ciało nie może tej energii poczuć.
– Czyli rozmowy o seksie mogą być drogą do oswojenia
się z seksem?
– Też. Kiedy zaczynasz używać pewnych słów, oswajasz się
z ich znaczeniem. Jeżeli np. boisz się pieniędzy, uważasz je za
brudne, nie wiesz, jak je zarabiać. Dopóki tego nie zobaczysz,
nie zaczniesz o tym mówić jasno i otwarcie, dopóki nie oswoisz
się z myślą, że chcesz i możesz mieć pieniądze, dopóty one nie
przyjdą. Tak samo z seksem. Jeśli się wstydzisz, niby słuchasz,
ale nie odważasz się o tym mówić sama, a kiedy coś mocniej-
szego usłyszysz, to ojej, nie, no takie świństwa, oni są obrzy-
dliwi, chamscy – to znaczy, że zamykasz sobie dostęp do tego
poziomu energii. To jest właśnie kontrola. „Brzydkich słów nie
mówię”. Zachęcam każdego, kto tak myśli, do zadania sobie
pytania: Co by się stało, gdybym to jednak zrobił?
– Pamiętam, że kiedy pierwszy raz powiedziałam gło-
śno słowo „kurwa”, wyzwoliło to we mnie olbrzymią ener-
gię. U mnie w domu to był szczyt wulgarności...
– Przekroczyłaś ważny próg. Wielu kobietom przyda-
łoby się podobne doświadczenie. Spotykam damy, które do
trzydziestki czy czterdziestki docierają w stanie niemal nie-
naruszonym. Buźka w ciup, nóżki razem złożone, rączki na
kołdrze. Może się nawet z kimś kiedyś przespała, ale żadnej
z tego frajdy nie było, raczej rozczarowanie. Jednym z do-
brych sposobów terapeutycznego otwierania, jeśli taka osoba
oczywiście tego chce, będzie zabawa w powtarzanie różnych
zakazanych wyrazów z lat dziecinnych. Małe dzieci często
chodzą po domu i mówią: kupa, dupa, siki, gówno... I w ten
sposób uczą się ważnych rzeczy. Jeśli oczywiście traią na sen-
sownych dorosłych, których to nie bulwersuje. W normalnym
rozwojowym cyklu to jest konieczny punkt programu. Bo
oswaja nie tylko ze słowami, ale też z tymi czynnościami czy
c
106
| zwierciadło | sTyCzeŃ
sTyCzeŃ | zwierciadło
|
107
Plik z chomika:
marek456
Inne pliki z tego folderu:
biale-malzenstwo,48.pdf
(363 KB)
budujmy-arke-przed-potopem,14.pdf
(511 KB)
fenomen-ksiezniczki,71.pdf
(546 KB)
kobieta-maskotka,64.pdf
(846 KB)
masz-kota,75.pdf
(445 KB)
Inne foldery tego chomika:
[AudioBook] Ja - Czyli, Jak Zmienic Siebie - Tadeusz Niwinski
►PSYCHE
◄Kulturystyka i Fitness
◘ Asertywność
◘ Dlaczego wszystko zależy od nastawienia
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin