Dalsze losy 6.doc

(33 KB) Pobierz
T o trochę trudne do zrozumienia

To trochę trudne do zrozumienia.-powiedział Jacob, przejechawszy swoją ręką po czarnych włosach.

-Sprawdź mnie.-odparłam jak najbardziej rezolutnym tonem. Nie chciałam, żeby wyczuł, że się denerwuję. Przyjrzał mi się badawczo.
-I jesteś...
-...absolutnie pewna, że chcę wiedzieć. Tak, jestem.-potwierdziłam, przerywając mu w połowie zdania. Pytał się mnie o to już chyba dziesiąty raz. Chłopak westchnął i przykucnął na podłodze.
-Och, wybacz, usiądź, ja po prostu jeszcze nie przywykłam do towarzystwa ludzi.-powiedziałam pospiesznie i ugryzłam się w język. Boże, idiotko! Chcesz wydać sekret rodziny?? W jego towarzystwie robiłam się taka szczera...
Aż za bardzo jak na mój gust.
Podskoczyłam.
Nie, przecież to niemożliwe...a jednak mogłabym przysiąc, że przed chwilą słyszałam cichy baryton Edwarda. Nad uczuciem zdziwienia szybko zdominował gniew. Jak mogłam być taka nieostrożna? Jak mogłam w ogóle pomyśleć o takim zdaniu?
Popatrzyłam na Jacoba z nadzieją, że może nie usłyszał całego zdania. Przybrałam taki obojętny wyraz twarzy na jaki tylko było mnie stać. Nie mogłam pozwolić, żeby teraz się czegoś domyślił.-pomyślałam histerycznie. Nie teraz, nigdy! Dziewczyno, co ty sobie myślisz, on nigdy nie może się niczego dowiedzieć!!! Spojrzałam na chłopaka i ze zdziwieniem stwierdziłam, że się uśmiecha.
-Co?-spytałam ostrożnie, nie chcą poruszyć poprzedniego tematu. Jacob w odpowiedzi tylko się roześmiał. Jego śmiech brzmiał dla mnie tak melodyjnie...otrząsnęłam się i posłałam chłopakowi pytające spojrzenie. O co mu chodziło?
On o wszystkim wie.
Głos Edwarda ponownie przemówił w mojej głowie.
Nie przejmuj się niczym. Wszystko będzie w porządku.
A czy ja się przejmuję?-spytałam sama siebie, czekając na odpowiedź. Jednak mój ojciec już więcej nie przemówił.
-Wiem o wszystkim, Nessie.-Jacob wreszcie się odezwał.-Wiem o wszystkim...-powtórzył i ponownie się zaśmiał.-Mógłbym powiedzieć, że nawet wiem trochę więcej od ciebie.
-Ach, tak?-spytałam grając głupią.-Naprawdę, nie wiem o co ci chodzi.-wydęłam usta na znak, że nic mu nie powiem.
Jego śmiech wybrzmiał w moich uszach.
-Och, Nessie, Nessie...naprawdę nic nie wiesz o...wampirach?-ostatni wyraz zaakcentował lekką nutką grozy. Wzdrygnęłam się na dźwięk tego słowa.
Wampiry.
To brzmi okropnie.
Pokręciłam przecząco głową.
-Nic a nic.-odparłam.
-Czy aby na pewno?-spytał, siadając koło mnie na łóżku. Jego czarne oczy prześwietliły mnie na wylot. Zagłębiłam się w ich kolorze, w ich głębi...
-Renesmee!-usłyszałam krzyk Charliego, który podziałał na mnie jak wędka, wyciągająca mnie, bezbronną rybę, na brzeg, z dala od jej cudownego jeziora, czarnego jeziora...-Śpisz już?
-Tak, dziadku, już się kładę!-odkrzyknęłam, wzdychając teatralnie.
-Dobranoc, Nessie.
-Dobranoc.-odwróciłam się do Jacoba.
-Chyba nie okłamiesz dziadka?-spytał z lekką ironią.-Musisz się położyć. Przecież tak powiedziałaś Charliemu. Prawda?-przeszedł mnie ciepły prąd. Jacob jednym ruchem ręki podwinął kołdrę na skraj łóżka.-No już, kładź się.-ponaglił mnie. Posłusznie położyłam się na łóżku, opierając głowę o poduszkę, cały czas nie spuszczając wzroku z Jacoba.
Chłopak usiadł obok mnie i oparł się plecami o ścianę. Chociaż dzieliło nas kilkanaście centymetrów, czułam ciepło bijące z jego ciała. Wzięłam głęboki wdech. Spokojnie, tylko spokojnie.-powiedziałam sobie. Serce waliło mi jak młotem i próbując je uspokoić liczyłam wolno do dziesięciu.
-Miałeś mi powiedzieć o czym rozmawialiście z Charliem.-przypomniałam.
Chłopak westchnął i spojrzał na mnie.
-No dobra. W sumie obiecałem.-uśmiechnęłam się. Na reszcie czegoś się dowiem.
-Ile Bella ma teraz lat?-spytał.
-Nie zmieniaj tematu.-przypomniałam.
-Ale to jest potrzebne do opowiedzenia tej historii.-westchnęłam. OK, skoro tak...policzyłam w myśli lata.
-Dwadzieścia sześć.-odpowiedziałam w końcu.

-Właśnie. A ja zacząłem się z nią spotykać kiedy miała osiemnaście. Teoretycznie rzecz biorąc jestem od niej rok młodszy.-spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Więc spotykał się z moją mamą? Jako...chłopak? Czy tylko przyjaciel?
Jacob spojrzał w okno i przez chwilę nic nie mówiliśmy. Przypatrywałam się jego twarzy, jego oczom, których spojrzenie utkwił w jakimś odległym punkcie.
-Widzisz chyba, że niezbyt się postarzałem.-powiedział w końcu. Zerknęłam na niego i nie mogłam ocenić czy faktycznie się zmienił. Moje wspomnienia o nim są zamglone i głównie były to tylko pojedyncze obrazy.
Chłopak sięgnął do kieszeni spodni i wyjął z niej coś sztywnego i cienkiego. Podał mi to i spostrzegłam, że jest to zdjęcie. Na jego tylnej stronie była data, pięć lat temu.
Obejrzałam dokładnie fotografię. Do obiektywu uśmiechały się trzy pary oczu - złote, czekoladowe i czarne. Brązowe należały do, wyglądającej na około trzy latka, mnie. Spoglądałam przed siebie z zaciekawieniem i uciechą, trzymając sie kurczowo szyi Jacoba, który również rozpromieniony, że może mnie trzymać w ramionach, śmiał się, patrząc w obiektyw aparatu. Moja mama, Bella, uśmiechając się jak anioł, stała koło nas, trzymając rękę na ramieniu Indianina. Zdjęcie było wesołe pełne życia. Aż ścisnęło mi się serce, kiedy dostrzegłam w tle las, który rozpościerał się z mojego okna w starym domu Cullenów.
-Piękne.-wymamrotałam po chwili. Jacob przytaknął, przysuwając się do mnie bliżej.
-Byłaś wtedy taka szczęśliwa. A tu pach, minęło tylko kilka lat, a ty już jesteś dorosła!-zaśmiał się, jakby wypowiedział najśmieszniejszy żart na świecie. Uśmiechnęłam się półgębkiem, bo już nie miałam się czego uczepić. Dostałam dowód na to, że Jacob zna moją rodzinę, ba, zna mnie i to tak doskonale, że aż robiło mi się głupio.
-Faktycznie. Nie wiele się zmieniłeś.-powiedziałam. Zaczęłam się zastanawiać jak to możliwe. Przecież chłopak nie może być wampirem. Jego oczy...są takie ciepłe...Spojrzałam na niego, bo zdałam sobie z czegoś sprawę.
-Nosisz to zdjęcie cały czas przy sobie?-spytałam ze zdziwieniem. Jacob zakłopotany wsunął je z powrotem do kieszeni i odwrócił ode mnie głowę. Zdałam sobie sprawę, że zadałam trochę niezręczne pytanie i nie chcąc, żeby chłopakowi było przykro usiadłam na skraju łóżka i położyłam mu rękę na ramieniu.
Ten gest, choć dla mnie w niczym niezwykły, wywołał na Jacobie ogromną zmianę. Natychmiast się rozpromienił i ponownie do mnie zwrócił. Jego oczy błyszczały fascynacją.
-Renesmee Cullen-zaczął tak uroczystym tonem, że podskoczyłam ze strachu na łóżku.-Nie możesz nikomu powiedzieć, że tu byłem. Nikomu. Nawet Belli. Rozumiesz?-wiedząc, że nie mogę mu odmówić przytaknęłam z głupim wyrazem twarzy. Dlaczego Bella nie może o tym wiedzieć? Jest moją matką!
Jacob ujął moje ręce w swoje.
-Tak się cieszę, że mogłem cię znowu spotkać.-wyszeptał i zbliżył się do mnie tak blisko, że nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Zaczęłam trudniej oddychać.
Chłopak szybko pocałował mnie rozgrzanymi wargami w lewy policzek, tak szybko, że nim zdążyłam zareagować wyskoczył przez okno, zostawiając mnie w głębokim szoku. Podczas gdy moja pierś podnosiła się i opadała z zawrotną prędkością, zasłony w oknie falowały łagodnie, rozwiewane lekkim wiatrem.
Powoli wstałam i przez chwilę wpatrywałam się w noc, z kruchą nadzieją, że może on zaraz wróci. Zamknęłam okno i położyłam się na łóżku.
Przez dłuższy czas wciąż czułam gorąco na lewym policzku i chociaż nie wiedziałam czemu, miałam pewność, że nie jest to sprawką niezwykłej temperatury Jacoba.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin