Bigaj Tomasz - Kłopoty z abstraktami.pdf

(224 KB) Pobierz
54124496 UNPDF
ROZDZIAŁ 3
łatwo prowadzić do nieporozumień. Konkretny koń ma bowiem
bardzo wiele cech indywidualnych, niekoniecznie związanych
z samym faktem należenia do gatunku. Na przykład nasz wybra­
ny wzorcowy koń może być umaszczenia kasztanowego, może
pochodzić ze stadniny Meletosa, może być bardzo dobrym koniem
wyścigowym. Z tego jednak nie wynika, że każdy koń musi być
kasztankiem, musi być własnością Meletosa, musi wygrywać
wyścigi. Zatem wskazać na jakiś wybrany przedmiot i powiedzieć:
wszystkie przedmioty podobne do tego należą do takiego-a-takie-
go gatunku, to w istocie powiedzieć bardzo niewiele. Nie wiadomo
bowiem, podobieństwo pod jakim względem jest tu istotne.
Dla Platona zatem nie ulegało wątpliwości, że idee ogólne nie
mogą być przedmiotami materialnymi, obserwowalnymi czy kon­
kretnymi. Idea konia, dzięki której rozpoznajemy jednostkowe
konie i odróżniamy je od innych przedmiotów, to nie jest przed­
miot, który moglibyśmy znaleźć, posługując się naszymi zmysła­
mi. Co więcej, z tego, co powiedzieliśmy wyżej widać, że idee
muszą być bardzo osobliwymi obiektami. Na przykład idea konia
(albo „koń w ogóle") powinna mieć takie cechy, Jak bycie ssakiem,
bycie parzystokopytnym, bycie zwierzęciem trawożernym itd.
Natomiast na pewno nie przysługują jej takie własności, jak bycie
gniadoszem, bycie kasztankiem, bycie ogierem czy bycie koniem
wyścigowym, gdyż te cechy charakteryzują tylko niektóre spośród
koni. Ogólnie powiedzielibyśmy, że idee posiadać mogą tylko te
cechy, które są wspólne wszystkim przedstawicielom jakiegoś
gatunku — w naszym wypadku koniom — natomiast nie posia­
dają cech indywidualnych, różniących poszczególne egzemplarze
danego gatunku od siebie. Widać z tego od razu, że idee nie mogą
być tożsame z żadnymi przedmiotami konkretnymi, jednostko­
wymi, gdyż te ostatnie zawsze mają swoje indywidualne, niepo­
wtarzalne cechy, różniące je od wszystkich innych przedmiotów.
Platon twierdził, że dla każdego gatunku musi istnieć odpowia­
dająca mu idea. I tak powinna istnieć idea człowieka, zwierzęcia,
ale także idea dobra, piękna czy sprawiedliwości. Idee według
Platona bytują w rzeczywistości pozazmysłowej, która Jest dostę­
pna tylko poznaniu rozumowemu. Przedmioty jednostkowe nato­
miast stanowią zaledwie niedoskonałe kopie swoich idealnych
odpowiedników. Stanowisko, które głosi tezę obiektywnego ist­
nienia idei — albo inaczej przedmiotów ogólnych czy powszech-
ników — poza światem zmysłowym, nosi nazwę „skrajnego reali-
KŁOPOTY Z ABSTRAKTAMI
Można powiedzieć, że sprawcą całego zamieszania był Platon. Od
swojego nauczyciela, Sokratesa, przejął on zainteresowanie tym,
co ogólne, pomijając, czy też lekceważąc, fakty jednostkowe.
Sokrates na przykład często zadawał w dyskusji pytania w rodza­
ju „Co to jest sprawiedliwość?", „Co to jest piękno?". A kiedy ktoś
usiłował mu odpowiadać, wskazując na konkretne przykłady
ludzi postępujących sprawiedliwie, albo na konkretne przykłady
pięknych przedmiotów: posągów, malowideł, budowli, Sokrates
reagował ze zniecierpliwieniem:.ależ nie oto mi chodziło. Chcę
uzyskać odpowiedź na pytanie, czym są sprawiedliwość czy pięk­
no same w sobie, a nie czym są ich realizacje w tym lub owym
obiekcie. Innymi słowy, Sokrates żądał odpowiedzi w postaci
ogólnej definicji, której znajomość dopiero pozwoliłaby mu w każ­
dym konkretnym, jednostkowym przypadku stwierdzić, czy dany
przedmiot jest piękny, czy dana osoba postępuje sprawiedliwie.
Platon przejął i rozwinął idee swojego mistrza. Zauważył on, że
postrzegając np. dwa konkretne konie bez chwili wahania kwa­
lifikujemy je jako należące do tego samego gatunku. Jak to się
jednak dzieje? Przecież konie mogą się bardzo różnić od siebie
pod względem wielu swoich cech indywidualnych. Mogą się różnić
umaszczeniem, wzrostem, kształtem, wiekiem itp. Jednakże mi­
mo tych różnic dostrzegamy w nich coś wspólnego, coś jednego
i tego samego, coś, co właśnie określamy jednym mianem „konia",
choćby nawet było nam trudno zdać sprawę z tego, co to dokład­
nie jest. Platon określał to coś mianem „idei konia" lub „konia
w ogóle".
Czym według Platona miałaby być owa idea konia? Platon
przede wszystkim zwrócił uwagę na to, że idea konia nie może być
tożsama z żadnym konkretnym koniem, nawet najbardziej typo­
wym, najbardziej „koniowatym" z koni. Według niego bowiem —
choć nie jest to wcale takie oczywiste — zakwalifikowalibyśmy
dwa konie jako przedstawicieli tego samego gatunku nawet wów­
czas, gdybyśmy nigdy przedtem nie widzieli żadnego konia: ani
typowego, ani w ogóle żadnego. Poza tym, wskazanie jakiegoś
konkretnego konia jako wzorca dla wszystkich innych koni może
[48]
[49 J
zmu" albo „platonizmu". Przyjmując taki punkt widzenia, Platon
tłumaczył jednocześnie, skąd się bierze wszelka wiedza ogólna,
czyli wiedza, która dotyczy nie jednego, a wielu obiektów jedno­
stkowych. Otóż jest ona rezultatem wcześniejszego pozazmysło-
wego poznania samych owych przedmiotów ogólnych. Postrzega­
jąc jednostkowego konia tylko przypominamy sobie wiedzę, którą
posiedliśmy, obcując bezpośrednio z przedmiotami idealnymi,
w tym także z ideą konia.
Doktrynie Platona od samego początku towarzyszyły jednak
wątpliwości a także surowa krytyka. Intrygowało i bulwersowało
przede wszystkim samo określenie przedmiotów ogólnych. Jak
można sobie wyobrazić takiego konia, który co prawda ma jakieś
ubarwienie sierści (bo każdy koń jednostkowy jakieś ubarwienie
posiada), ale jednocześnie nie jest to żadne konkretne ubarwienie
— ani kare, ani gniade, ani kasztanowe. To samo z innymi ideami
— idea człowieka ma cechę posiadania pewnego wzrostu, bo
każdy człowiek ma wzrost, ale nie jest to ani 160 cm, ani 180 cm,
ani żaden inny konkretny wyrażony liczbowo wzrost. Idea trójkąta
ma trzy kąty, bo każdy trójkąt taką cechę posiada, ale nie może
być tak, że te trzy kąty są ostre, ani też że jeden jest rozwarty,
a dwa pozostałe ostre. Czy może jednak istnieć kąt, który nie jest
ani ostry, ani rozwarty, ani prosty? Czy może istnieć trójkąt, który
nie jest ani prostokątny, ani rozwartokątny, ani ostrokątny?
Innego rodzaju wątpliwości budziło Platońskie stanowisko do­
tyczące sposobu bytowania idei. Platon podkreślał, że byt idei jest
doskonały, tzn. że są one wieczne, nie podlegają żadnym zmia­
nom, nie mogą być unicestwione. Z drugiej jednak strony np.
człowiek w ogóle powinien posiadać takie cechy, jak śmiertelność
czy zmienność, ponieważ dla każdego człowieka jest prawdą, że
podlega on zmianom, czy to, że kiedyś umrze. Jak więc pogodzić
to z wiecznością i niezmiennością człowieka idealnego? Czy nie
ma tutaj wewnętrznej sprzeczności? Wydaje się, choć na pewno
wykracza to już poza koncepcję Platona, że powszechniki mogą
posiadać niejako dwa rodzaje cech. Pierwszy rodzaj to te, które
powszechnik posiada na mocy tego, że posiadają je wszystkie
przedmioty jednostkowe danego gatunku. Drugi natomiast skła­
dałby się z cech swoistych już dla samych powszechników —
byłyby to takie cechy, jak np. bytowanie poza czasem i przestrze­
nią, jak chciał tego Platon. Cechy obu rodzajów nie „mieszałyby
się" ze sobą. W każdym razie tak możnaby próbować bronić
doktryny Platońskiej.
Można jednak sformułować precyzyjniejszy, choć bardziej abs­
trakcyjny, argument przeciwko istnieniu przedmiotów ogólnych
w powyższym rozumieniu, pokazujący bezpośrednio ukrytą
sprzeczność logiczną zawartą w pojęciu „powszechnika". Przyj­
mijmy, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, że powszechnik
względem przedmiotów danego gatunku (np. względem wszy­
stkich koni) jest to przedmiot, który posiada wszystkie cechy
wspólne ogółowi przedmiotów tego gatunku, a nie posiada żad­
nych cech, które nie byłyby wspólne owym przedmiotom. Za­
uważmy następnie, że o każdym przedmiocie konkretnym jest
prawdą to, iż ma on jakąś własność swoistą, indywidualną, która
przysługuje tylko jemu i żadnemu innemu przedmiotowi. Na
przykład w wypadku ludzi taką cechą może być kod genetyczny,
albo wzór linii papilarnych, czy odcień tęczówki oka. Zatem cecha
posiadania cechy swoistej jest wspólna wszystkim przedmiotom
danego gatunku. Stąd wniosek, że powszechnik ze względu na
dany gatunek musi także posiadać cechę posiadania cechy swoi­
stej. Ale jeśli tak, to znaczy to, iż powszechnik sam. ma również
pewną cechę swoistą, której nie posiada żaden inny przedmiot,
a to jest już sprzeczne z powyższą definicją powszechnika (kon­
kretnie z drugą jej częścią). Zgodnie z nią bowiem przedmiot
ogólny może mieć tylko takie cechy, które są wspólne wszystkim
przedmiotom danego gatunku, czyli takie, które na pewno jakimś
przedmiotom poza nim samym przysługują.
Argument powyższy, chociaż mocny, nie rozstrzyga jednak
definitywnie kwestii nieistnienia przedmiotów ogólnych. Dowodzi
on bowiem tylko sprzeczności wewnętrznej pewnej możliwej pre-
cyzacji pojęcia „powszechnika" — precyzacji być może nie jedynej.
Sam Platon oczywiście posługiwał się swoim pojęciem idei w spo­
sób swobodny, dopuszczający wiele różnych interpretacji. Wra­
cając do powyższego argumentu, zauważmy przede wszystkim,
że opiera się on na dość szerokim rozumieniu pojęcia „cechy",
które obejmowałoby nie tylko takie cechy, jak kształt, kolor,
rozmiar itp., ale także — by tak rzec — cechy „drugiego rzędu",
Jak np. cechę posiadania cechy swoistej. Można zatem ograniczyć
definicję powszechnika i powiedzieć, że powinien on posiadać
wszystkie cechy wspólne danemu gatunkowi, ale z wyłączeniem
[50 1
[51 1
„cech" polegających na posiadaniu bądź nieposiadaniu innych
cech. Wtedy droga do sprzeczności byłaby zablokowana.
Inna możliwość obrony przed powyższym argumentem jest
następująca. Można mianowicie odrzucić ten fragment definicji
przedmiotu ogólnego, który mówi, że powszechnik nie może
posiadać żadnej cechy, która by nie była wspólna przedmiotom
danego gatunku. W istocie zgodnie z doktryną Platona powszech-
niki charakteryzują się cechami swoistymi, jak np. akcentowaną
wyżej cechą wieczności, niezmienności czy pozaczasoprzestrzen-
ności. Trzeba by więc osłabić definicję powszechnika i powiedzieć,
że powszechnik nie może tylko posiadać cechy takiej, którą różnią
się pomiędzy sobą przedstawiciele danego gatunku. Nie znaczy
to jednak, że przedmiot ogólny nie ma pewnych cech własnych,
różnych od wszystkich cech przedmiotów indywidualnych. Wróć­
my może do przykładu z końmi. Idea konia posiadałaby w takim
ujęciu każdą cechę wspólną wszystkim koniom, w tym także
cechę posiadania cechy swoistej. Poza tym idea konia nie mogłaby
posiadać żadnej takiej cechy, która by pewnym koniom przysłu­
giwała, a innym nie — np. cechy posiadania maści kasztanowej.
Jednakże idea konia może posiadać cechy, których nie ma żaden
koń: właśnie np. cechę wieczności. Wtedy nie ma żadnej sprzecz­
ności w przyjęciu, że powszechnik ma cechę posiadania cechy
swoistej.
To ostatnie rozwiązanie jednak niekoniecznie usuwa wszystkie
możliwe drogi wyprowadzenia z pojęcia „powszechnika" logicznej
sprzeczności. Spróbujmy może takiego oto sposobu. Weźmy jakąś
cechę, która przysługuje tylko niektórym spośród przedmiotów
konkretnych należących do danego gatunku. Na przykład w wy­
padku koni niech to będzie cecha posiadania maści kasztanowej.
Oznaczmy sobie tę cechę dla skrótu symbolem C. Ponieważ
niektóre konie mają ową cechę C, a niektóre jej nie mają, koń „w
ogóle" nie może posiadać cechy posiadania C, ale również nie
może posiadać cechy nieposiadania C (niebycie kasztankiem też
jest cechą tylko niektórych koni). Zatem idea konia nie posiada
cechy C, ale i nie posiada cechy nieposiadania C. Cóż jednak może
znaczyć to ostatnie sformułowanie, jak nie to, że idea konia
posiada cechę C? Zatem koń w ogóle byłby przedmiotem sprze­
cznym: zarazem posiadałby pewną cechę C i jej nie posiadał.
Oczywiście zwolennik koncepcji przedmiotów ogólnych mógłby
nie zgodzić się na ostatni, kluczowy krok rozumowania. Niepo-
siadanie cechy nieposiadania C samo nie musi być posiadaniem
cechy C. Przedmioty ogólne są tzw. przedmiotami niezupełnymi,
co znaczy, że istnieją pewne cechy takie, iż ani one im nie
przysługują, ani też nie przysługuje im cecha nieposiadania tej
cechy. Przykład: właśnie cecha bycia kasztankiem. Koń w ogóle
nie jest kasztankiem, ale także nie jest nie-kasztankiem. Jest on
po prostu pod względem wielu cech niezupełny. Zauważmy na
marginesie, że w takiej sytuacji musimy się zgodzić na to, że cechy
negatywne (których nazwy tworzone są przez dostawienie party­
kuły przeczącej „nie" do orzecznika) nie mogą być definiowane
przy pomocy logicznego spójnika negacji „nieprawda że" — czyli
bycie nie-kasztankiem nie mogłoby być tym samym, co niebycie
kasztankiem. W przeciwnym razie bowiem w odniesieniu do
przedmiotów ogólnych złamaniu uległaby tzw. zasada wyłączone­
go środka, która głosi, że jeśli jedno zdanie jest logiczną negacją
drugiego, to jedno z tych zdań musi być prawdziwe. W takim
jednak wypadku należy zadać pytanie, jak powinniśmy rozumieć
owe cechy negatywne?
Nie będziemy brnąć w dalszą analizę tego typu argumentów.
Nie ulega wątpliwości, że doktryna Platońska—nawet jeśli można
ją obronić przed najcięższym zarzutem wewnętrznej sprzeczności
— prowadzi do wielu trudności pojęciowych. Dlatego też warto się
zastanowić, czy nie można dokonać jej radykalniejszej modyfika­
cji, zachowując w niej to, co najistotniejsze — mianowicie wyjaś­
nienie tego, w jaki sposób możemy zdobywać I formułować wiedzę
ogólną. Takiego zadania podjął się uczeń Platona, Arystoteles,
który sprowadził fantastyczną doktrynę swego nauczyciela „na
ziemię". Dla Arystotelesa niewiarygodna wydawała się hipoteza
istnienia świata doskonałych idei, bytujących poza naszym po­
znawalnym zmysłowo światem. Z drugiej jednak strony, zgadzał
się on z Platonem w kwestii istnienia pojęć ogólnych i Ich znacze­
nia dla poznawania rzeczywistości empirycznej. Czy jednak, aby
wyjaśnić istnienie pojęć ogólnych, takich jak pojęcia konia, poję­
cia człowieka itp., musimy postulować dodatkowo istnienie ta­
jemniczych obiektów ogólnych: konia w ogóle, człowieka w ogóle?
Arystoteles i jego kontynuatorzy postawili Platonowi zarzut nie­
uzasadnionego „mnożenia bytów". Skoro są pewne cechy wspólne
wszystkim koniom, to po co jeszcze postulować Istnienie dodat­
kowego „nośnika" tych cech w postaci Idei konia? Nie, każdy koń
może być tylko jednostkowym, konkretnym obiektem. Natomiast
[52]
[53]
pewna swoistość właściwa wszystkim, ale i tylko koniom. Tę oto
własność poznajemy właśnie, kiedy postrzegamy poszczególne
konie i dzięki niej zauważamy podobieństwo między konkretnymi
egzemplarzami tego samego gatunku.
W tradycji Arystotelesowskiej zatem powszechniki to nic inne­
go jak własności (cechy) przedmiotów jednostkowych. Własności
te nie bytują gdzieś w Platońskich „zaświatach", ale są mocno
„związane" z przedmiotami konkretnymi — realizują się miano­
wicie w przedmiotach konkretnych. Takie stanowisko w kwestii
przedmiotów ogólnych nosi nazwę „realizmu umiarkowanego".
Realista umiarkowany podkreśla, że o istnieniu własności prze­
konujemy się za pośrednictwem doświadczenia zmysłowego, na
drodze rozumowania zwanego „abstrahowaniem" (od łac. abstrac-
tio — oderwanie, odłączenie). Postrzegając poszczególne egzem­
plarze gatunku konia myślowo pomijamy wszystkie różnice, jakie
występują między nimi, a skupiamy się tylko na tym, co je łączy.
Wyabstrahowując to wszystko, co wspólne koniom, dochodzimy
do cechy, którą można by nazwać „koniowatością", albo „istotą
(swoistością) konia". Arystoteles pierwszy zwrócił uwagę na wagę
procesu abstrahowania przy tworzeniu pojęć i zdobywaniu wie­
dzy. Później pojęcie „abstrakcji" odegrało nieocenioną rolę także
w naukach ścisłych, np. w matematyce. Przekonamy się o tym
niebawem w następnych rozdziałach.
Podstawową relacją ontologiczna w koncepcji Arystotelesa jest
relacja przysługiwania, zachodząca między przedmiotem a jego
cechami. Przykładem tej relacji jest np. relacja między wazą
a cechą bycia glinianym, gdyż wazie przysługuje własność bycia
zrobionej z gliny. Relacja przysługiwania wyznacza w naturalny
sposób podział na dwa rodzaje obiektów: te, którym może coś
przysługiwać (rzeczy, przedmioty w węższym sensie) oraz te, które
mogą przysługiwać innym przedmiotom (cechy, własności). Po­
dział ten nie musi być jednak traktowany jako rozłączny, tj. jeden
i ten sam obiekt może być zarazem cechą i podmiotem innych
cech;. Na przykład o cesze okrągłości możemy orzekać inne cechy:
to, że jest ona jedną z cech charakteryzujących kształt; to, że
przysługuje kuli itp. Natomiast na pewno istnieje klasa obiektów,
które nie mogą przysługiwać innym obiektom. Są to właśnie
rzeczy, czy też konkrety — podstawowe „nośniki" cech.
resująca kwestia. Mianowicie można sobie wyobrazić, że pewien
przedmiot zostanie pozbawiony jakiejś swojej cechy, a mimo to
będzie nadal istniał. Na przykład brązowy stół można przemalo­
wać na inny kolor, powodując w ten sposób utratę jego pierwotnej
barwy. Oczywiście w ten sposób "pozbawiając" przedmiot jakiejś
cechy, nadajemy mu niejako pewną inną cechę — w tym wypad­
ku inny kolor. Ale postawmy sprawę ostrzej. Jeśli przedmiot jest
czymś różnym od jego cech, to możemy spróbować myślowo
oddzielić od niego wszystkie cechy. Powstaje wtedy intrygujące
pytanie: co nam zostanie? Z jednej strony, coś musi zostać, skoro
obydwoma członami relacji przysługiwania są równoprawne, on­
tycznie samoistne obiekty. Ale z drugiej strony, jak można sobie
wyobrazić przedmiot, który by nie miał żadnej cechy; nie był ani
kolorowy, ani bezbarwny, ani okrągły, ani kwadratowy, ani nawet
bezkształtny — bo to też jest przecież jakaś cecha?
Arystoteles wybrnął z lej trudności w następujący sposób. To,
co zostaje po myślowym odjęciu wszystkich cech od danego
przedmiotu, nazwał on "materią pierwszą" {materia prima), która
byłaby czystym, bezjakościowym substratem. Jednocześnie przy­
znał, że materia pierwsza nigdy nic może istnieć samodzielnie,
gdyż istnienie jest zawsze związane z posiadaniem jakichś cech.
Materia pierwsza istnieje u Arystotelesa tylko potencjalnie, jako
czysta możliwość, nigdy nie podlegająca realizacji. Jednak to
potencjalne istnienie jest Arystotelesowi potrzebne, bo w przeciw­
nym razie nie byłoby tego „ostatecznego" obiektu, któremu wszy­
stkie cechy by przysługiwały. Nie wszyscy Jednak filozofowie
odczuwali potrzebę wprowadzenia tak dziwnego bytu, choćby
nawet i potencjalnego. Niektórzy nawet wręcz głosili, że przedmiot
to nic innego jak zespół cech. Jeśli zaczniemy myślowo odbierać
cechy danemu przedmiotowi, to w końcu nie zostanie nam po
prostu nic — cały przedmiot ulegnie unicestwieniu.
Zostawmy jednak te rozważania, aby przyjrzeć się bliżej same­
mu pojęciu własności. Kluczowym dla własności jest to, że może
ona przysługiwać wielu przedmiotom „naraz". Właśnie dlatego
o cechach mówi się, że są powszechnikami czy uniwersaliami.
Dana cecha jest jedna, ale jej realizacji wiele i są one „rozrzuco­
ne". Cecha bycia koniem jest jedna, ale oczywiście samych koni
jest bardzo dużo. Otóż ta „jedność w wielości" jest charakterysty­
czna nie tylko dla własności czy cech. Współczesny aparat poję-
[54]
[55]
ciowy filozofii (i nie tylko) odwołuje się do jeszcze innych ważnych
obiektów o podobnej charakterystyce. Są nimi mianowicie zbiory,
które co prawda nie były znane Arystotelesowi, ale dość dobrze
mogą być wpasowane w jego koncepcję realizmu umiarkowane­
go. Obecnie zajmiemy się właśnie pojęciem zbioru, a także porów­
naniem zbiorów z własnościami, co pomoże nam również w głęb­
szym zrozumieniu tych ostatnich.
Co to takiego jest zbiór? Trudno na to pytanie odpowiedzieć za
pomocą jednej prostej definicji: zbiór jest to to-a-to. Wynika to
między innymi stąd, że istnieje wiele możliwości interpretacji czy
też precyzacji tego pojęcia. Niewątpliwe jest jednak, że wszystkim
stosowanym pojęciom zbioru wspólna jest następująca intuicja:
zbiór jest rezultatem myślowego ujęcia pewnej liczby obiektów
w jedną całość. Ta intuicja tkwi już w samym źródłosłowie termi­
nu „zbiór", który pochodzi od czasownika „zbierać". Podobnie
zresztą wygląda sprawa w wypadku innych terminów, czasem
stosowanych wymiennie z terminem „zbiór", takich jak „kolekcja"
czy „klasa". Tak więc np. zbiór wszystkich krzeseł w pokoju to
rezultat myślowego „zebrania" (kolekcjonowania czy sklasyfiko­
wania) tychże krzeseł. W tym momencie jednak możliwe jest
pewne nieporozumienie, którego należy uniknąć za wszelką cenę.
Otóż ktoś może pomyśleć, że pod terminem „zbiór" chcemy rozu­
mieć pewien przedmiot fizyczny, który stanowi połączenie innych
przedmiotów. Istotnie, w języku potocznym możemy powiedzieć,
i często mówimy, że np. ciało człowieka to zbiór (zbiorowisko)
molekuł, a zegar to zbiór kółek zębatych, śrubek i innych elemen­
tów. Jednakże nie o takie pojęcie „zbioru" będzie nam tutaj
głównie chodziło.
W istocie okazuje się, że terminowi „zbiór" można nadać (co
najmniej) dwa odrębne znaczenia, które należy dokładnie od
siebie odróżniać. Dla uniknięcia nieporozumień wprowadzono
następującą terminologię: mówi się mianowicie o zbiorach w sen­
sie dystrybutywnym (lub teoriomnogościowym) oraz o zbiorach
w sensie kolektywnym (lub mereologicznym). Różnicę między
obydwoma użyciami terminu „zbiór" można zilustrować na na­
stępującym przykładzie. Rozważmy mianowicie jedną cząsteczkę
wodoru H 2 , która jak wiadomo składa się z dwóch atomów wodo­
ru H. Z kolei wodór to najprostszy pierwiastek chemiczny, którego
składnikami są proton i elektron. Zastanówmy się teraz nad
następującymi dwoma określeniami: (1) zbiór atomów wodoru,
składających się na cząsteczkę H 2 oraz (2) zbiór wszystkich
protonów i elektronów, składających się na daną cząsteczkę H 2 .
Czy oba określenia (1) i (2) odnoszą się do tego samego, czy do
dwóch różnych obiektów? Jeśli skłonni jesteśmy uznać, że powy­
ższe terminy oznaczają w istocie ten sam obiekt, opowiadamy się
tym samym za mereologicznym (kolektywnym) rozumieniem zbio­
ru. W takim ujęciu owym zbiorem jest po prostu fizycznie okre­
ślona cząsteczka H 2 , którą równoważnie można scharakteryzo­
wać albo jako odpowiednie połączenie dwóch atomów wodoru,
albo jako połączenie dwóch protonów i dwóch elektronów (zob.
też poniższy rysunek).
Cząsteczka wodoru H 2 składa się z dwóch atomów wodoru, czyli
z dwóch protonów (p) i dwóch elektronów (e).
Zbiór dystrybutywny dwóch protonów i dwóch elektronów nie Jest
tożsamy ze zbiorem dwóch atomów wodoru.
Jednakże zgodnie z dystrybutywnym rozumieniem pojęcia „zbio­
ru", określenia (1) i (2) odnoszą się do różnych zbiorów. Zbiór
oznaczony przez (1) składa się z dwóch elementów, a przez (2)
z czterech. Zbiór czteroelementowy nie może nigdy być tożsamy
ze zbiorem dwuelementowym. Widać więc, że zbiory dystrybutyw-
ne to nie są fizyczne całości, powstałe z połączenia odpowiednich
elementów. Zbiór dystrybutywny jest abstraktem, czyli obiektem
niefizycznym, rezultatem pewnego myślowego procesu, polegają­
cego na abstrahowaniu od struktury przedmiotów składających
się na daną całość. Nie ma więc znaczenia, że dwa atomy wodoru,
[56]
[57]
54124496.001.png 54124496.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin