Janusz Korczak4.doc

(50 KB) Pobierz
Janusz Korczak

Janusz Korczak

JANUSZ KORCZAK – praktyk i wizjoner

Janusz Korczak – lekarz, pisarz, publicysta, a przede wszystkim wychowawca, wychodząc od praktyki stworzył wszechstronny projekt pedagogiczny, w który wpisana była całościowa wizja kultury. Wizja ta, rozsiana w wielu dziełach i działaniach, nie została nigdzie wyrażona bezpośrednio i systematycznie. Najbardziej znamienne jej ślady odnajdujemy w Pamiętniku Janusza Korczaka, pisanym podczas okupacji niemieckiej w warszawskim getcie.

Uwadze czytelnika nie umkną dwa intrygujące fragmenty Pamiętnika, pozornie pozbawione związku, wiele jednak mówiące o wizji człowieczeństwa autora tych notatek. W pierwszym z nich zapowiada, że napisze „apologię wszy”, znienawidzonych w getcie roznosicieli śmiertelnego tyfusu. „Ale kto wejrzy w upośledzenie wszy? Kto, jeśli nie ja? Kto wystąpi, kto będzie miał odwagę wystąpić w jej obronie?”1Janusz Korczak Pamiętnik, [w;] tegoż. Pisma wybrane, wybór Aleksander Lewin, Nasza Księgarnia, Warszawa 1978, t. IV, s. 305.  – pyta Korczak.

Drugi fragment to scenka, odnotowana już w trakcie akcji likwidacyjnej getta warszawskiego, a więc w najbardziej dramatycznym momencie jego historii. Korczak zapisuje myśli, które przyszły mu do głowy, gdy podczas podlewania kwiatów dostrzegł niemieckiego żołnierza badawczo przyglądającego się mu z sąsiedniego okna. Nie daje mu spokoju pytanie, dlaczego żołnierz nie strzela. „Nie ma rozkazu. A może był za cywila nauczycielem na wsi, może rejentem, zamiataczem ulic w Lipsku, kelnerem w Kolonii? Co by zrobił, gdybym mu kiwnął głową? Przyjaźnie pozdrowił? Może on nie wie nawet, że jest tak, jak jest? Mógł przyjechać wczoraj dopiero z daleka…”2Ibidem, s. 376. Tak brzmi ostatnie zdanie Pamiętnika.

Jak rozumieć Korczakowską „obronę wszy”? Co łączy ten pomysł z rozważaniami na temat niemieckiego żołnierza?

W obu tych fragmentach odczytać można specyficzne spojrzenie na świat i człowieka, takie, które przekracza powierzchnię zjawisk, nie przyjmuje przesądów, nie zgadza się na uprzedzenia, łatwość myśli – niezależnie od tego, czy dotyczy to istoty słabszej od nas, czy też depozytariusza władzy i przymusu. Nad każdym warto się pochylić, w każdym bowiem tkwi tajemnica. Co ważne, Janusz Korczak szuka tej tajemnicy nie tylko w tym, co małe, upośledzone, wykluczone, ale również w tym, co złe, wrogie człowiekowi. Jako pedagog i wychowawca wykazuje zrozumienie dla złości, agresji, irytacji zarówno dzieci, jak i opiekunów. To zrozumienie oznacza, że Korczak zła ani nie bagatelizuje, ani nie demonizuje. Z jednej strony, stara się dociec jego przyczyn, z drugiej zaś – nie pozwala złu przyćmić innych wymiarów człowieka.

Jaki jednak sens tkwi w pochyleniu nad złem, nad „wszą”, nad „niemieckim żołnierzem”? Korczak nie daje prostej odpowiedzi na to pytanie. Na pewno nie ma w nim utopijnej wiary w nieograniczone zdolności zmiany zachowań człowieka, w bezpośrednią skuteczność praktyk wychowawczych. „Nie. Ja się z trumnami niewiadomej dziedziczności, z jej instynktami i apetytami procesować nie będę, blizn i urazów najwcześniejszego dzieciństwa uleczyć się nie podejmuję – pisał w 1926 roku – Daję warunki sprzyjające zdrowieniu. Wiele światła i ciepła, swobody i ochoty. Wierzę, że samorodnie zdążać zechce do poprawy. […] Gdy poprawę trzeba wymuszać, wygwałcić, tam nie ma miejsca dla wychowawcy. To potrafi dozorca więzienny.”3Janusz Korczak Złodziejaszek, „Szkoła specjalna” 1926, nr 3. Cyt. za: Janusz Korczak Pisma wybrane, wybór Aleksander Lewin, Nasza Księgarnia, Warszawa 1984, t. II, s. 139-140.

Korczak nie pochyla się więc nad złem i złością wierząc, że uda mu się je zwyciężyć, wyplenić. Robi to w pewnym sensie przede wszystkim dla siebie, dusząc w zarodku własne omnipotentne złudzenia, zmuszając się do ciągłego zadawania pytań, nieustannej refleksji. „Myśleć, ciągle myśleć” – taki postulat przewija się przez wiele jego dzieł. Ten nieprzerwany namysł nad światem, ciągły opór stawiany łatwiznom myślowym, rozmaitym przed-sądom na temat drugiego człowieka owocuje niezwykłą wrażliwością na indywiduum, jego swoistość, odmienność, różnorodność. Pierwszym warunkiem uszanowania czyjeś specyfiki jest zdolność jej dostrzeżenia. Korczak był mistrzem uważności na szczegół, detal ludzkiego zachowania. Traktował człowieka jak tajemnicę, którą próbował przeniknąć, nie jak plastelinę zdolną przyjąć kształt pożądanego wzoru. W wielu wspomnieniach postać Korczaka pojawia się z małym notesikiem, w którym z zapałem coś zapisuje, czy to podczas obiadu, spaceru czy zabaw z dziećmi w ogrodzie. Żył bowiem w przekonaniu, że każde doświadczenie, nawet najbardziej błahe może powiedzieć coś ważnego o człowieku.

„Nie znam dziecka – czystego – każde w mniejszym lub większym stopniu zbrukane” – pisał Korczak, dodając, że destrukcji, złości, nienawiści, wynikłej czy to z przyczyn biologicznych, czy z uwarunkowań społecznych, czasem nie da się w człowieku przezwyciężyć. Nie znajdziemy w jego wypowiedziach wielu pozytywistycznych nadziei. Przeceniać racjonalne myślenie, wierzyć w zdolność przemiany człowieka oduczył się bardzo wcześnie, gdy jak bohater Dziecka salonu zetknął się z chorobami, nędzą, anomią w najbiedniejszych dzielnicach Warszawy przełomu XIX i XX wieku. To, co odsłoniła potem w ludziach druga wojna światowa i okupacja z wszystkimi następstwami, nie było dla niego zaskoczeniem. W lipcu 1942 roku odnotowuje: „Co najważniejsze – że to wszystko było”4Janusz Korczak Pamiętnik, op. cit., s. 374. i dalej wymienia: nędzę, pracę niewolniczą, poniżenie, „sponiewieraną wiarę, rodzinę, macierzyństwo”, sieroctwo, starość, „jej poniżenie i uwiąd moralny”. „Przecież to, co przeżywam, było. Było.”5Ibidem, s. 376.

Dla Janusza Korczaka problem zła nieprzemijającego jest jednym z największych wyzwań. Buduje swoją myśl i praktykę pedagogiczną, nie odwołując się ani do porządku transcendencji (eksplikowanego przez jakiś system religijny), ani do pozytywistycznych założeń dotyczących natury ludzkiej, a mimo to nie podchodzi do świata z pesymistyczną rezygnacją. W postawie Korczaka dostrzec można wyraźny rys stoicki. Próbując czynić dobro tam, gdzie to możliwe, każdy swój krok poddaje refleksji, akceptując również czarną stronę świata, co widać na przykład, gdy mówi o śmierci dziecka. „Gorąca, rozumna, zrównoważona miłość matki do dziecka musi dać mu prawo do przedwczesnej śmierci, do zakończenia cyklu życia nie w sześćdziesięciu obrotach ziemi dokoła słońca, a w jednej czy trzech tylko wiosnach”6Janusz Korczak Jak kochać dziecko, w: tegoż, Pisma wybrane, wybór Aleksander Lewin, Nasza Księgarnia, Warszawa 1984, t. I, s. 124. – pisał w Jak kochać dziecko.

Pamiętnik odsłania jeszcze jeden istotny aspekt Korczakowskiej wizji człowieczeństwa. Otóż nie formułuje się tu postulatów, oczekując zmiany od świata, ale wymaga się przede wszystkim od siebie. „Jestem nie po to, aby mnie kochali i podziwiali, ale po to, abym ja działał i kochał. Nie obowiązkiem otoczenia pomagać mnie, ale ja mam obowiązek troszczenia się o świat, o człowieka.”7 Janusz Korczak Pamiętnik, op. cit., s. 344.W pismach Korczaka, jak również w jego biografii, zwraca uwagę postawa odpowiedzialności za innych i samodyscypliny, również w myśleniu.

Korczak uważał, że rolą człowieka jest ciągła praca nad sobą, samodoskonalenie. Na tym zbudował też swój system pedagogiczny, w którym wychowywać nie znaczy „pouczać”, „kontrolować”, „temperować”, lecz przede wszystkim „chować, chronić, ukrywać przed krzywdą i szkodą, zabezpieczyć”. Dać szansę każdemu człowiekowi, aby wziął odpowiedzialność za siebie i za świat wokół niego. Dlatego właśnie w Domu Sierot wprowadził reguły i instytucje, które odpowiadały jego wizji dziecka jako podmiotu, pełnoprawnego człowieka. Działał tam sąd koleżeński, który pilnował respektowania obowiązującego regulaminu, w skrajnych wypadkach nakładając na winowajcę stosowną karę. Jego orzeczenia, podobnie jak regulamin, dotyczyły w tym samym stopniu wychowanków Domu, co wszystkich jego pracowników, z Januszem Korczakiem i Sefanią Wilczyńską na czele. W ogóle dorośli nie byli tu ani depozytariuszami praw, ani wiedzy. Tytuł artykułu opublikowanego w 1926 roku Wychowanie wychowawcy przez dziecko mówi wiele o jego sposobie widzenia relacji pedagog – podopieczny. Wychowywanie to proces, w którym czynny udział biorą obie strony i każda z nich ponosi odpowiedzialność za jego skutki.

Jak na twórcę pełnego właściwie modelu wychowania oraz powołanego praktyka-pedagoga, Korczak zdumiewać może skromną wizją celów, jakie pragnie osiągnąć. Przy czym od razu należy zaznaczyć, że skromność ta jest pozorna. Wizja człowieczeństwa, jaką wysławia, opiera się na odpowiedzialności, szacunku i empatii, które realizują się tylko w spotkaniu człowieka z człowiekiem. Są więc zawsze zadaniem, czymś chwiejnym, zagrożonym, wymagającym pielęgnacji, tak jak relacja niemowlęcia z matką, dziecka z rówieśnikami, wychowawcy z wychowankami. To tu spełnia się Korczakowska wizja kultury.

Człowieczeństwo tak pojmowane wymaga pielęgnacji, wygasa bowiem jak ogień, kiedy nie jest podtrzymywany. Ginie, gdy ulegamy lenistwu, brakowi dyscypliny w czynach i myślach. Na przykładzie samego siebie Korczak widzi, jak trudno sprostać takiemu wyzwaniu: „Kiedy leżąc w jednym pokoju z dziećmi zdrowymi zapalałem papierosa, rozumowałem: Dym to środek wykrztuśny. Przynoszę im pożytek”8Ibidem, s. 324.. Ze zdumieniem odnotowuje też, jak łatwo i skutecznie potrafił zagłuszyć odruch sumienia, który początkowo nie pozwalał mu korzystać z usług gettowych rykszarzy.

W Korczakowskiej wizji kultury kluczową rolę odgrywa praca. Jest ona narzędziem samodoskonalenia, rozwoju człowieka i szkołą brania odpowiedzialności za świat oraz za siebie. Poglądy swoje w tej kwestii rozwinął wcześnie w dziele Szkoła życia (1908). Co znamienne – nie ma, jego zdaniem, pracy lepszej i gorszej, może być tylko dobrze bądź źle wykonana. Dobrym świadectwem tej praktykowanej przez Korczaka aksjologii jest artykuł, w którym odpowiada na tytułowe pytanie Dlaczego zbieram naczynia? „O to walczę, aby w Domu Sierot nie było roboty delikatnej czy ordynarnej, mądrej czy głupiej, czystej czy brudnej – roboty dla panieneczek i zwyczajnej hołoty. Nie powinno być w Domu Sierot pracowników wyłącznie fizycznych i wyłącznie umysłowych.”9Ibidem, s. 371.

Wyprzedzając nierzadko swój czas, Korczak przenikliwie w rozmaitych ułatwieniach życia, także technicznych, dostrzega potencjalne zagrożenia człowieka; w pracy, w wysiłku, a nie w komforcie znajdując lekarstwo przed zgnuśnieniem moralnym. W pozbawieniu człowieka zajęcia, odjęciu mu wysiłku, dostrzegał jedno z największych zagrożeń życia społecznego. „Co będzie, jeśli już dziś potrzeba katastrofy, by dać pracę i cel dla jednego tylko pokolenia. […] Bo będzie zastój, jakiego nie było, i zaduch, jakiego jeszcze nikt nie odczuł, i zniechęcenie, jakiego nikt jeszcze nie doznał”10Ibidem, s. 365.- pisał w połowie lipca 1942 roku.

Stoicyzm swoisty, ascetyzm życiowy, praca i samodyscyplina, uważność dla innego, świadomość kruchości więzi międzyludzkich, a zarazem ich podstawowego znaczenia w ładzie kultury – wszystko to składa się na oryginalną i osobliwą kulturologię Janusza Korczaka. Widzieć w niej można prefigurację zarówno filozofii dialogu, jak i filozofii spotkania. Jedną z odpowiedzi na pytanie, dlaczego autor Pamiętnika nie stworzył systematycznej teorii kultury, wyczytać można z jego tekstu z 1925 roku: „Praktyka nieufnie kontroluje, cenzuruje, stara się przyłapać teorię na kłamstwie”11Janusz Korczak Teoria a praktyka, w: tegoż, Janusz Korczak Pisma wybrane, wybór Aleksander Lewin, t. II, s. 127.. Otóż Korczak jako pedagog i wychowawca wciąż sprawdzał i weryfikował swoje teorie, dlatego właśnie zostawił dzieło otwarte, pełne poprawek, dopisków i pytań wciąż czekających na odpowiedź.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin