Cooper Jilly - Lisa.pdf

(1288 KB) Pobierz
Cooper Jilly
Lisa
W YMUSZONE ZARĘCZYNY
Darrell French nie wyglądał na reżysera filmowego. Miał na sobie garnitur w cienkie prążki i krawat
korporacji, a z kieszonki kamizelki zwisał łańcuszek zegarka. Popijał rennies wodą Perrier prosto z
butelki i urzędował w najbardziej zagraconym biurze, jakie Hester kiedykolwiek oglądała. Książki,
maszynopisy, papiery, egzemplarze Spotlight i Stage piętrzyły się na biurku; Hester miała zabawne
wrażenie, że mówi do kogoś za ogrodowym murem.
— Moja ostatnia asystentka — powiedział zmęczonym głosem — spędzała całe dni na malowaniu
paznokci, telefonowaniu do przyjaciół i pieprzeniu się z ważniejszymi klientami. Nie umiała pisać na
maszynie, i w ogóle pisać ortograficznie, ani nawet zaparzyć neski. Raz nawet próbowała
zaangażować do filmu wojennego Nanette Newman zamiast Paula Newmana.
Hester wybuchnęła śmiechem.
— Proszę mi wierzyć — rzekł Darrell French — że wtedy to nie było śmieszne.
Zadzwonił telefon. Odnalezienie aparatu w panującym na biurku bałaganie zabrało mu kilka sekund.
— No to przełącz go... Cześć, David, jak się masz...
Kurwa — zaczął histerycznie stukać w widełki telefonu — rozłączyłaś go., kretynko... No to spróbuj
jęśzcze ràz... David, tak, Niven... południowa Francja... spróbuj przez centralę... Westchnął, odłożył
słuchawkę i wpił wzrok w Hester.
— Jak pani widzi, tonę po uszy w łajnie. Jestem kompletnie uzależniony od asystentki, a znudziły mi
się wystrzałowe, piękne i niepiśmienne dziewczyny, kompletnie nie przygotowane do roboty,
natomiast urzeczone wizją pracy w przemyśle filmowym..W ciągu ostatnich dwóch dni rozmawiałem
z dwiema setkami dziewczyn. Jest pani jedyną, która zdecydowała się włożyć spódnicę.
Raz jeszcze popatrzył na Hester, studiując jej piękną krągłą twarz, delikatny wykrój ust, lśniące
miedziane włosy, upięte w luźny węzeł na karku, i cerę tak gładką i oliwkową jak mydło Pearsa.
— Wygląda pani na miłą dziewczynę — ciągnął głosem pełnym wątpliwości — ale mogę się mylić.
Muszę dodać, że jestem szczęśliwym mężem i ojcem trójki dzieci, na które muszę płacić dziewięć
tysięcy funtów czesnego rocznie. Jestem w stanie temu podołać pod warunkiem, że w biurze wszystko
idzie gładko. Nigdy nie wdawałem się w romanse z moimi asystentkami.
— Wygląda na to, że ma pan za sobą fatalny okres — zauważyła Hester współczująco.
— Potrzebuję dopieszczenia — rzekł Darrell French. — W poniedziałek wyjeżdżam na dwa tygodnie
do Nairobi, żeby kręcić dla telewizji serial „Śpiewające trawy".
— Doris Lessing? — spytała Hester.
— No cóż, widzę, że jest pani zorientowana — odparł Darrell French. — Czy do tego czasu może pani
zrezygnować z obecnej pracy?
— Och tak, naturalnie — wyszeptała Hester.
— Cóż, lepiej żeby zrobiła pani kilka szczepień —
cholera, żółta febra, dżuma... Ta ostatnia jest paskudna, pewnie rozłoży panią na dwadzieścia cztery
godziny. Ma pani ważny paszport?
Hester, pełna niedowierzania, skinęła głową.
— Czy to znaczy, że pan proponuje mi pracę?
— Tak. Tysiąc wystarczy?
— Rocznie? — zapytała Hester i mina jej zrzedła. Darrell French roześmiał się.
— Nie, miesięcznie. Nie jest pani zamężna ani poważnie zaangażowana w jakiś związek, prawda?
Na myśl ó takiej sumie umysł Hester zaczął pracować na przyspieszonych obrotach. Jej związek z
Julianem trudno było nazwać poważnym. Zawahała się chwilę, zanim odpowiedziała:
— Nie, zupełnie nie.
— Tó dobrze, ta praca wiąże się z wyjazdami na całe tygodnie, a nawet miesiące, co mężowie źle
znoszą.
Hester próbowała się dodzwonić do Juliana z budki telefonicznej, gdy tylko znalazła się w bezpiecznej
odległości od biura Darrella Frencha. Złościło ją, że to ona pierwsza się do niego odzywa, zwłaszcza
że nie zadzwonił od ponad tygodnia, ale wspaniała nowa posada była z pewnością wystarczającym
usprawiedliwieniem. W końcu to Julian wciąż zrzędził, że powinna rzucić dotychczasową pracę.
Poczuje się wtedy szczęśliwa i wolna, zapewniał ją, a nie taka spięta i zahukana jak dotąd. Telefon
dzwonił i dzwonił, aż jej ręce zwilgotniały na słuchawce. Julian musiał wyjść albo się nie zgłaszał.
Często wyłączał telefon, kiedy pracował.
Po wyjściu z budki Hester poszła prosto do sklepu z alkoholem i kupiła butelkę dom perignon. Potem
zatrzymała taksówkę. Jeśli ma zarabiać dwanaście tysięcy funtów rocznie, to może sobie pozwolić na
trochę luksusu.
Mam pracę! — krzyknęła wpadając do biura, które dzieliła z Beverly, sekretarką dyrektora
naczelnego.
— Fantastycznie — oświadczyła Beverly, która właśnie kończyła swój skąpy lunch składający się z
twarogu z krewetkami, a teraz mieszała długopisem słodzik w papierowym kubku z czarną kawą.
Nie mogę w to uwierzyć — powiedziała Hester wyjmując szpilkę z kasztanowych, lśniących włosów,
które opadły jej na ramiona. — Góra forsy i taki świetny facet, a w środku rozmowy zadzwonił David
Niven. Kupiłam, żeby to uczcić. — Pomachała butelką szampana.
-— jestem na diecie — odparła Beverly — a ty musisz dziś po południu napisać sprawozdanie ze
spotkania Fisher—Holmes.
— Nic mnie to nie obchodzi — stwierdziła Hester, zdzierając paznokciami folię z szyjki butelki. — W
poniedziałek, za dwa tygodnie, będę w Kenii na plenerach.
— O, ja pierniczę! — wykrzyknęła Beverly wyciągając z szafki dwa plastikowe kubki. — A co, u
licha, powie pan Petrie?
Tak, rzeczywiście, zastanowiła się Hester, co powie pan Petrie? Od sześciu lat, odkąd tylko opuściła
college dla sekretarek, pracowała dla niego. Mimo że praca była ciężka i często nudna, przepadała za
wszystkimi w biurze, a pan Petrie, kiedy tylko napomykała o odejściu, był taki zmartwiony, że nie
potrafiła się stąd wyrwać.
Ostatnio jednak była krańcowo wyczerpana. Pracowała do późna, Julian coraz mniej się nią
interesował, nie spotykała żadnych nowych ludzi. Cóż, powinna skończyć z tą rutyną i znaleźć inną
pracę. Teraz stanęła przed przykrą koniecznością powiedzenia o tym panu Petrie.
Korek wyleciał przez okno, płosząc z dachu dwa
Zgłoś jeśli naruszono regulamin