Wolfe Gene - Zachodni Wiatr.txt

(18 KB) Pobierz
Autor: Gene Wolfe
Tytul: Zachodni Wiatr

(Westwind)

Z "NF" 5/96

   - ...wam wszystkim, moi najdro�si rodacy, przede wszystkim 
za� - jak zwykle - mym oczom, Zachodniemu Wiatrowi.
   �ciana wilgotnego, cuchn�cego pomieszczenia zamigota�a; 
jednocze�nie magiczne wrota prowadz�ce do niewyobra�alnie 
pi�knego ogrodu skry�y si� za mg�� i rozpocz�a si� przemiana. 
Marmurowe fontanny falowa�y jak trawa, natomiast krzewy r�ane, 
kt�rych ukwiecone ga��zki ugina�y si� pod ci�arem pere� i 
brylant�w, zblak�y niczym stare walentynki. Tron w�adcy ze 
z�otego sta� si� br�zowy, potem koloru umbry, sam w�adca za�, 
roztaczaj�cy doko�a aur� ojcowskiej dobroci i m�dro�ci, tak�e 
przeszed� kilka nast�puj�cych szybko po sobie transformacji, 
staj�c si� najpierw obrazem, nast�pnie plakatem, a wreszcie 
znaczkiem pocztowym.
   W�a�cicielka - stara kulawa kobieta - nie zwa�aj�c na 
g�o�ne protesty wy��czy�a �cian�.
   - Wszyscy s�yszeli�cie, co powiedzia� - stwierdzi�a. - 
Znacie swoje obowi�zki. Dlaczego mieliby�cie wys�uchiwa� 
jakiego� g�upka z Ministerstwa Prawdy, kt�ry powt�rzy dok�adnie 
to samo, tyle �e w znacznie bardziej skomplikowany spos�b?
   Niezadowoleni milczeli, uwa�aj�c, �e ju� spe�nili sw�j 
obowi�zek, stara kobieta natomiast spojrza�a na zegar wisz�cy 
nad barem.
   - Za dwadzie�cia minut zaczyna si� mecz. Deszcz czy nie 
deszcz, zwali si� mn�stwo ludzi i ka�dy b�dzie chcia� si� 
czego� napi�, wi�c je�li kto� ma ochot� na drinka, to lepiej 
niech zam�wi ju� teraz.
   Za jej rad� poszli tylko dwaj niezdarni, brudni m�czy�ni, 
niemal na pewno paraj�cy si� jakim� nielegalnym zaj�ciem. 
Spo�r�d pozosta�ych cz�� ju� dyskutowa�a o zbli�aj�cym si� 
meczu, inni natomiast o przem�wieniu, kt�rego niedawno 
wys�uchali - nie o jego tre�ci, kt�ra dla wi�kszo�ci musia�a 
pozosta� w znacznej mierze niezrozumia�a, lecz o w�adcy i jego 
ogrodzie. Przy okazji o�ywa�y kr���ce od nie wiadomo jak dawna 
plotki dotycz�ce �ycia w pa�acu.
   Otworzy�y si� drzwi i do wn�trza wtargn�a wichura, a wraz 
z ni� m�ody m�czyzna.
   By� wysoki i szczup�y. Mia� na sobie zupe�nie przemoczony 
p�aszcz oraz stary filcowy kapelusz os�oni�ty przezroczyst� 
foli�; przytrzymuj�ca j� elastyczna ta�ma ca�kowicie 
zdeformowa�a nakrycie g�owy. Zamiast po�owy twarzy mia� wielk� 
sin� blizn�. Stara kobieta zapyta�a go, czego chce.
   - Podobno macie tu pokoje.
   - Tak, mamy. Nawet ca�kiem niedrogo. Powiniene� to czym� 
zas�oni�.
   - Wi�c nie patrz, je�li ten widok sprawia ci przykro��.
   - My�lisz, �e musz� wynaj�� ci pok�j? - Spojrza�a na 
klient�w, jakby szuka�a u nich poparcia na wypadek, gdyby m�ody 
m�czyzna z blizn� poczu� si� ura�ony jej s�owami. - Mog� ci 
przecie� powiedzie�, �e bardzo mi przykro, ale nie mamy wolnych 
miejsc. Wtedy nie pozosta�oby ci nic innego jak p�j�� na 
komisariat - to tylko dwadzie�cia przecznic st�d - i poprosi�, 
�eby pozwolili ci sp�dzi� noc w celi.
   - Potrzebuj� pokoju i czego� do jedzenia. Co masz?
   - Kanapki z szynk�. - Pada�a cen�. - A za pok�j... - 
Wymieni�a sum�.
   - W porz�dku. Daj dwie kanapki i kaw�.
   - Je�li we�miesz pok�j do sp�ki z kim�, zap�acisz tylko 
po�ow�. Mog� popyta� w�r�d go�ci, czy kto� zechce ci� przyj��.
   - Nie trzeba.
   Otworzy�a puszk� z kaw�. Z bocznej �cianki natychmiast 
wysun�a si� r�czka, a po chwili zawarto�� zacz�a parowa�.
   - Za�o�� si�, �e gdzie indziej nawet nie chcieli z tob� 
gada�, co? - zagadn�a, podaj�c m�czy�nie naczynie z 
gor�cym p�ynem. - Z tak� twarz�, i w og�le...
   Bez s�owa wzi�� kaw�, odwr�ci� si� i obrzuci� 
pomieszczenie uwa�nym spojrzeniem. Drzwi, przez kt�re sam 
niedawno wszed� (woda wci�� jeszcze sp�ywa�a po jego p�aszczu i 
chlupota�a mu w butach, przy najl�ejszym poruszeniu wydaj�c 
gulgocz�co-mlaszcz�ce odg�osy), otworzy�y si� i stan�a w nich 
niewidoma dziewczyna.
   Zorientowa� si�, �e jest niewidoma, zanim zd��y� si� jej 
dok�adnie przyjrze�. Mia�a ciemne okulary - w t� czarn�, 
przesi�kni�t� deszczem noc stanowi�o to wystarczaj�c� wskaz�wk� - 
i porusza�a si� bardzo ostro�nie, jak osoba, kt�ra ci�gle 
balansuje na kraw�dzi nico�ci.
   - A ty sk�d si� tu wzi�a�? - zapyta�a stara kobieta.
   - Z dworca - odpar�a dziewczyna. - Przysz�am na piechot�.
   W r�ce trzyma�a bia�� lask�; poruszaj�c ni� w lewo i prawo 
skierowa�a si� w stron�, z kt�rej dobiega� g�os w�a�cicielki.
   - Szukam miejsca, gdzie mog�abym sp�dzi� noc - doda�a.
   Mia�a d�wi�czny, pi�kny g�os i by�a bez makija�u. M�ody 
m�czyzna doszed� do wniosku, �e dziewczyna nigdy nie stosowa�a 
szminki, pudru ani cieni do powiek, w zwi�zku z czym mog�a bez 
obawy wystawia� twarz na dzia�anie ulewy.
   - Nie mo�esz tu zosta� - powiedzia�. - Wezw� taks�wk�.
   - Ale ja chc� tu zosta� - odpar�a dziewczyna. - Musz� si� 
gdzie� przespa�.
   - Mam przy sobie komunikator.
   Rozpi�� p�aszcz, aby pokaza� jej czarne prostok�tne 
pude�ko z g�o�nikiem, przyciskami i niewielkim ekranem, ale 
natychmiast zda� sobie spraw�, �e zachowa� si� jak g�upiec. 
Kto� parskn�� �miechem.
   - Nie dzia�aj�.
   - Co nie dzia�a? - zainteresowa�a si� stara kobieta.
   - Taks�wki. Autobusy te�. W wielu miejscach woda zala�a 
ulice i porobi�y si� zwarcia. Ja te� mam przy sobie 
komunikator. - Dziewczyna dotkn�a okolic pasa. - Kilka minut 
temu w�adca wyg�osi� przem�wienie. S�ucha�am go id�c tutaj. 
Zaraz potem podawano wiadomo�ci. M�wili te� o taks�wkach, ale 
ja i tak wiedzia�am ju�, �e nie je�d��, bo na dworcu jaki� 
cz�owiek pr�bowa� wezwa� jedn� dla mnie.
   - Nie mo�esz tu zosta� - powt�rzy� m�ody m�czyzna.
   - Je�li chcesz, dam ci pok�j - powiedzia�a w�a�cicielka. - 
Ostatni, jaki mi zosta�.
   - Chc�.
   - Wi�c jest tw�j. Zaczekaj chwil�. Musz� przygotowa� 
kanapki dla tego m�odzie�ca.
   Kto� zakl�� g�o�no i zawo�a�, �e zaraz zaczyna si� mecz.
   - Jeszcze pi�� minut! - odkrzykn�a stara kobieta, po czym 
wyj�a spod lady dwa plasterki gotowanej szynki, wsadzi�a je 
mi�dzy dwie kromki chleba, a nast�pnie powt�rzy�a operacj� z 
dwoma nast�pnymi plasterkami i kromkami.
   - Chyba nadaj� si� do jedzenia - powiedzia� m�czyzna. - 
Nie s� zbyt apetyczne, ale raczej nie powinni�my si� otru�. 
Chcesz jedn�?
   - Mam troch� pieni�dzy - odpar�a niewidoma dziewczyna. - 
Sama mog� kupi� sobie jedzenie. - Odwr�ci�a si� w stron� starej 
kobiety. - Poprosz� kaw�.
   - A co z kanapk�?
   - Jestem zbyt zm�czona, �eby mie� ochot� na jedzenie.

   Drzwi otwiera�y si� i zamyka�y prawie bez przerwy. Pomimo 
ulewnego deszczu przybywa�o coraz wi�cej mieszka�c�w pobliskich 
dom�w, by obejrze� mecz. Stara kobieta w��czy�a �cian�, oni za� 
z zainteresowaniem obserwowali rozgrzewk�, �wicz�c si� w 
komentarzach, kt�re mieli p�niej wyg�asza� podczas gry. M�ody 
m�czyzna z blizn� i niewidoma dziewczyna byli odpychani coraz 
dalej, a� wreszcie znale�li si� przy samych drzwiach. Gdyby nie 
w��czona �ciana, w pomieszczeniu panowa�aby ca�kowita cisza.
   - To naprawd� paskudne miejsce. Nie powinna� tu 
przychodzi�.
   - W takim razie co tutaj robisz?
   - Nie mam pieni�dzy - przyzna�. - A tu jest tanio.
   - Nie pracujesz?
   - Zosta�em ranny w wypadku. Teraz ju� czuj� si� dobrze, 
ale powiedzieli mi, �e musz� poszuka� sobie innej roboty, bo z 
tak� twarz� b�d� tylko straszy� ludzi. Chyba maj� racj�.
   - A ubezpieczenie?
   - Nie obejmuje mnie. Za kr�tko pracowa�em.
   - Rozumiem.
   Dziewczyna uj�a w obie r�ce kubek z kaw� i podnios�a go 
ostro�nie do ust. Chcia� j� ostrzec, �e zaraz rozleje gor�cy 
p�yn, ale nie �mia�. W chwili, gdy by� pewien, �e kawa przeleje 
si� przez kraw�d�, dziewczyna upi�a pierwszy �yk.
   - Sz�a� przez miasto noc�, podczas szalej�cej burzy, i 
s�ucha�a� przem�wienia w�adcy. To mi si� podoba.
   - Czy oni te� s�uchali? - zapyta�a.
   - Nie wiem. Nie by�o mnie tutaj. Kiedy wszed�em, �ciana 
by�a wy��czona.
   - Powinni go s�ucha� - stwierdzi�a z powag�. - Przecie� 
robi wszystko dla naszego dobra.
   M�ody m�czyzna skin�� g�ow�.
   - Tyle �e ludzie zupe�nie mu nie pomagaj� - ci�gn�a 
dziewczyna. - We� na przyk�ad problem przest�pczo�ci: wszyscy 
narzekaj�, ale przecie� to oni pope�niaj� przest�pstwa. W�adca 
stara si� da� im czyst� wod� i powietrze...
   - ...a oni pal� wszystko, co wpadnie im w r�ce, jak tylko 
dojd� do wniosku, �e nikt nie schwyta ich na gor�cym uczynku, i 
wyrzucaj� �mieci do rzek - doko�czy� za ni�. - Dzi�ki jego 
wysi�kom ci na g�rze p�awi� si� w luksusie, jednocze�nie 
oszukuj�c go na ka�dym kroku. Powinien ich zniszczy�.
   - Ale on ich kocha - odpar�a dziewczyna. - On wszystkich 
kocha. To brzmi prawie tak samo, jakby powiedzie�, �e nikogo 
nie kocha, ale tak nie jest. On kocha wszystkich.
   - Owszem - przyzna� po chwili m�czyzna z blizn� - ale 
najbardziej kocha Zachodni Wiatr. Je�li kto� kocha wszystkich, 
to wcale nie oznacza, �e nie mo�e kocha� kogo� bardziej od 
pozosta�ych. Dzisiaj nazwa� go swoimi oczami.
   - Zachodni Wiatr patrzy i m�wi mu, co widzi. My�lisz, �e 
jest kim� wa�nym?
   - Zachodni Wiatr jest bardzo wa�ny, poniewa� w�adca 
wys�uchuje jego raport�w - tym bardziej �e w�a�ciwie nikt inny 
nie mo�e liczy� na audiencj�. Ale ty chyba chcia�a� zapyta�, 
czy dla nas wygl�da na kogo� wa�nego. Szczerze m�wi�c, nie 
wydaje mi si�, �eby tak by�o. Przypuszczalnie jest ca�kiem 
zwyczajnym cz�owiekiem, nie zwracaj�cym na siebie uwagi.
   - Chyba masz racj�.
   W�a�nie zabra� si� do drugiej kanapki, wi�c tylko skin�� 
g�ow�, ale natychmiast u�wiadomi� sobie, �e ona tego nie widzi. 
Jest bardzo �adna, pomy�la�. Szczup�a, nie za wysoka, bez 
pier�cionk�w na palcach. Mia�a nie polakierowane paznokcie, 
przez co jej r�ce - przynajmniej dla niego - wygl�da�y jak r�ce 
uczennicy. Przypomnia� sobie, z jakim nat�eniem obserwowa� w 
szkole kole�anki graj�ce w siatk�wk�, jak bardzo ich pragn��...
   - Powinna� by�a zosta� na noc na dworcu - powiedzia�. - Tu 
nie jest bezpiecznie.
   - Czy drzwi ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin