Ród Coltonów 00 - Szafiry dla narzeczonej 01 - Savannah - Michaels Kasey.pdf

(334 KB) Pobierz
QPrint
4Y@EHQX CK@ M@QYDBYNMDI
4@U@MM@G
Kasey Michaels
ROZDZIAý PIERWSZY
Lorraine Nealy przyklejaþa na dokumentach Ňþte, papierowe strzaþki.
- Tutaj, tutaj i tutaj - mwiþa, kþadĢc pojedyncze kartki na biurko. Strzaþki,
ktre wskazywaþy szefowi miejsce do podpisu, byþy zbyteczne, lecz Harrison
Colton nie komentowaþ ich obecnoĻci, posþusznie podpisujĢc wszystkie
zaznaczone miejsca. Doskonale wiedziaþ, Ňe wystarczy najmniejsze
niedopatrzenie, a Lorraine zacznie caþĢ procedurħ od poczĢtku. DziĻ nie miaþ na
to czasu.
- Lorraine - odezwaþ siħ, gdy jego osobista asystentka (podkreĻlaþa, Ňe nie
jest sekretarkĢ) zabraþa juŇ ostatni dokument - cŇ ja bym bez ciebie poczĢþ?
- Zmarniaþby pan i umarþ, panie Colton. Caþe to miejsce zwaliþoby siħ
panu na gþowħ. Nie byþoby to przyjemne, proszħ mi wierzyę - odparþa bez
zĢjĢknienia.
LiczĢca piħędziesiĢt kilka lat Lorraine pracowaþa w Colton Media
Holding od trzydziestu lat i wmwiþa sobie, Ňe bez niej firma juŇ dawno
przestaþaby istnieę. Byþa asystentkĢ Franka Coltona, a gdy ten zdecydowaþ siħ
przekazaę firmħ mþodszemu z synw, Lorraine zaczħþa niĢ zarzĢdzaę áza
poĻrednictwem" Harrisona. Tak mwiþa kaŇdemu, kto jĢ o to zapytaþ, i
kaŇdemu, kto nie pytaþ o nic.
Harrison uĻmiechnĢþ siħ, wstaþ i siħgnĢþ po granatowy pþaszcz sportowy,
ktry wisiaþ na oparciu krzesþa.
- W takim razie mogħ bezpiecznie wyjĻę wczeĻniej, skoro firma zostaje w
tak dobrych rħkach. Chyba Ňe masz jeszcze coĻ do podpisu.
- Nie, wszystko juŇ podpisane. Koþnierzyk siħ panu zagnitþ - dodaþa
Lorraine, a Harrison szybko poprawiþ i koþnierzyk, i krawat.
Harrison miaþ trzydzieĻci jeden lat i jeszcze siħ nie przyzwyczaiþ do
panujĢcego w firmie zwyczaju nienoszenia oficjalnych strojw w piĢtki, choę
bardzo chħtnie przychylaþ siħ do pomysþu piĢtkowej pracy w domu. DziĻ wpadþ
do biura tylko po to, by podpisaę dokumenty, i w tej chwili byþ gotw rozpoczĢę
weekend.
Jeszcze raz poprawiþ krawat, przygþadziþ rħkĢ swe czarne jak smoþa
wþosy, zanim Lorraine zdĢŇyþa mu powiedzieę, Ňe po umyciu ich pewnie nie
uczesaþ, i wziĢþ do rħki walizeczkħ.
- Wiħc wszystko zaþatwione, tak, Lorraine? - spytaþ, zmierzajĢc w
kierunku drzwi.
- WþaĻciwie... - zaczħþa, a on przystanĢþ w poþowie drogi i odwrciþ do
niej gþowħ. - WþaĻciwie to nic. Pozbħdħ siħ jej. Proszħ tylko wyjĻę bocznymi
drzwiami.
- Jej? - W zielonych oczach Harrisona bþysnħþo zaciekawienie. - Jakiej
jej?
Lorraine przycisnħþa dokumenty do swej pþaskiej piersi i wzniosþa
wodniste oczy do nieba.
- No tej, co siedzi u mnie juŇ od godziny i nie rozumie, Ňe powinna sobie
pjĻę. Tej jej.
- Nie jest umwiona? OczywiĻcie, przecieŇ z nikim siħ nie umawiam na
piĢtkowe popoþudnia. I nie chce wyjĻę? Lorraine, chyba tracisz ikrħ. Kiedy ty
mwisz ánie", mħŇczyŅni kulĢ siħ ze strachu. Przynajmniej ja siħ kulħ.
- Powiedziaþam jej, Ňe moŇe poczekaę - odezwaþa siħ tak cicho, Ňe
Harrison automatycznie siħ do niej przybliŇyþ.
- PowiedziaþaĻ, Ňe moŇe poczekaę? - powtrzyþ z niedowierzaniem. - Ty
przecieŇ nigdy tak nie mwisz. Nigdy... A czego ta kobieta chce? Czy zbiera na
bezdomne pudle i trafiþa w twj czuþy punkt?
- Bezdomne pudle, panie Colton? - odrzekþa kwaĻno.
- Pudle sĢ cudowne i prawie zawsze znajdujĢ sobie dom.
- A tak, owszem. - UĻmiechnĢþ siħ szeroko. - U ciebie. Ile ich masz
ostatnio? Dziesiħę?
- SzeĻę, a wszystkie juŇ za godzinħ bħdĢ umieraę z gþodu, wiħc jeĻli
przestanie pan siħ grzebaę i wyjdzie bocznymi drzwiami, to ja wrcħ do siebie i
zgodnie z prawdĢ powiem tej Hamilton, Ňe pana juŇ nie ma.
- Co? Hamilton? - Harrison zablokowaþ Lorraine drogħ.
- Annette Hamilton? To niemoŇliwe. Ona teraz nazywa siħ Annette
O'Meara.
Lorraine wyjħþa z kieszeni karteczkħ i spojrzaþa na niĢ.
- Nie Annette. To Savannah Hamilton. Powiem jej, Ňe pan wyszedþ. Czy
mam jĢ umwię na przyszþy miesiĢc?
Nie, tego by nie chciaþ. PragnĢþ zaĻ z caþej duszy, by Lorraine wysþaþa tħ
kobietħ na Marsa, i to z caþĢ rodzinĢ. Tak, niech Savannah zabierze z sobĢ Sama
i Annette i niech mu dadzĢ Ļwiħty spokj. TrĢc w zamyĻleniu czoþo, wrciþ do
biurka i postawiþ walizeczkħ.
- Czego ona chce?
- A czego one wszystkie chcĢ? Pracy. Ale powiedziaþam, Ňe siħ jej
pozbħdħ. Powinnam byþa to zrobię godzinħ temu.
- Wiħc dlaczego nie zrobiþaĻ? Lorraine wzruszyþa ramionami.
- Chyba ma pan racjħ. Jest w niej coĻ z zabþĢkanego pieska albo zbitego
szczeniaczka. Taka wystrojona, i nie ma gdzie pjĻę. I chyba byþa bardzo
nieszczħĻliwa z tego powodu, Ňe musiaþa stanĢę przy moim biurku. MoŇe ona
nie szuka pracy, moŇe szuka czegoĻ innego? MyĻlaþam, Ňe mi powie, o co jej
chodzi, ale stwierdziþa, Ňe to sprawa osobista, i nic wiħcej nie mogþam z niej
wycisnĢę. Nawet moje domowe ciasteczka nie otworzyþy jej ust.
- No, no! - mruknĢþ Harrison, odkþadajĢc pþaszcz i siadajĢc za biurkiem. -
JeĻli nie poskutkowaþy nawet twoje ciasteczka, to sprawa jest powaŇna - ciĢgnĢþ
Ňartobliwym tonem, by Lorraine nie zaczħþa czegoĻ podejrzewaę. - ņadne
narzħdzie tortur nie jest groŅniejsze od twoich ciasteczek. Dziwiħ siħ, Ňe nie
wezwaþaĻ ochrony i nie kazaþaĻ jej wyrzucię na zbity pysk.
- Ja teŇ siħ temu dziwiħ - rzekþa asystentka, kþadĢc rħkħ na klamce. -
DomyĻlam siħ, Ňe teraz mogħ juŇ odetchnĢę, bo jĢ pan przyjmie. Tak?
- Tak. I moŇesz iĻę do domu, kiedy jĢ wprowadzisz. Nie martw siħ, w
dzieciıstwie ja i Jason wziħliĻmy ze trzy lekcje karate, wiħc nie sĢdzħ, Ňeby ta
kobieta byþa w stanie coĻ mi zrobię.
- Pana ojciec nigdy tak nie Ňartowaþ - zauwaŇyþa Lorraine. -I nigdy by tak
nie powiedziaþ o moich ciasteczkach.
- To prawda. Ale ty mnie uwielbiasz. I nawet siħ o mnie martwisz, a ja
pewnie zwariowaþem, bo mi siħ to podoba - ciĢgnĢþ Harrison, zastanawiajĢc siħ,
czy woli jeszcze chwilħ porozmawiaę z asystentkĢ, czy jak najprħdzej zobaczyę
siħ z Savannah Hamilton. - Daj mi piħę minut i wprowadŅ jĢ, dobrze?
Potrzebowaþ czasu, by pomyĻleę o Savannah, by stopniaþa zþoĻę, ktra
pojawiaþa siħ natychmiast, ilekroę usþyszaþ nazwisko Hamiltonw. Potrzebowaþ
czasu, by uprzytomnię sobie, Ňe tamte wydarzenia rozegraþy siħ szeĻę lat temu,
Ňe nie jest juŇ þatwowiernym idiotĢ i Ňe jest w stanie znieĻę wszystko, co
Savannah mu powie, nie reagujĢc wĻciekþoĻciĢ lub cierpieniem. Miaþ nadziejħ,
Ňe rany zostaþy wyleczone.
SzeĻę lat. SzeĻę lat to szmat czasu, lecz moŇe niewystarczajĢco dþugi,
poniewaŇ nadal wszystko pamiħtaþ z bolesnĢ jasnoĻciĢ. AleŇ wtedy byþ gþupi i
naiwny. WþaĻnie ukoıczyþ studia i byþ gotw do zmierzenia siħ ze Ļwiatem, lecz
na swych warunkach. Odrzuciþ propozycjħ ojca i nie przyjĢþ pracy w jego firmie,
lecz postanowiþ zrobię karierħ sam, bez pomocy rodziny. OsiĢgnĢþ swj cel, i
przyjĢþ posadħ w holdingu CMH dopiero wtedy, gdy juŇ udowodniþ, ile jest
wart. Wszystko mu poszþo znakomicie, z wyjĢtkiem tego jednego
niepowodzenia z Hamiltonami.
Niepowodzenia w pracy i w Ňyciu osobistym. Oba byþy bolesne. Harrison
przyþoŇyþ otwartĢ dþoı do czoþa i na kilka chwil zatopiþ siħ we wspomnieniach.
PrzystĢpiþ do pracy w firmie Sama Hamiltona z wielkimi nadziejami, a
gdy poznaþ starszĢ crkħ Sama, Annette, i siħ w niej zakochaþ, pomyĻlaþ, Ňe
Zgłoś jeśli naruszono regulamin