Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 24 - Róże z lodu.pdf
(
839 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 24 - R\363\277e z lodu)
Anne–Lise Boge
GRZECH PIERWORODNY XXIV
RÓ
ņ
E Z LODU
Wydarzenia przedstawione w serii powie
Ļ
ciowej „Grzech pierworodny" rozgrywaj
Ģ
si
ħ
w
gospodarstwie nale
ŇĢ
cym do rodziny mojej matki. Dwór, przyroda, postaci i tło kulturowe s
Ģ
autentyczne. Chciałabym jednak zaznaczy
ę
,
Ň
e ani ludzie, ani cała historia opisana w serii nie
maj
Ģ
Ň
adnego zwi
Ģ
zku z rzeczywisto
Ļ
ci
Ģ
. To powstało w mojej wyobra
Ņ
ni.
ROZDZIAŁ 1.
Sivert wcisn
Ģ
ł si
ħ
za wielk
Ģ
skrzyni
ħ
i wstrzymał oddech. Na dole, przy wej
Ļ
ciu słycha
ę
było wołania i hałasy. Przestraszone głosy norweskie mieszały si
ħ
z ostrymi niemieckimi.
Prze
Ļ
ladowcy, tupi
Ģ
c gło
Ļ
no, wbiegali po schodach. Kto
Ļ
kopniakiem otworzył drzwi, a
potem samotna
Ň
arówka pod sufitem rozbłysła mdłym blaskiem.
ĺ
wiatło kilku silnych
kieszonkowych latarek wdarto si
ħ
na strych. Raz po raz kto
Ļ
kopał w kolejne drzwi. Kroki
coraz bardziej zbli
Ň
ały si
ħ
do komórki, w której, cichutko niczym myszy, le
Ň
eli obaj
uciekinierzy. W ko
ı
cu komórka została otwarta i kilka strumieni
Ļ
wiatła rozta
ı
czyło si
ħ
po
Ļ
cianach. Poszukuj
Ģ
cy kopali w
Ļ
ciekle jakie
Ļ
przedmioty, a potem równie
Ň
Ļ
ciany.
-
Nichts
- powiedział zirytowany głos. -
Uberhaupt nichts
.
Po chwili drzwi zamkni
ħ
to, a odgłosy oddalaj
Ģ
cych si
ħ
kroków słycha
ę
było słabiej.
Sivert le
Ň
ał z gło
Ļ
no bij
Ģ
cym sercem. Był przygotowany na to,
Ň
e w ka
Ň
dej chwili mog
Ģ
si
ħ
pojawi
ę
jacy
Ļ
nowi ludzie. Wiedział,
Ň
e nie ust
Ģ
pi
Ģ
tak łatwo. Ale minuty mijały, a nikt
nie przychodził.
Hałasy przy wej
Ļ
ciu te
Ň
przycichły. Gdzie
Ļ
w oddali rozległ si
ħ
d
Ņ
wi
ħ
k zapalanego silnika
i odje
Ň
d
Ň
aj
Ģ
cego samochodu. Sivert przyło
Ň
ył skaleczon
Ģ
r
ħ
k
ħ
do ust i próbował wyliza
ę
ran
ħ
do czysta. Czuł pulsowanie w całym ciele, przez moment przemkn
ħ
ła mu przez głow
ħ
przera
Ň
aj
Ģ
ca my
Ļ
l,
Ň
e by
ę
mo
Ň
e ta rana w przyszło
Ļ
ci przeszkodzi mu w grze. Natychmiast
jednak odepchn
Ģ
ł l
ħ
k od siebie. Teraz trzeba przede wszystkim ratowa
ę
Ň
ycie.
Nie wiedział, jak długo tak le
Ň
y za t
Ģ
wielk
Ģ
skrzyni
Ģ
. Mdły blask
Ň
arówki pod sufitem,
której nikt nie zgasił, tworzył gł
ħ
bokie cienie na mrocznym strychu.
- Sivert - David mówił półszeptem. - Sivert.
- Tak, le
Ňħ
tutaj.
- Mam wra
Ň
enie,
Ň
e odjechali.
- Ale je
Ļ
li zostawili jakich
Ļ
wartowników?
- Z tym musimy si
ħ
liczy
ę
. Powinni
Ļ
my jednak postara
ę
si
ħ
znikn
Ģę
st
Ģ
d przed
Ļ
witem.
Musimy wyjecha
ę
pod osłon
Ģ
nocy.
Sivert wyprostował plecy i wyłonił si
ħ
zza skrzyni. Otarł twarz brudn
Ģ
r
ħ
k
Ģ
.
- Teraz to ju
Ň
na pewno nie ulega w
Ģ
tpliwo
Ļ
ci,
Ň
e ci
ħ
tropi
Ģ
- stwierdził cicho. - I my
Ļ
l
ħ
,
Ň
e nie ust
Ģ
pi
Ģ
, dopóki ci
ħ
nie dopadn
Ģ
.
- Nie ust
Ģ
pi
Ģ
, i dlatego musimy ucieka
ę
dalej.
David wyczołgał si
ħ
ze swojej kryjówki. Wstał, otrzepał spodnie. Jedna nogawka była
rozdarta a
Ň
do biodra.
- Z pewno
Ļ
ci
Ģ
rozstawili przy drodze patrole.
- Tak, ale s
Ģ
dz
ħ
,
Ň
e koncentruj
Ģ
si
ħ
raczej na drogach wiod
Ģ
cych do szwedzkiej granicy.
W ka
Ň
dym razie tak
Ģ
mam nadziej
ħ
. Musimy skorzysta
ę
z tej szansy, Sivercie - powtórzył. -
Nie mo
Ň
emy tutaj tkwi
ę
nie wiadomo jak długo.
Na palcach przeszli przez pomieszczenie i stan
ħ
li w drzwiach strychu, nasłuchuj
Ģ
c jakich
Ļ
d
Ņ
wi
ħ
ków z dołu, z sieni. Domostwo jednak pogr
ĢŇ
one było w nocnej ciszy. David poszedł
przodem. Gestem przywoływał Siverta.
- No a co z twoimi rzeczami? Co z papierami?
- O tym powinienem po prostu zapomnie
ę
. Nie odwa
Ň
yłbym si
ħ
pój
Ļę
jeszcze raz do
swojego mieszkania.
Cicho zeszli po schodach, gdzie nikt ich nie zatrzymał, nikt si
ħ
te
Ň
nigdzie nie odezwał.
David ostro
Ň
nie otworzył drzwi na podwórze i wysun
Ģ
ł przez nie głow
ħ
. Dziedziniec
pogr
ĢŇ
ony był w gł
ħ
bokich ciemno
Ļ
ciach. Z ulicy za domem od czasu do czasu słycha
ę
było
d
Ņ
wi
ħ
k samochodu, poza tym panowała cisza. David gestem przywołał Siverta i weszli do
pełnej przeci
Ģ
gów, ciemnej bramy. Nigdzie ani znaku
Ň
ycia. Zatrzymali si
ħ
przy wyj
Ļ
ciu.
- Po drugiej stronie kto
Ļ
mo
Ň
e sta
ę
- szepn
Ģ
ł Sivert. - Pozwól,
Ň
e ja pójd
ħ
pierwszy. Je
Ļ
li
kto
Ļ
tam jest, to mog
ħ
powiedzie
ę
,
Ň
e...
- Nie, ja id
ħ
pierwszy - David przytrzymał go r
ħ
k
Ģ
. - Je
Ļ
li tam kto
Ļ
jest, to lepiej,
Ň
ebym ja
został schwytany. Ty mo
Ň
esz si
ħ
ukry
ę
na strychu, a potem wrócisz do Inndalen. Obiecaj mi
to, Sivercie! - U
Ļ
cisn
Ģ
ł r
ħ
k
ħ
Siverta i wyszedł. Wkrótce znikn
Ģ
ł.
Sivert wci
ĢŇ
stał z bij
Ģ
cym sercem. Puls dudnił w całym ciele. Znowu ostro
Ň
nie rozejrzał
si
ħ
wokół. David był w drodze do niewielkiej ci
ħŇ
arówki, zaparkowanej kilka metrów dalej.
Nikt za nim nie wolał. Wsz
ħ
dzie panowała cisza. Sivert, nie ogl
Ģ
daj
Ģ
c si
ħ
, równie
Ň
pobiegł w
stron
ħ
samochodu. David otworzył drzwiczki. Bez słowa podał Sivertowi kluczyki i w
Ļ
lizgn
Ģ
ł
si
ħ
do ci
ħŇ
arówki. Le
Ň
ały tam jakie
Ļ
puste papierowe worki oraz wełniany koc. Uło
Ň
ył si
ħ
w
jednym naro
Ň
niku, przykrył kocem i workami.
- Jed
Ņ
- szepn
Ģ
ł do Siverta. - I niech Bóg ma nas w opiece.
Dla Siverta była to najdłu
Ň
sza w
Ň
yciu podró
Ň
samochodem. Panowały niemal
nieprzeniknione ciemno
Ļ
ci, droga była w
Ģ
ska i wyboista, wiele razy znajdował si
ħ
niebezpiecznie blisko gł
ħ
bokiego rowu, nie miał przecie
Ň
Ň
adnego do
Ļ
wiadczenia w
prowadzeniu samochodów. A przez cały czas nie opuszczała go my
Ļ
l,
Ň
e w ka
Ň
dej chwili
mog
Ģ
zosta
ę
zatrzymani przez niemiecki patrol lub droga zostanie przed nimi zamkni
ħ
ta. I
wtedy wszystko sko
ı
czy si
ħ
prawdziw
Ģ
katastrof
Ģ
, tego był niemal pewien.
Po blisko trzygodzinnej je
Ņ
dzie zatrzymał samochód na pustym rozstaju dróg, wysiadł i
otworzył tylne drzwi.
- Halo, jak ci si
ħ
wiedzie?
- Jestem okropnie poobijany - j
ħ
kn
Ģ
ł David, wyczołguj
Ģ
c si
ħ
spod koca. - Poza tym jednak
ciesz
ħ
si
ħ
bardzo z ka
Ň
dym kilometrem, który przybli
Ň
a nas do celu, a nikt nas nie
zatrzymuje. Jest mało prawdopodobne, by Niemcy wysłali do odległych dolin wiadomo
Ļę
,
Ň
e
im uciekłem.
- Zwyczajna kontrola zawsze mo
Ň
e si
ħ
zdarzy
ę
.
- Te
Ň
o tym wci
ĢŇ
my
Ļ
l
ħ
- westchn
Ģ
ł David, zeskakuj
Ģ
c na ziemi
ħ
. - Dobrze jest
rozprostowa
ę
ko
Ļ
ci. I opró
Ň
ni
ę
p
ħ
cherz. Od dawna bardzo mi si
ħ
chciało.
- No i mnie te
Ň
- przytakn
Ģ
ł Sivert, rozpinaj
Ģ
c spodnie. - My
Ļ
lałem,
Ň
e z tob
Ģ
jest tak
samo.
Załatwili swoje potrzeby i stali potem jeszcze chwil
ħ
przy samochodzie, wchłaniaj
Ģ
c ostre
nocne powietrze. Przez cały czas towarzyszyła im niezła pogoda. Teraz pojawiły si
ħ
pierwsze
płatki
Ļ
niegu.
- Mam nadziej
ħ
,
Ň
e nie rozp
ħ
ta si
ħ
Ļ
nie
Ň
yca - rzekł Sivert w zamy
Ļ
leniu. - Nie jestem,
niestety, do
Ļ
wiadczonym szoferem, który mo
Ň
e prowadzi
ę
w ka
Ň
dych warunkach.
-
ĺ
wietnie dajesz sobie rad
ħ
- dodawał mu otuchy David. - A to nie wygl
Ģ
da mi na jak
ĢĻ
zadymk
ħ
. Po prostu troch
ħ
poprószy. A jak tam z twoj
Ģ
ran
Ģ
? - dodał, ujmuj
Ģ
c r
ħ
k
ħ
Siverta.
- Opatrzymy w domu. Nie jest z ni
Ģ
najlepiej - przyznał Sivert i znowu przyło
Ň
ył usta do
pulsuj
Ģ
cej rany.
Nie chcieli ju
Ň
traci
ę
wi
ħ
cej czasu. Byli na to zbyt niespokojni.
- Co miałbym powiedzie
ę
, gdybym został zatrzymany?
- Powiniene
Ļ
próbowa
ę
jako
Ļ
ich zagada
ę
, wydosta
ę
si
ħ
z tego.
Ciekawe, co by te
Ň
to miało znaczy
ę
, my
Ļ
lał Sivert, siadaj
Ģ
c znowu za kierownic
Ģ
. Na
moment przymkn
Ģ
ł obolałe oczy i zacz
Ģ
ł si
ħ
modli
ę
, by Bóg pozwolił im dosta
ę
si
ħ
cało do
domu. Musiał przyzna
ę
,
Ň
e niecz
ħ
sto si
ħ
w swoim
Ň
yciu modlił. Nie powinien wi
ħ
c chyba
oczekiwa
ę
,
Ň
e Pan Bóg natychmiast go wysłucha, człowieka, który przypomina sobie o Bogu
tylko wówczas, gdy znajdzie si
ħ
w prawdziwej potrzebie. Bóg Ojciec nie lubi takich. Ale
modlił si
ħ
z wielk
Ģ
wiar
Ģ
w czasie, kiedy oczekiwali Johannesa. Modlił si
ħ
o to,
Ň
eby dziecko
urodziło si
ħ
zdrowe i nieokaleczone. To nie było takie oczywiste ani dla niego, ani dla
Tordhild, s
Ģ
przecie
Ň
bardzo blisko ze sob
Ģ
spokrewnieni. Widocznie jednak Bóg spojrzał na
nas łaskawie, pomy
Ļ
lał Sivert - je
Ļ
li to tylko nie zwyczajny przypadek,
Ň
e dziecko urodziło
si
ħ
bez najmniejszej wady. Wolał jednak nie my
Ļ
le
ę
,
Ň
e to przypadek.
- Spójrz na nas łaskawie, Bo
Ň
e - szeptał, a biały obłok pary unosił si
ħ
nad jego głow
Ģ
. -
Wybaw nas z tej opresji!
Nie był pewien, czy to Bóg tak wszystko urz
Ģ
dził, ale kiedy zacz
ħ
ło dnie
ę
, zjechali z
głównej drogi i skierowali si
ħ
w stron
ħ
Inndalen. Sivert bał si
ħ
tak okropnie,
Ň
e kr
ħ
ciło mu si
ħ
w głowie, kiedy prowadził samochód przez u
Ļ
pione Surnadalen. Bo tam, jak wiedział, a
Ň
si
ħ
roi od Niemców. Nikt ich jednak nie zatrzymał. Dopiero gdy samochód skr
ħ
cił ku Gjelstad,
odetchn
Ģ
ł nareszcie, wydaj
Ģ
c z siebie przeci
Ģ
gły j
ħ
k. Byli uratowani!
Gjelstad le
Ň
ało mroczne i wielkie w szarym brzasku. Przejechał obok i zacz
Ģ
ł zje
Ň
d
Ň
a
ę
w
dół ku Inndalen. Kiedy rodzinna wie
Ļ
wyłoniła si
ħ
przed nim z mroku, poczuł ukłucie w sercu
z rado
Ļ
ci i wdzi
ħ
czno
Ļ
ci. Blada plama złocistego
Ļ
wiatła rozja
Ļ
niała na wschodzie niebo nad
górami,
Ļ
wiadcz
Ģ
c,
Ň
e dzie
ı
b
ħ
dzie pogodny.
Dopiero kiedy wprowadził samochód na mały dziedziniec obej
Ļ
cia na Wzgórzu i wył
Ģ
czył
silnik, wróciły emocje. Oparte na kierownicy r
ħ
ce zacz
ħ
ły dr
Ň
e
ę
i Sivert nie mógł tego
opanowa
ę
. Czuł,
Ň
e ma łzy w oczach, zdrow
Ģ
r
ħ
k
Ģ
ocierał twarz. W ko
ı
cu gł
ħ
boko i z
dr
Ň
eniem wci
Ģ
gn
Ģ
ł powietrze, po czym - sztywny i obolały - wysiadł z samochodu. Znowu
poszedł do tyłu i otworzył drzwi z tamtej strony.
-
ņ
yjesz jeszcze?
- Oczywi
Ļ
cie - odparł David i wyczołgał si
ħ
z wn
ħ
trza. - Wprost nie mog
ħ
uwierzy
ę
,
Ň
e to
prawda. Rzeczywi
Ļ
cie dotarli
Ļ
my do celu?
- Tak, jeste
Ļ
my w Inndalen - przytakn
Ģ
ł Sivert. Wyj
Ģ
ł swój plecak z samochodu i znowu
zamkn
Ģ
ł drzwi. - A ja mieszkam tutaj. To jest Wzgórze.
David stał i rozgl
Ģ
dał si
ħ
wokół w ci
Ģ
gle w szarym
Ļ
wietle poranka.
- Wygl
Ģ
da mi to na fantastyczne miejsce - powiedział, kład
Ģ
c r
ħ
k
ħ
na ramieniu Siverta. -
Przyjrz
ħ
si
ħ
lepiej za dnia. Chciałbym przyjecha
ę
tutaj w zupełnie innej sprawie. A tak b
ħ
d
ħ
si
ħ
musiał ukrywa
ę
. Gdzie jest to miejsce, w którym zamieszkam?
Sivert odwrócił si
ħ
i wskazał dłoni
Ģ
ku letnim oborom.
- Parcela le
Ň
y tam w górze. Jest to dom dwojga naszych słu
ŇĢ
cych ze Stornes. Na czas
twojego pobytu oni przeprowadzili si
ħ
do dworu. Stamt
Ģ
d przynajmniej b
ħ
dziesz miał bardzo
pi
ħ
kny widok - dodał z niepewnym u
Ļ
miechem.
David przygładził włosy i próbował uporz
Ģ
dkowa
ę
jako
Ļ
swoje pogniecione, brudne
ubranie.
- Pomy
Ļ
le
ę
,
Ň
e wyszli
Ļ
my z tego cało - szepn
Ģ
ł cicho. W jego głosie słycha
ę
było gł
ħ
bokie
wzruszenie. - Przez cały czas nie miałem odwagi uwierzy
ę
,
Ň
e nam si
ħ
to uda.
- Ani ja - przyznał Sivert. - Ja niecz
ħ
sto zwracam si
ħ
do Pana Boga, ale ostatniej nocy
robiłem to wielokrotnie.
- W takim razie było nas dwóch - skin
Ģ
ł głow
Ģ
David. Poło
Ň
ył obie r
ħ
ce na ramionach
Siverta i spojrzał mu prosto w oczy. - Nigdy ci tego nie zapomn
ħ
, Sivercie. Nigdy.
- Jeszcze nie dotarli
Ļ
my tak naprawd
ħ
do celu - wtr
Ģ
cił Sivert nieco skr
ħ
powany. - Zreszt
Ģ
to samo zrobiłby
Ļ
dla mnie, jestem o tym przekonany.
Przez chwil
ħ
stali w milczeniu naprzeciwko siebie. Kiedy w kuchni zapalono
Ļ
wiatło,
Sivert odwrócił si
ħ
.
- Tordhild musiała słysze
ę
samochód - rzekł. - Chod
Ņ
my, zjemy co
Ļ
, zanim odprowadz
ħ
ci
ħ
na gór
ħ
. Musimy wyj
Ļę
z domu, dopóki dzieci
Ļ
pi
Ģ
. Wprawdzie Johannes o tobie wie, ale
Marilena jest za mała.
- My
Ļ
lisz,
Ň
e to rozs
Ģ
dne opowiada
ę
o mnie synowi? Ile on ma lat?
- Dwana
Ļ
cie i pół. Ale ja nic nie mógłbym zrobi
ę
bez jego wiedzy, Davidzie. On mi
towarzyszy we wszystkim. Mo
Ň
na jednak na nim polega
ę
- dodał. - To,
Ň
e Johannes został
wtajemniczony, nie stanowi
Ň
adnego zagro
Ň
enia.
David skin
Ģ
ł głow
Ģ
.
- Sam wiesz najlepiej, Sivercie. Ufam ci. My
Ļ
lałem tylko,
Ň
e dla chłopca w jego wieku to
wielka odpowiedzialno
Ļę
d
Ņ
wiga
ę
tak
Ģ
tajemnic
ħ
.
Na to Sivert nie odpowiedział. Kopn
Ģ
ł lekko jedno koło samochodu.
- A co zrobimy z tym?
- Te
Ň
si
ħ
zastanawiałem. Powinni
Ļ
my si
ħ
go pozby
ę
najszybciej, jak to tylko mo
Ň
liwe,
Ň
eby nie przyci
Ģ
gał niczyjej uwagi, chocia
Ň
akurat tego nikt by nie wi
Ģ
zał bezpo
Ļ
rednio Z
moim znikni
ħ
ciem. - Zawahał si
ħ
na moment, potem mówił dalej: - Skoro jednak ty nie masz
samochodu, to by
ę
mo
Ň
e wydawałoby si
ħ
ludziom dziwne,
Ň
e nagle co
Ļ
takiego stoi na twoim
dziedzi
ı
cu?
- Masz racj
ħ
, nie mo
Ň
emy go tu zostawi
ę
- przyznał Sivert. - Najpierw schowam go w
stodole, a potem, kiedy b
ħ
dzie okazja, pojad
ħ
do Trondheim i zostawi
ħ
samochód przed
twoim mieszkaniem. Mam nadziej
ħ
,
Ň
e ten, który ci go po
Ň
yczył, zachował dodatkowe
kluczyki?
- Z pewno
Ļ
ci
Ģ
tak, poza tym chyba liczy,
Ň
e go odzyska. Dokumenty i karta wozu le
ŇĢ
w
bocznej kieszeni obok przedniego siedzenia. Powiniene
Ļ
to wiedzie
ę
, na wypadek gdyby
Ļ
został zatrzymany. ..
- O, gdyby do tego doszło, to powiem,
Ň
e po
Ň
yczyłem samochód od przyjaciela.
David skin
Ģ
ł głow
Ģ
. Drzwi wej
Ļ
ciowe do domu otworzyły si
ħ
. Na ganek wyszła Tordhild.
- Nie macie zamiaru si
ħ
przywita
ę
? - spytała cicho. - Wkrótce kawa b
ħ
dzie gotowa.
Dwoma długimi susami David dopadł do niej. W obie dłonie uj
Ģ
ł jej r
ħ
k
ħ
i mocno
Ļ
ciskał.
- Wi
ħ
c to ty jeste
Ļ
Tordhild - powiedział. - Tyle o tobie słyszałem, nigdy jednak nie
miałem przyjemno
Ļ
ci ci
ħ
spotka
ę
. Szkoda,
Ň
e widzimy si
ħ
pierwszy raz w takich
okoliczno
Ļ
ciach.
- Ja si
ħ
strasznie ciesz
ħ
,
Ň
e wrócili
Ļ
cie cali i zdrowi - wykrztusiła Tordhild. - To była dla
mnie bardzo długa noc.
- Szczerze mówi
Ģ
c, dla nas równie
Ň
- wtr
Ģ
cił Sivert, ruszaj
Ģ
c w stron
ħ
ganku. - A niewiele
ju
Ň
brakowało,
Ň
eby...
Dopiero kiedy usiadł przy stole, Sivert poczuł, jak bardzo jest głodny. Mimo to zdołał
wmusi
ę
w siebie tylko jeden kawałek chleba. Napi
ħ
cie ostatnich godzin wci
ĢŇ
zaciskało mu
Ň
oł
Ģ
dek niczym szpony i czuł si
ħ
bardzo
Ņ
le.
- Nie b
ħ
dziesz jadł?
- S
Ģ
dz
ħ
,
Ň
e poczekam do obiadu. Teraz jestem za bardzo rozbity.
- Wi
ħ
c naprawd
ħ
było tak blisko?
- Tak jest, mało brakowało.
- Bardzo mi przykro,
Ň
e wci
Ģ
gam was w to wszystko - rzekł David, spuszczaj
Ģ
c wzrok. -
Ale nie wiedziałem, co zrobi
ę
. W ostatnich dniach w Trondheim było naprawd
ħ
okropnie.
Wci
ĢŇ
przeszukania i ataki na
ņ
ydów, naprawd
ħ
mogli
Ļ
my pozna
ę
gniew rasy panów.
Maj
Ģ
tki i wszelka własno
Ļę
zostały
ņ
ydom odebrane, młodzi i starzy wywiezieni na południe.
Nikt nie wie, co stało si
ħ
z pojmanymi. - Jego twarz wykrzywił bolesny grymas i David
umilkł.
- A co z twoj
Ģ
rodzin
Ģ
?
- Oni mieszkali w Oslo. Moi rodzice zostali ju
Ň
wywiezieni, wiem o tym. Ale podobno
starszy brat zdołał przedosta
ę
si
ħ
do Szwecji. Mam w ka
Ň
dym razie nadziej
ħ
,
Ň
e do tego
doszło - dodał.
Tordhild i Sivert wymienili mi
ħ
dzy sob
Ģ
ukradkowe spojrzenia.
- Opowiedziałem o wszystkim Oli, ale on niczego nie obiecał - rzekł Sivert pospiesznie. -
Poj
ħ
cia nie mam, jak si
ħ
teraz ma sprawa z przeprowadzaniem ludzi przez szwedzk
Ģ
granic
ħ
.
- Ja te
Ň
nic o tym nie wiem - rzekła Tordhild w zamy
Ļ
leniu. - Słyszałam tylko,
Ň
e Dorbet
nie bardzo jest zadowolona z działalno
Ļ
ci swojego m
ħŇ
a. I zreszt
Ģ
Ļ
wietnie j
Ģ
rozumiem. To
bardzo niebezpieczna praca.
- Ale porozmawiasz z nim jeszcze? - spytał David, spogl
Ģ
daj
Ģ
c na Siverta.
- Oczywi
Ļ
cie,
Ň
e porozmawiam w dogodnej chwili - przytakn
Ģ
ł Sivert. - Nie chciałem
tylko, by zbyt wielu ludzi wiedziało,
Ň
e mieszkasz na Parceli, ale to jasne,
Ň
e Ola... tak, on
musi si
ħ
dowiedzie
ę
pr
ħ
dzej czy pó
Ņ
niej - dodał.
Tordhild zacz
ħ
ła pakowa
ę
jakie
Ļ
ubrania do du
Ň
ego plecaka.
- Pomy
Ļ
lałam,
Ň
e powiniene
Ļ
si
ħ
przebra
ę
w czyste ubranie - zwróciła si
ħ
do Davida. -
Znalazłam jakie
Ļ
rzeczy Siverta. Jeste
Ļ
cie prawie tego samego wzrostu, my
Ļ
l
ħ
wi
ħ
c,
Ň
e b
ħ
d
Ģ
na ciebie dobre. A ja pó
Ņ
niej upior
ħ
to, co miałe
Ļ
na sobie. Przygotowałam ci te
Ň
ubranie na
zmian
ħ
,
Ň
eby ci niczego nie brakowało. Codziennie jedno z nas b
ħ
dzie do ciebie przychodzi
ę
z obiadem. B
ħ
dziesz si
ħ
tam pewnie na górze czuł dosy
ę
samotny...
- Teraz najbardziej si
ħ
ciesz
ħ
,
Ň
e jestem bezpieczny - rzekł David. - A czy znajd
ħ
w moim
domu co
Ļ
do czytania?
- Chyba powiniene
Ļ
si
ħ
rozejrze
ę
po naszych półkach - zaprosił Sivert. - Mo
Ň
e znajdziesz
co
Ļ
interesuj
Ģ
cego.
Wstali od stołu.
- Obawiam si
ħ
,
Ň
e dzieci wkrótce si
ħ
obudz
Ģ
- powiedziała Tordhild cicho, zerkaj
Ģ
c ku
drzwiom. - Marilena...
- Ju
Ň
idziemy - zapewnił David. - Gdzie mógłbym si
ħ
przebra
ę
?
Wzi
Ģ
ł tłumoczek z ubraniem i przeszedł do salonu,
Ň
eby je na siebie wło
Ň
y
ę
, Tordhild
tymczasem ko
ı
czyła pakowa
ę
jego plecak. Kiedy wrócił, u
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
.
- Bardzo jeste
Ļ
podobny do Siverta - stwierdziła. - I masz takie same ciemne włosy.
- Nie mam tylko jego loków - u
Ļ
miechn
Ģ
ł si
ħ
David. - Brak mi te
Ň
jego muzycznego
talentu. Zawsze mu zazdro
Ļ
ciłem, i jednego, i drugiego.
- Tutaj jest obiad na dzisiaj - poinformowała Tordhild, kiedy obaj m
ħŇ
czy
Ņ
ni stali na
ganku gotowi do drogi. - Mo
Ň
esz tam rozpali
ę
ogie
ı
na kuchni i odgrza
ę
jedzenie.
David podzi
ħ
kował i wzi
Ģ
ł od niej naczynia.
- Przykro mi,
Ň
e robi
ħ
wam tyle kłopotu - powiedział cicho. - I
Ň
e nara
Ň
am was na
niebezpiecze
ı
stwo. Dlatego musz
ħ
st
Ģ
d znikn
Ģę
mo
Ň
liwie jak najszybciej.
Tordhild skin
ħ
ła głow
Ģ
i uniosła dło
ı
w ge
Ļ
cie po
Ň
egnania, kiedy odchodzili.
Plik z chomika:
osia0906
Inne pliki z tego folderu:
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 01 - Fatalne spotkanie.pdf
(930 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 02 - Tajemnica.pdf
(827 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 03 - Wyznanie.pdf
(839 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 04 - Dziecko miłości.pdf
(828 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 05 - Księżycowa noc.pdf
(670 KB)
Inne foldery tego chomika:
#NOWOŚCI#
Agata Christie
Alex Kava
Alex Kava(1)
Boge Anna-Lise - Grzech pierworodny
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin