Ród Coltonów 00 - Szafiry dla narzeczonej 03 - Elizabeth - Zane Carolyn.pdf

(361 KB) Pobierz
QPrint
4Y@EHQX CK@ M@QYDBYNMDI
&KHY@ADSG
$@QNKXM ;@MD
ROZDZIAý PIERWSZY
Na dziedziıcu zbudowanego w hiszpaıskim stylu kolonialnym koĻcioþa
trwaþy przygotowania do majĢcego siħ odbyę Ļlubu. Ostatni goĻcie tþoczyli siħ w
drzwiach ĻwiĢtyni, a kilku druŇbw ze Ļmiechem majstrowaþo przy ogromnej
czarnej limuzynie.
Elizabeth Mansfield Sonderland, wsparta na ramieniu ubranego we frak
mistrza ceremonii, szþa Ļrodkiem gþwnej nawy. Z uprzejmym skinieniem
gþowy mħŇczyzna wskazaþ jej Ļrodkowe miejsce w drugiej þawce po stronie
zarezerwowanej dla goĻci panny mþodej.
Elizabeth miaþa nadziejħ, Ňe mþody czþowiek uznaþ grymas, jakim go
obdarzyþa, za uĻmiech podziħkowania. NajwyraŅniej ten przystojny mþodzieniec
nie zauwaŇyþ, Ňe byþa w szstym miesiĢcu ciĢŇy. Co za brak wyobraŅni! Za niĢ
staþ juŇ tþum ludzi, wiħc przedstawienie, jakie siħ szykowaþo, dostarczy im
rozrywki podczas czekania na rozpoczħcie uroczystoĻci.
PrzyciskajĢc wydatny brzuch dþoniĢ, zdoþaþa jakoĻ siħ przecisnĢę na
miejsce i usiadþa obok godnie wyglĢdajĢcej matrony, ktra natychmiast
zauwaŇyþa brak obrĢczki na palcu nowej sĢsiadki. I chociaŇ twarz owej damy
zachowaþa uprzejmy wyraz, Elizabeth wiedziaþa, Ňe zastanawia siħ, gdzie jest
ojciec dziecka. áNie przyjdzie", chciaþa powiedzieę, ábo brzydzi siħ
maþŇeıstwem i dzieęmi", lecz uznaþa, Ňe to nie miejsce i nie czas na zwierzenia.
UĻmiechnħþa siħ tylko uprzejmie i wpatrzyþa w oþtarz.
Jej ukochana przyjaciþka szkolna, z ktrĢ dzieliþa pokj w internacie,
Savannah Hamilton, miaþa stanĢę na Ļlubnym kobiercu razem z szaleıczo
przystojnym i bogatym Harrisonem Coltonem. ĺlub cywilny odbyþ siħ dwa
tygodnie wczeĻniej w Reno, a dzisiejsza uroczystoĻę miaþa charakter ĻciĻle
prywatny, z udziaþem jedynie rodziny i najbliŇszych przyjaciþ. ChociaŇ
Elizabeth cieszyþa siħ szczħĻciem przyjaciþki, do samej instytucji maþŇeıstwa
odnosiþa siħ z rezerwĢ.
Przysiħga, nawet zþoŇona dwukrotnie, nie jest gwarancjĢ szczħĻcia,
myĻlaþa. Z drugiej strony to, Ňe jej maþŇeıstwo skoıczyþo siħ fiaskiem, nie
oznacza, Ňe maþŇeıstwo Savannah rwnieŇ nie bħdzie udane. Elizabeth skarciþa
siħ w duchu za te ponure myĻli w tak radosnej chwili. Do koıca Ňycia ma czas
lizaę rany, a dziĻ przyszþa siħ cieszyę.
Tymczasem mistrz ceremonii wprowadziþ matkħ i babkħ Harry'ego i
usadziþ je w pierwszej þawce. Nastħpnie pan mþody w towarzystwie brata i
druŇbw podszedþ do oþtarza i stanĢþ zwrcony twarzĢ do tþumu goĻci. Maþa
dziewczynka, sypiĢc kwiatki, przeszþa przez nawħ, zrħcznie manewrujĢc miħdzy
goĻęmi. Za niĢ szedþ chþopczyk niosĢcy na tacy obrĢczki, a za nim orszak
druhen. Gdyby Elizabeth nie byþa w ciĢŇy, szþaby teraz ubrana w piħknĢ
ciemnofioletowĢ sukniħ razem z nimi.
Muzyka ucichþa. Zebrani wstrzymali oddech. Nagle oz-waþy siħ organy
zapowiadajĢce wejĻcie panny mþodej. Teraz wszyscy wstali na powitanie
Savannah prowadzonej do Ļlubu przez wuja. Gdy od oþtarza zabrzmiaþy
odwieczne sþowa: áNajmilsi, zebraliĻmy siħ tutaj, aby poþĢczyę Ļwiħtym wħzþem
maþŇeıskim...", Elizabeth poczuþa ucisk w gardle i þzy wzruszenia napþynħþy jej
do oczu.
A kiedy spostrzegþa, jakim wzrokiem Harrison spojrzaþ na narzeczonĢ,
wzruszyþa siħ jeszcze bardziej. Zbyt pŅno spostrzegþa, Ňe zapomniaþa
chusteczek. W panice zaczħþa szukaę czegoĻ, w co mogþaby wytrzeę nos. JuŇ
miaþa siħgnĢę po leŇĢcy przed niĢ program uroczystoĻci, kiedy starsza pani
podaþa jej swĢ koronkowĢ chusteczkħ. Elizabeth posþaþa jej wdziħczne
spojrzenie i zaczħþa þkaę jak dziecko.
Hormony. No bo cŇ innego, tþumaczyþa sobie w duchu. PrzecieŇ z natury
nie jest sentymentalna. CaþĢ siþĢ woli staraþa siħ opanowaę, lecz bezskutecznie.
Kiedy toczyþa ze sobĢ wewnħtrznĢ walkħ, druŇba pana mþodego
spostrzegþ jĢ i uĻmiechnĢþ siħ. Odpowiedziaþa mu sþabym uĻmiechem przez þzy,
a on mrugnĢþ do niej konfidencjonalnie. W uþamku sekundy nawiĢzaþo siħ
miħdzy nimi porozumienie, duchowa wiħŅ, mimo Ňe siħ prawie nie znali. SkinĢþ
nieznacznie gþowĢ, a Elizabeth pomyĻlaþa, Ňe nadal prowadzĢ rozmowħ bez
sþw o kruchej istocie miþoĻci i nowym poczĢtku. W owej chwili byli po prostu
parĢ ludzi najŇyczliwiej nastawionych do bliŅnich i do caþego Ļwiata.
BoŇe, jaki on jest przystojny, pomyĻlaþa.
Jason Colton. Tyle o nim wiedziaþa. Brat pana mþodego.
Elizabeth spotkaþa go kiedyĻ w przelocie, lecz Savannah wielokrotnie w
samych superlatywach rozwodziþa siħ na temat przyszþego szwagra, opowiadaþa
o jego prawym charakterze i dobrym sercu. RzeczywiĻcie robi bardzo
sympatyczne wraŇenie, pomyĻlaþa, starajĢc siħ zwalczyę nowy atak szlochu.
PociĢgnħþa nosem i prbowaþa otrzeę oczy koronkowĢ chusteczkĢ bardziej
przeznaczonĢ do ozdoby niŇ do praktycznych celw.
Ze swojego miejsca w drugim rzħdzie mogþa dostrzec, Ňe Jason Colton teŇ
byþ wzruszony. Jego wzrok, kiedy patrzyþ na Savannah i brata, byþ peþen
miþoĻci.
A moŇe tħsknoty i najskrytszych pragnieı?
Elizabeth oczu nie mogþa od niego oderwaę. Savannah lubiþa mawiaę o
przyszþym szwagrze, Ňe naleŇy do tej rzadkiej kategorii ludzi, ktrzy majĢ tak
samo piħkny charakter, jak aparycjħ. Wyznaþa teŇ Elizabeth, Ňe nie jest z nikim
zwiĢzany, i byþa zdziwiona, Ňe do tej pory Ňadna kobieta go nie usidliþa.
Elizabeth westchnħþa. Jason þadnie wyglĢdaþ przy oþtarzu. Szkoda, Ňe
cztery lata temu nie wyszþa za niego zamiast za Mike'a Sonderlanda, ktry miaþ
wyþĢcznie prezencjħ, a nie miaþ wnħtrza. Nie, nie... przecieŇ to niemĢdre,
upomniaþa siħ w myĻlach. Co za gþupoty marzyę o Jasonie. CzyŇby zapomniaþa
o mrocznej historii dzielĢcej jej rodzinħ od Coltonw?
Zanim Elizabeth otrzĢsnħþa siħ ze swoich myĻli, Savannah i Harrison
zostali zaĻlubieni. Szli teraz Ļrodkiem nawy ku nowemu wsplnemu Ňyciu. Za
nimi kroczyli druŇba pana mþodego ze staroĻcinĢ wesela. MijajĢc þawkħ, w
ktrej siedziaþa Elizabeth, Jason odwrciþ gþowħ i wyraŅnie uĻmiechnĢþ siħ do
niej. Elizabeth poczuþa, Ňe siħ rumieni.
Kiedy chciaþa zwrcię wilgotnĢ chusteczkħ swojej uczynnej sĢsiadce z þawki,
starsza dama poklepaþa ja po ramieniu i powiedziaþa:
- Zatrzymaj jĢ, moje dziecko. Czujħ, Ňe bħdzie ci jeszcze potrzebna.
Elizabeth podziħkowaþa. Postanowiþa, Ňe nie bħdzie siħ teraz zastanawiaę,
czy w tych sþowach nie kryje siħ jakiĻ znaczĢcy podtekst.
W kruchcie koĻcioþa goĻcie juŇ zdĢŇyli ustawię siħ w dþugiej kolejce do
skþadania Ňyczeı, zanim Elizabeth niesiona tþumem tam dotarþa. Stanħþa na
koıcu i cierpliwie czekaþa.
- Elizabeth! - zawoþaþa Savannah, gdy spostrzegþa przyjaciþkħ. - Tak siħ
cieszħ, Ňe mogþaĻ tu byę, dzielię moje szczħĻcie.
- Nic na Ļwiecie nie powstrzymaþoby mnie od przyjĻcia. Tak siħ cieszħ.
Piħkny Ļlub.
- Prawda? WciĢŇ nie wierzħ, Ňe udaþo siħ nam wszystko zorganizowaę w
dwa tygodnie. Ale cieszħ siħ, Ňe mamy to juŇ za sobĢ! - dodaþa Savannah ze
Ļmiechem, a jej nowo poĻlubiony mĢŇ objĢþ Elizabeth.
- Jak siħ masz, Ļlicznotko! - powitaþ jĢ.
- Zawsze wiesz, co powiedzieę kobiecie - wtrĢciþa Savannah. - Ale
uwaŇaj... - dodaþa niby serio i lekko poklepaþa go po policzku.
- Smutne, ale prawdziwe. - Harrison mrugnĢþ do Ňony. - Teraz Savannah jest
mojĢ lepszĢ poþowĢ, ale nie podoba mi siħ, Ňe taka kobieta jak ty jest bez
przydziaþu. A moŇe pewnego piħknego dnia zostaniesz mojĢ bratowĢ? -
zaŇartowaþ i kciukiem wskazaþ Jasona, ktrego wþaĻnie pocaþowaþa sĢsiadka
Elizabeth z þawki, zostawiajĢc mu na policzku Ļlad szminki. - Moj brat jest do
wziħcia. I uwielbia dzieci. Prawda, braciszku?
- Oraz ich mamy - wtrĢciþ szarmancko Jason.
- CŇ, jedno z drugim siħ wiĢŇe. - Elizabeth staraþa siħ dostosowaę do
lekkiego tonu rozmowy, ale czuþa siħ skrħpowana. Flirtowanie z mþodymi
Zgłoś jeśli naruszono regulamin