Opowiadania dla dzieci 1.doc

(57 KB) Pobierz
Opowiadania dla dzieci

Opowiadania dla dzieci

Złota Rybka i Miś

 

 

Pewnego razu mały Niebieski Miś przechadzał się wzdłuż rzeczki ze swoim nieodłącznym patykiem do rysowania na mokrym piasku. Co parę kroków schylał się, żeby podnieść jakiś kamyk lub muszelkę. Nagle zobaczył na brzegu małą złotą rybkę, która co sił machała zmęczonymi płetwami, żeby zwrócić na siebie uwagę Misia. Miś bardzo się ucieszył, bo nie od dziś wiadomo, że złote rybki spełniają trzy życzenia tego, kto je znajdzie. Ale nasza rybka wyglądała raczej na smutną i wyczerpaną.

- Misiu, czy mógłbyś spełnić moje jedno życzenie? - zapytała cicho. Niebieski Miś właśnie sięgał po karteczkę, na której zapisał dla zapamiętania swoje trzy największe marzenia.
I bardzo zdziwił się, że Złota Rybka wcale nie zamierza spełnić jego życzeń, ale prosi go o pomoc.
- Proszę, wrzuć mnie do wody, Niebieski Misiu - odezwała się znowu rybka. Leżę tak już od godziny i nikt nie chce mi pomóc. Był tu już Piesek ze swoim przyjacielem Rysiem. Była też Gąska, która nawet nie przestała plotkować z Kuropatwą. Nikt nie chciał mi pomóc.
- Ja ci pomogę! - zawołał Miś, który pomyślał, że spełnianie cudzych życzeń może być równie miłe jak spełnianie własnych. Szybko podniósł rybkę z piasku i wrzucił do wody.

W przejrzystych falach rzeki rybka od razu poczuła się lepiej.
- Jesteś najmilszym misiem, jakiego znam! - zawołała i pomachała Misiowi płetwą. Po tych słowach Niebieski Miś miał dobry humor przez cały dzień. Ruszył więc dalej pogwizdując wesoło i zastanawiając się, komu by tu jeszcze pomóc.

 

 

Pierwszy dzień w przedszkolu

 

 

- Misiu, ty śpiochu, wstawaj szybko, bo spóźnimy się do przedszkola! - Do przedszkola? - zapytał zdziwiony Niebieski Miś i przetarł łapką zaspane oczy. Przy jego łóżeczku krzątał się podekscytowany Zajączek: - Jak to, zapomniałeś? Dziś nasz pierwszy dzień. Pośpiesz się, dzieci nas potrzebują. Niebieski Miś rzeczywiście przypomniał sobie, jaki dziś ważny dzień i zrobiło mu się trochę wstyd, że zaspał, kiedy dzielne przedszkolaki już dawno wstały. Szybciutko ubrał się i wyszedł w towarzystwie Zajączka, który przez całą drogę śpiewał wesoło:

Mały zając oraz Miś
do przedszkola idą dziś.


Kiedy śmiejąc się i podśpiewując weszli do sali, wszystkie dzieci już tam były. Ale wcale nie było wesoło. Dzieci rozglądały się niepewnie dookoła, a niektóre cichutko pochlipywały w kącikach. - No, macie dziś dużo pracy - powiedziała pani do Misia i Zajączka. - Trzeba pocieszyć smutne dzieci.

Najsmutniejszy wydawał się Pawełek. Miś podreptał do niego i zawołał: - Witaj, Pawełku. Czemu jesteś taki smutny? - Bo moja mama zostawiła mnie tu i poszła do pracy - odpowiedział Pawełek. - Twoja mama wróci po Ciebie jak skończy pracować - zapewnił Niebieski Miś. - A ty nie poznałeś jeszcze wszystkich dzieci i nie obejrzałeś wszystkich zabawek. Masz naprawdę dużo zajęć na dziś. Ale Pawełek wcale nie chciał poznawać dzieci ani zabawek. Chciał się tylko smucić i czekać w kąciku na mamę. Niebieski Miś załamał łapki: - Co mam teraz zrobić? Nagle przyszedł mu do głowy pewien pomysł: - Pawełku, a może posmuciłbyś się z kimś do spółki? Zobacz, Ania siedzi zupełnie sama i też jest bardzo smutna. Razem moglibyście smucić się jeszcze bardziej. Ten pomysł spodobał się Pawełkowi, dlatego postanowił poznać Anię. Ale smucić się we dwoje wcale nie jest tak łatwo. Trzeba przecież zapytać, jak ten ktoś ma na imię, gdzie pracuje jego mama, czy ma siostrę lub brata, jaki kolor lubi najbardziej, czy umie policzyć do trzech i wiele jeszcze innych pytań. W końcu robi się raźniej, a potem już całkiem wesoło. Podchodzą inne dzieci, które znów trzeba pytać o różne rzeczy i czas mija szybko. W dodatku pani cały czas wymyśla różne ciekawe zabawy i uczy fajnych wierszyków i piosenek.

Pod koniec dnia Pawełek już nie był smutny. Chodził za łapkę z Niebieskim Misiem i śpiewał wesoło:

Jestem sobie mały miś,
do przedszkola idę dziś.


Nawet nie zauważył, kiedy przyszła jego mama. Usłyszała radosną piosenkę, pocałowała Pawełka i powiedziała: - Widzę, że już się czegoś nauczyłeś i masz tu nowych przyjaciół. Jestem z ciebie bardzo dumna. Pożegnaj się ze wszystkimi i chodźmy do domu. Mam dla Ciebie słodką niespodziankę. Ta "słodka niespodzianka" przypomniała Niebieskiemu Misiowi, że sam chętnie przekąsiłby trochę pysznej kaszki z miodem. Gdy tylko upewnił się, że wszystkie dzieci wrócą tu jutro, pomachał im łapką na pożegnanie i zadowolony udał się na podwieczorek.

 

                                             Wiosenna gimnastyka                                                          

Tego ranka małego Niebieskiego Misia obudził głos Wiewiórki:

- Wstawaj, wstawaj, śpiochu! Czas na poranną gimnastykę. - Zajączek i Jeżyk już tu są. Brakuje tylko ciebie. Ale Niebieski Miś, który był odrobinę leniwy, wcale nie zamierzał wychodzić spod ciepłej kołderki. - Bardzo boli mnie głowa - powiedział, chociaż to wcale nie była prawda. - Wczoraj bolała cię noga - odparła Wiewiórka - a przedwczoraj brzuszek. Może jesteś chory? - Chyba tak - znowu skłamał Miś. - Ćwiczcie beze mnie. Wyjrzał przez okno, gdzie jego przyjaciele wesoło biegali, skakali i wymachiwali łapkami. Sam wrócił do łóżka i naciągnął kołdrę na sam czubek głowy.

Kiedy godzinę później spróbował wreszcie wstać, bolały go wszystkie kości. Przy porannej toalecie i śniadaniu stracił tyle czasu, że spóźnił się na przedszkolny autobus. Starał się go dogonić, ale po kilku krokach biegu był już tak zmęczony, że musiał usiąść na ławce w parku. Nieopodal dzieci grały w piłkę. Nagle piłka wpadła wprost pod nogi Misia. - Misiu, podaj! - zawołały dzieci. Niebieski Miś spróbował kopnąć piłkę najmocniej jak potrafił, ale ona potoczyła się tylko kilka metrów do przodu. - Oj Misiu, kiepsko z twoją kondycją - śmiały się dzieci. - Chyba nie uprawiasz wiosennej gimnastyki. To dlatego szybko męczysz się, masz mało siły i bolą cię kości

Następnego dnia Niebieski Miś pierwszy rozpoczął poranne ćwiczenia. Ze zdumieniem odkrył, że chociaż wstał tego dnia znacznie wcześniej, czuje się po nich bardziej wyspany i zadowolony. A jaki miał apetyt! Zjadł aż dwie miseczki pożywnej kaszki i w wyjątkowo dobrym humorze ruszył do przedszkola. Tym razem wszędzie był na czas, a siły miał tyle, że po drodze pomógł jeszcze mamie Pawełka zanieść do domu dwie ciężkie torby z zakupami.

Bajeczka z pudełeczka

W przepięknej krainie, gdzie zawsze słońce świeci, gdzie płynie mała rzeczka, żyje sobie Miś , przyjaciel wszystkich dzieci. Miś ten jest całkiem inny niż wszystkie misie, na świecie tylko on jeden taki zdarza dziś się. Ma niebieskie futerko z białymi plamkami, podoba się bardzo dzieciom i ich mamom.

 

Kraina, w której mieszka jest tak cudowna jak z bajki Miś ma mały domek, w oknach kolorowe firanki, w sypialni balkonik, salonik dla gości, no i z boku wejście do wielkiej kuchni. Miś żyje bardzo spokojnie, dba o swoje kwiatki, lubi zwierzęta, a najbardziej lubi huśtawki. Obok swego domku powiesił jedną na olbrzymim drzewie. Gdy niesie go ona w górę czuje się jakby był w niebie.

Razem z nim mieszka piesek w brązowe łatki. Jest bardzo wesoły i lubi skakać przez kwiatki.

W zielonej trawie mieszka konik polny. Ma wielki kapelusz i jest bardzo spokojny. Gdy nadchodzi wieczór wyłania się z trawy i rozmawia z Misiem na ważne tematy. Miś bardzo dba o porządek: grabi trawę, dba o kwiatki, robi pranie co piątek.

Tuż za jego domem jest olbrzymi ogród. Miś uprawia tam warzywka i pielęgnuje drzewka. Jest tam też wielki młyn, w którym robi się mąkę. Miś codziennie rankiem wstaje by kopać, plewić i podlewać oraz robić mąkę, bo tego dzieciom potrzeba.

Miś wie, że maluszki potrzebują zdrowej marchewki i pietruszki. Sadzi wszystko co trzeba, stara się pielęgnuje. Zbiera Miś owoce i starannie przechowuje, aż do przyjazdu osiołka, który ciągnie wielki wóz. Ładuje na niego warzywka, owoce, a także mąkę. I rusza w mig osiołek i biegnie do wielkiej fabryki, gdzie zrobią pyszne mleczka, kaszki i kleiki. Wszystko dla małych dzieci, którym to smakuje, by rosły zdrowe i bardzo bardzo duże.

Po dobrze wykonanej pracy Miś sobie wypoczywa. Lubi łowić w rzeczce rybki, puszcza też latawce, a na koniec pokaże się jeszcze małej zielonej żabce. I tak żyje Miś już od wielu lat i pracuje dla dzieci, by dzięki nim szczęśliwszy był świat..

 

 

Zielona łopatka

 

Na placu zabaw, jak zwykle, panował wielki ruch. Dzieci zajęte były zabawą, a ich mamy rozmową o tym, w co najchętniej bawią się dzieci. Niebieski Miś szczęśliwy i roześmiany przyszedł ze swoją ulubioną zieloną łopatką. Ponieważ bardzo nie lubił bawić się sam, od razu poszedł w stronę Karolka i Piotrusia, którzy z zapałem kopali w piachu wielką dziurę swoją nowiutką koparką.

 

- Cześć. Czy mogę się z Wami pobawić? - zapytał, jak zawsze uprzejmie.
- A jakie masz zabawki? - odpowiedzieli pytaniem Piotruś i Karolek.
- Swoją ulubioną zieloną łopatkę - odparł ochoczo Miś i zaprezentował to, co trzymał w łapce.
- A po co nam twoja łopatka? My mamy koparkę.

 

Niebieskiemu Misiowi zrobiło się smutno. Spojrzał na swoją łopatkę i nagle przestała być już jego ulubioną zabawką. Poczuł, że wolałby mieć koparkę.
- Ale może Zosia i Pawełek będą potrzebować łopatki. - pomyślał na pocieszenie i udał się w ich stronę.
Ale Zosia i Pawełek mieli dużą wywrotkę, którą przewozili piasek z jednego końca piaskownicy na drugi i nawet nie chcieli spojrzeć na zieloną łopatkę Niebieskiego Misia. Zrezygnowany Miś usiadł na brzegu piaskownicy i zaczął niedbale rozgarniać piasek swoją łopatką, którą teraz lubił jeszcze mniej. Nagle usłyszał wesoły głos Wojtusia:
- Jaka wspaniała łopatka! Będzie doskonała. Hej, Misiu! Podejdź tu. Razem zbudujemy najpiękniejszy zamek w tej piaskownicy.

 

I tak mały Niebieski Miś znalazł wreszcie towarzysza zabawy. Wojtuś projektował i budował, a Miś wydobywał swoją zieloną łopatką wilgotny piasek z głębi piaskownicy, który jest najlepszym materiałem na budowę zamku. Po kolei powstawały wspaniałe dziedzińce, wysokie wieże, fosy i ogrody, a zamek z każdą chwilą stawał się większy i piękniejszy. Niebieski Miś i Wojtuś tak dobrze bawili się razem, że wcale nie zauważyli dzieci, które przyszły podziwiać niezwykłą budowlę. Nawet Piotruś, Karolek, Zosia i Pawełek patrzyli teraz z zachwytem na pracowitą zieloną łopatkę Niebieskiego Misia. - Widzicie dzieci? - odezwała się w końcu któraś mama. - Żeby dobrze się bawić, wcale nie potrzeba pięknych zabawek. Wystarczy pomysł i koleżeńska współpraca, no i oczywiście jakaś mała łopatka...

Następnego dnia wszystkie mamy miały problem, bo każde dziecko chciało wyjść na plac zabaw z zieloną łopatką, dokładnie taką jak ulubiona zabawka małego Niebieskiego Misia.

W poszukiwaniu wiosny                   

Tego roku zima trwała tak długo, że mały Niebieski Miś, który bardzo niecierpliwie wyczekiwał wiosny, postanowił wreszcie sam jej poszukać. Pomysł tak mu się spodobał, że natychmiast udał się na poszukiwania. Zanim zdążył zamknąć drzwi, przed noskiem mignęła mu kolorowa sukienka, która zniknęła tuż za rogiem. "To musi być pani Wiosna" - pomyślał Miś podążając jej śladem. Już za chwilę okazało się, że to nie była Wiosna, tylko mama małego Wojtusia, który ma już cztery ząbki (dwa na górze i dwa na dole). Trochę zawiedziony Miś powiedział grzecznie "Dzień dobry", a mama Wojtusia obdarzyła go takim promiennym uśmiechem, że od razu zrobiło się cieplej     

"Szukam pani Wiosny" - powiedział mały Niebieski Miś i spojrzał w stronę starej wierzby, gdzie pod stertą liści coś strasznie się szamotało. "To pewnie Wiosna nie może się wydostać" - pomyślał Miś i pędem ruszył na ratunek. I tym razem nie znalazł wiosny, ale swojego przyjaciela Jeża w tarapatach. Niebieską łapką Miś rozgarnął stertę i oczyścił iglasty grzbiet Jeżyka. Przyjaciel serdecznie podziękował, a po chwili zapytał: "Gdzie się wybierasz, Misiu?" "Na poszukiwanie wiosny" - odparł Miś i zrobił bardzo smutną minkę. "W takim razie idę z Tobą" - ucieszył się dla odmiany Jeżyk: "Mam przeczucie, że wiosna jest gdzieś w pobliżu".

Razem było im dużo raźniej, zwłaszcza gdy po chwili przyłączyła się do nich Myszka, a potem Zajączek, Wiewiórka, Wróbelek i jeszcze wiele innych zwierzątek, które też bardzo chciały odnaleźć wiosnę. Chodzili po drogach i ścieżkach, zaglądali pod każdy kamyk i listek, ale nigdzie nie było ani śladu Wiosny. Po południu zerwał się wiatr, a z nieba zaczął padać śnieg, więc zwierzątka postanowiły, że trzeba przerwać poszukiwania. Wtedy mały Niebieski Miś wpadł na doskonały pomysł: "Zapraszam wszystkich na słoiczek miodu". Zwierzątka chętnie zasiadły przy kominku, każde z łyżeczką w łapce, a wspólny posiłek, wesoła pogawędka, piosenki i zabawy sprawiły, że dookoła zrobiło się jaśniej i weselej. Wiatr     rozgonił chmury, a na niebie ukazało się złociste słonko.

                           I wtedy mały Niebieski Miś zrozumiał, że znalazł już wiosnę: była w uśmiechu mamy, pomocnej łapce wyciągniętej do Jeżyka, wesołym gronie przyjaciół. I była także w niebieskim serduszku małego Misia, gdzie nagle zrobiło się bardzo, bardzo ciepło.

                                                  Kłopoty z liczeniem

 

 

Kłopoty z liczeniem zaczęły się przy pięciu. Mały Niebieski Miś wiedział, ile to jest jeden, dwa, trzy, a nawet cztery, ale w żaden sposób nie mógł sobie wyobrazić, ile to jest pięć. Wiadomo przecież, że jeden to tyle samo, co jeden Niebieski Miś. Dwa to akurat tyle, ile ząbków ma mały Wojtuś, który na spacery jeździ w wózku. Trzy to tyle, ile kanapek trzeba zjeść, żeby się najeść, a cztery to tyle, ile nóg ma stół, przy którym je się te kanapki. Ale ile to jest pięć? Mały Niebieski Miś szedł brzegiem rzeczki i rozglądał się dokoła.

Miał nadzieję, że zobaczy coś, co pomoże mu odpowiedzieć na to pytanie. Na łące za rzeczką pasły się owieczki, ale było ich tylko dwie. "To trochę za mało" - pomyślał Miś i spróbował policzyć ich nóżki. Nóżek jednak było za dużo, bo przecież Miś umiał liczyć tylko do czterech.
Zrezygnowany szedł ze spuszczonym łepkiem, gdy nagle zobaczył w trawie żółte puchate kuleczki. Były to cztery małe kaczuszki. Miś bez trudu je policzył, bo przecież umiał liczyć do czterech.
- Co robicie same nad rzeką? - spytał zaniepokojony, bo wiedział, że żadne maleństwo nie powinno oddalać się od mamy.
- Czekamy na mamę - odpowiedziały kaczuszki, które także dobrze o tym wiedziały.
- A ty, co tu robisz Misiu?
- Próbuję policzyć do pięciu, ale zupełnie mi nie wychodzi.
- Naprawdę? Przecież to wcale nie jest trudne - zdziwiły się kaczuszki. - Popatrz na nas. Teraz jest nas cztery. Ale za chwilę przyjdzie nasza mama i wtedy będzie nas pięć.
- Huraaa! - zawołał Miś. - Wiem, ile to jest pięć.

Za chwilę rzeczywiście nadeszła kacza mama i Niebieski Miś jeszcze raz policzył wszystkie kaczuszki. Od tej chwili już zawsze pamiętał, że pięć to cztery małe kaczuszki i ich mama.

 

 

Na ratunek                                

 

 

Zajączek znany był jako najszybszy biegacz i dlatego pełnił funkcję leśnego listonosza. Mknął właśnie, żeby dostarczyć małemu Niebieskiemu Misiowi telegram.
- Misiu! - Misiu! - wołał zdyszany. - ... isiu! ... isiu! - powtórzyło echo, aż zadrżały drzewa w lesie.
- Dlaczego tak krzyczysz Zajączku? Czy coś się stało? - zapytał zaspany Miś, któremu wrzaski Zajączka przerwały poobiednią drzemkę.
- Mam dla Ciebie telegram z miasta - krzyknął Zajączek i wyciągnął przed siebie łapkę z przesyłką.                                                                                     

               "Kochany Niebieski Misiu! stop. Michaś nie chce jeść kaszki! stop. Tylko ty możesz pomóc. stop. Mama Michasia. stop"
- Ojojoj! - wyrwało się Misiowi i Zajączkowi jednocześnie.
- Trzeba tam jechać - stanowczo powiedział Miś.
- Niech Borsuki szykują samolot. Zobaczę, co da się zrobić. Chwilę później samolocik z Misiem na pokładzie zakołysał skrzydłami i zniknął w chmurach.

                                                                                                                       

W czasie podróży Miś zaśpiewał ze skowronkami swoją ulubioną piosenkę, a gdy wybrzmiały ostatnie nutki, już w oddali widać było pierwsze domy miasta. Miś pokiwał na pożegnanie swoim podniebnym przyjaciołom i wylądował wprost na parapecie czerwonego domu.
W pokoju przy stoliku siedział Michaś, a przed nim stał talerz nietkniętej kaszki.

 

 

- Hej Michasiu, czy to prawda, że nie chcesz jeść tej pysznej kaszki Nestlé?- zapytał badawczo Niebieski Miś.
- Prawda - odpowiedział ponurym głosem Michaś patrząc w bok.
- Czy to znaczy, że nie chcesz być tak zdrowy i silny jak ja? - zapytał mały Niebieski Miś i na dowód wykonał szybciutko serię efektownych ćwiczeń.
- I to wszystko po tej kaszce
- Pewnie, że tak - odrzekł z mocą Miś. - Ciekawe, co ty Michasiu potrafiłbyś zrobić po zjedzeniu tego talerza kaszki? - dorzucił chytrze. Michaś też postanowił to sprawdzić, bo nim się Miś obejrzał cała kaszka z talerza zniknęła, a chłopiec wesoło fikał koziołki.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin