Eurypides - Bachantki.pdf
(
298 KB
)
Pobierz
Ta lektura
, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie
wolnelektury.pl
.
Utwór opracowany został w ramach projektu
Wolne Lektury
przez
fun-
dację Nowoczesna Polska
.
EURYPIDES
Bachantki
ł.
:
• DIONIZOS (Bachus, Bach)
• CHÓR BACHANTEK
• TEJREZJAS (Teirezjasz), wróżbita
• KADMOS, założyciel Teb
• PENTHEUS (Penthej), król tebański
• SŁUGA
• GONIEC I
• GONIEC II
• AGAWE, córka Kadmosa, matka Pentheusa
c i i ach
A zatem na tebańskie przybyłem zagony,
Ja, Zeusa syn, Dionizos, ongi urodzony
Z Semeli, latorośli Kadmowego domu,
Co zległa, rozwiązana błyskawicą gromu.¹
Na ziemskie kształty bożą zmieniwszy urodę,
Mam oto źródła Dirki i Ismenu wodę,
Grobowiec mej zabitej od pioruna matki
I domu królewskiego dymiące ostatki:
Niebieskie jeszcze ognie tlą się w tej ruinie,
Od których, tak się stało, ma rodzica ginie,
Ofiara zemsty Hery. Kadma chwalę sobie,
Że kazał tak ogrodzić to miejsce przy grobie
Swej córki. I me ręce również osłoniły
Bogatym winogradem świętość tej mogiły.
Rzuciwszy ziemię Lidów, gdzie złota bez końca,
I Frygów, równie Persów, spalone od słońca,
Baktryjskie dalej mury, szare Medów niwy
Za sobą zostawiwszy; przebiegłszy szczęśliwy
Arabii kraj i Azję całą u wybrzeży
Mórz słonych, co basztami pięknych miast się jeży,
¹
a a n ini ni n i ati a a iana
kaic
— Semele, córka króla Kadmosa, była kochanką Zeusa. Pragnęła zobaczyć boga w całej jego
potędze, ale spalił ją blask boskiego pioruna. Zeus zabrał płód, który nosiła, i ukrył w swoim biodrze, a następnie
urodził. Tak powstał Dionizos.
Gdzie z tłumem barbarzyńców zmieszały się Greki,
Obrządek mój, me pląsy w tej strefie dalekiej
Zaprowadziwszy wszędzie, by miano w pamięci,
Że jestem bóg, do tego według mojej chęci
Przebyłem naprzód miasta, by tebańskie rzesze,
Nim inny kraj helleński zaprawię w uciesze,
Rozwydrzyć, ciała w skóry przyodziać jelenie,
Dać w ręce tyrs, bluszczowy ten mój bełt! Nasienie
Niedobre, siostry matki mojej, co się przecie
Plotka, Zemsta
Bynajmniej nie godziło, zaczęły po świecie
Rozgłaszać, że Dionizos to nie syn Zeusowy,
Że matka ma, Semele, z Kadmosa namowy
Na bóstwo całą hańbę swojej winy złoży,
Gdy człowiek ją śmiertelny, a nie władca boży,
Zapłodni i że potem — tak ją piętnowały —
Zeus matkę mą uśmiercił za ten wymysł cały.
I dla mnie w tej obeldze dość było powodu,
By zmysły im pomieszać i wypędzić z grodu,
Więc dzisiaj siedzą w górach z obłąkaną duszą
I w godła moich orgii przystrajać się muszą.
I jaka tylko żyła w tych murach niewiasta,
Musiała precz uciekać z Kadmowego miasta,
Ażeby wszystkie razem, z królewskimi córy
Złączywszy się, bez dachu, na złomiskach góry
Samotnych, opoczystych, wśród zieleni jodły
Swój żywot obłąkany dziś i zawsze wiodły.
Bo niechaj grodu tego uczują mieszkańce,
Z swą wolą czy wbrew woli, że dotąd o tańce
Bachijskie i obrzędy nie nazbyt się wiele
Troszczyli. Pragnę także i matkę, Semelę,
Obronić, gdy się ludziom jako bóg ukażę,
Którego to Zeusowi porodziła w darze.
Król Kadmos rządy państwa przelał już w tym czasie
Na syna drugiej córki, Pentheja, ten zasię
Mą boskość lekceważy, w zalewkach nie sprzyja,
W ofiarach i modlitwach. Zobaczy on, czyja
Jest słuszność, kto mocniejszy! Żem bóg i że godnie
Należy uczcić boga, chyba udowodnię
I jemu, i mieszkańcom jego Teb!… Pod nieba
Zaś inne, zarządziwszy tutaj, co potrzeba,
Wybiorę się w te tropy, aby ludziom w ślepie
Zaświecić swą boskością! Zacnie ja przetrzepię
Tych jego Tebańczyków, gdyby wściec się chcieli
I z gór moje bachantki pędzili. Jeżeli
W tej jawię się posturze, jeżeli się z boga
W człowieka przedzierzgnąłem, to na to, by sroga
Spotkała ich nauka: Menady² zgromadzę
I huzia! hej! Zobaczą, kto ma tutaj władzę!
Niewiasty! Posłuchajcie! Za moim rozkazem
Od Tmolu, niw lidyjskich strażnicy, wy razem
Przyszłyście tutaj ze mną, wy, moje podróże
Z ziem cudzych wraz dzielące! Frygijskie — a nuże! —
Brać bębny, wynalazek mój i matki Rhei!
Otoczyć dom królewski z poszumem zawiei,
Bić w błony, co tchu starczy, na słychy i dziwy
²
na
— bachantki.
Bachantki
Kadmosowego miasta! Ja teraz na niwy
Kithajronowe skoczę, w jar, gdzie jest zebrany
Korowód mych bachantek, i puszczę się w tany!
Ó
Azji smug,
Święty Tmol
Opuściłam wśród swych dróg.
By mnie słyszał szumny bóg³,
By go uczcił okrzyk mój!
W Bacha cześć
Łatwo znieść
Ten nieznojny, święty znój!
*
Któż tam, hej!
W gmachu tym?
Któż mi w drodze stanął mej?
Precz mi z oczu! Milczeć chciej,
Kto tu żyw jest, kto tu zdrów!
Bogu my
Ślemy tchy
Wrzących hymnów, wrzących słów!
*
Szczęśliwy, zaiste, człek,
Kto się do służby bożej
Całą swą duszą przyłoży,
Kto, życia swojego bieg
Kierując w góry
Na wtóry
I tańce bachijskie, najradziej
Im oddan, gładzi
Swe grzechy!
Szczęśliwy, kto się weseli
Wraz z nami
Pląsami
W cześć wielkiej Macierzy Kybeli⁴.
Kto, pełen szalonej uciechy,
Tyrsos w swą ujmie dłoń,
Bluszczem uwieńczy skroń
I wielbi, i chwali
Najdbalej
Dionizową moc!…
Hejże ku mnie
Tłumnie, szumnie,
Ty bachantek ciżbo mnoga,
Coś szumnego tutaj boga,
Którego sam spłodził bóg,
³
n
— Dionizos.
⁴
(mit.) — bogini ygijska, czczona także przez Greków i Rzymian, patronka wiosny i płodności oraz
miast obronnych.
Bachantki
Od górzystej Frygii dróg
Do helleńskich wiodła smug!…
*
Poród
Jakżeż ci on ujrzał świat? —
Znosząc strasznych bólów siła,
Rodzica go poroniła,
Gdy Zeus z swym piorunem spadł.
I przerażona
Wraz skona
Pod razem strasznego gromu.
Lecz z zmarłej domu
Położnej
Kronida⁵ Zeus go zabierze
I w biodrze,
Przeszczodrze
Obwiódłszy je złotem, by Herze
Sprzed ócz⁶ go usunąć, ostrożny,
Zamyka dziecię
I, wiecie,
Gdy Mojry porodu czas
Wydzwoniły,
Gromosiły⁷
Zrodził bóstwo, co na czole
Pokazało rogi wole
Oraz wieniec, splecion z żmij:
Stąd, Menado, zbrojna w kij⁸,
Z wężów sobie warkocz wij!…
*
Tebański grodzie mój,
Ojczyste gniazdo Semeli!
Niech się, kto żyw jest, weseli!
Święto, Radość
W bluszczu leśnego zwój
Każdy swe czoło strój!
Strójcie się, strójcie się w kwiaty,
W powój, zielenią bogaty,
W gałęzie dębu czy jodłę
Na Bacha wesołą modłę!
Skóry zarzućcie jelenie
Na białe z wełny odzienie.
Swawolne chwyciwszy pręty,
Święćcie obyczaj święty,
A wnet, za wami w ślad,
Ruszy się cały świat,
W tan się on puści, w tan,
I ten nasz szumny pan
Do gór powiedzie, do gór
Swój rozpasany chór,
⁵
nia
— syn Kronosa.
⁶
c
— dziś popr. forma D. lm: oczu.
⁷
i
— Zeus, władca pioruna.
⁸
k
— tyrs.
Bachantki
Plik z chomika:
Biblioteki_Cyfrowe
Inne pliki z tego folderu:
Björnson Björnstjerne - Marsz weselny.png
(525 KB)
Björnson Björnstjerne - Marsz weselny.mobi
(236 KB)
Björnson Björnstjerne - Marsz weselny.pdf
(336 KB)
Björnson Björnstjerne - Marsz weselny.epub
(253 KB)
Elskamp Max - Jasna niedziela.png
(447 KB)
Inne foldery tego chomika:
Pliki dostępne do 01.06.2025
Pliki dostępne do 19.01.2025
Biblioteka Cyfrowa EU
ooo
Temp
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin