Jak zarabiać na domenach?
Strona Główna Pomysł na biznes Jak zarabiać na domenach?
Poleć znajomemu Wydrukuj artykuł Subskrbcja RSS
2008-07-11
Za granicą rynek domen internetowych kwitnie, a transakcje liczone są w milionach dolarów. W Polsce nastąpił wyraźny rozwój tego rynku, ale mimo to mamy jeszcze sporo do nadrobienia. Kwoty osiągane za najlepsze domeny robią wrażenie i rozbudzają wyobraźnię wszystkich poszukujących okazji do ponadprzeciętnych zarobków. Osoby znające specyfikę inwestycji w domeny mówią, że jest to dobry pomysł na biznes.
Dziś handel domenami to całkiem poważna część rynku internetowego, która przynosi jego uczestnikom realne zyski. Niskie koszty rejestracji domen oraz wizja przyszłych profitów przyciągają na rynek domen internetowych coraz większą rzeszę amatorów kilku liter w przeglądarce. Przy obecnej cenie 10zł za domenę handlarzem może zostać praktycznie każdy. Z „głową na karku” i pewnym doświadczeniem ryzyko inwestycji jest bardzo ograniczone,- mówią znawcy rynku. Jak jednak dodają nie wszystko wygląda tak różowo jakby się to mogło wydawać. Na domenach internetowych można zarobić, ale można też stracić.
„Domainerów” przybywa
Wydawać by się mogło, że „domaining” to nic prostszego tylko rejestrowanie domen i późniejsza i sprzedaż. Rzeczywistość jest jednak o wiele bardziej złożona. Jeżeli ktoś myśli o przygodzie z „domainingiem” to musi się spieszyć. Każdego dnia ubywa bowiem ciekawych adresów, które padają łupem tzw. „domainerów”, czyli osób, które zajmują się inwestowaniem w domeny. Niskie bariery wejścia na rynek domen powodują, że przybywa fascynatów tego biznesu. Osoby te często spędzają całe dnie na wyszukiwaniu wolnych perełek, na których rejestrację nikt dotychczas nie wpadł. – To bardzo przyjemne uczucie znaleźć wolną wartościową domenę – mówi Przemysław Bojczuk, właściciel 1500 domen. – Można to porównać z grzybobraniem: czasem znajdzie się coś ciekawego, a czasem trzeba odejść od komputera z „pustymi rękami” – śmieje się inwestor.
Głównie .pl
Na światowym rynku najwartościowsze są domeny .com. Dobitnie świadczy o tym lista najdroższych domen w historii, na której widnieją wyłącznie adresy z końcówką .com. Z kolei w Polsce liczą się głównie domeny z końcówką .pl. Niektórzy domainerzy widzą swoją szansę także w domenach .eu oraz adresach z polskimi znakami licząc, że ich wartość będzie rosła wraz z malejąca liczbą wolnych domen .pl. Jednak większość inwestorów jest zdania, że nie warto tracić pieniędzy na zakup polsko języcznych domen z innymi rozszerzeniami niż .pl. Takie rozszerzenia jak .net, .org, .biz, .com.pl mają znikomą wartość i chleba z nich nie będzie. Jeżeli już zaczynać przygodę z inwestowaniem w domeny to tylko te z końcówką .pl.
Szukajcie a znajdziecie
Nawet doświadczeni „domainerzy” przyznają , że coraz trudniej o wartościowe, wolne domeny. Codziennie rejestrowanych jest setki adresów a tym samym uciekają potencjalne okazje do zarobku. Początkujący inwestorzy zazwyczaj rozpoczynają swoje poszukiwania od sprawdzenia dostępności tzw. domen „premium”. Na tapetę idą takie adresy jak auto.pl, kosmetyki.pl czy biznes.pl. Jednak szybko się okazuje, że tego typu adresy są już dawno zajęte i aby znaleźć ciekawą domenę trzeba szukać znacznie głębiej. Część osób się zniechęca, a co bardziej wytrwali cierpliwie przeczesują sieć w poszukiwaniu tej jedynej.
- To prawda, że domeny „premium” są od dawna zajęte, nie znaczy to jednak, że nie można znaleźć ciekawych adresów – mówi Bartłomiej Usydus, właściciel ponad 3000 domen. Znalezienie wartościowej domeny wymaga większego wysiłku i pomysłowości jednak wciąż okazji do zarobku nie brakuje - dodaje inwestor.
Cybersquatting czyli wszędzie znajda się czarne owce
Na rynku domen nie brakuje także działań niezgodnych z prawem. Popularne zwłaszcza wśród początkujących inwestorów jest kupowanie domen będących nazwami zastrzeżonych znaków towarowych. Takie działalnie nosi nazwę cybersquattingu. Część osób wabiona szybkimi zyskami wykupuje adresy internetowe z nazwami produktów lub firm licząc, że po mailingu znajdzie się kupiec na taką domenę.
Zazwyczaj taka działalność kończy się tak, że zamiast pieniędzy, nieszczęsny kupiec otrzymuje korespondencję od prawnika i kończy się zabawa w domenowy biznes. Taki proceder dość popularny na rynku domen, jest stanowczo zwalczany przez doświadczonych inwestorów.- Żaden szanujący się „domainer” nie popiera „cybersquatingu”, ale w każdej grupie znajdą się czarne owce - mówi Leszek Sękowski, doświadczony inwestor.
Zdrowy rozsądek przede wszystkim
Przybywa osób, które myślą, że zakup domeny to pewny zysk. Zazwyczaj pierwsze zakupy tych osób kończą się rozczarowaniem i pryskają marzenia o wielkiej fortunie. Szybko się zniechęcają i przygodę z „domainingiem” kończą z chudszym portfelem oraz domenami, na które nigdy nie znajdą kupca. Osoby te decydują się zazwyczaj na kupno domeny gdy pojawia się informacja o spektakularnej transakcji do jakiej doszło na rynku.
Tak było gdy media doniosły o wysokiej ofercie kupna domeny euro2012.pl. Nieoficjalnie mówi się, że za adres należący do rzeszowskiej firmy Ideo, ktoś zaoferował 100 tys. zł. Właściciele domeny odmówili, jednak mimo wszystko o ofercie zrobiło się głośno. Na pewien czas Allegro.pl zamieniło się w bazar bezwartościowych domen, zawierających frazę euro2012.
Takie zakupy nie mają nic wspólnego z inwestowaniem w domeny mówi Daniel Dryzek, z firmy Active24, prywatnie właściciel kilkutysięcy adresów. „Domainig” wymaga działania w cieniu, a nie w stadzie. Doświadczony inwestor szuka okazji do zarobku tam gdzie nikt inny tego nie robi. Inwestowanie w domeny to przede wszystkim zdrowy rozsądek i pomysłowość. Aby rejestracja domeny przyniosła zyski, trzeba w nią inwestować dłuższy okres czasu. Nie można się spodziewać, że tuż po zakupie domeny zacznie ona przynosić zyski znacznie przekraczające koszt rejestracji domeny - mówi z kolei Beata Mosór z firmy Netart.
Kupując domenę musimy przeanalizować komu i w jakim celu dany adres miałby się przydać. Określenie przeznaczenia domeny i jej potencjalnego kupca to kluczowe elementy brane pod uwagę przy zakupie domeny. Dla producenta pierzyn atrakcyjnym adresem będzie pierzyny.pl, a dla internetowego sklepu z zabawkami nie znajdziemy lepszego adresu od zabawki.pl.
Zyski ale i koszty
„Domaning” to nie tylko szansa na ponadprzeciętne zyski. W tym biznesie jak w każdym innym ponosi się także koszty. O ile kupno domeny za 10 zł nie obciąża jeszcze znacząco naszego budżetu to opłacenie przedłużenia w kwocie 90-100 zł za sztukę z pewnością jest istotnym kosztem. Domenę rejestrujemy bowiem na okres jednego roku, a po upływie tego czasu musimy ją przedłużyć. Koszt przedłużenia adresu na kolejny rok to nie mały wydatek i rozpoczynając przygodę z domenowym biznesem musimy sobie zdawać z tego sprawę.
Domeny, jak dobre wino, z czasem nabierają coraz większej wartości dlatego warto poczekać z ich sprzedażą. Wymaga to niestety poniesienia kosztów przedłużenia domeny. Ze zrozumiałych względów moment ten nie należy do przyjemnych zwłaszcza gdy w swoim portfolio mamy kilkadziesiąt czy kilkaset domen. Doświadczeni inwestorzy świadomi wartości swoich domen podchodzą do tego racjonalnie. - Lepiej poczekać i sprzedać drożej niż szukać kupca na siłę- mówi Rafał Pietrzyk jeden z założycieli forum o rynku domen di.pl. Jeżeli tylko stać mnie na opłacenie przedłużenia robię to bez wahania – dodaje właściciel ponad 2000 domen.
Jak utrzymać domeny?
„Domainerzy” gromadzą środki na przedłużanie domen w różny sposób. Jednym z rozwiązań jest sprzedaż cennej domeny, by pozyskane w ten sposób środki przeznaczyć na opłacenie innych domen. W ten sposób poświęca się jedną z domen by utrzymać pozostałe. Sposobem na utrzymanie domen jest także ich „parkowanie”. Rejestrujemy się w jednym z programów parkingowych(np. Sedo.com lub Namedrive.pl), które umożliwiają umieszczanie pod naszymi domenami linków reklamowych. Gdy użytkownik wchodzi na nasz adres i klika w link reklamowy zarabiamy określoną kwotę. Klik za klikiem gromadzimy środki, które możemy następnie przeznaczyć na przedłużenie domen.
Złap domenę
Większość najlepszych domen jest od dawna zarejestrowana. Posiadacze tych adresów pilnują ich jak oka w głowie i uważają by nie zapomnieć o ich przedłużeniu. Bardzo często posiadana domena jest ich najcenniejszym aktywem.
Z różnych jednak przyczyn zdarza się, że cenna domena nie zostaje opłacona na kolejny rok i wraca do puli wolnych. Czeka na to wielu domainerów.
Przechwycenie takiej domeny to szansa na spore zyski dlatego każdy „domainer” dwoi się i troi by taka domena trafiła właśnie jego ręce. Nie jest to łatwe ponieważ konkurencja w tym obszarze jest duża, a czas na „złapanie” spadającej domeny liczony w ułamkach sekund. Jednak jak "domainer" chce to potrafi.
Przechwytywanie „spadających” domen stało się znaczącą częścią domenowego biznesu. Niektórzy „domainerzy” wyspecjalizowali się wyłącznie w „łapaniu” drogocennych perełek. Za pomocą specjalnie napisanych programów osoby te wyłapują, co ciekawsze „okazy”, które wzbogacają ich portfolio.
Aby „złapać” domenę można także wykupić na nią opcję, która daje nam pierwszeństwo rejestracji domeny, porzuconej przez jej właściciela. Gdy adres na, który założyliśmy opcje nie zostanie przedłużony następuje realizacja opcji i domena staje się naszą własnością. Takie domeny jak erotyka.pl, notebook.pl czy prawnik.pl to przykłady domen, które nie tak dawno zostały w ten sposób przechwycone. Jak łatwo sprawdzić szczęśliwy posiadacz opcji na domenę prawnik.pl na kupca adresu nie musiał długo czekać.
Ile można zarobić?
Jeżeli mowa o zyskach to doświadczeni „domainerzy” uśmiechają się życzliwie, gdy słyszą, że jakiś fundusz wypracował stopę zwrotu na poziomie 30 proc. lub dana spółka giełdowa pozwoliła zarobić swoim akcjonariuszom 40 proc. Taki zarobek nie jest satysfakcjonujący dla "domainera". W biznesie domenowym stopy zwrotu można bowiem liczyć w setkach i tysiącach procent. Przykładów na to jest wiele zarówno na krajowym jak i zagranicznym rynku domen.
Stopy zwrotu zapewne nawet nie liczył były właściciel domeny korea.com, który sprzedał kupiony kilka lat wcześniej adres za 5 mln dolarów. Niemal do legendy polskiego rynku domen przeszła transakcja dotycząca adresu orange.pl. Mówi się, że były posiadacz domeny otrzymał za nią nawet 150 tys. euro. Powodów do narzekań nie powinien mieć także były właściciel domeny fly.pl. Zakupił adres za kilkaset zł kilka lat temu, by go następnie odsprzedać za ponad 20 tys. zł. Okazało się, że nabywca miał poważne plany wobec domeny i dziś działa pod nią duży serwis sprzedający wycieczki.
Ostatnio rynek domen rozgrzała informacja o zakupie przez koncern Agora domeny News.pl. Kwoty transakcji nie podano, ale nieoficjalnie mówi się, że cena sięgnęła kilkuset tysięcy złotych. Najświeższym przykładem domenowego szaleństwa jest sprzedaż adresu domain.pl który osiągnął cenę 45 tysięcy dolarów. To oczywiście tylko przykłady transakcji, których zarówno na polskim, a przede wszystkim zagranicznym rynku można mnożyć. W Polsce kwoty transakcji na poziomie kilku tysięcy złotych są częstym zjawiskiem, a największe oferty, choć rzadkie sięgają nawet kilkuset tysięcy złotych.
Typosquatting, czyli zarabiać na pomyłkach
Oddzielnym tematem zarabiania na domenach internetowych jest tzw. typosquatting. Pod tym tajemniczym terminem kryje się zjawisko obecne w sieci od kilku lat. Polega ono na wykorzystywaniu pomyłek internautów, którzy często wpisując w przeglądarce nazwy popularnych serwisów popełniają błędy literowe. Pomyłki takich serwisów jak onet.pl , allegro.pl czy google.pl wywołują duży ruch, który można spieniężyć.
„Domainerzy” korzystając z nieuwagi użytkowników wykupują domeny typu allegor.pl czy onte.pl i zarabiają nie małe pieniądze na linkach reklamowych umieszczonych pod tymi adresami. Minimalna stawka za kliknięcie jednego linka to 0,02 euro, ale zdarzają się wejścia za, które posiadacz domeny otrzymuje nawet kilka, kilkadziesiąt euro(tak płatne są niszowe frazy na zagranicznych domenach).
Osoby, które dostatecznie szybko weszły w ten biznes dziś utrzymują się dzięki typosquattingowi. Po zakupie odpowiedniej domeny i podpięciu jej pod system, który umieszcza pod nią reklamy, praca „domainera” ogranicza się głównie do umiejętnego zoptymalizowania domeny, aby miała ona jak największy współczynnik ilości kliknięć do liczby odwiedzin. Po tym pozostaje już tylko czekać na kolejny przelew. Rekordziści na polskim rynku, osiągają miesięcznie z tej działalności nawet po kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Ten imponujący wynik blednie jednak na tle milionowych kwot osiąganych przez zagranicznych „domainerów” zwłaszcza w USA. Przykładem może być amerykański lekarz Kevin Ham, którego liczące około 300 tysięcy domen portfolio, generuje rocznie przychody na poziomie 70 milionów dolarów. Innych inwestorów trudniących się również typosquattingiem jest wielu. Ich portfolia przynoszą im rocznie kwoty, którymi nie pogardziłby niejeden giełdowy inwestor.
Jak już zostało powiedziane typosquating choć wątpliwe moralnie stało się źródłem utrzymania wielu „domainerów”. Zakładając, że jedna domena przynosi średnio 50 zł miesięcznie, a „domainer” ma takich domen 100, to łatwo policzyć miesięczne i roczne przychody. Pomniejszając oszacowane przychody o koszty rejestracji i przedłużania domen możemy obliczyć zyski z typosquattingu.
Przykład:
Mamy w posiadaniu 100 domen. Każda z nich generuje miesięcznie 50 zł przychodu(co jest dobrym wynikiem). Koszt rejestracji domeny to 10 zł. Koszt przedłużenia 100zł. Obliczamy roczne zyski:
Przychody - (koszt rejestracji + koszt przedłużeń) = zysk
(100x50zł x12) – ((100x10)+(100x100)) = 60 000-(1000+10 000) = 60 000 – 11 000 = 49 000
W kolejnych latach koszt rejestracji znika z tego równania i nasze przychody pomniejszają jedynie o wydatki na przedłużenie domen.
Warto spróbować
Handel domenami internetowymi może być ciekawą opcją dla osób szukających swojej niszy w biznesie. Wizja ponadprzeciętnych zysków oraz dynamicznego rozwoju rynku powoduje, że inwestorów przybywa. Polskie jak i zagraniczne przykłady pokazują, że jest to perspektywiczny rynek, na którym można nieźle zarobić. Osoby, które znają ten rynek przyznają, że inwestowanie w domeny internetowe jest dobrym pomysłem na biznes.
nahum777