STRESZCZENIE.doc

(125 KB) Pobierz
STRESZCZENIE

STRESZCZENIE

Autor: Johann Wolfgang Goethe.
Tytuł: Cierpienia młodego Wertera.
Data pierwszego wydania: powieść została opublikowana anonimowo w 1774 roku w Lipsku. W 1787 roku ukazało się wydanie, do którego autor dodał historię o parobku, zakochanym w bogatej wdowie.
Epoka literacka: romantyzm.
Rodzaj literacki: epika.
Gatunek literacki: powieść epistolarna. Powieść składa się z szeregu listów głównego bohatera do przyjaciela.
Bohaterowie: pierwszoplanowi: Werter, Lotta, Albert; drugoplanowi: komisarz S., parobek, panna von B., hrabia C., Henryk
Temat: dzieje nieszczęśliwej miłości Wertera do Lotty, zakończone samobójstwem głównego bohatera.
Struktura: powieść podzielona na dwie księgi, złożona z datowanych listów Wertera do przyjaciela Wilhelma, dwóch listów do Lotty i jednego do Alberta. Księga pierwsza obejmuje listy od czasu przyjazdu głównego bohatera w okolice Wahlheim do jego wyjazdu z miasteczka. Druga księga obejmuje listy od momentu przyjazdu Wertera z posłem do miasta D., a kończy się samobójstwem bohatera i jego pogrzebem, opisanym przez wydawcę listów.

 

 

Księga pierwsza
Motto utworu Goethego:

Takiej miłości każdy młodzian czeka,
Tak być kochana chce każda dziewczyna;
Czemuż w najświętszym z popędów człowieka
Tkwi tak straszliwego cierpienia przyczyna?

W pierwszym wydaniu powieści zamiast motta we wstępie była krótka inskrypcja: Nie idź moim śladem.



Motto dzieła wprowadza czytelnika w treść powieści. Wielka miłość, na którą czeka każdy mężczyzna i którą chce być obdarzona każda kobieta, stanowi główny wątek dzieła. Miłość ta jednak wiąże się z cierpieniem, niszczącym wewnętrznie człowieka. Taką miłość poznał Werter, tytułowy bohater utworu Goethego, szukając spokoju dla uduchowionej natury i natchnienia malarskiego, odnalazł uczucie, które stało się sensem jego życia. Historię swojej miłości opisał w listach do przyjaciela.

4 maja 1771 roku Werter pisze pierwszy list do Wilhelma. Cieszy się, że wyjechał z domu, ale jednocześnie odczuwa żal z powodu rozstania z najlepszym przyjacielem. Wspomina o Eleonorze, która zakochała się w nim, choć flirtował z jej siostrą. Mężczyzna postanawia skupić się na teraźniejszości.

Głównym powodem jego wizyty w miasteczku są sprawy majątkowe matki. Ciotka, do której przyjechał, okazuje się energiczną i miłą damą o dobrym sercu. Kobieta zgadza się na oddanie części spadku, należącego się matce Wertera.

Młodzieniec czuje się dobrze w miasteczku. Znalazł tu ukojenie dla niespokojnego serca – samotność, którą nazywa balsamem dla duszy. Zachwyca się szczególnie ogrodem, założonym przez zmarłego hrabiego von M.. Piękno otaczającej przyrody sprawia, że Werter nie potrafi skupić się na rysowaniu. Okolica jest stworzona dla tak wrażliwych osób jak on:

„Jestem tak szczęśliwy, tak zatopiony w poczuciu spokojnego istnienia, że sztuka moja cierpi wskutek tego”. [list z 10 maja]

Leżąc w wysokiej trawie obok strumienia, czuje bliskość Stwórcy. Chciałby wyrazić słowami stan swojej duszy, która dla niego jest „zwierciadłem nieskończonego Boga”, lecz „upada pod przemocą wspaniałości tych zjawisk”.

 

W pobliżu ogrodu Werter odnajduje studnię. Każdego dnia przesiaduje w tym miejscu co najmniej godzinę. Obserwuje dziewczęta przychodzące po wodę z miasta. Do snu czytuje Homera, którym utula buntowniczą naturę. W liście do Wilhelma prosi, żeby nie przysyłał książek, które miały dawniej ogromny wpływ na jego i tak niespokojne serce. Okoliczni mieszkańcy, a zwłaszcza dzieci, darzą Wertera sympatią. Początkowo unikają go, chociaż stara się nawiązywać z nimi rozmowę. Pewnego dnia pomaga przy studni młodej służącej, która nie może postawić naczynia z wodą na głowie. Ludzie są tu poczciwi i dobrzy, skupieni na pracy, pozwalającej im żyć. Rozmowy z nimi mają pozytywny wpływ na młodzieńca. Czasami przypomina sobie, że drzemią w nim siły, których nie wykorzystuje. Jako artysta czuje się niezrozumianym przez otoczenie. Jedyną osobą, przed którą otwierał serce i która go doceniała, była zmarła przyjaciółka:

„Mój Boże, czyż była choć jedna siła mojej duszy nie wyzyskana? Czyż nie mogłem przed nią rozwinąć całego przedziwnego uczucia, którym serce me obejmuje naturę? Czyż stosunek nasz nie był wiecznym snuciem przesubtelnej wrażliwości, najbystrzejszego dowcipu, którego wszystkie rodzaje, aż do swawoli, nacechowane były piętnem geniuszu?” [17 maja]

Werter poznaje S., komisarza książęcego, człowieka zacnego i szczerego, samotnie wychowującego dziewięcioro dzieci. Wcześniej słyszał o rodzinie mężczyzny i jego najstarszej córce. Młodzieniec pragnie skorzystać z zaproszenia i odwiedzić go w leśniczówce, w której zamieszkał po śmierci żony.

Bohater odnosi wrażenie, że życie jest snem. Człowiek ma ograniczone siły czynne i badawcze. Jest nieświadomy tego, skąd przychodzi i dokąd idzie. Najszczęśliwsi są ci, którzy podobnie jak dzieci, żyją z dnia na dzień. Szczęście odnajdują też osoby, które nawet błahe zajęcia dedykują rodzajowi ludzkiemu jako „olbrzymie przedsięwzięcia dla jego dobra i zbawienia”. Dochodzi do wniosku, że zadowolenie można dostrzec także w tym, że jest się wolnym człowiekiem i w każdej chwili może porzucić swoje ograniczenia. Werter odnajduje zaciszny zakątek w pobliskim Wahlheim, położonym na wzgórzu. Szczególnie upodobał sobie plac z dwiema lipami, pod którymi siada, by czytać Homera. Pierwszego dnia, kiedy zjawił się w tym miejscu, ujrzał czteroletniego chłopca, który grzecznie pilnował młodszego braciszka. Zachwycony młodzieniec usiadł w pobliżu i narysował obrazek, przedstawiający dzieci. Zadowolony ze swojego dzieła, postanowił malować tylko naturę:

„Ona jedna jest nieskończenie bogata i ona jedna tworzy wielkiego artystę”. [26 maja]

Poznaje matkę chłopców, córkę nauczyciela. Mąż jej wyjechał do Szwajcarii, by odebrać spadek po jednym z krewnych. Od jakiegoś czasu nie ma od niego wiadomości.

Werter od tego dnia jest częstym gościem w Wahlheim. Siada pod lipami, przy stoliku wyniesionym z gospody, pije kawę i czytuje Homera. Malcy przyzwyczaili się do niego, choć matka obawiała się, że naprzykrzają się mężczyźnie. Pewnego dnia poznaje młodego parobka, który służy u wdowy. Chłopak opowiada o niej z czułością i zachwytem, chwaląc jej dobre serce i urodę. Kobieta nie zamierza po raz drugi zakładać rodziny, ponieważ zmarły mąż okazał się złym człowiekiem. Werter domyśla się, że parobek jest zakochany w swojej pracodawczyni. Wzrusza go prośba chłopca, by nie myślał, że coś go łączy z pracodawczynią.

„Nie myślałem i nie śniłem w mym życiu, że spotkam w tak czystej formie tak gwałtowną żądzę i tak gorące i tęskne pożądanie”. [30 maja]

Przypadek sprawia, że spotyka córkę poznanego wcześniej komisarza, z którego zaproszenia do tej pory nie skorzystał. We wsi ma się odbyć bal. Werter z dziewczyną, która ma być jego partnerką i jej ciotką jadą do leśniczówki, by zabrać Szarlottę S. Kobiety ostrzegają go, by miał się na baczności, gdyż może się zakochać w pięknej pannie. Mówią mu również, że Lotta ma narzeczonego, który wyjechał, żeby uporządkować swoje sprawy po śmierci ojca i zdobyć przyzwoite stanowisko. Młodzieniec idzie do domu komisarza. W przedsionku dostrzega dziewczynę, otoczoną gromadką dzieci:

„[…] oczy moje ujrzały najpiękniejsze widowisko, jakie mi się kiedykolwiek nastręczyło”. [16 czerwca]

 

Lotta przeprasza Wertera za to, że muszą na nią czekać. Wyjaśnia, że jej rodzeństwo nie chce jeść chleba, krojonego przez kogoś innego niż ona. W karecie Werter dostrzega wyłącznie Lottę, zapatrzony w jej czarne oczy. Na miejscu wysiada jakby we śnie, pogrążony w marzeniach i zachwycie. Na balu oczarowany obserwuje, jak dziewczyna tańczy

„Jest tak przejęta całym sercem i całą duszą, jej całe ciało jest harmonią tak niefrasobliwą, tak prostą, jakby to było właściwe wszystkim, jakby poza tym nic nie myślała, nic nie czuła; i w tej chwili niewątpliwie wszystko inne znika.” [16 czerwca]

Lotta prosi, by zatańczył z nią walca niemieckiego, ponieważ jej partner nie lubi tego tańca. Tańczą ze sobą kilka razy. Znajoma Szarlotty, starsza pani o miłym wyrazie twarzy, grozi jej żartobliwie placem, wypowiadając dwukrotnie imię „Albert”. Zaciekawiony Werter pyta towarzyszkę, kim jest wspomniany mężczyzna. W odpowiedzi słyszy, że to człowiek, z którym jest zaręczona. Atmosferę zabawy

niszczy rozlegający się w oddali odgłos burzy. Wywołuje to zamieszanie, a kilka pań mdleje. Lotta postanawia uspokoić zebranych i proponuję grę w liczenie. W trakcie zabawy ulewa przechodzi. Dziewczyna mówi, że bała się najbardziej ze wszystkich, ale udawała odważną, aby innym dodać otuchy.

Werter i Szarlotta stoją przy oknie. Dziewczyna ma oczy pełne łez, kładzie dłoń na ręce młodzieńca. Ten pochyla się i całuje jej palce. Wracają do leśniczówki. Werter odprowadza Lottę do drzwi i pyta, czy może odwiedzić ją tego samego dnia. Dziewczyna zgadza się.

Bohater od chwili poznania panny S. przeżywa najszczęśliwsze dni w życiu. Otaczający świat przestaje dla niego istnieć. Każdego dnia chodzi do Wahlheim. Twierdzi, że przeznaczenie skierowało jego kroki do tej miejscowości. Wcześniej widywał wiele razy leśniczówkę, lecz nigdy nie sądził, że tak blisko znajdzie dar losu. Czuje tam bliskość Lotty i cieszy się najdrobniejszymi rzeczami: „Nic nie przepełnia mnie tak cichym, przedziwnym uczuciem, jak patriarchalne szczegóły życia, które, dzięki Bogu, mogę wpleść w tryb mego życia, unikając jakiejkolwiek maniery”. [21 czerwca]

Rodzeństwo ukochanej bardzo lubi Wertera. Młodzieniec spędza czas na zabawach

z nimi. Miejscowy lekarz, który pewnego dnia zastaje go bawiącego się z maluchami na podłodze, opowiada wszystkim, że dzieci komisarza są niegrzeczne, a Werter jeszcze bardziej je rozpieszcza. Dzieci są szczególnie bliskie sercu młodego artysty. Dostrzega w nich zalążki zalet i sił, które będą musiały wystarczyć im w przyszłości na borykanie się z trudami życia. Wie, że dorośli traktują je nie jak równych sobie, ale jak niewolników, choć powinni brać z nich przykład:

„I w czym nasz przywilej? Że jesteśmy starsi i mądrzejsi?” [29 czerwca]

Werter i Lotta odwiedzają proboszcza z St., miejscowości oddalonej o godzinę drogi od Wahlheim. Staruszek opowiada historię dwóch orzechów, które rosną w ogrodzie. Mniejsze drzewo zasadził ojciec pastorowej w dniu jej narodzin. Po latach pastor ujrzał siedzącą pod orzechem dziewczynę, którą później poślubił. Wspomina z sentymentem dni, kiedy był wikarym u teścia, a potem objął po nim stanowisko proboszcza. Po jakimś czasie nadchodzi córka pastora, Fryderyka z narzeczonym, panem Schmidtem. Werter zabawia Fryderykę rozmową, co wywołuje zazdrość narzeczonego.

Podczas kolacji Werter mówi o tym, że ludzie powinni z otwartym sercem przyjmować dobro, które Bóg daje każdego dnia. Dopiero wtedy mieliby dość siły, żeby znosić zło i nie skarżyć się, że przeżywają tak mało dobrych chwil. Lotta dodaje, że wiele zależy od człowieka. Ona, gdy jest rozdrażniona, śpiewa w ogrodzie i wtedy złość przechodzi. Werter tłumaczy, że ludzie nie powinni ulegać złym nastrojom, bo w ten sposób okradają inne osoby z przyjemności. Wspomina o ostatnich chwilach życia przyjaciółki, przy której łożu czuwał. Wywołuje to ból w jego sercu i zaczyna płakać. Odchodzi od towarzystwa, a głos Lotty przywołuje go do rzeczywistości. W drodze powrotnej dziewczyna gani swego towarzysza za zbyt impulsywne wypowiadanie opinii podczas kolacji. Prosi, aby szanował siebie, bo zbyt porywcze usposobienie może doprowadzić go do zagłady.

Lotta przyjeżdża do miasta. Ma spędzić kilka dni u starszej damy, która jest poważnie chora i pragnie, by dziewczyna była przy niej w godzinie śmierci. Wertera wzrusza opiekuńczość i troskliwe serce ukochanej:

„[…]jest zawsze ta sama, zawsze czujna, zawsze jednakowo drogie stworzenie, które gdzie spojrzy, tam łagodzi cierpienie i stwarza szczęśliwość”. [6 lipca]

Pewnego wieczoru Szarlotta udaje się z siostrami na przechadzkę. Werter spotyka je i razem idą w pobliże studni. Ukochana siada na murku, a dziewczynki przynoszą jej wodę. Mała Amelia woła, że Lotta pierwsza powinna napić się z naczynia. Wzruszony szczerą miłością dziecka, Werter podnosi dziewczynkę i całuje. Dziecko krzyczy przerażone, sądząc, że według panującego przesądu wyrośnie jej brzydka broda. Lotta mówi, że źle postąpił i nakazuje Amelii umyć twarz w strumyku. Młodzieniec z zachwytem obserwuje Lottę, pomagającą siostrzyczce. Wieczorem opowiada o tym zdarzeniu pewnemu człowiekowi, którego uważa za rozumnego i znającego ludzi. Mężczyzna ten mówi jednak, że Lotta nie powinna wychowywać dzieci w wierze w zabobony. Werter nie zwraca na te słowa uwagi:

„[…] pozostałem w sercu swym wierny prawdzie: powinniśmy z dziećmi postępować jak Bóg z nami, który nas czyni najszczęśliwszymi, gdy pozwala nam wędrować po świecie w miłym złudzeniu”. [6 lipca]

Dziewczyna wraca do leśniczówki. Werter ma wrażenie, że podczas wspólnych spacerów „czytał w jej czarnych oczach”. Razem ze znajomymi stoi przy karecie, którą ma odjechać Szarlotta. Szuka jej spojrzenia, lecz dziewczyna unika jego wzroku. Dopiero, gdy pojazd ruszył, wychyla się z okna i patrzy na żegnających ją ludzi. Młodzieniec uporczywie trzyma się myśli, że to właśnie na niego spojrzała na pożegnanie.

W towarzystwie innych Werter stara się nie okazywać, jakim uczuciem darzy Lottę. Denerwują go zwłaszcza pytania, czy dziewczyna mu się podoba:

„Podoba! Słowa tego nienawidzę śmiertelnie! Co to musi być za nędznik, któremu się Lota podoba! Któremu nie przepełnia wszystkich zmysłów, wszystkich uczuć!” [10 lipca]

Werter rzadko widuje ukochaną, gdyż przebywa ona u przyjaciółki. Cierpi razem z nią, ponieważ pani M., znajoma dziewczyny, jest poważnie chora. Lotta opowiada mu o mężu kobiety, który przez całe życie był skąpy i dawał na prowadzenie domu niewielką sumę. Pani M. wezwała go do siebie, by przed śmiercią wyjawić, że pieniądze ledwie starczały na utrzymanie gospodarstwa. Kierowała się troską o kolejną żonę, która zajmując jej miejsce, miałaby problemy z wyżywieniem rodziny.

Werter zaczyna domyślać się prawdziwych uczuć Lotty i utrwala w sobie przekonanie, że dziewczyna go kocha:

„Tak, czuję i mogę dowierzać sercu memu, że ona – czyż śmiem, czyż mogę wyrazić niebo w tych słowach? – że ona mnie kocha”. [13 lipca]

Mężczyzna ma świadomość, że nie poznał jeszcze narzeczonego Lotty, który jest dla niego zagrożeniem. Kiedy dziewczyna mówi o Albercie z miłością, czuje się, jak człowiek, któremu odbierają wszystkie zaszczyty. Przypadkowy dotyk jej dłoni czy też zetknięcie stopami pod stołem, wywołują w nim emocje i drżenie serca. Jednocześnie każda widoczna poufałość ze strony Lotty jest udręką dla Wertera. Ukochana podczas rozmów kładzie dłoń na jego ręce, przybliża się do niego. Wtedy młodzieniec ma wrażenie, że pada rażony piorunem, czuje każdy nerw duszy. Uspokaja go jedynie ulubiona piosenka, którą Szarlotta gra na fortepianie. Jego miłość pozbawiona jest pożądania:

„Jest dla mnie święta. Wszelka żądza milczy w jej obecności”. [16 lipca]

Pewnego dnia Werter nie może iść do Lotty, zatrzymany przybyciem nieoczekiwanego gościa. Posyła do niej z wiadomością chłopca. Pragnie mieć przy sobie kogoś, kto tego dnia był blisko ukochanej istoty. Świadomość, że chłopak patrzył na Lottę, słyszał jej słowa, sprawia, że wydaje mu się bezcennym. Życie mężczyzny to czas odmierzany spotkaniami z dziewczyną:

„Zobaczę ją! – wykrzykuję rankiem, gdy się obudzę i z całą radością spojrzę na piękne słońce. – Zobaczę ją! – I nie mam na cały dzień innego już życzenia. Wszystko, wszystko skupia się w tej nadziei”. [19 lipca]

Wilhelm w jednym z listów proponuje Werterowi, by podjął pracę u posła i wyjechał do ***. Również matka młodzieńca pragnie, by zaczął czynnie pracować. On jednak nie chce na razie opuszczać Lotty. Bohater zaniedbuje rysowanie. Dziwi go fakt, że teraz, gdy jest naprawdę szczęśliwy i odczuwa każdy przejaw natury, choćby najmniejszy kamyczek, nie potrafi pobudzić wyobraźni, która wydaje się być słaba i uśpiona. Trzykrotnie próbuje narysować portret Lotty, lecz ostatecznie szkicuje jej sylwetkę.

Czasami dziewczyna przesyła Werterowi kartki z prośbą o załatwienie drobnych spraw. Mężczyzna z czułością całuje te skrawki papieru. Próbuje wielokrotnie ograniczyć wizyty w domu ukochanej, lecz każdego dnia ulega pokusie i nawet nie wie, kiedy kieruje kroki ku leśniczówce. Nadchodzi dzień, w którym wraca Albert. Werter myśli o opuszczeniu Wahlheim:

„Dość, Wilhelmie, narzeczony przybył! Dzielny, kochany chłop, którego nie można nie lubić”. [30 lipca]

Werter nie był obecny przy powitaniu Lotty z narzeczonym. Albert jest życzliwy i okazuje mu sympatię. Jest przeciwieństwem porywczego artysty – spokojny, o miłej powierzchowności. Wie, jak ogromnym przywiązaniem młodzieniec darzy jego narzeczoną i to jeszcze bardziej potęguje w nim miłość do niej. Werter jest przygnębiony, przebywanie w pobliżu Lotty nie sprawia mu już takiej radości. Ma świadomość, że nie ma żadnych praw do ukochanej, że od początku wiedział o jej zaręczynach. Jest coraz bardziej niespokojny. Potrafi wiele godzin samotnie chodzić po lasach. Podczas kolejnych wizyt u Lotty, dziewczynie zawsze towarzyszy Albert. Szarlottę irytuje nienaturalna wesołość Wertera. Młodzieniec wypatruje chwil, gdy jest sama. Dopiero wówczas czuje się dobrze i swobodnie. Wilhelm w liście sugeruje Werterowi, by podjął bardziej zdecydowane kroki. Radzi mu walczyć o serce Lotty, jeśli jest pewnym jej uczuć, albo zapomnieć o miłości, która wyniszcza jego duszę. Werter odnajduje pamiętnik, który od dawna zaniedbywał. Czytając zapiski odkrywa, że świadomie uwikłał się w znajomość z Lottą:

„Jak jasno zawsze zdawałem sobie sprawę ze swego stanu, a mimo to postępowałem jak dziecko i nadal widzę to wszystko jasno, a jednak nie ma jeszcze żadnych oznak poprawy”. [8 sierpnia]

Albert darzy Wertera szczerą przyjaźnią. Sympatia ze strony rywala jest dla młodzieńca czymś śmiesznym. Albert opowiada o zmarłej żonie komisarza. Kobieta na łożu śmierci poprosiła córkę, żeby zaopiekowała się rodzeństwem, a jemu powierzyła opiekę nad Lottą. Mówi też, że dostał propozycję objęcia urzędu i ma dostawać przyzwoite wynagrodzenie.

Werter wyjeżdża w góry. Przed podróżą idzie do Alberta, by się pożegnać. Zauważa w pokoju pistolety i prosi mężczyznę, by mu je pożyczył. Ten zgadza się, lecz dodaje, że broń nie jest nabita. Jakiś czas temu gościł z wizytą u przyjaciela na wsi. Dał pistolet do czyszczenia i nabicia służącemu, który żartując z dziewczynami, nacisnął nieostrożnie spust i postrzelił jedną z nich.

Werter popada w zły nastrój. Nagłym ruchem przykłada sobie pistolet do skroni. Albert odbiera mu broń i mówi, że myśl o samobójstwie wywołuje w nim obrzydzenie. Werter odpowiada w złości, że ludzie mają zwyczaj oceniania czynów, lecz nigdy nie próbują dowiedzieć się o przyczynie danego zachowania. Wygłasza również opinię, że samobójstwo może być uznane za wielki czyn. Twierdzi, że natura ludzka ma granice wytrzymałości, po przekroczeniu których człowiek nie jest w stanie funkcjonować i decyduje się na ostateczny krok.

Opowiada o dziewczynie, której zwłoki niedawno wyciągnięto z rzeki. Była ona dobrą osobą. Zakochała się w mężczyźnie, który ją zwiódł obietnicami wspólnej przyszłości, a potem opuścił. Samotna i zagubiona zdecydowała się odebrać sobie życie. Człowiek, według Wertera, posiada rozum, lecz kiedy kieruje się namiętnościami, ta odrobina zdrowego rozsądku nie wystarcza. Albert broni swych racji, mówiąc, że pewne czyny i tak pozostają występnymi, niezależnie od tego, z jakich pobudek wynikają, a każdy człowiek, który kieruje się namiętnością powinien być uważany za szalonego. Uznaje, że samobójstwo zawsze jest oznaką słabości. Twierdzi, że o wiele łatwiej jest umrzeć niż znosić życie pełne udręki. Werter opuszcza Alberta, czując, że nie doszli do porozumienia, broniąc swoich przekonań:

„Jakże na tym świecie niełatwo jednemu drugiego zrozumieć”. [12 sierpnia]

Werter czuje, że Lotta nie chce, aby zniknął z jej życia. Również jej rodzeństwo oczekuje kolejnych wizyt młodzieńca. Zjawia się w leśniczówce, by nastroić fortepian, lecz dzieci proszą go o opowiedzenie bajki. Potem kroi chleb i podaje kromki maluchom. Cieszy się, że został obdarzony przez nie zaufaniem. Werter jest coraz bardziej zagubiony. Wrażliwość, dzięki której entuzjastycznie reagował na każdy przejaw natury, zaczyna go dręczyć i prześladować na każdym kroku:

„Czyż musiało tak być, że to, co tworzy szczęście człowieka, stało się znów źródłem jego cierpienia?” [18 sierpnia]

Dawniej potrafił zatracić się w zachwycie nad pięknem otaczającego go świata. Teraz odczuwa przede wszystkim niepokój, który stara się poskromić wspomnieniami widoku ze skały na dolinę. Dostrzega, że każda jego przechadzka kosztuje życie tysiąc niewinnych robaków, ginących pod jego stopami:

„Rozdziera mi serce trawiąca moc ukryta we wszechświecie natury, moc, która nic nie stworzyła, co by nie niweczyło samego siebie lub sąsiada. I tak błądzę w niepokoju! Niebo i ziemia, i wszystkie twórcze siły otaczają mnie! Nie widzę nic nad wiecznie połykającego, wiecznie przeżuwającego potwora”. [18 sierpnia]
Werter budzi się każdego ranka i oszukany sennymi złudzeniami, daremnie szuka bliskości Lotty. Płacze, przepełniony samotnością. Wie, że jego przyszłość jest tragiczna, bo nigdy nie będzie z ukochaną. Coraz częściej odczuwa bezczynność. Nie potrafi zająć się czymkolwiek ani skupić się na czytaniu książek. Widząc pochłoniętego pracą Alberta, czuje zazdrość. Zaczyna myśleć o napisaniu listu do ministra z prośbą o stanowisko w poselstwie. Nie jest jednak zdolny do podjęcia ostatecznej decyzji. Obawiając się, że niepokój już zawsze będzie mu towarzyszył niezależnie od tego, gdzie się znajdzie:

„Ale gdy znów pomyślę o tym i przypomnę sobie bajkę o koniu, który zniecierpliwiony wolnością daje sobie nałożyć siodło i uzdę i zajeżdżony zostaje na śmierć, nie wiem, co mam czynić”. [22 sierpnia]

28 sierpnia Werter obchodzi urodziny. Rankiem dostaje paczkę od Alberta. W środku znajduje różową kokardkę, którą Lotta miała na sobie w dniu, kiedy po raz pierwszy się zobaczyli i o którą wielokrotnie prosił dziewczynę. Otrzymuje również dwie wymarzone książki Homera w wydaniu kieszonkowym:

„Tak uprzedzają me życzenia, tak wynajdują wszystkie drobne usługi

przyjaźni, tysiąckrotnie więcej warte niż owe oślepiające podarki, którymi poniża nas próżność marzyciela”. [28 sierpnia]

Młodzieniec całuje wstążkę Lotty, przypominając sobie nieliczne błogie chwile, które spędzał z nią przed powrotem Alberta. Teraz żyje wyłącznie kilkoma godzinami w ciągu dnia, gdy siedzi blisko ukochanej i upaja się jej obecnością. Ogarnia go coraz większe szaleństwo namiętności. Nie zna już żadnych modlitw, poza tymi, które kieruje do ukochanej. W wyobraźni widzi wyłącznie jej postać. Przytłacza go coraz większy smutek, ma poczucie, że wszystko, co ich łączyło, bezpowrotnie przeminęło. Czasami zastanawia się, czy powinien nadal żyć. Lotta niekiedy pozwala, aby wypłakał przygnębienie na jej ramieniu. Kiedy odchodzi od niej, gnany niepokojem, wędruje po polach. Nie potrafi odnaleźć swojego miejsca:

„O, Wilhelmie, samotne mieszkanie w celi, włosiennica i pas kolczasty byłyby rozkoszą, której łaknie ma dusza. […] Nie widzę cierpieniu temu kresu prócz grobu”. [30 sierpnia]

Wilhelm przekonuje przyjaciela, by jak najszybciej wyjechał z Wahlheim. Lotta jest w mieście u przyjaciółek. Razem z nią przyjechał też Albert.

10 września Werter idzie na ostatnie spotkanie z Lottą i Albertem. Ma wyjechać o wschodzie słońca. Widzi się z nimi w ogrodzie. Podczas rozmowy jest zdenerwowany, nie potrafi siedzieć obok ukochanej. Dziewczyna mówi, że w nocy myśli o zmarłych i pyta Wertera, czy po śmierci jest szansa na to, by się odnaleźli. Młodzieniec zapewnia ją, że się spotkają. Lotta wspomina śmierć matki, kiedy przyrzekała jej, że będzie dla młodszego rodzeństwa niczym ona. Żałuje, że kobieta, która była dla niej wzorem, odeszła tak młodo, po krótkiej chorobie. W ostatnich chwilach życia wezwała do siebie również Alberta, prosząc, by uszczęśliwił jej córkę. Werter płacze, słysząc opowieść dziewczyny. Żegnają się. Lotta chce cofnąć rękę, którą trzyma w dłoni Werter, lecz on powstrzymuje ją. Obiecuje, że odnajdą się wszędzie, nawet jeśliby byli pod innymi postaciami. Narzeczeni odchodzą. Werter patrzy na znikającą w oddali postać ukochanej. Rzuca się na ziemię i płacze.

Księga druga
19 października bohater przybywa z posłem do D. Pracodawca nie jest miłym człowiekiem i Werter czuje, że los

wystawia go na ciężkie próby. Skupiony na pracy, żałuje, że nie ma wiary w siebie i nie potrafi poprzestać na małym. Poznaje hrabiego C. i jest zachwycony jego szczerością i zaufaniem. Werter musi znosić wiele przykrości ze strony posła. Jest to człowiek rygorystyczny, który nie potrafi być zadowolony z siebie i innych. W każdym tekście, napisanym przez młodzieńca, znajduje coś do poprawienia. Nawet hrabia C. krytykuje pedanterię i powolność posła. Ten wyczuwa niechęć hrabiego do siebie i często obgaduje mężczyznę. Werter broni C., twierdząc, że to człowiek, którego należy szanować za wiedzę i charakter. Młodzieniec odczuwa coraz większą nudę, która towarzyszy ludziom z jego otoczenia. Zawsze starają się być pierwszymi we wszystkim, co robią. Drażnią go także stosunki mieszczańskie i widoczna różnica stanów:

„Wprawdzie wiem równie dobrze jak inni, jak potrzebna jest różnica stanów, ile korzyści mnie samemu ona przynosi; jednak niech mi nie staje ona w drodze właśnie tam, gdzie mogę jeszcze zażyć trochę radości, złowić jeden choćby promień szczęścia na tej ziemi”. [24 grudnia]

Podczas jednej z przechadzek poznaje pannę von B. Pragnie złożyć jej wizytę i pyta o pozwolenie. Dziewczyna godzi się na to, urzekając go swoją prostotą i naturalnością. Nowa znajoma mieszka u ciotki, która nie wzbudza sympatii Wertera.

20 stycznia 1772 roku Werter pisze list do Lotty. Siedzi w małej gospodzie, gdzie chroni się przed burzą. Wyznaje, że nieustannie myśli o ukochanej, żyjąc wśród obcych mu ludzi. Opisuje swoją pracę i dodaje, że nie wie, po co wstaje, po co idzie spać:

„Zabrakło drożdży, które poruszały me życie; znikł czar, który podtrzymywał mnie podczas głębokich nocy i rano budził mnie ze snu”. [20 stycznia]

Wspomina również o pannie von B., która jest podobna do Lotty. Spędzają razem czas, marząc o wyrwaniu się z miejskiego

zgiełku i ucieczce na wieś. Pisze, że chciałby znaleźć się w domu Lotty, u jej stóp, w otoczeniu dzieci. Burza mija, a on znów „musi zamknąć się w swojej klatce”.

W lutym Werter obawia się, że będzie musiał zrezygnować z pracy dla posła. Z trudem powstrzymuje się od sprzeciwiania pracodawcy. Minister upomina młodzieńca i Werter chce złożyć rezygnację, lecz dostaje prywatny list, w którym urzędnik gani jego nadmierną wrażliwość, prosząc by wykorzystał ją w pożytecznym celu. Pokrzepiony tymi słowami, uspokaja się:

„Ach, wspaniałą rzeczą jest spokój duszy i radość z siebie, drogi przyjacielu. Gdyby jeno ta rzecz nie była właśnie tak krucha, jak jest piękna i drogocenna”. [17 lutego]

Otrzymuje wiadomość od Alberta, że on i Lotta pobrali się. Jest wdzięczny, że rywal nie poinformował go wcześniej o dacie ich ślubu. Miał zamiar tego dnia zdjąć szkic sylwetki dziewczyny ze ściany i schować między dokumentami. Ma świadomość, że zajmuje miejsce w sercu ukochanej i oszalałby, gdyby o nim zapomniała:

„Bóg was pobłogosław, moi drodzy, niech wam da wszystkie dobre dni, które mnie odbiera”. [20 lutego]

Wieczorem 14 marca Werter udaje się z wizytą do hrabiego C., u którego w tym czasie zbierają się również ludzie z wytwornego towarzystwa:

„[…] o którym nigdy nie myślałem, ani mi do głowy nie przyszło, że my, podwładni, do niego nie należymy”. [15 marca]

Kiedy przychodzi pani von S., której Werter nie lubi, chce się pożegnać i czeka, aż hrabia C. uwolni się od rozmawiających z nim znajomych. Wówczas pojawia się panna B. Młodzieniec postanawia zostać. Podchodzi do niej i po jakimś czasie stwierdza, że dziewczyna nie odnosi się do niego ze zwykłą życzliwością. Później zauważa, że inni znajomi także traktują go mniej otwarcie niż podczas wcześniejszych spotkań. Hrabia C. oznajmia mu, że goście są niezadowoleni z obecności młodzieńca. Werter dyskretnie opuszcza towarzystwo.

Jedzie do M., gdzie czyta pieśń Homera o tym, jak świniopas gości Ulissesa. Wieczorem wraca do gospody. Podchodzi do niego Adelin i pyta, czy to prawda, że hrabia wyprosił go ze swego domu. Plotka o całym zajściu szybko rozchodzi się po mieście. Wiele osób współczuje Werterowi, lecz są również tacy, kt...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin