Podhale.odt

(1373 KB) Pobierz

PODHALE

 

Kraina historyczno-etnograficzna w południowej Polsce u północnego podnóża Tatr, w dorzeczu górnego Dunajca z wyłączeniem obszarów leżących na prawym brzegu Białki i prawym brzegu Dunajca, poniżej ujścia Białki. Podhale zajmuje środkową część Kotliny Podhala na południu wkracza w Tatry. Północną granice Podhala stanowią Gorce. W krajobrazie Podhala występują rozległe torfowiska i stożki napływowe. Najważniejsze miejscowości: Nowy Targ (historyczna stolica Podhala), Czarny Dunajec, Ludźmierz, Zakopane, Biały Dunajec, Szaflary, Białka Tatrzańska, Bukowina Tatrzańska, Poronin, Podczerwone, Chochołów, Witów, Koniówka i inne. Południową część Podhala nazywa się czasem "Skalnym Podhalem" – obejmuje ono obszar od Brzegów i Bukowiny po Zakopane, Kościelisko i Witów.

Do najcenniejszych zabytków należy grupa pięciu kościołów podhalańskich. Wysokości bezwzględne tej krainy wahają się od 600 do 900 m n.p.m. Zimy są tutaj mroźne ze średnią temperaturą stycznia -6 °C i częstymi zamgleniami, lata natomiast – stosunkowo ciepłe (ze średnią temperaturą lipca 16 °C) i suche.

Bogata kultura ludowa rozwinęła się wśród wolnej od dawna od powinności pańszczyźnianych ludności góralskiej. Podobnie jak w przypadku ludności kurpiowskiej i łowickiej, miało to związek z jej znaczną swobodą.

 

 



 

 

 

 

 

MURZASIHLE

 

 



Kościół pod wezwaniem NMP w Murzasichlu liczy sobie prawie 50 lat i został wybudowany przez mieszkańców w regionalnym stylu.

W czasie Świąt Bożego Narodzenia w kościele wystawiane są jasełka, w których aktorami są mieszkańcy Murzasichla.

W czasie wakacji oraz ważniejszych świąt odprawiane są również msze z muzyką i śpiewem góralskim

 



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



 

 



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Muzyka Skalnego Podhala

zarys cech szczególnych

 

W dobie, gdy muzyka góralska, podbija serca ludzi z całego świata, a nie zawsze już  porusza samych górali, coraz trudniej wyobrazić sobie jak rodziła się ta „muzyka nopiekniejso na świecie”. Inaczej brzmiały Tamte dźwięki, bo i inni byli Tamci ludzie, inny Tamten świat...Pierwsi mieszkańcy północnej strony Tatr z XI w.: banici, uciekający przed gniewem panów mieszczanie i chłopi, osadnicy spod Krakowa, Sandomierza, Szczyrzyca, przynieśli pierwszą, brzęczącą nutę gęsiołków, która pewnie nie odbiegała daleko od tej nizinnej.
W późniejszych stuleciach przywędrowali tu wolni pasterze wołoscy. Przez wieki, w krótkie okresy tatrzańskiego lata hale i doliny napełniały się zbyrkiem dzwonków, pokrzykiwaniem i pogwizdywaniem, krzykliwym, wysokim śpiewem juhasów, zalotnym wyskaniom pasterek.

Owiecki na holi
frejerecka we wsi
dejze panie Boze
coby my sie ześli

Tu – na tatrzańskiej hali, rodził się oryginalny wielogłosowy śpiew; rozpoczynany zwykle przez jedną osobę, do której po chwili dołączają kolejne głosy: drugi - zazwyczaj dobierany w odległości tercji, kwinty, rzadko kwarty, czasem wyodrębniający się - trzeci, by zakończyć na jednej wysokości – unisonie.
Juhasi i mali honielnicy grywali na wystruganych przy watrze piszczałkach, wygrywając co raz to inne warianty nut wierchowych.

Przedej-ze se, przedej
piscołecke śklannom
coś na niej piskowoł
pod tom mojom ścianom



Baca, graniem na trombicie dawał sygnał juhasom, że czas na dojenie, albo ostrzegał przed niebezpieczeństwem. Tylko nieliczni umieli „wyzdajać” dwojnicę, złóbcoki czy dudy. Zwłaszcza dudy były konieczne podczas święta pasterskiego w dniu św. Jana, gdy dziewczęta mogły po raz pierwszy w nowym roku zatańczyć z juhasami przy szałasie. Aby zagrała cała ówczesna „muzyka”: prymista na złóbcokach, dudziarz i basista, zbierano muzykantów z kilku hal.

 

 

 

Janicku z dudkami
zabier siy podź s’nami
na drugom dziedzine
pociesyć dziewcyne

W codziennej walce z surowym klimatem, w ciężkiej robocie gazdowskiej i juhaskiej, ale za to w nadzwyczaj pięknym otoczeniu, powstawały pierwsze „śpiewki” i „nuty”; ostre, krótkie, zwięźle wypowiadające gwałtowne emocje i uczucia „ludzi gór”. Z pokolenia na pokolenie przechodziły melodie używane w chwilach uroczystych obrzędów i śpiewane po chałupach podczas wieczornych posiadów w srogie, długie zimy.
Coraz większe uciski ze strony starostów nowotarskich, skłaniały do szukania lżejszego życia na polowackach i w towarzystwach zbójnickich, wędrówek za robotą przez węgierskie niziny aż nad Adriatyk czy Morze Czarne. Stamtąd przynoszono nie tylko „dudki”, materiały na gorsety, muszelki, którymi ozdabiano kapelusze, ale i nowe „nuty”: słowackie, łemkowskie, morawskie, węgierskie, rumuńskie, chorwackie. Nie bez znaczenia dla rozwijania podhalańskiego repertuaru muzycznego, była również, niekiedy aż dwunastoletnia, służba w wojsku monarchii austro-węgierskiej. Ówcześni Podhalanie, jednak nie kopiowali tamtej muzyki, każdą nutę „zgóralszczali”, oswajali, „zdajali” na swój oryginalny sposób. Śpiewali w oparciu o skalę (rodem z bez-otworowej fujary), nazwaną przez muzykologów gamą podhalańską, z kwartą lidyjską i obniżonym VII stopniem, np. sabałową:

Ej, tańcowała liska
napośród gruliska
nie tańcujze lisko
nie twoje grulisko

Przy graniu do tańca, „pod nogę”, po dodaniu prostego akompaniamentu, melodie zapożyczone z południa stawały się swojskie, odrębne, nabierały charakteru podhalańskiego. Każdy tancerz miał swoją ulubioną melodię, stąd nazwy: „Pęksowa”, „Rojowa”, „Gadejowa”, „Matejowa”. W synkopowanym rytmie z akcentowaniem na pierwszej nucie o krótszej wartości, widać wpływ muzyki węgierskiej. „Nuty” są krótkie, wesołe, w tonacjach durowych, posiadające zawsze metrum parzyste, a każdy muzykant swoim talentem, w jak najciekawszej improwizacji, odmieniał je wariantowo.
Wariacyjność prymu to jedna z najważniejszych cech muzyki podhalańskiej. Zaobserwował to już w 1832 r. Seweryn Goszczyński i opisał w „Dzienniku podróży do Tatrów”, że muzyka ta „jest niby jednotonna, ale tak rozmaita, tak jakaś nieskończona, że mieszkający nawet od dawna między góralami wygrać jej nie mogą”. Akompaniujący w jednostajnie prosty, więcej rytmiczny niż harmoniczny sposób, „basista” pozwalał „prymiście” na skracanie wartości jednych nut na korzyść innych tzw. rytm rubato. „Sekundujący” na złóbcokach lub skrzypcach, wtórował jakby drugim głosem na „hrubsyk strunak”, co ma swój rodowód w wiekach renesansu, a może i sięga czasów średniowiecznych rybałtów. Pod wpływem muzyki węgierskiej, gdy skrzypce stawały się bardziej popularnym instrumentem, górale coraz częściej sięgali po technikę akordową akompaniamentu. Tak, końcem XIX-go wieku, skrystalizował się skład tanecznej kapeli góralskiej uważany dziś za „klasyczny”: prym, sekund I, sekund II, trzystrunowe basy - w pełni objawiła się wielogłosowość instrumentalna. Na oczach pierwszych badaczy i „odkrywców” Tatr, muzyka góralska przeżyła swój wielki rozwój.
Repertuar pierwszych zakopiańskich kapel skrzypcowych, na czele z Obrochtami, był już bardzo szeroki; obejmował stare nuty z pięcio- i sześciotaktowymi zdaniami muzycznymi (wierchowe, ozwodne, sabałowe), drobne i krzesane z frazami czterotaktowymi, mające często swój rodowód w polskich nizinnych oberkach, marsze. Te ostatnie, „podsłuchane” po południowej stronie Tatr, miały czterotaktową budowę frazy, ale grywane były wolniej; świetnie nadawały się do podkreślania wyjątkowości uroczystych chwil np. w czasie powitań przyjeżdżających w góry gości. Podobnie, nuty do zbójnickiego, które adaptowano tak szybko jak zmieniała się istota tańca zbójnickiego – od dzikiego, tańczonego na małej przestrzeni, bardzo indywidualnego, improwizowanego przez paru juhasów, po tańczony w dużych grupach „zbójnicki estradowy”. Na cześć „króla Tatr”, Bartuś Obrochta „uzdajał” specjalny „Marsz Chałubińskiego”, który wraz z napisanymi później słowami autorstwa Kazimierza Przerwy-Tetmajera stał się sztandarową pieśnią górali:

Hej! idem w las – piórko sie mi migoce
Hej! idem w las – dudni ziemia, kie kroce!
Ka wywinem ciupazeckom – krew cerwonom wytoce!
Ka obyrtem siekiereckom – krew mi spod nóg bulkoce!”

Legenda sławnych zbójników, miłujących nade wszystko wolność, „równających świat”, szukających szczęścia po „uherskiej” stronie Tatr, będzie i współcześnie towarzyszyć w spojrzeniu na górali.
Nie można pominąć związków „nut” podhalańskich z pieśnią polskich nizin. Od zawsze na Podhalu grywano krakowiaki i polki. Choć obecne na tych terenach nieliczne dwory nie miały wielkiego znaczenia w popularyzacji pieśni znanych w innych polskich regionach, górale wyprawiając się „na kośbę” w lubelskie czy mazowieckie.              Przynosili z tych wędrówek melodie i teksty, które do dziś ogrywają bardzo istotną rolę podczas obrzędu weselnego. Każda pieśń, jak i każdy uczestnik tego ceremoniału mają swoje, ustalone w tradycji miejsce i rolę, m.in. śpiewane przy wyjściu do ślubu:

Siadoj Maryś na wóz

warkocki se załóz
załóz do kołecka
boś juz nie dziewecka

Siadoj na sanie moje kochanie
nic nie pomoze twoje płakanie
nadaremne zole, płace
bo na polu konie klace
na cie cekajom


Oprócz przekazywanych od pokoleń przyśpiewek weselnych, ciągle spontanicznie powstają nowe teksty, zwłaszcza w czasie „cepowin”. Twórczość w tym zakresie jest i dziś bardzo żywa.

Nie dom papierusow
bo one nie zdrowe
bo po papierusak
racysko gotowe!

 




Dopiero w XX wieku, niektóre góralskie kapele zaczęły grać melodie w tonacjach mollowych, gdyż dotychczas nawet nuty janosikowe (np. Krzysiowa) nie miały smętnego charakteru. Przyczynił się do tego Andrzej Knapczyk – Duch z Cichego, który czerpiąc motywy z muzyki sąsiednich regionów tworzył melodie balladowe, układał do nich teksty opowiadające o Janosiku i uczył bardziej skomplikowanego harmonicznie i rytmicznie akompaniamentu innych muzykantów. Jako pierwszy muzykant góralski grał w pozycjach na skrzypcach, a nawet na złóbcokach, do których przymocował podbródek. Rozbudowywał skład kapeli nawet do siedmiu osób. Stworzone przez niego melodie bliższe charakterem dawnym „nutom” góralskim przyjęły się lepiej, zaś te, które posiadają zbyt skomplikowaną formę (np. „Śmierzć bacy”) są prawie nie znane muzykantom góralskim. Duch otworzył jednak kolejną epokę w muzyce góralskiej. Jego Marsz Podhalański jest niemal hymnem góralskim:

 

 

 

Hej, tam od Tater, od siwyk Tater
hej, poduchuje holny wiater
hej, poduchuje, leci z nowinom
ze strzelcy idom ku dolinom.

Na samym przedzie Galica jedzie
śtyry tysionce wojska wiedzie
śtyry tysionce chłopców góroli
hej, z ciupagami na Moskoli


Po II wojnie światowej zainteresowanie muzyką góralską nie ustało. W 1952 i 1955 roku zostały zorganizowane w Zakopanem dwa konkursy Kapel Podhalańskich. Zagrało wtedy około stu „muzyk”, a wśród nich laureaci czołowych miejsc: Obrochtowie z Zakopanego, Chotarscy z Kościeliska, Kapela Dziadońki z Bukowiny, Kapela Tokarza
z Jesionkówki, Styrczulowie-Maśniaki z Kościeliska, Trebuniowie-Tutki z Poronina.
W 1962 r. zespół im. Klimka Bachledy wystawił po raz pierwszy operę ludową wg libretta J.Reimschussla „Jadwisia spod regli”. Znacznie powiększony skład kapeli góralskiej wzbudzał wielkie kontrowersje. Po raz pierwszy wzbogacono brzmienie o zrekonstruowane piszczałki, dudy i trombitę.
Od tego czasu powstało wiele kapel góralskich, zespołów regionalnych, zwłaszcza w ostatnim czasie przybyło wielu młodych muzykantów, którzy mają możliwość uczenia się muzyki w sposób zorganizowany. W czasie wizyty Jana Pawła II w Zakopanem w 1997 r. zagrało równocześnie 150 muzykantów.
Muzyka góralska nie jest zapomnianym, muzealnym reliktem przeszłości. Słyszymy ją na występach, konkursach, festiwalach, podczas uroczystości państwowych i świąt kościelnych, a co może istotniejsze - na chrzcinach, weselach i pogrzebach. Jednak, czy uda nam się tworzyć ciągle na nowo tę muzykę, jak robili to nasi dziadowie, z zachowaniem jej odrębności i najważniejszych cech, czy będziemy tylko „płonymi” odtwórcami ? Czy nie będzie „cepeliadą”, ale prawdziwą, żywą sztuką na wysokim poziomie, tworzoną z zamiłowaniem i etosem, właściwym dawnym Podhalanom ?
 



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

STROJE GÓRALSKIE



 

Strój męski – składał się z płóciennej koszuli, cuchy i portek zrobionych z grubego, wełnianego sukna samodziałowego, tkanego z białej wełny (dawniej szarej), z serdaka, kapelusza, kierpców i pasa. Krój cuchy jest prosty, w typie kimona, którego rękawy i plecy są uszyte z jednego kawałka. Długość równa się długości rozpostartych ramion od dłoni do dłoni, a szerokość równa się długości cuchy od karku w dół. Zewnętrzny brzeg cuchy, rękawy, kołnierz, kieszonkę obszywano ciemnozielonym materiałem. Cuchę zapinało na guziki lub haftki i związywało wysoko na piersiach kolorowymi wstęgami. Poniżej wiązania umieszczano haft. Portki uszyte z białego samodziału, noszone na rzemiennym pasku, są obcisłe, zdobione lampasem biegnącym po szwach zewnętrznych, przechodzących tyłem poniżej pasa z jednej nogawicy na drugą. Przy kieszonkach, po obu stronach portek przyszywano tzw. "raki", a u dołu przy rozcięciu nogawki przyszywano pompon z różnokolorowej wełny zwany "kistką". Do ubioru góralskiego należy również serdak. Pierwotne serdaki były dość skromne, wykonywano je z kożucha obkładano tylko czerwoną lub zieloną safianową skórką. Później wzbogacano je kolorystycznie, ozdabiano na przedzie i na plecach haftem z wzorem kwiatowym.



Strój kobiecy – góralki nosiły koszulę zdobioną białym haftem na kołnierzu i mankietach, barwne spódnice, drukowane w kwiatowe obszerne wzory, poza tym gorsecik ornamentowy i haftowany, zimą serdak, kierpce. Głowę nakrywały żółtą lub czerwoną chustką wiązaną pod brodą. Do wyjścia wkładają dużą chustkę wełnianą, szeroko zarzuconą na ramiona.

 

 



Zgłoś jeśli naruszono regulamin