Kategoria różni u Jacquesa Derridy i jej znaczenie w.pdf
(
156 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - art_10_2_magoski.doc
Diametros
nr 10 (grudzie
2006): 22 – 33
Kategoria ró
ni u Jacquesa Derridy i jej znaczenie w
rozwa
aniach nad zachodni
tradycj
filozoficzn
Maciej Mago
ski
W niniejszej pracy pragn
łbym zastanowi
si
nad rol
pewnej kategorii
obecnej w pismach Jacquesa Derridy. Mam na my
li kategori
ró
ni. W mojej
pracy chciałbym przedstawi
osobliwo
ci, jakie wi
si
z posługiwaniem si
niniejszym terminem przez Derridy, jak równie
zbada
rol
, jak
pełni on w
rozwa
aniach Derridy nad tradycj
filozoficzn
.
My
l
c o ró
ni trzeba, jak si
wydaje, wyj
od samego słowa jako d
wi
ku
i jako graficznego zapisu. Termin francuski, oddawany przez tłumacza jako
„ró
nia”, to francuski wyraz
différance
. Wyraz ten, wymawiany, brzmi zupełnie
tak samo, jak inne francuskie słowo
différence
, oznaczaj
ce ró
nic
. Mamy wi
c do
czynienia z homofonem słowa „ró
nica”, który w formie pisanej ró
ni si
od tego
słowa jedn
liter
(
a
zamiast
e
). Posłu
enie si
przez Derrid
takim
rodkiem
znajduje swe uzasadnienie w próbie wskazania pewnej niewspółmierno
ci
pomi
dzy dziedzin
słowa pisanego i mówionego. Niewspółmierno
ta wi
e
si
, według my
liciela, z takim faktem jak nieistnienie pisma czysto fonetycznego.
Polega to na tym,
e jakikolwiek zapis słowa mówionego musi z konieczno
ci
posługiwa
si
elementami („znakami”) nie-fonetycznymi, takimi jak np. znaki
przestankowe, odst
p, itp. Co wi
cej ró
nica pomi
dzy dwoma fonemami (na
przykład
différance
i
différence)
sama pozostaje niesłyszalna. Według Derridy ta
okoliczno
pokazuje, w pewien okre
lony sposób, nieuchwytno
faktu ró
nienia
si
, ró
nicowania, tego,
e fakt ten transcenduje (przekracza) zarówno porz
dek
zmysłowo
ci (tego, co pisane, równie
tego, co słyszane), jak i intelligibilno
ci. Nie
zawiera si
ani w tym, co zmysłowe ani intelligibilne. Ale ju
samo u
ycie w tym
miejscu terminu „transcendowanie” mo
e by
nadu
yciem. Terminem „ró
nia”
okre
li
bowiem trzeba ów nieuobecniaj
cy si
warunek ró
nic, ten warunek
który, w sensie
cisłym, nie jest wła
ciwie nawet transcendencj
, skoro i
22
Maciej Mago
ski Kategoria ró
ni u Jacquesa Derridy...
transcendencja jest pewn
form
obecno
ci
1
. Ró
nia funkcjonuje jako pewna kate-
goria, przy pomocy której próbuje si
mówi
o wła
ciwo
ciach znaku oraz o (jego)
znaczeniu. Pewne fragmenty tekstu Derridy pt.
Ró
nia
, zdaj
si
wskazywa
,
e
ma ona by
pewnego rodzaju transcendentaln
kategori
, warunkiem mo
liwo
ci
wszelkich ró
nic i wszelkiego rozszczepienia. „W ramach poj
ciowo
ci, zgodnie
zreszt
z klasycznymi wymogami, mo
na by powiedzie
,
e
différance
oznacza
przyczynowo
konstytutywn
, wytwórcz
i
ródłow
, proces rozszczepiania i
podziału, którego wytworami lub ukonstytuowanymi skutkami byliby ró
ni lub
ró
nice,
différentes
lub
différences
”
2
. Równocze
nie jednak Derrida wzdraga si
przed okre
leniem ró
ni jako poj
cia czy nawet nazwy,
nie chce równie
uzna
ró
ni za jak
czynn
zasad
, jak wskazywałby na to zacytowany wy
ej fragment.
Ró
ni nie mo
na okre
li
ani jako czego
czynnego, ani biernego. Orzekanie o niej
przypomina mówienie o Bogu w ramach teologii negatywnej, z t
ró
nic
wszak
e,
e nie chcemy przypisywa
jej
adnego „ponadistnienia”. Odmawiamy
jej pewnych własno
ci, lecz nie po to, by stwierdzi
,
e w istocie przysługuj
jej
one w stopniu tak wielkim,
e niemo
liwe jest ich uchwycenie przez nasz intelekt.
Ró
nia wi
e si
z pewnym rozumieniem j
zyka jako czego
, co powstaje w
wyniku gry ró
nic. Odwołuj
c si
do wyników bada
Ferdinanda de Saussure’a,
Derrida rozwa
a j
zyk jako struktur
ró
nic. To
samo
ka
dego składnika pola
znaczeniowego j
zyka wyznaczona jest przez wi
zk
ró
nic z innymi składnikami
tego pola, to znaczy ka
de znaczenie jest to
same ze sob
tylko jako nie b
d
ce
adnym innym znaczeniem. Wszelkie zatem poj
cia – rozumuje Derrida – wpisane
s
w ła
cuch wzajemnych odesła
. Ró
nia jako pewien warunek ró
nic jest zatem
tak
e warunkiem wszelkiej poj
ciowo
ci, sama wszak
e nie jest poj
ciem.
Czemu jednak słu
y ró
nia? W jakim celu podejmujemy filozofowanie
posługuj
c si
tym terminem? słowem? Kluczow
kwesti
pozostaje, jak mo
na
s
dzi
, sprawa stosunku Derridy wobec tradycji metafizycznej.
ródłem tego
tematu u Derridy jest, jak si
wydaje, twórczo
Martina Heideggera, do której to
1
Obecno
nale
y prawdopodobnie rozumie
jako wszelk
tre
, rzecz sam
, sens, prawd
. Tak
wydaje si
j
pojmowa
sam Derrida, gdy pisze o niej w swym eseju o Nietzschem. Zob. Derrida
[1997a] s. 46.
2
Derrida [1978] s. 382.
23
Maciej Mago
ski Kategoria ró
ni u Jacquesa Derridy...
twórczo
ci francuski filozof odwołuje si
w wielu swych tekstach, równie
w
tek
cie o ró
ni. Problemem poruszanym przez Heideggera pozostaje stosunek
bytu do bycia. Dzieje zachodniej filozofii s
według tego my
liciela dziejami
zapomnienia bycia. Bycie jako to, co (jak si
wydaje) umo
liwia byt, staje si
przedmiotem namysłu pierwszych filozofów, presokratyków, lecz pó
niej namysł
nad nim ust
puje namysłowi nad bytem. Przywrócenie metafizyce jej wła
ciwego
przedmiotu namysłu musi wi
za
si
z jakim
przekroczeniem dotychczasowej
tradycji filozoficznej. Ale sam Heiddegger w swym tek
cie pt.
Vorträge und
Aufsätze
podchodzi do tego zagadnienia niezwykle ostro
nie. Wskazuje,
e
przej
cie poza metafizyk
nie jest jej przekroczeniem rozumianym jako prosta
krytyka w stylu o
wieceniowym (tj. taka krytyka, która d
y do obalenia
okre
lonych tez). U
ywa raczej terminu „przebolenie” (
Verwindung
), który zdaje
si
sugerowa
,
e opuszczenie metafizyki jest ruchem w jaki
sposób problema-
tycznym, a w ka
dym razie nietypowym. Nie jest tu naszym celem precyzyjne
analizowanie relacji pomi
dzy twórczo
ci
Heideggera a filozofi
Derridy,
niew
tpliwie jednak francuski filozof podejmuje w swej twórczo
ci ten sam lub
podobny problem, który nurtuje autora
Sein und Zeit
. Derrida pojmuje tradycj
metafizyczn
jako form
my
lenia nastawion
na uobecnianie rzeczy. Kategoria
obecno
ci wydaje si
mie
bardzo szerokie znaczenie w my
li Derridy. Obejmuje
ona, jak si
zdaje, wszelki rodzaj istnienia i wszelki mo
liwy sposób dania czego
wiadomo
ci. „Obecna” jest wszelka substancja, byt, transcendencja, obecna jest
(jak mo
na s
dzi
) wszelka tre
wiadomo
ci (tzw. obecno
dla siebie). Otó
Heidegger, zdaniem Derridy, wci
pozostaje w obr
bie tak rozumianej „meta-
fizyki obecno
ci”. Bycie pełni u niego funkcj
zbli
on
do
arche
. Mówi si
o nim w
kategoriach obecno
ci. Przedstawia si
je, jak pisze Derrida, w
O gramatologii
jako
pewne „znaczone transcendentalne” (warunek wszelkiej znaczeniowo
ci). Ró
nia
stanowi prób
wyj
cia poza te ograniczenia. Pisze Derrida: „Przemy
lenie ró
ni
stawia pod znakiem zapytania okre
lanie bycia w ramach obecno
ci czy
bytowo
ci. Taki problem nie mógłby si
pojawi
ani zosta
zrozumiany, gdyby w
jakim
miejscu nie ukazała si
ró
nica mi
dzy byciem a bytem. Wniosek pierwszy:
ró
ni nie ma. Nie jest
adnym bytem – obecnym jakby
my sobie tego
yczyli –
24
Maciej Mago
ski Kategoria ró
ni u Jacquesa Derridy...
doskonałym, jedynym, zasadniczym, transcendentnym. Nie rz
dzi niczym, nad
niczym nie panuje i nie sprawuje nigdzie władzy. Nie pisze si
du
liter
”
3
.
Powy
szy fragment pokazuje zarówno trudno
ci, jakie wi
si
z podejmo-
waniem tematu ró
ni, trudno
ci z pomy
leniem jej, jak i mo
liwo
, jak
otwiera
namysł nad ni
. Mo
liwo
ci
t
jest osi
gni
cie jakiego
„dystansu” wobec
obecno
ci, my
lenia umykaj
cego (jako
) tej kategorii. Ale na czym polega takie
my
lenie?
Derrida pisze, co nast
puje: „Przemy
lenie ró
nicy ontologicznej pozostaje
z pewno
ci
trudnym zadaniem, a jej wysłowienie pozostało prawie niesłyszalne.
Tote
je
li si
przygotowujemy na przyj
cie, poza naszym logosem, ró
ni tym
bardziej nieokiełznanej,
e nie daj
cej si
ju
uchwyci
jako epokowo
bycia ani
jako ró
nica ontologiczna, nie oznacza to,
e omijamy prawd
bycia ani
e w
jakikolwiek sposób «krytykujemy», «podajemy w w
tpliwo
», zapoznajemy jej
nieustaj
c
konieczno
. Przeciwnie trzeba z
y
si
z trudno
ciami pi
trz
cymi si
po drodze do niej, prze
ywa
je ponownie, skrupulatnie odczytuj
c metafizyk
wsz
dzie tam, gdzie normalizuje si
dyskurs
wiata zachodniego, a nie tylko w
tekstach z «historii filozofii». Trzeba sprawi
, aby ukazał si
resp.
znikn
ł tam
lad
tego, co wykracza poza prawd
bycia.
lad (tego), co nigdy nie mo
e si
uobecni
,
lad, który sam nigdy nie mo
e si
uobecni
– czyli ukaza
si
i objawi
jako taki
w swoim fenomenie,
lad pozostawiony ju
poza tym, co w gł
bi wi
e ontologi
fundamentaln
z fenomenologi
.
lad stale ró
niony przez siebie samego nie jest
nigdy w samouobecnieniu sob
. Zaciera si
gdy uobecnia, cichnie gdy pobrzmie-
wa jako owo
a
, gdy si
zapisuje, gdy wpisuje swoj
piramid
w
différance
”
4
. Ten
fragment tekstu wydaje si
zawiera
odpowiedzi na interesuj
ce nas pytania.
Wymaga jednak starannej analizy. Tym, co wydaje si
tu szczególnie interesuj
ce,
jest stwierdzenie Derridy,
e ruch my
lenia ku ró
ni nie jest równoznaczny z
krytyk
, zw
tpieniem w te prawdy, które konstytuowały dotychczasow
tradycj
filozoficzn
(wydaje si
bowiem,
e to wła
nie mówi Derrida w dwóch
pierwszych zadaniach, cytowanego wy
ej fragmentu). Sytuacja wydaje si
3
Tam
e
, s. 402.
4
Tam
e
, s. 403-4.
25
Maciej Mago
ski Kategoria ró
ni u Jacquesa Derridy...
bardziej zło
ona. Filozof wskazuje,
e trudno
ci, jakie wi
si
z my
leniem
ró
ni, stanowi
jak gdyby integralny składnik tego my
lenia. Mamy si
z nimi
„z
y
”, ale te
wi
cej mamy je w jakim
sensie „produkowa
”, to znaczy naszym
celem powinno by
ich wyszukiwanie. Mo
na odnie
wra
enie (podkre
lam
jednak,
e to, co tu stwierdz
, jest tylko pewn
hipotez
),
e Derrida głosi
odwrócenie standardowej postawy filozofa jako naukowca, którego celem jest
cisło
, precyzja, konkluzywno
i maksymalnie dobre uzasadnienie głoszonych
tez. W ramach takiej postawy uczony-filozof stara si
raczej unika
trudno
ci, jakie
mog
pojawi
si
w trakcie badania teorii filozoficznej. Nie chodzi tu o to,
e stara
si
on ukry
fakt słabo
ci własnej koncepcji, ale o to,
e odkrywszy te słabo
ci,
poszukuje dróg uporania si
z nimi. Derrida natomiast, ka
e „z
y
si
” ze
słabo
ciami filozofii ró
ni, czyli zapewne zaakceptowa
je w pewien sposób uzna
za warto
ciowe. Ale dlaczego?
Pisze dalej Derrida,
e „prze
ywanie trudno
ci” wi
e si
ze strategi
odczytywania metafizyki w ka
dym fragmencie zachodniego dyskursu, nie za
jedynie w tekstach dawnej filozofii. To równie
osobliwe. Znaczy to bowiem,
e
decydujemy si
poszukiwa
metafizyki w ka
dej filozofii, a wła
ciwie w ka
dym
elemencie naszej kultury. W istocie rozumienie metafizyki jako „my
lenia
uobecniaj
cego” pozwala na przypisanie temu terminowi tak szerokiego zakresu.
Obecno
zwłaszcza w
wietle tego, co pisze o niej Derrida w pierwszym
rozdziale
O gramatologii
, wydaje si
wi
za
z dychotomi
znacz
ce – znaczone. Ta
za
implikuje w ostateczno
ci, według Derridy, ró
nic
pomi
dzy tym, co
zmysłowe i tym, co intelligibilne (elementem znacz
cym jest zawsze co
zmysłowego, znaczonym co
intelligibilnego). Derrida my
li tu chyba przez
pryzmat Husserlowskiej dychotomii noeza – noemat, to znaczy rozró
nienia na
akt my
lenia oraz na jego istniej
c
w sposób idealny – tre
. Tak wi
c filozof
wydaje si
s
dzi
,
e ostatecznie filozofia musi koniecznie przyjmowa
pewne
plato
skie zało
enia (o istnieniu obiektów idealnych). A jest to zapewne tylko
jedna ze strategii ukazuj
cych metafizyczne uwikłanie filozofii, jak bowiem
stwierdza Derrida: „mechanizmy przynale
no
ci i nieprzynale
no
ci do epoki
(metafizycznej – przyp. mój) s
zbyt subtelne, zbyt łatwo w tym wzgl
dzie ulec
26
Plik z chomika:
frakcja.nihilistyczna
Inne pliki z tego folderu:
Christopher Norris- Dekonstrukcja, postmodernizm i filozofia nauki.pdf
(198 KB)
John D. Caputo- Heidegger i Derrida- zimna hermeneutyka.pdf
(137 KB)
Jacques Derrida- Różnica płci, różnica ontologiczna[1].pdf
(135 KB)
Christina Howells- Sartre i Derrida- qui perd gagne . pl.pdf
(80 KB)
Erazm Kuzma- Dekonstruowanie i rekonstruowanie granicy Derrida - Luhmann.pdf
(140 KB)
Inne foldery tego chomika:
Adal
Adorno
Althusser
Badiou
Bakunin
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin