Taniec cz. II.docx

(162 KB) Pobierz

Mirosław Salwowski: "Tańce mieszane - miłe Bogu czy diabłu, cz. II"

Sam nieraz słyszałem z ust tradycjonalistycznych katolików opinie, jeszcze bardziej szokujące, niż obrona mieszanych tańców. Przykładowo, niejednokrotnie spotkałem się wśród katolickich tradycjonalistów z poglądem, iż wytwarzanie i rozpowszechnianie pornografii powinno być prawnie bezkarne i legalne, gdyż zadaniem państwa nie jest "bycie stróżem moralności" i jeżeli ktoś jest chce coś takiego oglądać, to władzy cywilnej nic do tego.

 

Sporu na temat tańca ciąg dalszy...

fot. Sporu na temat tańca ciąg dalszy...

Dlaczego ludzie Kościoła obecnie milczą?

Częstym argumentem, jaki wysuwa się na rzecz mieszanych tańców jest twierdzenie, iż obecnie nie sposób jest usłyszeć z kościelnych ambon oraz w trakcie lekcji religii, jakichkolwiek ostrzeżeń skierowanych przeciw tego typu rozrywkom. Co więcej; niektórzy księża nie czynią większych problemów z dawaniem dyspens na uczestnictwo w urządzanych w piątki zabawach tanecznych. Zdarza się, iż przy kościołach organizowane są potańcówki, zaś pytani o godziwość uczęszczania na dyskoteki duchowni odpowiadają, iż nie widzą w tym niczego zdrożnego. Jakby tego było jeszcze mało, bywa, iż tańce mieszane są obecne nawet na zabawach prymicyjnych wyprawianych z okazji wyświęcenia nowego kapłana, a owi księża tańczą na nich z dziewczętami.

Jednym zdaniem: o ile jeszcze 50 lat temu bez większego trudu można było się natknąć w kościele na jakieś krytykujące mieszane tańce kazanie, o tyle dziś szukanie jakichkolwiek śladów sceptycyzmu względem tego zwyczaju, wydaje się być próbą znalezienia igły w stogu siana. Wielu wysuwa z tego wniosek, iż tradycyjna krytyka tańców albo nie stanowi objawu prawowierności, albo też nie jest już w dzisiejszych czasach aktualna.

To, że krytyka mieszanych tańców jest jak najbardziej tradycyjna, prawowierna i katolicka starałem się wyjaśnić w poprzednich częściach tego tekstu. To, iż owa krytyka ma pełne zastosowanie do dzisiejszych tańców (które są znacznie bardziej wyuzdane i nieskromne od pląsów piętnowanych niegdyś) postaram się w następnych częściach tego artykułu Jeżeli tak się sprawy mają, to jak wyjaśnić niemal całkowite milczenie, jakie w kwestii mieszanych tańców, zapanowało w kościołach, a nawet aprobatę, jaką temu zwyczajowi okazują niektórzy duchowni? Czy nie jest zuchwalstwem, a może nawet jakąś formą nieposłuszeństwa twierdzić, iż tańce są bardzo niebezpieczne, wówczas, gdy część księży już nie tyle milczy na ten temat, ale wręcz wspiera ów zwyczaj?

Powody dla których duża część duchowieństwa milczy na temat niebezpieczeństwa mieszanych tańców, a czasami nawet jawnie wspiera ów zwyczaj, mogą być różne, złożone i skomplikowane. Większość księży najprawdopodobniej nie poznała tradycyjnego nauczania na ten temat, inni być może się z nim nie zgadzają, niektórzy zaś nie poruszają go z obawy o bycie wyśmianym, odrzuconym bądź niezrozumianym przez swych wiernych. Fakt milczenia czy nawet wspierania przez część duchownych jakiś złych lub niebezpiecznych moralnie zjawisk, nie oznacza jednak, iż nieważne staje się w ten sposób wielowiekowe lub/i oficjalne nauczanie katolickie, je piętnujące. Zarówno dalsza, jak i dzisiejsza historia Kościoła zna wszak niejeden wypadek polegający na tym, iż mniejsza bądź większa część duchownych katolickich milczała w obliczu jakiegoś zła, albo nawet jawnie je wspierała. Podajmy kilka tego przykładów:

1. Episkopat Bawarii już w 1931 r. potępił nazizm jako bezbożną, rasistowską i antychrześcijańską doktrynę. Jak zatem wytłumaczyć fakt, iż w późniejszych latach część niemieckich i austriackich duchowni katolickich pozwalała członkom NSDAP nie tylko przystępować do sakramentów świętych, ale nawet oficjalnie wchodzić do kościołów z flagami hitlerowskimi? A jakby tego było mało, nawet niektórzy z wysoko postawionych hierarchów twierdzili, iż nazizm, jako takie nie jest sprzeczny z nauką katolicką, by później ratować przed sprawiedliwą karą tysiące hitlerowskich zbrodniarzy (tak uczynił bp Hudal organizując ucieczką do Ameryki Łacińskiej czołowym masowym mordercom III Rzeszy)?
2. Bolszewizm był wielokrotnie piętnowany przez magisterium Kościoła jako "absolutnie zły", radykalnie ateistyczny i antychrześcijański, zaś współpraca z bolszewikami została obwarowana przez Piusa XII nawet ekskomuniką. Jak więc można tłumaczyć to, iż nie tylko, zdarzali się księża jawnie kolaborujący z komunizmem (np. "księża patrioci"), ale nawet cały episkopat Węgier wydawał oświadczenia wychwalające komunizm jako najlepszy ustrój w dziejach ludzkości ?
3. Oficjalne nauczanie Kościoła głosi, iż prawu ustanowionemu przez władze cywilne należy być posłusznym zawsze wtedy, gdy nie polecają one czynić czegoś co jest ewidentnie sprzeczne z wolą Bożą lub prawem naturalnym. Jasną konkluzją wynikającą z tejże doktryny jest zatem moralne potępienie dla różnych form przestępczości kryminalnej, jak np. działalności mafijnej. Co zatem począć z faktem, iż członkowie np. mafii działającej na Sycylii, niemal przez kilka wieków, byli traktowani przez tamtejsze duchowieństwo, jak normalni i dobrzy katolicy (udzielano im sakramentów, pozwalano nosić chorągwie kościelne na procesjach, a nawet zdarzało się, iż odprawiano Msze święte w prywatnych kaplicach tych złoczyńców)?
4. Używanie środków antykoncepcyjnych w ramach intymnego pożycia małżeńskiego zostało wielokrotnie potępione przez magisterium Kościoła, jako "wewnętrznie złe", bezwzględnie niedozwolone i w swej materii stanowiące grzech śmiertelny. Dlaczego jednak mimo tego faktu, niektóre z krajowych episkopatów (np. Kanady i RFN) próbowały zniekształcić jasną wymowę tego nauczania? Dlaczego obecnie, można przebywać całymi latami w krajach Europy Zachodniej, USA czy Kanady, a chodząc do tamtejszych kościołów, nie usłyszeć nawet jednego słowa o tym, iż antykoncepcja jest moralnym bezprawiem i obrzydliwością?
5. Tak zwana etyka sytuacyjna - głosząca, iż albo nie istnieją czyny zawsze złe, albo też nawet, jeśli takowe istnieją, to od ich zakazu, istnieją pewne wyjątki - została bardzo jasno potępiona przez oficjalne magisterium Kościoła (np. encyklikę "Veritatis splendor" Jana Pawła II czy Katechizm Kościoła Katolickiego). Dlaczego jednak mimo to, choćby wedle, katolickiego hierarchy, biskupa Johna A. Marshalla jest dziś: "niezwykle trudno znaleźć w Kościele katolickim profesora teologii moralnej, który nie byłby pod wpływem konsekwencjonalizmu, sytuacjonizmu i innego tego rodzaju "?
6. Czyny homoseksualne są niezmiennie określane przez katolickie nauczanie moralne, jako "poważna nieprawość", "wewnętrznie złe" czy nawet "grzech wołający o pomstę do Nieba". Jak w kontekście tak jasnej i stanowczej doktryny katolickiej na temat homoseksualizmu wyjaśnić fakt, iż wpierająca tą obrzydliwość, ideologia jest dziś jawnie promowana i/ lub ochraniana, w pewnych częściach Kościoła katolickiego. Związany z "Opus Dei" bp. Andreas Laun pisze nawet o "ideologii gejów, która przenika głęboko do Kościoła katolickiego nie tylko w Ameryce, ale także w krajach Europy Środkowej". Nie chcąc być gołosłowny, hierarcha ten podał przykład 17 dobitnych i konkretnych przykładów przenikania ideologii homoseksualnej do kręgów kościelnych. Wśród nich są oficjalnie działające w ramach struktur Kościoła katolickiego pisma, wydawnictwa, instytucje i klasztory, które w mniej lub bardziej wyrazisty sposób wzywają do zaakceptowania czynów homoseksualnych. Biskup Laun dodaje także, iż takowych przykładów podać "można by bez większego trudu więcej jeszcze". A jak skomentować to, iż na 211 katolickich uniwersytetów i collegów w USA, 91 spośród nich posiada specjalne kluby dla homoseksualistów i lesbijek?

Na przykładzie powyżej wyliczonych faktów (których w rzeczywistości można by podać jeszcze więcej) widać, iż w różnych czasach i częściach Kościoła katolickiego, prawowierna doktryna i praktyka, mogą być tak przyćmione przez kompromisy, słabości i niewierność duchownych, iż za ortodoksyjne i właściwe, może wydawać się katolikom to, co w rzeczywistości było i jest przez magisterium Kościoła lub też nauczanie Świętych, potępiane i krytykowane.


Tradycjonalistyczni katolicy a mieszane tańce

Chociaż niechęć i wrogość względem damsko-męskich tańców jest elementem tradycyjnej postawy Kościoła katolickiego bywa, iż w gronie obrońców tejże rozrywki można odnaleźć także tradycjonalistycznych katolików, związanych z tzw. kręgami postindultowymi, ruchami sedewakantystycznymi czy też Bractwem św. Piusa X. Jak należy się do tego odnieść? Po pierwsze, nie przeceniałabym znaczenia głosu tych katolickich tradycjonalistów, którzy postanowili sobie obrać taką, a nie inną postawę. Najprawdopodobniej bowiem, niemała część tradycjonalistycznych katolików podziela niechęć, jaką względem tańców żywili św. Franciszek Salezy czy też św. Proboszcz z Ars. Postawa zaś "tradycjonalistycznych" obrońców tańca w dużej części jest zaś uwarunkowana personalnymi sporami i nieporozumieniami z Autorem tego artykułu. Są to ludzie głośni i krzykliwi, a nierzadko też, w pewnej mierze wpływowi, jednak nie sądzę, by byli oni w tym względzie reprezentatywni dla zdecydowanej większości tradycjonalistów. Z pewnością, bardziej reprezentatywni dla katolickiego tradycjonalizmu nie są pewne krzykliwe osoby świeckie związane z tych ruchem, ale powiązani z nim księża. Gdy zaś przyjrzeć się stosunkowi tradycjonalistycznych księży do tańców mieszanych, to ci nierzadko, są bliscy lub bardzo bliscy nauczaniu Ojców, Doktorów i Świętych w tej kwestii. Niejednego z działających na terenie Polski duchownych tradycjonalistów pytałem co sądzą na ten temat i żaden z nich nie wyraził na ten temat zdania w stylu: "Tańce damsko-męskie zazwyczaj są w porządku, tylko czasami prowadzą one do grzechu", a wszyscy z nich określali ową rozrywkę, albo jako bardzo niebezpieczną, albo też taką, której trzeba odradzać. "Pro-taneczna" postawa zaś pewnej części tradycjonalistycznych katolików nie dziwi, gdy zważy się na ogólną tendencję człowieka do wybiórczego traktowania Bożego prawd i zasad. Tak to już jest, że te, z prawd i zasad, które są dla nas trudniejsze, są łatwiej przez nas odrzucane, lekceważone i zniekształcane. Nieraz potrzeba dużo czasu, cierpliwości i pracy, by tą naszą skłonność do wybiórczości całkowicie z naszego życia wyeliminować (o ile coś takiego jest w ogóle możliwe). Środowiska tradycjonalistycznych katolików nie są pod tym względem wcale jakimś wyjątkiem.

Sam nieraz słyszałem z ust tradycjonalistycznych katolików opinie, jeszcze bardziej szokujące, niż obrona mieszanych tańców. Przykładowo, niejednokrotnie spotkałem się wśród katolickich tradycjonalistów z poglądem, iż wytwarzanie i rozpowszechnianie pornografii powinno być prawnie bezkarne i legalne, gdyż zadaniem państwa nie jest "bycie stróżem moralności" i jeżeli ktoś jest chce coś takiego oglądać, to władzy cywilnej nic do tego. A przecież taki pogląd jest otwarcie sprzeczny nie tylko zarówno ze szczegółowymi wypowiedziami magisterium Kościoła na ten temat (które wprost głoszą, iż rozprzestrzenianie pornografii powinno być zakazane przez władze cywilne) jak i bardziej ogólnymi zasadami przez nie głoszonymi ( a więc, że złu nie należy się od państwa wolność i ochrona, zaś to co sprzeciwia się zdrowej moralności winno być przez nie karane i represjonowane, etc.). Parokrotnie też słyszałem od tradycjonalistycznych katolików, iż modlitwa przed jedzeniem to "protestancki zwyczaj" (a przecież był on i jest polecany przez oficjalną naukę papieży, katechizmów i soborów). Niezmiennie mnie też dziwi, jak wśród tradycjonalistycznych katolików mogą się znajdować osoby pochwalające, a nawet reklamujące twórczość tak, pełnych zła, kapel muzycznych, jak Vader, Metallica czy Iron Maiden. Co jednak, niby ma wynikać z tych faktów? To, iż popieranie legalności pornografii, brak modlitwy przed i po posiłku oraz atencja dla bezbożnej, złej muzyki, są tradycyjnie katolickie?

c.d.n.
Mirosław Salwowski

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin