Rafał Ziemkiewicz - Felietony - Ja jako socjaldemokrata.pdf

(52 KB) Pobierz
Ja jako socjaldemokrata
9 lipca 2003
Ja jako socjaldemokrata
Uproszę wybaczyć, że wrócę jeszcze na fay chwilę do kongresu SLD i przemówienia, jakie
wygłosił na nim Leszek Miller. Było ono tak pełne sformułowań godnych komentarza, że uwadze
dziennikarzy i czytelnikom umknął nieco ten moment, kiedy to przewodniczący/premier oznajmił:
„pozwolę sobie, zupełnie przez przypadek, wymienić dziesięć punktów, co to znaczy być
socjaldemokratą” - po czym, istotnie, wymieni f. Co prawda, punktów było tylko dziewięć, ale nie
chcę być małostkowy, więc pominę rachunki, podobnie jak owo tajemnicze i niezrozumiałe
„zupełnie przez przypadek ".
Owóż ja jestem bardzo ciekaw, co to znaczy „być socjaldemokratą". Socjaldemokrata,
socjalista, każdy w ogóle wyznawca lewicowych ideologii, to mój przeciwnik, więcej nawet: to
-jako człek dybiący na owoce mojej pracy i na moją wolność — wróg, wroga zaś trzeba dobrze
poznać. W millerowy „dekalog” zacząłem się więc wczytywać uważnie i z rosnącym zdziwieniem.
„Być socjaldemokratą to wspierać gospodarkę rynkową”? „Być socjaldemokratą to walczyć z
korupcją”?! „Być socjaldemokratą to budować państwo prawa”?! „Być socjaldemokratą to wspierać
przedsiębiorczość, bo to podstawa rozwoju”?! „ Gwarantować wolność debaty i krytyki wszystkich
szczebli”? „Upowszechniać tolerancję"? „Dbać o równe szansę startu życiowego”? Doprawdy, pan
premier to wszystko tak na poważnie, nie robi pan sobie ze mnie przypadkiem jaj? No, bo jeśli na
poważnie, to płyną z tego „dekalogu” dwa oczywiste wnioski. Pierwszy: że ja jestem
socjaldemokratą. Drugi: że w żadnym wypadku nie jest socjaldemokratą Leszek Miller ani żadna z
osób odpowiedzialnych za praktykę polityczną j ego partii.
Wyliczone przez Miller a cnoty mają charakter na tyle ogólnikowy, że podpisze się pod nimi
każdy rozsądny człowiek. Nikt nie jest przeciwny rozwojowi gospodarczemu, nikt nie chce, by
biedni umierali z głodu, państwem rządziła mafia, a debata publiczna była tłumiona. Gdybym miał
na ten temat rozmawiać z kimś poważnym, w którego dobrą wolę mógłbym wierzyć, zwróciłbym
uwagę, że różnica między lewicą a prawicą nie jest różnicą celów, ale proponowanych środków.
Wszyscy chcą, żeby było lepiej. Tylko że jedni drogę do poprawy widzą w interwencji państwa, a
inni - w pozostawieniu ludziom maksymalnej swobody działań. Jedni chcą przeciwdziałać biedzie,
zabierając pieniądze bogatym i tworząc rozbudowany aparat rozdawania zasiłków, a drudzy - dając
przedsiębiorcom możliwość bogacenia się, bo bogactwo „ścieka” w dół i dobrobyt
najsprawniejszych jednostek przekłada się na dobrobyt tych, którzy sprzedają im swój czas i pracę.
I tak dalej, można by taką listę ciągnąć i można by dzięki niej określić, że socjaldemokracja to ta
właśnie formacja, która drogę do poprawy sytuacji widziała zawsze w ograniczaniu rynku,
wzmacnianiu państwa oraz kładzeniu większego nacisku na równość niż na wolność obywateli.
Można by, gdyby - powtórzę - miała to być rozmowa poważna.
Ale każdy wie, że dziewięć „zupełnie przypadkowych” punktów Millera nie zostało
napisanych i wygłoszonych na użytek poważnej rozmowy, ale dla celów propagandowych. Być
socjaldemokratą, we właściwym sensie tego pojęcia, znaczy dziś tyle samo, co być dinozaurem.
Cały cywilizowany świat dawno się przekonał, że tym więcej rozwoju, im mniej socjalizmu, że
wszystkie tradycyjne lewicowe recepty na państwo są fałszywe i jedynym powodem, dla którego
warto podtrzymywać ulubioną przez lewicę redystrybucję dochodów obywateli, jest kupowanie
sobie głosów i tzw. „spokoju społecznego". W takiej sytuacji trudno w istocie członkowi partii
lewicowej odpowiedzieć głośno na pytanie, co to znaczy być socjaldemokratą. Ma ten kłopot Blair,
ma go Schroeder, ma i Miller. Tamci dwaj próbują znaleźć odpowiedź na poważnie - Millerowi
wystarcza propagandowy kit. Ale też członkowie jego partii wcale od niego więcej nie wymagają.
Patrząc na twarze socjaldelegatów w hotelu „ Gromada " można było nabrać pewności, że
ontologiczne rozterki są im głęboko obce, a za całą identyfikację wystarcza w zupełności
pezetpeerowska przeszłość i pęd do koryta. Pisałem niedawno, że kiedy lewica szuka tożsamości, to
znajduje tylko aborcję i antyklerykalizm. Muszę się poprawić: tak jest w wypadku lewicy
zachodnioeuropejskiej. Tutejsza ma jeszcze owacje na cześć Jaruzelskiego.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin