Anne Barbour - Nareszcie w domu.pdf

(1570 KB) Pobierz
Microsoft Word - A. Barbour NARESZCIE W DOMU.doc
Anne Barbour
NARESZCIE W DOMU
1
1
J eeli to prawda, e nieszczcia chodz parami, co ju dawno przekroczyam norm na ten tydzie - mylaa
ponuro Claudia Carstairs, wygldajc przez okno. By wczesny ranek, jej ulubiona pora dnia. Cay wiat dopiero
budzi si ze snu, a poranne soce wiecio wesoym blaskiem na muraw i odbijao si w maej sadzawce
porodku trawnika. Jednake tego poranka moda kobieta nie widziaa pikna otaczajcego j wiata.
Odwróciwszy si od okna, wyja z szafy stare spodnie oraz równie sfatygowan koszul i kurtk. Ubierajc si,
policzya w mylach kopoty, które ostatnio zwaliy si jej na gow. Jenny ju niedugo powinna si o*rebi+, a
wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazyway na to, e poród bdzie ciki. Squire Foster, który od dawna uycza
jej pastwisk dla owiec, powiedzia, e nie bdzie tego duej robi+. A na dodatek podobno we wsi pojawi si
nieznajomy zadajcy pytania o Ravencroft i jego nieyjcego ju waciciela.
Zamara z jednym butem uniesionym w rce i wzdrygna si na t myl. Nieznajomy. Oczywicie, mogo si
okaza+, e to nic takiego. Maleka wioska Marshdean znajdowaa si na szlaku prowadzcym do Gloucester i
wdrowcy czsto do niej trafiali. Ale ten krci si po okolicy ju od dwóch dni - i dlaczego pyta o Emanuela?
Zamylona skoczya si ubiera+, po czym wzdrygna si gwatownie. Przebiega grzebieniem po wzburzonych
wosach koloru pszenicy, ciasno cigna je wstk i woya na gow duy, bezksztatny kapelusz. Zanim
wysza z pokoju, z przyzwyczajenia zerkna w lustro. Westchna.
- Dobry Boe - mrukna ze zniecierpliwieniem, a jej jasnobrzowe oczy zwziy si. - Tylko spójrz na siebie!
Ale to nie o wygld jej chodzio, lecz o wzrost. Bya niska - myszka, a nie kobieta, jak sama o sobie mówia - a w
mskim ubraniu, które byo jej strojem roboczym, wydawaa si jeszcze mniejsza. I o wiele mniej pocigajca,
niby sobie yczya. Ponownie wzruszya ramionami. Niewiele moga na to poradzi+, prawda?
Przesza szybkim krokiem przez upiony jeszcze dom. Jak to si jej czsto ostatnimi czasy zdarzao, poczua
przepeniajce j szczcie. Wreszcie wolna! Co prawda lada moment grozio jej bankructwo, ale nie bya ju on
Emanuela Carstairsa. Przetrwaa koszmar maestwa z nim i ju nigdy nie bdzie musiaa znosi+ jego dotyku.
Nigdy wicej nie bdzie musiaa cierpie+ dominacji nad sob jakiegokolwiek mczyzny. I, co najlepsze w tym
wszystkim, Ravencroft nalea do niej!
W kadym razie - umiechna si ponuro - tak dugo, jak bdzie w stanie opdzi+ si od wierzycieli... i szwagra.
Na t myl przestaa si umiecha+. Omal nie zapomniaa. Jeszcze tylko cztery dni i Rose z Thomasem spadn jej
na kark. Wielkie nieba, zdawao si, e w tym tygodniu nieszczcia chodz czwórkami!
Przesza na palcach przez hali, starajc si nie obudzi+ ciotki Augusty. Bardzo j kochaa, ale doprawdy nie miaa
czasu na wysuchiwanie kaza o tym, e „mode panienki nie powinny paradowa+ w mskim ubraniu na oczach
caego wiata”. Gdy dotara do kuchni, z przyjemnoci wcigna zapach wieo zaparzonej kawy i pieczonego
chleba.
- Hmm, jak tu cudownie pachnie, pani Skinner - powiedziaa do siwowosej kobiety krztajcej si przy piecu. Ta
oderwaa si od pracy i przyniosa do stou kubek gorcej kawy.
- Mam nadziej, e usidzie pani i zje przyzwoite niadanie, pani Claudio - rzeka. - Usmaenie jajek zajmie mi
tylko chwilk, a szynka ju jest pokrojona.
Dziewczyna obja ma, pulchn kobiecin.
- Nie mam na to czasu, ale z przyjemnoci zjem troch tego chleba. - Signa po nó i ukroia sobie spory
kawaek, po czym posmarowaa go obficie masem i demem. Gryzc go, wesoo pomachaa zmartwionej kobiecie
i pobiega do stajni.
Dotara na dziedziniec w chwili, gdy koniuszy, Jonasz Gibbs, wyprowadza Jenny z boksu. Dotkn doni
kapelusza.
- Dzie dobry pani. - Wskaza ponuro na klacz. - Co mi si zdaje, e Jenny zamierza si dzisiaj *rebi+. Ju
zaczo jej pyn+ mleko.
Claudia zerkna na sutki klaczy, a potem na siwego koniuszego. By jej podpor i ostoj w najgorszych czasach.
Sukces, jaki osigna w hodowli koni, by w wikszoci zasug dobrych rad i wskazówek starego. Moe i by
kaprynym starym diabem - pomylaa z rozbawieniem - ale cae ycie spdzi w Ravencroft i jego oddanie
zarówno dla niej, jak i dla tej ziemi, byo tak niezniszczalne, jak otaczajce posiado+ wzgórza.
- Ju najwyszy czas - powiedziaa gadzc klacz po nosie. - Mylisz, e bdziemy mieli z ni duo kopotu?
- Oj, tak. Jeszcze nie zdarzyo si jej urodzi+ maego, nad którym by si nie namczya. Zawsze co wydziwi.
2
Wszystkie *rebaki urodziy si kilka miesicy temu, a tu poowa czerwca, a ona dopiero chce si *rebi+. Wielka,
gupia bestia - powiedzia czule do ucha klaczy. Ta w odpowiedzi opara mu pysk na piersi.
- Czarodziej jest ojcem, wic *rebak z pewnoci bdzie ogromny - rzeka Claudia. - I czarny jak noc - dodaa
mylc o ciemnej jak skrzydo kruka sierci jej ukochanego ogiera. Modlia si cicho, by dugo oczekiwany *rebak
okaza si dum i nadziej stajni. Spodzony przez jej najlepszego i jedynego ogiera, urodzony przez najlepsz
klacz... Kto wie, co z niego wyronie?
Jonasz oprowadza klacz po dziedzicu, dostosowujc si do powolnego, koyszcego kroku ociaego
zwierzcia. Cay czas uwanie obserwowa pupilk, czy przypadkiem nie zdradza dalszych oznak zbliajcego si
porodu. Claudia przez chwil patrzya na nich z nie ukrywanym rozczuleniem, po czym zwrócia si ku stajniom.
Jak zwykle poczua przypyw dumy na ich widok. Co prawda na razie Ravencroft byo niewielk stadnin, ale
Claudia bya pewna, e jej stajnie mogy si równa+ z najlepszymi w Anglii. Posiado+ zostaa zbudowana przez
przodków „poprzedniej rodziny”, jak Claudia nazywaa Standishów z Ravencroft. Podobno ziemia bya w rkach
lordów Glenravenów od czasów Henryka VIII Tudora. To znaczy do czasu, gdy przej j Emanuel Carstairs.
Stajnie byy z cegy i kamienia, podobnie jak ogromny dom. Wszystko byo budowane bardzo solidnie, lecz
zostao karygodnie zaniedbane przez ostatniego waciciela - nawet dziedziniec zamieni si z czasem w
nieporzdn rupieciarni. Jednake przez ten rok, który min od mierci ma, Claudia wraz z Jonaszem i
Lucasem, którego artobliwie nazywaa swoim pomocnikiem, zdoali doprowadzi+ to miejsce do stanu
uywalnoci.
Claudia udaa si w kierunku stajni. Zanim wesza do ciemnego korytarza, raz jeszcze zatrzymaa si, by
podziwia+ spokojn cisz i pikno poranka. Po obchodzie stajni i upewnieniu si, e wszyscy jej mieszkacy w
dobrym stanie przetrwali noc, wzia do rki widy i zacza wybiera+ gnój spod koni.
Przez kilka minut oddawaa si temu nie lubianemu przez siebie zajciu, gdy nagle poczua w stajni czyj
obecno+. Obrócia si na picie i zobaczya stojcego w drzwiach mczyzn. Sta, niefrasobliwie opierajc si o
framug, i wydawa si bardzo zadowolony z siebie.
Nie wiedzc czemu, od razu zgada, e to wanie nieznajomy, o którym mówi jej Lucas. „Krci si dokoa
Trzech Sosen, jakby nie mia nic lepszego do roboty, tylko gapi+ si i zadawa+ pytania”.
Claudia przyjrzaa si nieprzyja*nie przybyszowi. Zwrócia uwag, e ciemna kurtka i spodnie s znoszone, z ta-
niego materiau. Nieznajomy by wysoki i szczupy, a wosy miay ten sam kolor, co jedwabista grzywa
Czarodzieja. Jego oczy - nad wyraz jasne i szare - zdaway si wieci+ w mroku stajni.
- Co ty za jeden i czego tu szukasz? - zapytaa szybko, celowo mówic z szorstkim wiejskim akcentem. Rzecz
jasna nie baa si tego mczyzny. Jonasz by na dziedzicu, a take Lucas krci si gdzie w pobliu. A jednak na
widok przybysza poczua niepokój - podkrad si do niej bezszelestnie, jak dzikie zwierz.
Zbliy si z nonszalanck gracj, która j zaskoczya.
- Przepraszam, chopcze - powiedzia dziwnie wadczym tonem, nie pasujcym do znoszonego brudnego ubrania.
- Szukam koniuszego.
Szczery umiech rozjani nieregularne rysy jego Warzy, co sprawio, e wyda si nagle modszy. Claudia
pomylaa, e ma pewnie nie wicej ni dwadziecia kilka lat.
Nieznajomy zatrzyma si w pó kroku i spojrza na ni zaskoczony.
- Przepraszam - rzek z mikkim znajomym akcentem mieszkaców Cotswolds. Wic pochodzi std? Nie by
zwykym przyjezdnym? - Zdaje si, e powinienem powiedzie+... panienko?
- Zgadza si - odpara wojowniczo. Ju nieraz miaa okazj usysze+ niepochlebne opinie od mczyzn, dotyczce
jej roboczego stroju. Nawet nie chodzio o to, e spodnie i koszula byy niemodne, ale po pierwsze byy
bezksztatne, a po drugie - o wiele na ni za due. Zdawao si, e jej maa figurka tonie w nich. Claudia
przekonaa si poza tym, e mczy*ni s o wiele bezczelniejsi, jeeli widz kobiet w spodniach. Zupenie jakby
to upowaniao ich do niestosownych uwag.
A jednak nic oprócz lekkiego zdziwienia nie pojawio si na twarzy nieznajomego.
- A po co ci koniuszy? - zapytaa Claudia; nadal nie, wypuszczajc wide z rki.
- Szukam pracy, panienko. W wiosce powiedziano mi, e waciciel tej posiadoci hoduje konie. Ju nieraz
miaem do czynienia z komi, wic pomylaem, e moe znajd tu prac.
Przygldaa mu si spod przymruonych powiek. Najpierw zadawa pytania dotyczce Ravencroft, a teraz szuka
tu pracy. Kim on jest i skd pochodzi? A przede wszystkim, czego tu szuka? To prawda, e nie wyglda gro*nie,
ale wyczuwaa w nim jakie napicie, gdy tak sta oparty o framug drzwi. Zdawao si, e pod t delikatn
budow kryje si stalowa natura. Obserwowaa, jak odwraca si, by pogadzi+ dugimi, szczupymi palcami
nozdrza konia stojcego w boksie tu obok wejcia.
- Jak si nazywasz? - zapytaa ostro, zapominajc, e jeszcze przed chwil udawaa prost wiejsk dziewczyn.
- Jem - odrzek nieznajomy, a jego brwi podniosy si w lekkim zdziwieniu. - Jem January. A teraz, panienko...
mio mi si z tob rozmawiao, ale czy mogaby mi powiedzie+, gdzie znajd koniuszego?
Claudia wyczua w jego gosie ton niechci i zesztywniaa z upokorzenia. Z pewnoci pomyla, e jest prost
wiejsk dziewuch, niewart zachodu i brzydk jak nieszczcie. Tak brzydk, e nie moga sobie znale*+ ma i
3
teraz wybiera gnój ze stajni i ubiera si w stare, mierdzce koskim potem achy.
Jem January wcale tak nie myla. Z pocztku zdawao mu si, e ma przed sob zwykego chopca stajennego,
lecz szybko zauway zaokrglenia pod grub koszul ze zgrzebnego samodziau. Podoba mu si równie
melodyjny gos, który przemówi do niego szorstkimi sowami. To przycigno jego zawsze yw uwag, ale gdy
przedziwne zjawisko przemówio do niego tonem dobrze urodzonej i wychowanej damy, jego ciekawo+ i
zaskoczenie nie miay granic.
Chtnie zgbiby t ma tajemnic, ale przypomnia sobie, e przyby tu w okrelonym celu i nie móg traci+
czasu na bahostki. Z tego, czego zdy dowiedzie+ si w wiosce, obecny waciciel Ravencroft chcia przywróci+
majtkowi dawn saw w hodowli koni, wic praca stajennego zdawaa si by+ najpewniejsza. Dlaczego -
zastanawia si niecierpliwie Jem - ta zwariowana pannica nie chce mu powiedzie+, gdzie znajdzie przeoonego?
- Wtpi, czy... - zacza rumienic si.
Przerwaa gwatownie, a Jem pobieg wzrokiem za jej spojrzeniem. W drzwiach pojawi si starszy mczyzna.
Tu za nim sta mody, potnie zbudowany chopak o bardzo nieprzychylnym wyrazie twarzy.
- Czy co si stao, psze pani? - zapyta starszy czowiek. - Usyszelimy jakie gosy. Czy wszystko w porzdku?
Psze pani? - pomyla Jem. O co tu chodzi?
- Nie, Jonaszu. Wszystko w porzdku. Ten... mody czowiek przyszed tu w poszukiwaniu pracy.
Jonasz! Jem przyjrza si uwanie pomarszczonej twarzy pod strzech siwych wosów. Dobry Boe, to naprawd
by Jonasz. Jonasz Gibbs! Wielkie nieba, nigdy by si nie spodziewa, e zastanie tu kogo pamitajcego dawne
czasy... Có, jedyne, co mu teraz pozostao, to mie+ nadziej, e stary go nie rozpozna. W kocu mino ju
dwanacie lat. Umiechn si.
- Szuka pracy, co? - warkn Jonasz. - A czym mu zapacimy, dobrym sowem? - Chcia powiedzie+ co wicej,
ale zamilk w chwili, gdy spojrza uwaniej na Jema. W tym samym momencie zza jego pleców wychyn Lucas.
- To ten go+, pani Carstairs. Ten, co to pani mówiem, e wszy w wiosce... pyta o Ravencroft.
Pani Carstairs! Brwi Jema po raz kolejny uniosy si w niemym zdziwieniu. Zdawao si, e niespodziankom tego
poranka nie ma koca. Czy to naprawd wdowa po Emanuela Carstairsie? Oczekiwa kogo bardziej... bardziej
imponujcego. Spojrza na ni niewinnie.
- Wszy? - zapyta przywdziewajc na twarz mask uraonej niewinnoci. - No có, moe i faktycznie tak byo.
Bardzo potrzebuj tej pracy. A jeeli chodzi o... Ravencroft, prawda? Pomylaem, e dobrze si bdzie
dowiedzie+, gdzie potrzebuj rk do pracy. I tu mnie skierowano. - Zdj czapk i sta trzymajc j w obu rkach. -
To pani jest pani Carstairs? Wacicielk posiadoci?
Naga ulego+ Jema nie przypada jej do gustu. Zupenie do niego nie pasowaa. Skina jednak gow majc
rozpaczliw nadziej, e wyszo to z odpowiedni godnoci. Boe, gdyby tylko nie wygldaa tak okropnie... i
nie mierdziaa tak paskudnie!
- To prawda - odrzeka. - Ale obawiam si, e Jonasz ma racj. Nie zatrudniamy nowych pracowników.
Oczy Jema si zaokrgliy.
- Ale dama, taka jak pani... wyrzucajca gnój ze stajni? To nie wypada... Z pewnoci przyda si wam pomoc.
- Moliwe - rzeka szorstko Claudia. - Jednak to niewielka hodowla i jeeli mam by+ cakiem szczera, mody
czowieku, nie sta+ nas na zatrudnienie jeszcze jednego pracownika... jak na razie.
- Bd pracowa za wyywienie i dach nad gow, psze pani. - Do gosu Jema zakrada si nutka desperacji. -
Mógbym te pracowa+ jako zwyky sucy... albo nawet lokaj.
Claudia ju zacza si od niego odwraca+, ale te sowa j powstrzymay. Obrócia si gwatownie na picie.
- Lokaj? - Spojrzaa na niego podejrzliwie. - Nie wygldasz na lokaja.
Gdy patrzya na niego, w modziecu zasza zaskakujca zmiana. Wyprostowa si, jakby pokn pogrzebacz, i
szybko wygadzi zmierzwione wosy. Ukoni si lekko, zawierajc w tym gecie szacunek na równi z arogancj
waciw sucym na wysokim stanowisku, i przemówi do niej zupenie inaczej ni przed chwil.
- Ma pani cakowit racj, madame. Jednak z dowiadczenia wiem, e pozory mog myli+.
- Najwyra*niej - odrzeka Claudia i gryzc warg w zamyleniu, spojrzaa na Jonasza. - Za par dni przyjad
Thomas i Rose, a ja jeszcze nie postaraam si o zastpstwo za Morgana. Ciocia Gussie bardzo si tym martwi.
Morgan. Jem zmarszczy brwi na d*wik tego nazwiska. Co si stao z Morganem? Zmar? Bardzo by ju stary,
gdy Jem widzia go ostatnio. Otrzsn si lekko i spojrza na pani Carstairs.
- Thomas si obrazi, jeeli w drzwiach powita go pokojówka. Nie mamy nawet zwykego sucego.
- W takim razie na pewno si przydam - powiedzia Jem, prezentujc swój wypróbowany czarujcy umiech.
Trzy pary oczu natychmiast wlepiy si w niego podejrzliwie. Moda wdowa staa przez kilka chwil nieruchomo,
nie mogc si najwyra*niej zdecydowa+.
Claudia ani na jot nie ufaa dziwnemu przybyszowi. Pomimo ukadnego zachowania zadawa mnóstwo zagad-
kowych pyta. Z drugiej strony, moe lepiej bdzie go mie+ na oku w najbliszym czasie? Lepiej wiedzie+, gdzie
jest i co robi.
- Jeeli naprawd bdziesz pracowa za wyywienie i dach nad gow, chtnie ci przyjm. Jonasz pokae ci,
gdzie moesz spa+. - Podaa mu widy. - Kiedy ju tu skoczysz, Jonasz powie ci, co masz potem robi+.
4
Jem poczu ukucie niepewnoci i zawodu. Mia nadziej, e uniknie popisu prawdziwej pracy w stajni. Bo
chocia duo mówi, wtpi, czy kilka lat spdzonych za modu w stajni ojca dao mu wystarczajce
dowiadczenie, by zdoa oszuka+ Jonasza. Nie wiedzia, czy podoa zadaniom bardziej skomplikowanym ni
noszenie wody czy machanie widami. Jedyne, co mu pozostao, to ufa+ Opatrznoci, e wkrótce awansuje na
lokaja. Szkoda Morgana... Nawet jeeli jeszcze jeden staruszek, który mógby go rozpozna+, przysporzyby mu
kopotu... Szkoda.
Reszta dnia przebiega w spokoju. Jem przebra si w inne spodnie, jeszcze bardziej znoszone i podarte; od
Lucasa, nadal nastawionego bardzo podejrzliwie, poyczy koszul i zabra si do roboty. Po sprztniciu caej
stajni rozniós koniom wod i obrok. Na szczcie pozostaa praca ograniczya si do czyszczenia, oliwienia i
smarowania uprzy. Zadowolony pomyla, e moe jednak uda mu si ten may podstp.
Jednak wypracowana postawa gupkowatego chopka-roztropka o mao nie zaamaa si, gdy po raz pierwszy
wszed do pokoiku na zapleczu stajni. Dobry Boe, zdawao si, e zaledwie wczoraj std wyszed! W kcie stao
ogromne stare biurko, uywane do zaatwiania stajennych interesów. Obok szafy, pociemniae ze staroci, kryy w
sobie opase tomy ksig i rejestrów. A na ssiedniej cianie, w szklanych gablotkach, wisiay dugie szeregi wstg,
medali i dyplomów, wygranych przez stajni na przestrzeni wielu lat. A nawet... taki By tam nawet portret
Dzielnego... jego pierwszego kucyka, który sam namalowa. Oprawiony w drewniane ramki, wisia midzy
portretami dwóch najbardziej zasuonych dla stajni klaczy.
Zakrcio mu si w gowie i musia oprze+ si o krzeso, by nie upa+. Odwróci si na odgos szurania tu za
sob.
- Czyby ju si pan zmczy, panie January? - zapyta cierpko Jonasz. Nie czekajc na odpowied*, szybko mówi
dalej: - W ssiednim pokoju znajdzie pan jeszcze troch sprztu nadajcego si do naprawy.
Bez sowa Jem odwróci si i wypad z pokoju.
Nastpne niemie chwile przey przy kolacji. Wraz z Jonaszem i Lucasem poszed do domu i gdy przechodzili
przez kuchni, znowu opady go wspomnienia. To prawda, e nie spdzi wiele czasu w tej czci Ravencroft, ale
sam widok krconych schodów prowadzcych do kuchni przypomnia mu sodki zapach spoywanego na nich
niegdy piernika. Pamita, jak pewnego grudniowego poranka siedzia tu, paczc nad stuczonym kolanem, a
kucharka na pocieszenie dawaa mu sodkie bueczki.
Kolacja zostaa podana w pomieszczeniach dla suby tu za kuchni. Jem siedzia cicho i przysuchiwa si
rozmowom prowadzonym dokoa. Zdawao si, e nie tylko stajnie cierpiay na brak sucych. Zastanawia si, ile
ludzi pracuje w polu. Z tego, co zdy si dowiedzie+ w wiosce, wdowa Carstairs hodowaa owce, ale byy to
stada nawet nie w poowie tak due, jakie ongi biegay po pastwiskach Ravencroft.
W kadym razie karmia dobrze, to musia przyzna+. Nie skpia doskonaego jedzenia nawet subie i bya
powszechnie lubiana. W gosach wypowiadajcych jej imi sysza jedynie sympati. Przyapa si na myli, e ta
maa figurynka w za duych spodniach i kapeluszu opadajcym na oczy... Jak ona, na mio+ bosk, moga
polubi+ Carstairsa? Nie móg wiedzie+ tego na pewno, ale zdawao si, e jest przyzwoit istot.
Otrzsn si. Nie chcia myle+ o uczciwoci ony Emanuela Carstairsa. Przyby do Ravencroft powodowany
chci zemsty. Midzy innymi. Planowa j ju od tak dawna! Nadal czu wcieko+, która ogarna go na wie+,
e nowy waciciel Ravencroft od prawie roku gryzie ziemi. Rozlu*ni odruchowo zacinite w pici donie.
Moe i zemsta go ominie, ale na pewno postara si osign+ swój drugi cel. Gdy ju dopnie swego, moda wdowa
bdzie musiaa poszuka+ sobie kogo innego do czyszczenia stajni.
Zawstydzony wasnym gniewem, szybko dokoczy posiek i pody do stajni na cowieczorny obchód. To by
jeden z jego nowych obowizków, powierzonych mu przez Jonasza.
Skoczy prac dopiero po kilku godzinach. Gdy ju si umy pod pomp w rogu dziedzica, poszed pod dom.
Dugo sta i przyglda si jego kamieniom byszczcym w zachodzcym socu. Pomyla, e posiado+ jest
naprawd tak pikna, jak to zapamita - zdawao si, e naturalnie wyrasta z agodnie sfalowanych wzgórz
Cotswolds. Pierwotnie posiado+ zbudowana bya na obwodzie kwadratu, lecz z czasem poszczególni waciciele
dodawali do caoci róne budynki. Obecnie podjazd otoczony by dwoma potnymi skrzydami, za którymi
rozcigay si jeszcze inne budowle. Patrzc na zaniedbany trawnik przed domem, Jem zastanawia si, jak moda
wdowa daje sobie rad, by wszystko utrzyma+ w jakim takim porzdku.
Gdy tak sta w promieniach zachodzcego soca, zdawao mu si, e kady kamie, kade drzewo i kady
zakamarek ma od lat wyryty w pamici.
Ju niedugo - pomyla rozradowany. Niedugo...
Wróci na dziedziniec przed stajni i w mroku przycupn na maej aweczce przed jednym z budynków. Wdycha
zapach lata unoszcy si w rozgrzanym po upalnym dniu powietrzu.
Jestem w domu. O mao nie wypowiedzia na gos zdania, które bezwiednie pojawio si w jego mylach.
Zobaczy, e z mroku wynurza si zwalista posta+ Jonasza, i przesun si troch, by zrobi+ miejsce dla starego.
- Nie*le ci poszo, mój may - mrukn cicho Jonasz. - Jak na kogo nowego w robocie, rzecz jasna. - Iujc
somk, patrzy gdzie w dal przez par minut. Nie patrzc na Jema, doda: - I jakie to uczucie znowu znale*+ si w
domu, lordzie Glenraven?
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin