MacLeod Ian R. - Rodzinny futbol.txt

(31 KB) Pobierz
Autor: IAN R. MacLEOD
Tytul: Rodzinny futbol

(The Family Football)

Z "NF" 10/98

   Tego dnia tata przyszed� do domu jako centaur. 
Niecierpliwie zastuka� kopytami we frontowe drzwi, �eby kto� 
go wpu�ci�. Moja siostra Anne i ja bawili�my si� w szczury 
na kuchennej pod�odze, biegali�my wok� n�g sto�u i 
�askotali�my mam� po nogach w�sami, kiedy robi�a herbat�.  
   - Id� zobacz, co z ojcem - warkn�a mama - i sko�cz
wreszcie z tymi g�upimi zabawami. Wiesz, jak nie znosz� tych 
d�ugich r�owych ogon�w.  
   Nad�sany, pow�drowa�em przez hol, po drodze przybieraj�c 
ludzk� posta�. Ko�sko-ludzka sylwetka taty majaczy�a za 
matowym szk�em. Prychn�� na mnie, kiedy otworzy�em drzwi, 
jakbym kaza� mu d�ugo czeka�, przepchn�� si� obok mnie i 
pocz�apa� do salonu.  Pr�bowa� usi��� na sofie, zrezygnowa�, 
niezr�cznie zgi�� cztery nogi i opad� na dywan.  
   - Powiniene� odrabia� lekcje - o�wiadczy�, widz�c, �e
obserwuj� go od drzwi.
   - Odrobi� zaraz po podwieczorku.
   - No, nie wyobra�aj sobie... - skrzywi� si�. Stawy 
jego d�ugich ko�skich n�g bola�y, kiedy siedzia� w takiej pozycji.  
Zmieni� si� w du�ego labradora, a ja sta�em i czeka�em na 
koniec zdania, kt�re zna�em na pami��.  
   - ...nie wyobra�aj sobie, �e potem zagramy w futbol. 
   Skin��em g�ow�. Gdybym nie wiedzia� z g�ry, co powie, 
jego psie struny g�osowe niewiele by wyrazi�y. Fizycznie 
tata by� niezdar�. Cz�sto zmienia� posta� w poci�gu w
drodze do domu, kiedy mia� z�y dzie� w pracy, �eby si� 
odpr�y�. Ale bez wzgl�du na to, jaki kszta�t przybra�, nigdy nie 
m�g� osi�gn�� wygody ani pe�nego zrozumienia.  

   Na podwieczorek wszyscy przyszli�my we w�asnych osobach.  
Tylko ma�e dzieci robi�y inaczej, przerzuca�y si� z jednego 
na wp� uformowanego kszta�tu w drugi, jak Anne w swoim 
wysokim krzese�ku (co wci�� pami�ta�em z pewnym niesmakiem). 
   Mama powiedzia�a:
   - Posz�am dzisiaj do doktora Shawa.
   - Och - tato nie odrywa� wzroku od talerza, po kt�rym
�ciga� widelcem kilka zab��kanych fasolek.
   - On m�wi, �e musz� zrobi� wi�cej bada�, �eby sprawdzi�, 
na czym polega problem.  
   - Nie mo�esz si� zwolni� ze sklepu?
   - B�d� musieli mnie zwolni�, prawda? Takie jest prawo.
   - M�wi�em ci, kiedy zaczyna�a�: to b��d pracowa� tam, 
gdzie nie ma zwi�zku.  
   - No, i tak p�jd�, pojutrze. Jestem chora od tego... od 
tego wszystkiego.  
   Mama wpatrywa�a si� w sw�j talerz. Na�o�y�a sobie tylko 
pieczon� fasolk� na grzance zamiast szynki i jajek jak 
reszta z nas. To trwa�o od dw�ch czy trzech miesi�cy, odk�d 
zacz�a si� jej choroba. Dos�ownie nie mog�a patrze� na 
mi�so i by�aby szcz�liwsza - gdyby znios�a utrat� godno�ci 
- �a��c po drzewach i skubi�c zielenin� w ogrodzie. Anne i 
ja przy�apali�my j� na tym kilka razy, kiedy sp�dzali�my 
ca�y dzie� w domu podczas ferii. Wisia�a do g�ry nogami na 
migda�owcu, trzepocz�cy fartuch zakrywa� jej twarz.  
Przegoni�a nas z domu, zaczerwieniona z gniewu i wstydu.  
   - Masz swoje prawa - podj�� tato. - Tylko mi powiedz, 
je�li spr�buj� robi� ci trudno�ci.
   Mama nie odpowiedzia�a. Widelec wypad� jej ze zdrowej 
lewej r�ki, plami�c obrus pomidorowym sosem. Ju� wtedy 
wiedzia�em, �e przechodzi z�y okres, w zwi�zku z praw� r�k�. 
Trzyma�a j� schowan� pod sto�em, nie tyle dlatego, �e nie 
chcia�a nam jej pokazywa� - podda�a si� po pierwszych kilku 
tygodniach i teraz nosi�a r�kawiczki i banda�e tylko poza 
domem - ale poniewa� sama nie cierpia�a jej widoku. Praw� r�k�
mia�a ow�osion�, poro�ni�t� sier�ci�, kt�ra ko�czy�a si� 
dopiero pod �okciem. I mia�a trzy d�ugie, zagi�te szpony 
brandypus griesus, tr�jpalczastego leniwca czy ai. Dla nas 
wszystkich by�o tajemnic�, sk�d wzi�� si� u niej ten 
kszta�t, poniewa� mama rzadko si� zmienia�a i nigdy nie 
wykazywa�a przy tym du�ej wyobra�ni. Ale to si� sta�o w 
nocy, we �nie, a wtedy zawsze jest trudniej, poniewa� nie ma 
zwyk�ej kontroli. Twierdzi�a, �e to z powodu sera zjedzonego 
na kolacj� i jakiego� przyrodniczego programu w telewizji - 
dziwne, bo reszta z nas pami�ta�a, �e tamtego wieczoru 
ogl�dali�my teleturniej, troch� futbolu i wiadomo�ci.  
   - No dobrze - powiedzia�a. - Jutro te� jest dzie�.
   - W�a�nie - zgodzi� si� tato. - I musz� zosta� po 
godzinach, bo mamy do wys�ania tyle dodatkowych rachunk�w. 
Co powiesz na to, �eby wzi�� opiekunk� do tej dw�jki i wyskoczy� 
gdzie� na drinka?  
   Anne pisn�a:
   - Prosz�, tylko nie pani� Bossom!
   Ale mama pokr�ci�a g�ow�.  
   - Przepraszam, kochanie. Obieca�am zabra� dzieci na 
podwieczorek do babci. Oczywi�cie, zostawi� ci co� smacznego 
w kuchence mikrofalowej.  
   Tato skin�� g�ow� i dalej prze�uwa�, patrz�c nienawistnie 
na kuchenk� mikrofalow�.  
   
   Sko�czy�em odrabia� lekcje oko�o �smej i wybieg�em na 
dw�r, �eby zagra� w futbol na wydeptanym skrawku trawy przed 
naszymi domami. Anne te� przysz�a i zebra�a si� ca�a nasza 
paczka z wyj�tkiem Harry'ego Blainesa, kt�rego rodzice mieli 
k�opoty ma��e�skie i ci�gle w��czyli go ze sob� do r�nych 
terapeut�w, jakby ca�a sprawa by�a jego win�.  
   Mieli�my k�opot: kiedy grali�my ostatnim razem, Charlie 
Miller kopn�� nasz� plastykow� pi�k� przez wysoki p�ot do 
tylnego ogrodu pa�stwa Hall. Hallowie byli w�ciek��, 
zwariowan� par� i sp�dzali wi�kszo�� czasu w domu jako 
ptaki, lataj�c dooko�a, ha�asuj�c i dziobi�c siebie nawzajem 
oraz ka�dego, kto o�mieli� si� nacisn�� dzwonek.  
   Stali�my i k��cili�my si� w zapadaj�cym zmierzchu. A 
potem co� sobie przypomnia�em: w naszym gara�u le�a�a stara 
sk�rzana futbol�wka. Pop�kana i sflacza�a, tkwi�a tam, odk�d 
pami�tam, wepchni�ta za stare puszki z farb�. Na wypadek, 
gdyby jednak nadawa�a si� do u�ytku, wszed�em do �rodka, 
znalaz�em stopnie i wyci�gn��em j� spod zwa��w rdzy i 
paj�czyn. Dziwne: kiedy pod��czy�em j� do pomki rowerowej, 
zacz�a sapa� i wydyma� si�, zanim jeszcze rozpocz��em 
pompowanie.  
   Gra�em w dru�ynie, kt�ra atakowa�a bramk� pod ceglanym murem 
obok rz�du gara�y. Wszyscy wykie�kowali�my macki na g�owach, 
�eby odr�nia� si� od przeciwnej dru�yny. Jak zwykle by�em 
�rodkowym napastnikiem. Tak samo reszta naszej dru�yny - 
Charlie, Bob, Peter, dwie siostry Ford - z wyj�tkiem Anne, 
kt�ra by�a najmniejsza i sta�a w bramce, pomi�dzy stertami 
dres�w i bluz treningowych. Z jakiego� powodu uzna�a, �e 
lepiej sobie poradzi jako ma�y stegozaur. Musia�em podej�� 
do niej i powiedzie� jej po cichu par� s��w, kiedy 
stracili�my pi�� szybkich i ca�kowicie niepotrzebnych 
bramek.  
   - Widzia�em dzisiaj twoj� mam� w sklepie - odezwa� si� do 
mnie John Williams, kiedy rozciera�em posiniaczony czu�ek i 
pr�bowa�em z�apa� oddech. - Dzia� z koszulami, prawda? Ona 
tam pracuje?  
   - I co z tego? - burkn��em.
   - Szkoda, �e� jej nie widzia�. Jeden facet chcia�, �eby 
mu rozpakowa�a koszul�. No wiesz, te wszystkie szpilki i 
kawa�ki kartonu. Jezu Chryste, twoja biedna mama prawie 
wlaz�a na t� cholern� lad�. Ma dwie lewe r�ce czy jak?  
   - Przynajmniej to moja mama - odpar�em, co stanowi�o cios 
poni�ej pasa, poniewa� w rodzinie Johna Williamsa wszycy 
byli przybrani albo adoptowani. I wzmocni�em moje s�owa 
porz�dnym kopniakiem poni�ej pasa.  
   Kiedy wreszcie sko�czyli�my b�jk�, obaj poczuli�my si� 
lepiej, no i udowodnili�my, �e twardzi z nas zawodnicy. Ja 
zmieni�em si� w nied�wiedzia grizzly, a John w tygrysa. Ale 
jak zwykle w b�jce, nigdy nie mo�na opanowa� postaci na 
tyle, �eby zrobi� komu� krzywd�. Mo�e to i lepiej, bo w 
gruncie rzeczy nie czu�em nienawi�ci do Johna. Po prostu 
mia� niewyparzon� g�b�.  
   Wr�cili�my do gry. Ko�cowy wynik brzmia�: czterna�cie dla 
Dru�yny Macek, siedemna�cie dla Dru�yny Bez Macek. Moim 
zdaniem co najmniej pi�ciu ostatnich goli nie nale�a�o 
uzna�, ale nie mieli�my s�dziego. Wybuch�a sprzeczka, 
czy powinni�my strzela� karne.  
   Wtedy w�a�nie mama wysz�a z domu. Ubrana by�a w stary 
niebieski szlafrok i od razu wiedzia�em, �e co� jest nie w 
porz�dku, bo nawet nie pr�bowa�a chowa� r�ki. Nie odzywaj�c 
si� do nikogo, podesz�a przez rosn�ce ka�u�e ulicznych 
�wiate�, nachyli�a si� i podnios�a pi�k�. Powiedzia�a co� do 
niej i przytuli�a j� mocno. Wszyscy tylko si� gapili, kiedy 
mama wesz�a do domu.  
    Anne i ja poszli�my za ni� kilka minut p�niej. Zrobi�o 
si� ju� ciemno, a zreszt� karne i tak by�y wykluczone.  
 
    Nast�pny dzie� w szkole up�yn�� ca�kiem zwyczajnie. 
Steven Halier podpad� na matematyce, bo zmieni� si� w 
je�ozwierza, i musia� stan�� przed klas�. Wszyscy si� 
�miali�my, kiedy pan Craig �ci�gn�� Stevenowi but, zanim ten 
zd��y� z powrotem si� przemieni�, i rzuci� go na �awk�, z 
kawa�kami cia�a, igie� i sk�ry obuwniczej spl�tanymi w 
k��bek. Za kar� pan Craig kaza� Stevenowi wyj�� z klasy bez 
buta i przez ca�� d�ug� przerw� ch�opak ku�tyka� 
po boisku tylko z po�ow� stopy.  
   W szkole zawsze trzyma�em si� z daleka od Anne. By�a 
cztery lata m�odsza ode mnie i nie dorasta�a do mojej 
godno�ci trzecioklasisty. Wszystkie dziewczynki z jej 
rocznika szala�y za ko�mi i po kolei zmienia�y si� w konia, 
�eby inne mog�y si� przejecha�. To wygl�da�o strasznie 
g�upio z mojego miejsca przy s�upku bramki na boisku, gdzie 
dyskutowa�em o tajemnicach wszech�wiata i czy Jane Jolly ze 
starszej klasy naprawd� dosta�a zapalenia migda�k�w, czy 
musia�a opu�ci� ca�e p�rocze z powodu aborcji. Rozpozna�em 
jednak moj� siostrzyczk�, kiedy przecz�apa�a obok mnie 
wzd�u� linii przy�o�enia, na czterech nogach z kopytami. 
Zazwyczaj �atwo rozpozna� kogo�, kogo dobrze znasz, 
bez wzgl�du na kszta�t. Gryz�a tani� plastykow� uzd� i 
potyka�a si� pod ci�arem t�ustej kole�anki z klasy.  
   Po lunchu, akurat kiedy zaczyna�a si� historia, Anne i 
mnie wezwano do gabinetu dyrektora. Dyrektor siedzia� za 
biurkiem jako wielki pluszowy mi�. Oboje 
odetchn�li�my z ulg� na ten widok - pan Anderson cz�sto 
zmienia� si� w misia, ale tylko wtedy, kiedy by�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin