Antologia - Droga do Science Fiction 3 - tom 2.txt

(641 KB) Pobierz
Wyb�r, przedmowa i t�o historyczne James Gunn

Droga do science fiction 3
Od Heinleina do dzisiaj � tom 2

The Road to Science Fiction: From Heinlein to Here


19. Syreny mainstreamu

Wedle popularnych przekona� artysta nie powinien troszczy� si� o sukces materialny - ale zawsze taki sukces ma i mia� znaczenie zasadnicze, nikt natomiast nie dowi�d�, �e wzgl�dy ekonomiczne w jakikolwiek spos�b wp�ywa�y na poziom artystyczny dzie�a. Science fiction by�a szczeg�lnie uwra�liwiona na dzia�anie rynku - na to, ile czasopisma chcia�y i mog�y zap�aci� oraz ilu by�o autor�w sk�onnych pisa� pod gusty redaktor�w.
Kiedy po II wojnie �wiatowej sf zacz�a ukazywa� si� w ksi��kach, pojawi�y si� dwa kolejne czynniki wp�ywaj�ce na rynek. Po pierwsze, wielu wydawc�w zaj�o si� science fiction niejako w wyniku popularno�ci wydawnictw fanowskich. Po drugie, uwa�ano, �e sf nie jest warta uwagi powa�nych krytyk�w.
Najwa�niejszym czynnikiem wp�ywaj�cym na sprzeda� jakiej� ksi��ki s� nadzieje z ni� wi�zane przez wydawc� i ksi�garzy; zgodnie z tymi nadziejami ustalane s�: reklama, nak�ad, spos�b ekspozycji tytu�u w ksi�garni. P�niej opinie krytyk�w (nieistniej�ce w przypadku science fiction) oraz na ko�cu warto�� literacka. Wydawcy stawiali sf obok western�w i krymina��w (cho� nawet nie po�wi�cali jej tyle uwagi co tamtym gatunkom); wpisywali tytu�y sf do swych katalog�w tylko po to, aby mie� wi�cej dzia��w tematycznych, albo poniewa� doceniali znaczenie niewielkiej, co prawda, ale jednak sta�ej popularno�ci wydawnictw fanowskich. Natomiast zasadniczy kanon wiary wydawc�w przewidywa�, �e �aden tytu� science fiction nie sprzeda si� w wi�cej ni� dziesi�ciu tysi�cach egzemplarzy i nie jest wart powa�nej recenzji.
W konsekwencji autorzy otrzymywali niewielkie zaliczki, a p�niej n�dzne honoraria, kt�re jednak nap�ywa�y przez d�u�szy czas, poniewa� odmiennie ni� w przypadku western�w i krymina��w ksi��ki science fiction d�ugo utrzymywa�y popularno�� uzasadniaj�c� wznowienia, przynajmniej w taniej, kieszonkowej postaci. Przez prawie trzydzie�ci lat od chwili zako�czenia wojny tytu�y sf zazwyczaj sprzedawa�y si� lepiej ni� zwyk�e pozycje z reszty literatury (to znaczy, �e ka�da ksi��ka sf zosta�a sprzedana co najmniej w tysi�cu egzemplarzy, a wi�kszo�� w nak�adzie przekraczaj�cym dwa tysi�ce), ale nie by�o w�r�d nich bestseller�w o nak�adach przekraczaj�cych dziesi�� tysi�cy w kosztownych, twardych ok�adkach poza mo�e niekt�rymi m�odzie��wkami, szczeg�lnie Heinleina.
Niekt�rzy tw�rcy pozna wszy te zasady dzia�alno�ci wydawniczej, w tym automatyczne niejako wy��czenie ich tw�rczo�ci z kr�gu zainteresowa� krytyki literackiej, zwracali si� do wydawc�w, by nie zaliczali ich ksi��ek do dzia�u science fiction w katalogach; niekt�rzy nawet publicznie i prywatnie upierali si�, �e ich tw�rczo�� to absolutnie nie jest sf, w ten spos�b spodziewaj�c si�, �e zniknie �w pu�ap oczekiwa�, kt�ry nie pozwala� na wi�kszy sukces science fiction u czytelnik�w oraz krytyk�w. Jednym z takich autor�w, zapewne zreszt� pierwszym, by� Kurt Vonnegut, jr (1922�).
Studiowa� biochemi�, w czasie II wojny �wiatowej znalaz� si� na teatrze europejskim, p�niej w niewoli niemieckiej i trafi� do obozu jenieckiego w Dre�nie, gdy alianci przeprowadzili nalot dywanowy na to miasto. W swej powie�ci Rze�nia numer pi�� opisa� m.in. swe do�wiadczenia z tego okresu. Po wojnie Vonnegut studiowa� na innych uczelniach (w tym antropologi� w Chicago, pracowa� w dziale reklamy dla General Electric, wyk�ada� na warsztatach literackich University of Iowa i innych, a poza tym pisa�.
Nie by� nigdy pisarzem sf w tym sensie, �e g��wnym rynkiem zbytu jego tw�rczo�ci by�yby czasopisma science fiction. Umieszcza� swe utwory (nie wszystkie sf) na pocz�tku lat pi��dziesi�tych w Collier�s, a nieco p�niej w The Saturday Fkiening Post, Cosmopolitan, The Ladies� Home Journal, Es�uire i Playboyu. Ale wysy�a� opowiadania r�wnie� do Galaxy, FtkSF, If i Wonder Stories w latach 1953-1961, w tym �Harrison Bergeron� (F&SF, pa�dziernik 1961).
Jego pierwsz� powie��, Pianola, opublikowa�o wydawnictwo Scribner�s w roku 1952. Jest to antyutopia opisuj�ca �wiat zautomatyzowany, oparta zapewne na wspomnieniach Vonneguta z pracy w zak�adach General Electric. Druga powie��, Syreny z Tytana, ukaza�a si� nak�adem Dell Books w roku 1959, od razu jako oryginalny paperback, by po dw�ch latach, co jest ogromn� rzadko�ci�, doczeka� si� drugiego wydania w twardej oprawie, dokonanego przez wydawnictwo Houghton Mifflin. Paczki z ksi��kami oznaczono jako science fiction, ale na ok�adkach odno�nego napisu nie by�o. Powie�� opisuje misj� robota, kt�ry przemierza Wszech�wiat z wiadomo�ci�, cz�owieka, kt�ry trafia w �chronosynklastyczn� infundybu�� i manipuluje �yciem innych ludzi oraz ko�cowe wysi�ki bohater�w powie�ci, kt�rzy staraj� si� zrozumie�, co si� z nimi dzieje. Wielu krytyk�w nadal uwa�a t� powie�� za najlepsz� w dorobku Vonneguta.
Jego trzecia powie��, Matka noc (1961) nie by�a utworem sf, natomiast sam Vonnegut utrzymywa�, �e r�wnie� czwarta do science fiction nie nale�a�a. By�a t� Kocia ko�yska (1963); sta�a si� ona jedn� z kilkunastu �powie�ci dziesi�ciolecia� wedle klasyfikacji tygodnika Time, a w�r�d student�w zacz�� sie tworzy� ku!t tw�rczo�ci Vonneguta. Powie�� ta r�wnie� wprowadzi�a Vonneguta w pole zainteresowania krytyki i czytelnik�w spoza fandomu sf, cho� reprezentowa�a wszystkie cechy charakterystyczne dla science fiction.
Po Kociej ko�ysce nast�pi�a nie nale��ca do sf powie�� Niech pana B�g b�ogos�awi, panie Rosewater (1965), wspominaj�ca jednak o �rodowisku autor�w sf, p�niej Rze�nia numer pi�� (1969) z elementami science fiction w postaci podr�y w czasie i Tramalfadorian, �niadanie mistrz�w (1973), gdzie g��wnym bohaterem jest wymy�lony przez Vonneguta autor sf Kilgore Trout, oraz Slapstick (1977).
Czasy si� zmieni�y. Stranger in a Strange Land (1961) Heinleina oraz Diuna (1965) Franka Herberta wydane w wielonak�adowych paperbackach sta�y si� powie�ciami �kultowymi�. Powie�ci sf, takie jak Children of Dune (1977) Herberta, trafiaj� na og�lne listy bestseller�w, dochody z aukcji dawnych wyda� ksi��ek sf si�gaj� setek tysi�cy dolar�w, Dhalgren (1975) Samuela R. Delany�ego osi�gn�� nak�ad miliona egzemplarzy, a nowa powie�� Roberta Silverberga otrzyma�a zaliczk� w wysoko�ci 127,5 tysi�cy dolar�w na podstawie pi�tnastostronicowego konspektu.*
Jednak�e jeszcze w roku 1975 Vonnegut, kt�ry wcze�niej ju� stwierdzi�, �e nie jest autorem sf, tak powiedzia� do redaktora Pub�ishers Weekly; �Kiedy zacz��em pisa� o tym, co mnie dziwi�o w �yciu, ludzie m�wili, �e jest to, hokus pokus, science fiction. Tak, a ci, kt�rzy oddaj� wiernie w swych utworach �ycie miast ameryka�skich dzisiaj, stwierdz�, �e, hokus pokus, te� pisz� sf. Tego nie ma si� co wstydzi� - i nigdy nie by�o�.

Kurt Vonnegut, jr
Harrison Bergeron

By� rok 2081 i wszyscy byli ostatecznie r�wni. R�wni nie tylko przed Bogiem i Prawem, lecz i pod ka�dym innym wzgl�dem. Nikt nie by� ju� m�drzejszy ni� ktokolwiek inny. Nikt nie prezentowa� si� lepiej ni� ktokolwiek inny. Nikt nie by� szybszy lub silniejszy ni� ktokolwiek inny. A ca�a ta r�wno�� istnia�a dzi�ki 211�tej, 212�tej i 213�tej poprawce do konstytucji oraz bezustannej czujno�ci Generalnego Wyr�wnywacza Stan�w Zjednoczonych.
Kilka rzeczy jednak�e by�o jeszcze niezupe�nie w porz�dku. Tak na przyk�ad, kwiecie� nadal pozostawa� miesi�cem, kt�ry nie b�d�c jeszcze w pe�ni wiosennym, doprowadza� ludzi do w�ciek�o�ci. I tego w�a�nie mglistego, s�otnego miesi�ca ludzie GW zabrali czternastoletniego syna Hazel i George�a Bergeron�w - Harrisona.
Owszem - to by�a tragedia. Lecz Hazel i George nie byli w stanie zbyt d�ugo to rozpami�tywa�. Hazel cechowa�a idealnie przeci�tna inteligencja, co znaczy�o, i� nie by�a ona zdolna do my�lenia inaczej ni�li kr�tkotrwa�ymi przeb�yskami. George natomiast, kt�rego inteligencja znacznie przewy�sza�a normaln�, mia� za�o�ony do ucha miniaturowy odbiornik kompensacyjny. Prawo wymaga�o, by nosi� go bez przerwy. Radyjko by�o nastrojone na nadajnik rz�dowy, kt�ry co jakie� dwadzie�cia sekund emitowa� dono�ny ha�as w celu powstrzymywania ludzi pokroju George�a przed robieniem niew�a�ciwego u�ytku z ich m�zg�w.
George i Hazel ogl�dali telewizj�. Na policzkach Hazel widnia�y �zy, lecz ona sama zapomnia�a ju�, o co sz�o.
Na ekranie by�y baletnice.
W g�owie George�a w�a�nie rozbrzmiewa� brz�czyk. My�li pierzcha�y w panice, niczym bandyci na odg�os syreny alarmowej.
- To by� naprawd� �adny taniec, wiesz? Ten teraz - powiedzia�a Hazel.
- H�? - mrukn�� George.
- No, ten taniec - powt�rzy�a Hazel. - Przyjemny by�.
- Uhm - odpar� George. Spr�bowa� skupi� my�li na baletnicach. W rzeczywisto�ci wcale nie by�y takie dobre. W ka�dym razie ani odrobin� lepsze ni� ktokolwiek inny na ich miejscu. By�y obci��one szarfami balastowymi i torbami ze �rutem, a twarze mia�y zamaskowane tak, by nikt - widz�c jaki� pe�en gracji i swobody gest czy pi�kn� twarz - nie poczu� si� nagle, jakby wypad� sroce spod ogona.
Georgowi przysz�a akurat do g�owy mglista koncepcja, �e by� mo�e tancerki nie powinny by� wyr�wnywane, nie zd��y� jednak w tych rozwa�aniach posun�� si� zbyt daleko, bowiem nast�pny ha�as gwa�townie rozproszy� jego my�li.
Zadr�a�. To samo uczyni�y dwie z o�miu baletnic.
Spostrzeg�a to Hazel. Sama nie nosi�a kompensatora mentalnego, musia�a wi�c spyta� George�a, jaki by� �w ostatni d�wi�k.
- Tak jakby kto� t�uk� m�otkiem w butelk� mleka - odpar� George.
- Po mojemu to mo�e by� nawet zabawne - powiedzia�a Hazel z nutk� zazdro�ci - tak s�ucha� tych wszystkich rzeczy, kt�re oni tam wymy�laj�.
- Uhm - odpar� George.
- Ale jak ja bym by�a Generalnym Wyr�wnywaczem, to wiesz, co bym robi�a? - ci�gn�a Hazel. W istocie, cechowa�o j� pewne podobie�stwo do GW, kobiety nazwiskiem Diana Moon Glampers. - Jak ja bym by�a Dian� Moon Glampers, to w niedziel� nadawa�abym dzwony. Po prostu dzwony. To jakby na cze�� religii.
- M�g�bym my�le�, gdyby to by�y dzwony - po...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin