Słowniczek Pro-Life.doc

(143 KB) Pobierz

Słowniczek - Pro-Life

Wybór należy do ciebie...

 

Naturalne Regulacja Poczęć (NPR)

Antykoncepcja

 

Jest naturalna, zdrowa i ekologiczna.

Zawsze jest sztuczna. Im skuteczniejsza tym bardziej szkodliwa.

Nie narusza naturalnej płodności i przebiegu współżycia.

Niszczy lub narusza naturalną płodność lub przebieg współżycia.

Kobieta potrafi rozpoznać objawy swojej płodności i ją określić.

Zakłada, że kobieta nie potrafi rozpoznać swojej płodności.

Kobieta ufa sobie i swojemu ciału, a mąż ufa swojej żonie (zaufanie do osoby).

Małżonkowie ufają przedmiotowi, lub fabryce (zaufanie do przedmiotu).

Występuje pełna akceptacja kobiecości razem z cykliczną płodnością.

Brak pełnej akceptacji - nie akceptuje się płodności, ale walczy się z nią.

NRP bywa nazywana "odpowiedzialnym rodzicielstwem", gdyż uczy odpowiedzialności za partnera i dziecko.

Odpowiedzialność jest przenoszona na przedmiot lub "zwalana" na partnera.

Dobrze pojęta NRR uczy miłości do jeszcze niezaproszonego dziecka, które jest ukochane jeszcze przed poczęciem.

Jest z założenia obroną, zabezpieczeniem, a nawet agresją przeciw jeszcze nieobecnemu dziecku. Taka postawa - jeśli nastąpi poczęcie - prowadzi często do aborcji.

Wymaga systematyczności i pracy nad sobą, uczy panowania nad swoim ciałem. Nie jest to łatwe, ale potrzebne.

Nie trzeba myśleć, kobieta jest zawsze "do wzięcia".

W okresach płodnych można rozwijać inne sposoby okazywania miłości, a to szczególnie sprzyja rozwijaniu np. męskiej fantazji.

Nie ma okresów płodnych.

Dzięki przerwom naturalna regulacja poczęć rodzi pewien niedosyt seksu, a to sprzyja wierności jednemu partnerowi.

Brak okresów wstrzemięźliwości może rodzić przesyt, a to często prowadzi do chęci zmiany partnera.

Sprzyja dialogowi małżeńskiemu: mąż musi dowiedzieć się, w którym momencie cyklu jest żona.

Często niszczy dialog małżeński, na te tematy się przeważnie nie rozmawia: kobieta ma się zabezpieczyć i "jest to jej problem".

Nie może być dla nikogo źródłem dużych dochodów.

Przemysł antykoncepcyjny dużo na tym zarabia.

Kobieta jest niezależna, sama potrafi sobie poradzić.

Rodzi się uzależnienie od środka, preparatu, producenta.

Ułatwia przeżywanie seksu jako pełnego kontaktu osobowego.

Skupia uwagę głównie na ciele i przyjemności.

Umożliwia poczęcie dziecka w planowanym terminie.

Przed planowanym poczęciem pigułki trzeba odstawić na trzy miesiące (rodzi się pytanie "jak sobie radzić przez te trzy miesiące?").

KSZTAŁTUJE POSTAWĘ ZA ŻYCIEM

KSZTAŁTUJE POSTAWĘ PRZECIW ŻYCIU

 

Prof. Włodzimierz Fijałkowski

 

 

Słowniczek - Pro-Life

"Leki antykoncepcyjne"

 

     To dziwoląg semantyczny, który przyjął się i znakomicie prosperuje w znacznej części świata lekarskiego. Chodzi tu o środki hormonalne, które uniemożliwiają poczęcie dziecka, powodując czasową niepłodności. Równocześnie, niepłodność widnieje na liście chorób wymagających leczenia. Gdyby płodność była chorobą, wówczas oczywiście preparaty stosowane przeciwko niej byłyby lekami. Tak się utarło, że lek oznacza środek leczniczy, skierowany przeciwko jakiejś chorobie.

     Kiedy lek?

     Uporczywe podtrzymywanie tego kłamstwa ma określony cel: chodzi o wygłuszenie normalnej reakcji prawego sumienia u użytkowników, a zarazem o uzyskanie prawa do zredukowania odpłatności, za te "leki".

     W latach 70-tych ubiegłego stulecia, stosowanie tabletki estrogenowo - progesteronowej, uzyskanej dla celów antykoncepcyjnych, usiłowano rozciągnąć na wiele chorób, takich jak krwawienia, trądzik, zakłócenia w przebiegu cyklu, wreszcie niepłodność. W leczeniu niepłodności liczono na efekt "z odbicia", tzn. zablokowanie na pewien czas owulacji prowadziło de reakcji przeciwnej. Zauważono jednak, że wyniki pozytywne nie były częste, a jeśli dochodziło do zapłodnienia, nierzadko bywała to ciąża mnoga. W następnych dziesięcioleciach, wyprodukowano preparaty o działaniu skierowanym na właściwe leczenie. Przykładem może być endometrioza. Jest to choroba powstająca wskutek wszczepienia się fragmentów nabłonka macicy (endometrium) w miejsca odległe od macicy. Charakterystycznym objawem choroby są bóle występujące przed, w czasie lub po zakończeniu menstruacji.

     Stosowanie tabletki antykoncepcyjnej ustąpiło miejsca nowszym preparatom, jak orgamełril, przyjmowany w sposób ciągły przez 4 do 6 miesięcy dla wywołania zaniku endometrium, a przez to do zniszczenia ognisk endometriozy. Wyhamowania cykliczności nie należy, w tym przypadku, traktować jako działania antykoncepcyjnego.

     Niepokój wzbudza fakt, że lekarze o sumieniu niewrażliwym, nie dbają o klarowne objaśnienie pacjentkom istoty działania danego leku, natomiast skwapliwie informują o korzyści (w ich mniemaniu) płynącej z czasowego ubezpładniania się.

     Terapia zastępcza

     Jeszcze więcej zamieszania wywołuje usiłowanie płynnego przejścia - od rutynowego zalecania przez lekarza "pigułki" kobiecie w okresie rozrodczym, do zapisywania jej w przypadku tzw. zastępczej terapii hormonalnej. Właśnie to powiązanie obu zastosowań staje się przyczyną wielu niejasności i wątpliwości. Racjonalne (i wolne od tendencji rozciągania użycia preparatów hormonalnych na cele antykoncepcyjne) wprowadzenie hormonalnej terapii zastępczej, nie powinno być przyczyną rozterki co do moralnej strony zagadnienia. Problemem dyskusyjnym jest tu raczej zasięg jej stosowania ze względu na działania uboczne, których uwzględnienie powinno być brane pod uwagę, l tak, według najnowszych badań przedstawionych w amerykańskim piśmie medycznym (Am. J. Obst/Gyn, 1999 r.) niekorzystne zmiany w osoczowych i upostaciowych czynnikach krzepnięcia krwi mogą zwiększać ryzyko zawału mięśnia sercowego, bądź udaru mózgu. W trakcie stosowania terapii, dochodzi do obniżenia stężenia fibrynogenu. Wyniki badań dotyczące wpływu tej terapii na występowanie raka sutka budzą zaniepokojenie. Praca opublikowana przed dwoma laty w przytoczonym wyżej piśmie lekarskim (sierpień 1999) donosiła, że estrogeny sprzyjają rozwojowi raka piersi, przyspieszają nawroty i nasilają częstość występowania przerzutów.

     Wracając do problemu uporządkowania nazewnictwa, zachodzi pilna potrzeba oddzielenia leczenia preparatami hormonalnymi od stosowania ich w celu ubezpładniania. Tabletce antykoncepcyjnej nie przysługuje nazwa "lek".
 

Prof. Włodzimierz Fijałkowski

 

 

 

 

Słowniczek - Pro-Life

"Sztuczne metody ograniczania płodności"

 

     Z takim nazewnictwem spotkać się można w materiałach spod znaku naturalnego planowania rodziny. Wyrażenie to świadczy o niedokładnej znajomości podstaw metod rozpoznawania płodności, opartych na obserwacji objawów płodności i niepłodności w cyklu. Promocja metod rozpoznawania (cyklicznej) płodności nie wpisuje w swój program ani małodzietności, ani wielodzietności. Metody te służą wyłącznie ustaleniu początku i końca cyklicznego okresu płodności.

     Ubezpłodnienie

     Liczba dzieci w rodzinie zależy od wielu czynników, które wpływają na wielkość danej rodziny. Tak więc, nie ma "naturalnych metod ograniczania płodności". Po co więc wprowadzać przymiotnik "sztuczny", sugerując - mimo woli istnienie "naturalnych" metod. Można się oczywiście domyślać, że w omawianym wyrażeniu chodzi o środki antykoncepcyjne. Właśnie o środki czy sposoby, gdyż słowa te lepiej oddają rodzaj stosowanych tu narzędzi. Czy środki te służą ograniczaniu płodności? Nie one UBEZPŁADNIAJĄ, eliminując możliwość poczęcia dziecka, względnie niszcząc już poczęte życie w stadium zarodkowym. Jakkolwiek ważną sprawą jest wiedza, że takie środki jak tabletka hormonalna czy wkładka domaciczna (spirala) są równocześnie środkami wczesnoabortywnymi (uniemożliwiają zagnieżdżenie się zarodka, jeśli doszło do poczęcia dziecka), to jednak przede wszystkim trzeba sobie uświadamiać, że wszelkie ubezpładnianie się stoi w wyraźnej sprzeczności z nakazem Pańskim: "Bądźcie płodni..." (Rdz 28, 1). Właśnie w tym kontekście trzeba zauważyć, że metody rozpoznawania płodności nie naruszają biologicznego rytmu płodności i niepłodności wpisanego w kobiecy cykl, a odnoszącego się do obojga, mężczyzny i kobiety tworzących związek stały i wyłączny. Program naturalnego planowania rodziny podtrzymuje radykalizm nauki Kościoła w tym względzie, a jednocześnie sprzyja twórczemu przeżywaniu płci.

     Czas płodności

     Jak przejawia się twórczość w realizowaniu się człowieka jako istoty płciowej? Na pierwszy plan wysuwa się umiejętność "zagospodarowania" swej płodności, w każdym wieku i na każdej drodze powołania: w okresie dojrzewania, w celibacie i małżeństwie. Przeżywanie czasu płodności w cyklu, w którym nie ma zamiaru poczęcia dziecka, tworzy sposobność uruchamiania innych form komunikacji, niż akt seksualny. Wtedy to "ubogie" środki wyrazu mogą stać się przekaźnikami bardzo subtelnych i pogłębionych odniesień.

     Stosowanie metod rozpoznawania płodności w powiązaniu z przemienianiem, przetwarzaniem i uwewnętrznianiem elementarnych pobudzeń i napięć w sferze płci, poszerza zasięg płodności obejmującej również obopólne "rodzenie się" małżonków. Tak więc, program naturalnego planowania rodziny nie sprowadza się do odpowiedzialnego realizowania zamierzeń prokreacyjnych, wywiera wpływ na kształtowanie się pogłębionej więzi. W tym kontekście wyobrażenie, że stosowane metody miałyby ograniczać płodność, świadczy o nierozumieniu istoty otwarcia się na życie.

     Sam przymiotnik "sztuczny" nie powinien kojarzyć się z czymś negatywnym, byleby nie używać go w sposób nieodpowiedni. Przykładem może być poronienie samoistne i poronienie sztuczne, czyli aborcja. Aborcja nie jest poronieniem. W przypadku poronienia, siły wydalające działają od wewnątrz wskutek jakiegoś procesu chorobowego lub wady w narządach płciowych. W przypadku aborcji następuje ingerencja od zewnątrz, aby zniszczyć i usunąć dziecko poczęte wraz z pozostałymi tkankami jaja płodowego. W przypadku "antykoncepcji po stosunku" czy tabletki RU-486, występuje również ingerencja z zewnątrz w postaci wprowadzenia do organizmu kobiecego tejże tabletki. Tak więc słowo aborcja nie powinno być zastępowane określeniem "sztuczne poronienie".
 

Prof. Włodzimierz Fijałkowski

 

Słowniczek - Pro-Life

Naturalne Planowanie Rodziny (NPR)

 

     O tzw. metodach naturalnych, wbrew pozorom, pisze się bardzo często i to w wielkonakładowych czasopismach. Tyle tylko, że zwykle pisze się źle, tendencyjnie, nieprawdziwie (kłamliwie) i krzywdząco. Zazwyczaj zestawia się metody naturalne z antykoncepcją, ukazując ich rzekomą "nienowoczesność" i "kościelność", a nawet - zupełnie niezgodnie z prawdą - "nienaukowość" i "nieskuteczność". Ponadto zarzuca się metodom, że "zabraniają współżycia właśnie wtedy, gdy para ma na to największą ochotę" lub "nakazują współżycie wtedy, gdy parze się właśnie nie chce". Zwykle głosi się te poglądy w sąsiedztwie peanów pianych na cześć antykoncepcji, podkreślając wyzwalanie przez nią "pełnej spontaniczności" (bez kontroli rozumu czyli bezrozumności), wychwalając jej rzekomą "większą skuteczność" i "nowoczesność", a nawet - zupełnie niezgodnie z prawdą - jej "nieszkodliwość". Nic też dziwnego, że przekonania (czyli niewiedza, a nie prawdziwa wiedza) panujące na temat metod naturalnych, nawet wśród przyzwoitych ludzi, są często całkowicie fałszywe. Nie wdając się w niegodną bijatykę z (zarabiającymi swe srebrniki na ludzkiej krzywdzie) piewcami zalet antykoncepcji, pochylmy się spokojnie nad metodami naturalnymi.

     Metody naturalne są w zasadzie metodami diagnostycznymi pozwalającymi bardzo precyzyjnie określić, w jakich dniach współżycie małżeństwa może doprowadzić do poczęcia dziecka, a w których dniach jest to wykluczone. Są więc jedynie narzędziem w rękach małżeństwa, pozwalającym na rozumną realizację jego planów prokreacyjnych. Zauważmy, że metody do niczego nie "zmuszają" a jedynie dzień po dniu - na bieżąco informują małżeństwo o aktualnej sytuacji "na terenie płodności". Wiedzę tę małżeństwo może wykorzystać zarówno po to, by zwiększyć do maksimum szansę na poczęcie dziecka, jak też w celu odłożenia jego poczęcia. Oparcie działań małżeństwa na rozumie (poznanie wiedzy o sobie) i woli (wybór czasu na współżycie) jest zawsze rozwojowe, zarówno dla pojedynczych osób jak i dla ich więzi. Odwrotnie: rezygnacja w ważnych działaniach z użycia rozumu i woli powoduję destrukcję i degradację osób i więzi. Bo takie właśnie skutki dla człowieka przynoszą jego bezrozumne i bezwolne działania.

     Decyzja małżeństwa na stosowanie metod naturalnych jest wyborem pewnego stylu życia i drogi, na której płodność jest traktowana jako piękny i święty dar do zagospodarowania. Dziecko jest wielkim darem, którego życiu warto podporządkować nawet przeżywanie przyjemności seksualnej. Dla wielu ludzi takie "poświęcenie" jest niezrozumiałe czy nawet niemożliwe. Jest to lekcja odpowiedzialności i praktyczne opowiedzenie się za świętością życia. Zauważmy, że na tej drodze działanie jest w pełni ekologiczne, bowiem w niczym nie jest naruszana natura płciowości i płodności człowieka. Ani organizm człowieka w żadnym wymiarze nie jest blokowany czy niszczony (zdrowie), ani jego funkcjonowanie w niczym nie jest zaburzane czy wynaturzane. Słowem: człowiek w pełni akceptuje naturę, czyli Bożą koncepcję płciowości oraz płodności i nie musi się uciekać do żadnej ludzkiej anty - koncepcji. Podejście naturalne, niczego nie niszcząc ani nawet nie naruszając, nie jest bo - z czysto logicznego punktu widzenia - nie może być w żadnym wymiarze szkodliwe. Mówienie o rzekomej szkodliwości stosowania metod naturalnych jest czysto ideologicznym bełkotem, nie zasługującym nawet na polemikę.

     Fałszywa wiedza o metodach naturalnych dotyczy również ich nazywania. Powszechnie przeciwnicy używają nazwy "metoda kalendarzykowa" (historyczna metoda z pierwszej połowy XX w.), co więcej, do metod naturalnych zaliczają tzw. stosunek przerywany (bardzo nerwicująca technika antykoncepcyjna) a nawet prezerwatywę! Wszystko dla wprowadzenia zamętu. Tymczasem nowoczesne metody naturalne bardzo precyzyjnie opisują cykliczne zmiany w organizmie kobiety, a ich tzw. skuteczność jest wyższa od najnowszych preparatów antykoncepcyjnych. Stosowaniu metod naturalnych nie przeszkadzają żadne bariery ani natury moralnej, ani zdrowotnej, ani nawet estetycznej czy odczuciowej. Jedyną barierą jest konieczność użycia rozumu (poznanie) i woli (wprowadzenie w życie). Niestety, jak pokazuje życie, bariera ta jest dla wielu nie do pokonania. Obyś do nich nie należał...
 

Jacek Pulikowski

 

Słowniczek - Pro-Life

Nie zabijaj
(również własnych dzieci)

 

     W Starym Testamencie najobrzydliwszą zbrodnią w oczach Pana było składanie żywych dzieci bożkowi imieniem Moloch. Proceder ten trwa do dziś. Więcej, rozwija się i rozprzestrzenia po całym niemal świecie, osiągając przeażające rozmiary, przekraczające 50 milionów ofiar rocznie. Najbardziej rozpowszechniony jest w krajach wysoko rozwiniętych, tak zwanych "cywilizowanych". W gruncie rzeczy jedynym powodem tego makabrycznego procederu jest przyjemność seksualna. Współczesny krwiożerczy bożek nosi imię: SEX. Ktoś powiedział, że gdyby współżycie płciowe kosztowało mężczyznę przynajmniej tyle, co kobietę poród, nie byłoby w tej materii żadnych wykroczeń. W hedonistycznym świecie możliwość przeżycia przyjemności usprawiedliwia wszystko, nawet zabicie własnego dziecka.

     Rzecz jasna postulat tak sformułowany brzmi nieprzyjemnie dla ucha i mógłby co wrażliwszym naruszać komfort psychiczny i zadowolenie z siebie, lub co gorsza skłonić do refleksji nad własnym postępowaniem. Dawniej nazywano to powszechnie wyrzutami sumienia, ale w nowoczesnym (czytaj: bezbożnym) świecie nie wypada takich terminów używać. Codzienny rachunek sumienia (fe, jakie to niemodne) służył autorefleksji, mającej na celu zmianę postępowania w przypadku błądzenia. Dziś ludzie masowo tragicznie błądzą, kierując się jedynie reakcjami popędowymi i usprawiedliwiając swe postępowanie "powszechnie przyjętymi poglądami" (tzw. poprawnością polityczną). Postawa taka jest niepodważalnym dowodem na degradację człowieka, który dobrowolnie, choć nieświadomie wyrzekł się używania rozumu i woli.

     Właśnie rozum i wola, jako przymioty osoby, umożliwiają człowiekowi postępowanie inne niż u zwierząt. Człowiek dzięki wolnej woli może zrezygnować z używania rozumu i zejść na poziom działania zwierzęcia. Może też, używając rozumu, wymyślić działania kompletnie wynaturzone (do czego zwierzęta nie są zdolne). Obserwujemy rozpowszechnianie się takich działań w dziedzinie płciowości. Co więcej, działania takie ukazuje się jako w pełni upoważnione i mimo ich ewidentnego wynaturzenia, wolno je jedynie określić jako "inność". Słowa: wynaturzenie seksualne, patologia, zboczenie, a nawet delikatne: dewiacja, zostały całkowicie zakazane. Nowoczesny i tolerancyjny Europejczyk takich słów po prostu się brzydzi. Użycie ich naraża wypowiadającego na łatkę oszołoma z ciemnogrodu.

     Każdy człowiek, bez wględu na to, czy o ty...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin