Zajęcia z biblioterapii.doc

(50 KB) Pobierz
Spojrzenie słowika

Spojrzenie słowika

 

Ksantypa przechadzała się po lesie podśpiewując sobie, od czasu do czasu zatrzymując się, by zerwać kwiat, który wplatała do delikatnego wieńca.

Naraz przestała śpiewać, bo wydało się jej, że w pobliżu usłyszała czyjś płacz.

Ksantypa ruszyła w kierunku tego słabego głosu i zobaczyła lisicę Paulinę uwięzioną w sidle. Pochyliła się nad nią i powiedziała:

– Odwagi! Zaraz cię uwolnię i opatrzę ci ranę!

Lisica zaczęła jednak krzyczeć:

– Nie dotykaj mnie! Nie dotykaj mnie, Ksantypo! Nie zbliżaj się!

– Co ty wygadujesz, Paulino?

– Dobrze wiem, kim jesteś, Ksantypo, cały las cię zna! Jesteś czarownicą.

– Tak, jestem czarownicą.

– Jestem więc pewna, że chcesz mnie uwolnić z potrzasku, by zrobić mi coś złego! Nie, dziękuję, wolę tu zostać i poczekać na gajowego!

Ależ Paulino, to właśnie on może zrobić ci krzywdę!

– Oszczędź sobie fatygi, Ksantypo, i tak mnie nie przekonasz. Jesteś czarownicą, a więc jesteś zła!

– Posłuchaj, Paulino, to prawda, że jestem czarownicą, ale nie jestem wiedźmą. Kocham kwiaty, śpiew ptaków, zachód słońca, wodę szemrzącą w strumieniu… i małe uparte liski, takie jak ty.

– Nie trudź się, Ksantypo, nie czaruj mnie! Idź sobie stąd!

Ksantypa oddaliła się smutna i rozczarowana. Szła wąską ścieżką, od czasu do czasu oglądając się za siebie, by spojrzeć na małego lisa, który nie pozwolił sobie pomów. Łza po cichu spadła na pokryty zmarszczkami policzek czarownicy.

– Znowu to samo! – powiedziała Ksantypa na głos. – Wszyscy mnie przeganiają, nikt nie chce, bym mu pomogła, nikt nie chce ze mną rozmawiać, nikt mi nie wierzy. A wszystko to mnie spotyka, od kiedy stałam się dobra! I co na tym zyskałam? Wcześniej, gdy byłam zła, miałam przynajmniej przyjaciół. Zawsze ktoś przychodził, prosząc mnie, bym pomogła kogoś skrzywdzić, coś zepsuć. Teraz zaś nie mam przyjaciół. Ach, jak trudno czarownicy być dobrą! I jak trudno przekonać o tym innych!

– Masz rację, moja droga! – zawołał głosik dochodzący z jodły.

– Również i ty masz takie problemy? – spytała zdziwiona Ksantypa drzewo i zobaczyła wówczas, że na gałęzi jodły siedzi dziewczynka nie większa niż palec.

– Cześć! – powiedziała dziewczynka. – Ja ciebie rozumiem.

– Ty? Kim jesteś?

– Jestem kłamczuszką… a raczej byłam nią, ponieważ od pewnego czasu postanowiłam mówić prawdę. Niestety, nikt nie chce mi wierzyć, uciekłam więc do lasu!

– Nie jesteś już sama, droga kłamczuszko. Jeśli chcesz, możesz zamieszkać u mnie. A poza tym to określenie „kłamczuszka” już do ciebie nie pasuje, nazwę cię więc Wera[1].

W swoim domu Ksantypa przygotowała łóżeczko dla Wery w pudełku po zapałkach i dała jej filiżankę, a raczej naparstek czekolady.

 

Czarownica Ksantypa i kłamczuszka Wera bardzo się ze sobą zaprzyjaźniły. Cały dzień przemierzały las, pełne najlepszych intencji. Wieczorem jednak, gdy zwierzały się sobie ze swoich osiągnięć, rezultat był zawsze ten sam.

– Także dzisiaj nikt nas nie potrzebował! – rzekła zniechęcona Wera. Dlaczego nikt nie wierzy, że teraz jesteśmy inne?

– Może dlatego, że zmiana samych siebie jest tak trudna – odparła Ksantypa – iż myśli się, że jest niemożliwa.

– Myślisz więc, że nigdy nam nie uwierzą? Jestem już trochę zmęczona tym wszystkim!

– Nie wiem, Wero. Od pewnego czasu zastanawiam się nad tym i myślę, że nie ma to większego znaczenia. To znaczy, byłoby mi bardzo miło, gdyby nam uwierzono, ale postanowiłam zostać dobrą czarownicą nie dlatego, żeby wszyscy mnie chwalili. Zrobiłam to z innego powodu. Zrozumiałam bowiem, iż zło niszczy, dobro zaś buduje. A ty dlaczego postanowiłaś stać się prawdomówna?

– Ponieważ pojęłam, iż prawda trwa wiecznie, podczas gdy kłamstwo szybko umiera. Prawda jest prosta i nie potrzebuje usprawiedliwień. Kłamstwa zaś są zbyt skomplikowane, by mogły się ostać.

– Musimy więc wytrwać – zakończyła Ksantypa. – Musimy być dobre i prawdziwe, ponieważ jest to właściwe. Dobroć i prawda będą naszą nagrodą, nie zaś uznanie innych.

– To, co mówisz, Ksantypo, jest trudne i napełnia mnie obawą. Mimo to chcę nadal być prawdziwa… jeśli będziesz zawsze koło mnie.

– Będę z tobą zawsze, ponieważ we dwie zawsze raźniej. Każdy trud można wówczas podzielić na pół!

Także dziś Ksantypa i Wera wyruszyły do lasu. Ksantypa kroczyła po miękkim mchu, Wera zaś wyglądała z kieszeni jej fartucha. Na pniu drzewa Ksantypa dostrzegła kartkę z napisem:

SZUKA SIĘ OPIEKUNKI DO DZIECKA.

PROSIMY ZGŁASZAĆ SIĘ DO GNIAZDA

NA JEDENASTEJ GAŁĘZI.

 

              – Może ktoś nas potrzebuje! – zawołała Ksantypa. – Byłabym szczęśliwa, gdybym mogła prowadzić na spacer maluchy!

              – A ja gdybym mogła opowiadać im bajki! – dodała Wera cała szczęśliwa.

              – Ale czy nas zechcą? – powiedziała Ksantypa poważnie, z nutą niepokoju w głosie.

              – Spróbujmy przynajmniej! – poprosiła ją Wera.

              Tak więc Ksantypa nacisnęła guzik domofonu i z gniazda wyjrzał słowik ubrany w elegancki frak.

              – Przepraszam, czy to pan szuka opiekunki do dziecka?

              – Tak. Moja żona i ja często jesteśmy poza domem z powodu licznych koncertów. Chcielibyśmy więc oddać małe pod opiekę zaufanej osoby… Myślę, że pani się nadaje – dodał po chwili namysłu słowik.

              – Udało się, udało się! – wołała Wera ukryta w kieszeni Ksantypy.

 

              Od kilku dni Ksantypa spaceruje po lesie, a młode słowiki latają wokół niej, podśpiewując wesoło. Gdy są zmęczone, Ksantypa wkłada je w swój fartuch. Wówczas z kieszeni wychodzi Wera i opowiada im bajkę, słowiczki zaś słuchają z otwartymi dzióbkami. Lecz w lesie jest ktoś martwiący się tą sytuacją. To stara sowa, której uwagi nic nie umknie.

              „Muszę porozmawiać z panem Słowikiem – myślała sowa. – Mieszka w tym lesie od niedawna i z pewnością nie wie, że Ksantypa jest czarownicą. Moim obowiązkiem jest przestrzec go przed niebezpieczeństwem, jakie grozi jego dzieciom!”

              Tak więc sowa udała się do gniazda słowika, poinformowała go o wszystkim z poważną miną i zakończyła:

              – Miejmy nadzieję, że Ksantypa nie rzuciła jakiegoś uroku na pańskie dzieci, a jej mała przyjaciółka nie naopowiadała im samych kłamstw!

              – Dziękuję, że mi pani o wszystkim powiedziała – odparł grzecznie słowik. – Ja jednak wiedziałem, że Ksantypa jest czarownicą. A urok już na nie rzuciła: stały się lepsze!

              – Jak to? – przerwała mu sowa. – Pan wiedział, że Ksantypa jest czarownicą?

              – Oczywiście, wiem przecież, jak wyglądają czarownice! Ubranie i wygląd Ksantypy zdradziły ją.

              – I powierzył jej pan swoje maleństwa?

              – Tak, ponieważ oprócz ubrania przyjrzałem się też oczom Ksantypy. Czy pani przypatrzyła się im kiedyś? Oczy Ksantypy są jak głębokie i przejrzyste jezioro, są zwierciadłem jej serca.

              Sowa odeszła zmieszana, mrucząc słowa przeprosin.

              Wracając do swego gniazda spotkała Ksantypę i zatrzymała się, nieco zawstydzona.

              – Ksantypo, muszę cię przeprosić w imieniu całego lasu. My zwracaliśmy uwagę tylko na stronę zewnętrzną. Przybył jednak ktoś, kto nauczył nas patrzeć na serce!

              Ksantypa uścisnęła ją wzruszona, później wzięła na dłoń Werę i powiedziała jej:

              – Nigdy nie można zniechęcać się w czynieniu dobra. Ponieważ to dobro na koniec zwycięża!


Cele zajęć (jakie zagadnienia mogą być wykorzystywane, zakres tekstu):

 

Celem zajęć powinno być przekazanie i uświadomienie uczniom takich prawd, jak:

·         Dobro jest silniejsze od zła, a prawda od kłamstwa

·         Nie powinno się oceniać ludzi po wyglądzie

·         Każdy człowiek może być innym niż wydaje się na samym początku

·         Aby móc powiedzieć coś o człowieku, trzeba najpierw go dobrze poznać

·         Zmiana zachowania człowieka z gorszego na lepsze jest możliwa

·         Każdy człowiek potrzebuje przyjaźni

·         W każdym człowieku tkwi dobro

·         Refleksja na temat, czy inni widzą mnie tak samo, jak ja widzę samego siebie.

 

 

Propozycja zajęć biblioterapeutycznych:

 

1.      Chodzenie po sali i patrzenie sobie w oczy. Zwracanie uwagi na kolor, kształt oczu. W tle słychać relaksującą muzykę.

 

2.      Obrazki postaci bez twarzy:


·         Czarownica

·         Troll

·         Dziewczynka niedbale ubrana


Dorysowanie przez dzieci twarzy (oczy, usta, nos). Wypisanie na tablicy cech postaci.

 

 

3.      Odczytanie opowiadania.

 

 

4.      Pogadanka:

·         Dlaczego większość mieszkańców lasu uważała, że Ksantypa i kłamczuszka były złe?

·         Jakie były naprawdę?

·         Jak czuły się bohaterki opowiadania, gdy były źle oceniane?

·         Co zrobiłbyś na miejscu bohaterek żeby inni zmienili zdanie na twój temat?

·         Czy zdarzyło ci się ocenić kogoś niesłusznie lub niesłusznie być ocenionym?

·         Jak myślisz, czy łatwo zmienić swój sposób postępowania?

·         Dlaczego warto zmienić się na lepsze?

·         Co spowodowało, że Słowik uwierzył w dobro Ksantypy i Wery?

 

 

5.      Powrót do rysunków. Spojrzenie na nie i zastanowienie się przez dzieci, czy po wysłuchaniu opowiadania narysowałyby twarz tak samo. Dokonywanie zmian w rysunkach – należy rozdać nowe obrazki, by dzieci mogły zobaczyć zmianę, jaka nastąpiła w ich spojrzeniu na daną postać.

 

 

6.      Serce. Narysowanie przez każde z dzieci w przygotowanym na brystolu sercu co Ksantypa i Wera mają w sercu. Zwrócenie uwagi, że może to być serce każdego. Omówienie rysunku.

7.      Co ja myślę o sobie, a co myślą o mnie inni?

– Każdy wypisuje cechy, jakie sam u siebie zauważa, pisze to, co sam myśli o sobie. Następnie zastanawia się, jak inni o nim myślą, czy widzą u niego takie same cechy, jakie on wymienił i również to zapisuje.

– Podobne ćwiczenie można przeprowadzić w mniejszych, 4-5 osobowych grupach, gdzie po wypisaniu swoich cech, kartka z nimi przechodzi do następnej osoby, która dopisuje inne cechy, jakie zauważyła u tej osoby lub stawia +/- przy cesze, którą widzi/nie widzi.

 

8.      Wnioski. Wymienienie przez dzieci, jakie wnioski można wysnuć z opowiadania np. że nie powinno się oceniać ludzi ze względu na wygląd zewnętrzny czy pochodzenie; że trzeba dać szansę na zmianę itp.

 


[1] Vera w języku włoskim znaczy: prawdziwa (przyp. tłum.).

Zgłoś jeśli naruszono regulamin