odcinek 73.doc

(254 KB) Pobierz

                          

                                                   

 

-Alex trzymaj mnie, bo go zabiję!- Wrzeszczał zdenerwowany Martin gdy tylko zobaczył co zrobił Javier- On kupił sztuczny bukiet kwiatów dla Any!! Czy to tak wiele iść do kwiaciarni i zamówić cztery bukiety ślicznych kwiatów?

-No, co przecież ja ładne jak prosiłeś- chłopak kulił się ze strachu.

-Są sztuczne, myślisz, że oświadczę się dając jej sztuczne kwiaty?

-No, co, przynajmniej będziesz oryginalnie wyglądał- pocieszał go podsuwając mu kwiaty ze wstążką” ostatnia droga”.

-Co to jest do cholery?- pytał przerażony wpatrując się w zwisające wstążki

-Pani w kwiaciarki chyba widziała, że byłem smutny się zapytała czy dodać wstążkę okolicznościową to poprosiłem, żeby ładniejsze były- powiedział zadowolony z własnego pomysłu.

-Nie myliła się, zaraz będą świetnie pasować jak tylko cię ukantrupie!

-Uspokójcie się!- krzyknął Alex- Nie ma się o co kłócić!

-Jak to nie na o co? Jak ja jej to dam, wyśmieje mnie- mówił Martin prawie płacząc

-Nikt cię nie wyśmieje. Zanim wczoraj przyjechałem do ciebie sam zamówiłem trzy bukiety, każdy inny i wielki kosz białych tulipanów, takich jak lubi Ana, powinny być dostarczone na miejsce za jakieś 25 minut, no i jeszcze kompozycje kwiatowe do ozdoby oczywiście.

-Jesteś wielki, boże, co ja bym bez ciebie zrobił!

-Zapewniam cię, że niewiele, to ja tu musze o wszystkim myśleć!

-Matko kochana! Ja mu przecież powierzyłem wybór pierścionka! Javier błagam cię powiedz, że masz pierścionek!- błagał go na kolanach

-A czy ja wyglądam na babę, nie nosze biżuterii!- pokazał mu swoje ręce na których nie widniał żaden pierścionek dla potwierdzenia swoich słów

-TO JUŻ JEST KONIEC, A MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE, CO JA SOBIE GŁUPI MYŚLAŁEM!- Bił głową o ścianę zdruzgotany Gomez

-Uspokój się chłopie, masz.- Alex podał mu trzy czerwone pudełeczka w kształcie serca- nie wiedziałem, który najbardziej spodobałby się Anie, wybór był ogromny, ale wybrałem te trzy, ostateczna decyzja należy do ciebie.

-Skąd wiedziałeś?- zapytał jakby w transie

-Znamy się nie od dziś, o wy dwaj pokazaliście mi, że istnieje też inne życie niż tylko siedzenie z nosem w książkach. Zaakceptowaliście mnie jako pierwsi, jesteście moimi prawdziwymi przyjaciółmi i znam was na wylot. Wiedziałem, że się strasznie denerwujesz i masz masę spraw na głowie i doskonale też wiem że Javier zawsze chce pomoc i chce dobrze ale wychodzi mu niego inaczej ale taki już jego urok. Nie martw się, zapiąłem wszystko na ostatni guzik, teraz wszystko zależy od ciebie i decyzji Any.

-A ode mnie nic nie zależy?- Zapytał wzruszony Javi

-Nie, na szczęście tym razem obędzie się mam nadzieje bez twojego udziału- oddychał z ulgą, Alex

 

Tymczasem Any niechętnie podążała w miejsce, o którym wspominał jej rano Martin w rozmowie telefonicznej. Była zła, że musiała zostawić w domu Diegita, dziś chciała z nim spędzić każdą chwilę, w końcu już o 16 miała się odbyć decydująca rozprawa w sadzie a detektyw nie zdołał znaleźć nic bo oczerniło by Matkę dziecka przed sądem. Wiedziała, że teraz nic już im nie pomoże, nawet przez chwilę obmyślała ucieczkę z dzieckiem, ale końcu nie mogła tego zrobić Martinowi i bliskim. Ostatecznie postanowiła z godnością przyjąć to, co przyniesie jej ten dzień. Sama nie wiedziała, dlaczego chłopak umówił się z nią w tak dziwnym miejscu. Nawet on nie miewał tak głupich pomysłów na randki. No, ale nic, z samej ciekawości dzielnie otworzyła ogromne drzwi. Jedyne co zobaczyła do kościół pełen kwiatów i trzech przytulonych kumpli.

-Chłopcy wybaczcie ale o nie najlepsze miejsce na takie czułości z waszej strony, kościół raczej nie popiera takich związków.

-Ana jak dobrze, że jesteś- szybko podbiegł do niej Javier- Ana wybacz mi ja naprawdę nie chciałem.

-Wybaczę ci wszystko o ile nie uwiodłeś mi chłopaka- powiedziała już o wiele weselsza

-Nie to nie to ja…

-…. O nie, w tym mnie już nie wyręczaj- powstrzymał go Martin, Sam sobie poradzę a ty się idź przejść, alb lepiej nie, my się przejdziemy do ogrodu!

-Ale ja chcę popatrzeć!- mówił zawiedziony

-Może innym razem, Alex ja tam wiaty- spytał szeptem chłopaka z boku

-Tak przy fontannie, powodzenia.

 

-Kochanie, co się dzieje- spytała Ana gdy wchodzili przez zdobną furtkę do parafialnego ogrodu który był niebywale piękny. Nie wiele osób miało do niego wstęp, było oczkiem w głowie proboszcza i nikomu nie pozwalał do niego wchodzić jednak gdy tylko Martin powiedział mu o całej sytuacji w jakiejś się znalazł i co zamierza zrobić, staruszek od razu zaproponował najlepsze miejsce na romantyczne oświadczyny.

-Jak tu pięknie- dziewczyna nie mogła wyjść z podziwu jak pewne wiele pracy i czasu wymagało doprowadzenie tego miejsca do takiego stanu, to było po prostu rajski ogród z fontanną na środku.

-kochanie chodźmy do fontanny, musze cię o cos zapytać

Gdy tylko zrobili kilka kroków oczom dziewczyny ukazał się ogromny kosz pełen pachnących białych tulipanów, które uwielbiała od małego.

-jak zdobyłeś je o tej porze roku?

-Dla ciebie wszystko kwiatuszku- pocałował ja delikatnie w czoło- ozłocę tego Alexa- dodał w myślach 

-martin czy to znaczy że ty chcesz…

-Chce spędzić z tobą każdy kolejny dzień naszego życia stojąc wiernie u twego boku. Ano czy zechcesz dzielić ze mną życie?

-proszę powiedz mi, że to nie sen i nie robisz tego tylko ze względu na dziecko

-Robię to, bo moje życie bez ciebie nie ma najmniejszego sensu, jesteś wszystkim, co mam i bez względu na to czy oświadczyłbym się dziś czy za parę lat to i tak są to równie szczere słowa, bo jesteś moim życiem kwiatuszku.

-A więc kochanie od tej chwili jesteś tylko mój- powiedziała radośnie

-Ale ja zawsze byłem tylko twój kwiatuszku- powiedział z miną niewiniątka

-Ale teraz będziesz moim mężem- powiedziała namiętnie go całując

-Kocham cię

-Ja ciebie też tylko mocniej

-Ej bez takich, bo zaraz przeżyjemy pierwsza maleńka kłótnię- powiedział z łobuziarskim uśmiechem

-Ale jeszcze nie jesteśmy małżeństwem!

-Matko ślub!- pospiesznie spojrzał na zegarek- ksiądz już czeka na nas!

Dziewczyna nie zdarzyła zareagować na tą szokującą informacje, ponieważ jej narzeczony pociągnął ja w stronę świątyni!

-I co?- zapytała cała piątka odświętnie ubranych przyjaciół gdy tylko ujrzeli ich sylwetki wychylające się za drzwi, a raczej siódemka bo u boku Chrisa ustała jego ukochana która przyleciała dziś rano a zaproszenie dziewczyn i ksiądz który był równie ciekawy rezultatów oświadczyn co młodzież.

-Zgodziła się! – wykrzyknął szczęśliwy jednak jego mina szybko się zmieniła gdy tylko zobaczył smutna minę narzeczonej- kochanie co się dzieje, zmieniłaś zdanie?- spytał przerażony

-Nie, oczywiście, że nie ale inaczej wyobrażałam sobie dzień swojego ślubu, wszyscy tak pięknie wyglądacie a ja wezmę ślub w starych dżinsach, miałam nieco inne marzenia ale to nic, zaczynamy?

-kochanie chyba nie myślisz, że mógłbym zrobić coś takiego. Kochanie poważnie nie doceniasz swojego przyszłego męża. Idź z dziewczynami a my tu sobie z chłopakami grzecznie poczekamy na was. Kocham cię.

-Any chodź szybko, nie mamy za wiele czasu- dziewczyny pociągnęły koleżankę do wyznaczonego przez księdza miejsca gdzie w spokoju mogła przygotować się do uroczystości.

-ta to sobie teraz poczekamy- krotko skomentował sytuacje Alex po czym usiedli zrezygnowani na ławce i czekali…czekali…..i jeszcze długo czekali!

-może Anie się odmieniło- zastawiał się na głos znudzony Chris

-nawet tak nie kracz- upominał go Alex

-nie no mam już dosyć, ja tu osiwieje z tej niepewności, idę tam!- powiedział stanowczo Martin gwałtownie podnosząc się z ławki

-Siedź!- chłopcy z obuch stron posadzili go z powrotem.

-jesteśmy gotowe- pisnęła Claudia wybierając na środek kościoła- wszyscy na miejsca!

Zestresowany Martina pomocną przyjaciół udał się pod ołtarz. Z końca kościoła najpierw wynurzyła się ukochana Chrisa która zajęła miejsce tuz u jego boku. Ponieważ Mati i Claudia nie doszły do porozumienia która jest druhną numer jeden a która numer dwa odbyło się wcześniej losowanie, Claudia i Javier zostali świadkami pary młodej a Mati i Alex będą chrzestnymi Diegita o ile w ogóle będą nimi. Zdenerwowana blondynka podążała równym krokiem w stronę ołtarza, kilka metrów za jej plecami oczom wszystkich ukazał się anioł….

 

A po wielu łzach szczęścia padły słowa „ ogłaszam was mężem i żoną”.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin