0135.Boswell Barbara - Novak Sisters 02 -Od pierwszego wejrzenia.pdf

(477 KB) Pobierz
415140291 UNPDF
Barbara Boswell
Od pierwszego wejrzenia
Przełożył Przemysław Łopatniuk
Tytuł oryginału Simply Irresistible
Rozdział 1
Było po czwartej, kiedy doktor Jason Fletcher zjawił się w pierwszą sobotę
września na dorocznym pikniku, organizowanym przez Szpital Centralny w parku
Rock Creek. Członkowie komitetu organizacyjnego, przygotowujący właśnie
olbrzymi obiad dia wszystkich uczestników zabawy, przywitali go serdecznie,
- Witaj, Fletcher! A więc w końcu wróciłeś z Irlandii. Musisz nam
opowiedzieć o irlandzkich dziewczynach.
- Za chwilę zaczynamy mecz. Byliśmy pewni, że nie przepuścisz takiej
okazji.
- Zabieraj się do gry, jesteś w drużynie Flynna. Będzie cię potrzebował, żeby
wygrać tegoroczne rozgrywki. Zane Montrose jest w drużynie przeciwników,
wyglądają na niepokonanych.
Fletcher zmarszczył czoło. Niepokonani? Nie uznawał takiego słowa, o ile
nie odnosiło się do niego. Jason Fletcher uwielbiał zwyciężać i odnosić sukcesy, z
reguły też udawało mu się to wyśmienicie. Uważał to za swój obowiązek i
przeznaczenie.
- Zane zwerbował do drużyny niemal wszystkie pielęgniarki, które mają
pojęcie o rzucaniu piłką - poinformowała go rudowłosa fizykoterapeutka,
mieszając górę sałatki warzywnej. - Zdaje się, że w tym roku uda im się wygrać.
Najwyższy czas!
W jej oku zabłysła złośliwa iskierka.
- Będzie mi przykro, jeśli cię rozczaruję, ale nigdy nie przegrywam -
powiedział chłodno.
- Na pewno nie będzie ci przykro. Uwielbiasz rozczarowywać ludzi.
Jason odszedł szybkim krokiem. Najwidoczniej nadal żywiła do niego urazę
o to, że zakończył ich krótki romans. Z pewnością wolałaby poprowadzić go do
ołtarza, w żelazne okowy małżeństwa. Ale mieć nadzieję, że drużyna Fletchera
przegra najważniejszy mecz, to już lekka przesada. Jason był przerażony. Gdzie się
podział sportowy duch?
Chęć rywalizacji pognała Jasona na boisko, gdzie rozentuzjazmowane tłumy
kibicowały obu drużynom. Poczuł, jak powoli opuszcza go zmęczenie wywołane
długim lotem. Uwielbiał te doroczne pikniki, softball i fakt, że zawsze zwyciężała
drużyna, w której grał.
Casey Flynn, główny chirurg pourazowy szpitala i stary przyjaciel Jasona,
odbijał właśnie piłkę. Zane Montrose, który od roku pracował na oddziale
ortopedycznym, grał w drużynie przeciwników.
- Jasonie, nareszcie! - przywitała go z miłym uśmiechem żona Caseya,
Sharla Shakarian Flynn, która również pracowała w Szpitalu Centralnym. -
Zjawiasz się w samą porę. Mecz zaczął się zaledwie piętnaście minut temu, a oni
już wygrywają sześć do zera.
Jason był przerażony. To po prostu niesłychane! Poza nim Casey Flynn był
przecież najlepszym graczem w szpitalu.
- Na studiach Zane miał opinię najlepszego zawodnika w swojej drużynie.
Jest naprawdę doskonały! - powiedziała Sharla.
- Bierzesz to zbyt lekko! - odrzekł Jason z dezaprobatą w głosie. Sharla
wydawała się znacznie bardziej przejęta swoją dwuletnią córeczką Shannon niż
faktem, że jej mąż może przegrać mecz. - Czy grasz w naszej drużynie? - spytał
ostrożnie.
Zawsze lubił Sharlę - była żoną jednego z najlepszych przyjaciół, wzorową
matką i znakomitym pediatrą, ale grała fatalnie. Jason zastanawiał się czasem, jak
Casey przeoczył tak poważną wadę. On sam nie potrafiłby się zakochać w
kobiecie, która nie wie, jak rzucać piłką.
- Nie martw się, Jasonie. Nie gram w tym roku - krótko powiedziała Sharla, a
jej oczy śmiały się radośnie; wiedziała doskonale, dlaczego zadał to pytanie.
- Casey Flynn wyeliminowany! - dramatycznie krzyknął sędzia, po czym
wybuchła ogłuszająca salwa okrzyków radości zmieszanych z gwizdami.
Jason stał jak sparaliżowany.
- Nie mogę w to uwierzyć, Montrose wyeliminował twojego męża z gry! To
już nasza dwunasta rozgrywka, a coś podobnego nigdy dotąd nie przytrafiło się
Caseyowi.
- Wyglądasz, jakbyś miał za chwilę umrzeć - uszczypliwie powiedziała
Sharla. - To przecież tylko zabawa! Raz na wozie, raz pod wozem. Nie zawsze
można wygrać.
- Ja nigdy nie przegrywam. Dam sobie radę ze wszystkimi!
- Tatusiu! - krzyknęła Shannon, gdy zobaczyła zbliżającego się ojca.
Przywitała go jak bohatera, rzucając się z rąk matki w objęcia Caseya z radosnym
uśmiechem na buzi.
Jason szukał słów, którymi mógłby pocieszyć przyjaciela po tak
upokarzającej porażce.
- Zdarza się - zdołał wyjąkać.
Casey wydawał się bardziej zainteresowany wybrykami swojej córeczki niż
niechlubnymi popisami na boisku.
- Już chyba czas, żeby młodsi przejęli nasz tytuł, nie sądzisz? I tak szło nam
dotąd całkiem nieźle. Wygrywamy już, zdaje się, od dziesięciu lat?
- Od jedenastu - poprawił przyjaciela Jason, a twarz mu się zaczerwieniła. -
Jeszcze nie wszystko stracone. W tym roku też wygramy!
- Młodsi? - rzucił szybkie spojrzenie w stronę dwudziestosześcioletniego
Zane'a Montrose'a, otoczonego grupką pełnych podziwu pielęgniarek.
Dziesięć lat temu Jason zaczynał pracę w tym szpitalu jako młody
obiecujący lekarz. Udało mu się i został jednym z najlepszych chirurgów
ortopedów, zyskał szacunek kolegów i podziw pacjentów. Talent, ciężka praca i
umiejętność doskonałego lokowania kapitału zapewniły Fletcherowi finansową
niezależność, a jego powodzenie wśród płci pięknej było pożywką dla wielu plotek,
które stały się w szpitalu legendami,
Jason zmrużył oczy, kiedy posłyszał głosy ślicznych młodych kobiet, które
zebrały się wokół Zane'a. Kiedy to jego po raz ostatni otaczała grupa młodych
dziewcząt mających w oczach nadzieję i podziw? Po chwili Fletcher zdał sobie
sprawę z czegoś innego, niewiarygodnego. Teraz te młode kobiety zwracały się do
niego słowami „panie doktorze”, tonem zarezerwowanym dla przełożonych. To
odkrycie uderzyło go z siłą rozpędzonej piłki.
- Jasonie, czy twoje urodziny są w poniedziałek? - pytanie Sharli wyrwało go
z zamyślenia. - W poniedziałek przyjeżdżają do nas na obiad krewni, mamy
nadzieję, że wpadniesz.
- Przygotujemy specjalnie dla ciebie wspaniały tort urodzinowy - z błyskiem
w oku dodał Casey. - Z czterdziestoma świeczkami!
- Ależ ja mam dopiero trzydzieści osiem lat! - gorąco zaprotestował Jason.
- To prawie to samo, przyjacielu - powiedział Casey, poważniejąc nagle. -
Chyba nadszedł już czas, żebyś dokonał pewnych zmian w swoim życiu, nieco się
ustatkował i…
- No nie, a dajże ty mi spokój! - Jason uniósł rękę do góry, jakby chciał się
opędzić od słów Caseya. - Przestań mi prawić kazania. Odkąd się ożeniłeś,
zachowujesz się jak fanatyk i chcesz, żeby każdy szedł w twoje ślady. Mam zamiar
korzystać jeszcze z życia i nie dam się zakuć w kajdany małżeństwa. Świat jest taki
wspaniały! Nie jestem jeszcze gotów do spędzania nie kończących się wieczorów
przed telewizorem; nie zniosę widoku żony ubranej we flanelowy szlafrok i grube
skarpety, czy też narzekań, że za rzadko zmywam naczynia. Powtarzałem już tyle
razy; małżeństwo jest instytucją, a ja...
- Nie chcę żyć w instytucji - dokończyła Sharla. - Mógłbyś w końcu zmienić
repertuar.
Jason uśmiechnął się szeroko.
- Dla ciebie wszystko!
- Fletcher, chodź tu, kolej na twój rzut! - krzyknął ktoś na boisku.
- Dam ci znać, czy przyjdę w poniedziałek, Sharlo. - Jason chwycił Caseya
za ramię. - Chodźmy, Flynn, czeka nas zwycięstwo!
Może i młody doktor Montrose rzeczywiście był najlepszym zawodnikiem w
czasie studiów, pomyślał Jason, kończąc rozgrzewkę. Niemniej jednak Jason
Fletcher również okazał się najlepszym w swojej drużynie akademickiej i nadal
potrafił rzucać piłką dostatecznie szybko i mocno, by pokonać długonogiego
patologa, który rzadko pudłował.
Nadeszła kolejka Zane' a. Drużyna Fletchera jęknęła chórem.
- Pewnie będzie następny gol - stwierdził jeden z graczy, korpulentny
ginekolog. - On jest genialny. Powiedzcie wszystkim, żeby odsunęli się na cztery
kilometry od środkowej części boiska.
Jasona zirytowało to defetystyczne nastawienie. Do dzisiejszego meczu
porażką zawsze martwili się przeciwnicy; drużyna Jasona Fletchera nigdy nie
wątpiła w zwycięstwo, ponieważ jego obecność gwarantowała sukces.
Zane Montrose uderzył w piłkę z taką siłą, że poszybowała z prędkością
Zgłoś jeśli naruszono regulamin