Stultifera_navis_-_Foucault_-_bez_przypisow.pdf

(285 KB) Pobierz
Stultifera navis - Foucault - bez przypisów
„Stultifera navis” Michael Foucault
www.maturazpolskiego.pl
1. W renesansowym wyobrażeniu pejzażu pojawia się nowy przedmiot, by wkrótce się w nim wy-
sunąć na pierwszy plan: oto statek szaleńców, cudaczny pijany okręt przemierzający spokojne
rzeki Nadrenii i flamandzkie kanały.
2. Narrenschiff to oczywiście twór literacki, motyw zapożyczony ze starego cyklu Argonautów,
jaki dopiero co był się odrodził wraz z całą wielką tematyką mitologiczną (...). Weszły w modę
kompozycje z rozmaitymi statkami, ich załoga – fantastyczni bohaterowie, wzorce wartości etycz-
nych lub typy społeczne – ruszała w daleką symboliczną podróż, aby jeśli nie zdobyć fortunę,
to przynajmniej dać kształt swemu przeznaczeniu, swej prawdzie. (...) Do tej flotylli ze snu zalicza
się, rzecz prosta, obraz Boscha.
3. Wszakże pośród tych wszystkich okrętów (...) naprawdę były takie statki, wożące z miasta
do miasta swój obłąkany ładunek. W tym czasie szaleńcom łatwo przypadał los włóczęgi. Miasta
skore były wypędzać ich poza mury, zostawiano im dale polnych dróg, jeśli nie powierzano gru-
pom kupców lub pielgrzymów – obyczaj spotykany zwłaszcza w Niemczech; w pierwszej połowie
XV wieku odnotowano w Norymberdze 62 obłąkanych, z czego 31 wygnano; następne pięćdzie-
sięciolecie wykazuje dalszych 21 deportacji, a chodzi tu wyłącznie o ludzi zatrzymanych
przez miejskie władze. Oddawano ich często przewoźnikom: Frankfurt w roku 1399 z pomocą
marynarzy pozbył się goło paradującego wariata; w pierwszych latach XV wieku w taki sam spo-
sób odesłano obłąkanego zbrodniarza do Moguncji. Zdarzało się, iż marynarze wysadzali swych
kłopotliwych pasażerów na ląd wcześniej, niż było umówione – mógłby coś o tym powiedzieć pe-
wien kowal z Frankfurtu, który dwakroć wysłany, dwakroć powracał, nim ostatecznie dostawiono
go do Kreuznach. Europejskie miasta nieraz musiały oglądać statki szaleńców wpływające
do portu.
4. Nie jest łatwo rozszyfrować sens tego zwyczaju. Można by się domyślać jakiejś ogólnej sankcji
wydalenia stosowanej przez władze miejskie wobec wałęsających się szaleńców, ale ta hipoteza
nie wystarcza, gdyż nawet kiedy jeszcze nie budowano dla nich domów specjalnych, niektórzy
przyjmowani byli do szpitali i tam ich pielęgnowano. W Hôtel-Dieu w Paryżu wydzielono im
w dormitoriach osobne posłania, zresztą w większości miast europejskich przez całe średniowie-
cze i w okresie renesansu zapewniano im miejsca zatrzymań; takim miejscem był na przykład
Chatelet w Melun albo słynna Tour aux Fous w Caën – takimi miejscami były niezliczone Narr-
turmer w Niemczech, jak wieże bramne w Lubece (...). A więc nie zawsze szaleńców wypędzano.
Nasuwa się przypuszczenie, że dotyczyło to tylko obcych, że każde miasto musiało się troszczyć
wyłącznie o własnych upośledzonych umysłowo. W istocie, w dokumentach rachunkowych nie-
których miast średniowiecznych spotykamy pozycje subwencji albo donacji na rzecz obłąkanych.
Jednak problem okazuje się bardziej skomplikowany: równocześnie bowiem trafiały się punkty,
gdzie obłąkani, zgromadzeni liczniej niż gdzie indziej, nie byli wcale tubylcami. Były
to przede wszystkim miejsca pielgrzymek: Saint-Mathurin w Larchant, Saint-Hildevert w Gour-
nay, Besançon, Gheel; mowa tu o pielgrzymkach organizowanych, niekiedy finansowanych
przez miasta lub szpitale. Bardzo więc możliwe, iż okręty szaleńców, tak poruszające wyobraźnię
u progu renesansu, były statkami pątniczymi, w pełni symbolicznymi statkami obłąkanych, zdą-
żających w nadziei odzyskania rozumu: jedne płynęły w dół rzekami Nadrenii w kierunku Belgii
i do Gheel; inne szły w górę Renu, ku Jurze i Besançon.
5. Lecz inne centra – Norymberga na przykład – nie będąc nigdy celem pielgrzymek, skupiały
przecież wielu obłąkanych, znacznie więcej, niż same mogły ich wydać. Kwaterowani i żywieni
na koszt miasta, bynajmniej nie byli jego podopiecznymi: po prostu wtrącano ich do więzienia.
Wydaje się, że do niektórych ważnych ośrodków – przejazdowych lub targowych – kupcy i mary-
narze masowo przywozili i „gubili” obłąkanych, oczyszczając w ten sposób ich miejscowości ro-
dzinne. Mogło się również zdarzyć, że punkty tak z pielgrzymką sprzeczne mylono z miejscami,
dokąd chorych na umyśle przywożono w celach pątniczych. A więc zamykając na terenie uświę-
conym cudami, łączono chęć uzdrowienia z zamiarem wykluczenia. Kto wie, czy taka nie była
przyczyna rozwoju wsi Gheel; ośrodek pielgrzymek przekształcił się w strefę zamkniętą,
a na świętej ziemi, gdzie obłęd spodziewał się wyzwolenia, człowiek – według starych wzorów –
dokonywał rytualnego aktu rozdzielenia.
6. Albowiem sens wędrówki szaleńców, sens gestu, jakim byli wypędzani, ładowani na statek
i deportowani, nic polegał jedynie na społecznym pożytku i bezpieczeństwie współobywateli.
Z tym wszystkim wiązały się inne jeszcze znaczenia, zapewne bardziej zbliżone do obrzędu (...)
1 z 4
418027866.001.png
„Stultifera navis” Michael Foucault
www.maturazpolskiego.pl
I tak wstęp do kościoła był obłąkanym wzbroniony, chociaż kościelne prawo nie odmawiało im
sakramentów. Kościół nie stosował sankcji przeciwko duchownym, którzy postradali zmysły –
ale w Norymberdze, w roku 1421, wygnano niepoczytalnego księdza szczególnie uroczyście,
jak gdyby święcenia potęgowały nieczystość. Miasto wyznaczyło mu z własnego budżetu pewną
kwotę na drogę. Czasami obłąkanych publicznie chłostano, po czym niby według reguł jakiejś gry
symulowano za nimi pościg i wypędzano rózgami. Oznaki te świadczą, że odjazd szalonych zali-
czał się do grupy wykluczeń rytualnych.
7. Lepiej teraz rozumiemy osobliwą wagę przypisywaną żegludze szaleńców, bez wątpienia przy-
dającą jej godności. Nie należy wprawdzie lekceważyć niezbitej praktycznej użyteczności tego
obyczaju – oddając wariata marynarzom, zyskiwało się pewność, że nie będzie się więcej włóczył
pod miejskimi murami, że odjedzie daleko, więzień własnej podróży. Kojarzyła się z tym jed-
nak tajemnicza natura masy wód: woda unosi, lecz także oczyszcza; żegluga zdaje człowieka
na koleje losu, czyni go niewolnikiem przeznaczenia, każde odbicie od brzegu może być ostatnie.
Na swym szalonym statku szaleniec zdążał w inny świat i z innego świata przybywał, kiedy dobi-
jał do brzegu. Wodny szlak obłąkanego był jednocześnie rygorystycznym oddzieleniem i absolut-
nym Przejściem. W jakimś sensie rozwijał tylko, za pomocą półrealnej, pólfantastycznej geografii,
graniczną sytuację obłąkanego w oczach człowieka średniowiecznego – sytuację symboliczną
i zarazem urzeczywistnianą na mocy danego szalonym przywileju, że zamykano ich u bram
miast: zamknięcie musiało być wynikiem wykluczenia: ponieważ nie mógł i nie powinien był być
więziony inaczej niż na samym progu – zatrzymywano go w miejscu przejścia. Umieszczony we-
wnątrz zewnętrzności i na zewnątrz wnętrza. zyskiwał położenie w najwyższym stopniu symbo-
liczne, które przetrwało do naszych dni – jeżeli przyjmiemy, że niegdysiejszy widzialny bastion
porządku zastąpiła obecnie twierdza naszej świadomości.
8. Identyczną rolę pełni woda i żeglowanie. Zamknięty w statku, skąd nie ma ucieczki, szaleniec
oddany jest rzece o stu ramionach, morzu o tysiącu dróg, ogromowi niepewności poza granicami
wszystkiego. Jest więźniem traktu z wszystkich traktów najbardziej wyzwolonego i otwartego –
mocno przykuty do niezmierzonych rozstajów. Jest Przejezdnym w najdoskonalszym znaczeniu
tego słowa, jest niewolnikiem Przejazdu. Nie wiadomo też, do jakiego lądu zawinie, ani nie sposób
zgadnąć, skąd przybywa, gdy dopłynie do brzegu. Nie ma innej prawdy ani ojczyzny prócz pu-
stynnego obszaru między dwiema ziemiami, z których żadna mu nie przynależy. Czyżby ten rytu-
ał, siłą swych właściwości, stanął na początku długiego szeregu wyobrażeń, jaki możemy śledzić
poprzez wieki zachodniej kultury? Lub może odwrotnie, pokrewieństwo wyobraźni wywołało
z głębokości czasów i ustanowiło rytuał załadowania na okręt? Jedno nie ulega wątpliwości: wo-
da i obłęd na długo miały się zjednoczyć w marzeniu sennym Europejczyka.
9. W bardzo już dawnych czasach Tristan w przebraniu obłąkanego dał się wysadzić przewoźni-
kom u brzegu Kornwalii i kiedy przybył na dwór króla Marka, nikt go nie poznał, nikt nie wie-
dział, skąd się wziął. Jego mowa brzmiała jednak zbyt osobliwie – swojsko, a z daleka; zbyt do-
brze znał sekrety tego, co wszystkim tu było wiadome, iżby jego inny świat nie wydawał się cał-
kiem bliski. Nie przychodził z lądu stałego, z żadnego rzetelnego miasta, ale z odwiecznej niespo-
kojności morza, z nienazwanych stron skrywających mnóstwo spraw zagadkowych, z fantastycz-
nej gładzizny odwrotnej strony świata. Izolda pierwsza odgadła, że zrodził się z morza, że niego-
dziwi marynarze go wyrzucili na wróżbę nieszczęścia: „Przekleństwo marynarzom, co przywieźli
tego szaleńca! Czemuż nie utopili go w morzu!” Ten temat miał się pojawiać niejednokrotnie:
u mistyków piętnastowiecznych stał się motywem duszy rzuconej na nieskończony przestwór
oceanu żądz, na jałową pustynię zgryzoty i zaślepienia, między błędne ogniki wiedzy wśród sza-
leństw świata jak łódź, którą pochłoną fale, jeżeli nie zdoła się umocnić kotwicą wiary albo roz-
winąć duchowych żagli, by tchnienie Boga zaprowadziło ją do portu. W końcu XVI wieku de Lan-
cre w morzu widział początek diabelskiego powołania całego narodu: człowiek świadom niepew-
ności statku, pokładający jedyną ufność w gwiazdach, obcujący z tajemnicą, oddalony od kobiet,
mając w oczach widok wielkiej spienionej równiny, traci wiarę w Boga i zrywa więzy z ojczyzną;
staje się wówczas łupem szatana i otchłani jego podstępów. W dobie klasycyzmu chętnie tłuma-
czono angielską melancholię wpływem morskiego klimatu zimna, wilgoci, zmiennej pogody, mnó-
stwa drobniutkich kropelek wody, które przenikając naczynia i włókna ludzkiego ciała niweczą
jego odporność i gotują obłęd. Pomijając wreszcie rozlegle obszary literatury od Ofelii do Lorelei,
przypomnijmy choćby wielkie analizy na poły antropologiczne, na poły kosmologiczne Heinrotha,
2 z 4
418027866.002.png
„Stultifera navis” Michael Foucault
www.maturazpolskiego.pl
według których szaleństwo człowieka byłoby wywołane przez element mroczny i wodny,
przez ciemny nieporządek, chaos w ruchu, zalążek i śmierć wszelkich rzeczy, przeciwieństwo ja-
snej i dojrzałej stałości umysłu.
M. Foucault, Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu ; PIW, Warszawa 1987,
Zadania do tekstu:
1. Co oznacza niemieckie słowo Narrenschiff?
(0–1 p.)
2. Dlaczego Foucault posługuje się germanizmem Narrenschiff?
(0–1 p.)
3. Jakie praktyki i sankcje stosowano wobec szaleńców? Wylicz w czterech punktach na pod-
stawie akapitów od 3. do 6.
(0–1–2–3–4 p.)
4. W jakim celu statki szaleńców wysyłano do miejsc pielgrzymek? Odpowiedz jednym zdaniem
na podstawie akapitu 4.
(0–1 p.)
5. Dlaczego Foucault uważa, że „odjazd szalonych zaliczał się do grupy wykluczeń rytualnych”,
a nie był jedynie wydaleniem „wałęsających się szaleńców”? Odpowiedz na podstawie akapi-
tów 4. i 6. w dwóch zdaniach.
(0–1 p.)
6. Dlaczego wysyłaniu obłąkanych do miejsc świętych Foucault przypisuje moralnie dwu-
znaczną wymowę? Odpowiedz jednym zdaniem na podstawie akapitów 4. i 5.
(0–1 p.)
7. Wyjaśnij sens zdania z akapitu 7.: „niegdysiejszy widzialny bastion porządku zastąpiła obec-
nie twierdza naszej świadomości.”
(0–1 p.)
8. Zacytuj fragment zdania z akapitu 7, który zwięźle wyjaśnia jednoczesne odrzucenie psy-
chicznie chorych i przydawanie godności żegludze szaleńców.
(0–1 p.)
9. Które zdanie prawdziwie oddaje sens tekstu Foucaulta?
a. Narrenschiff nie jest tylko wytworem wyobraźni artystów, ale rzeczywistym statkiem wio-
zącym szaleńców poza miasto.
b. Narrenschiff to renesansowy twór literacki i plastyczny, który pojawił się w kulturze, po-
nieważ odrodzenie obficie czerpało z motywów mitologicznych, np. opowieści o wyprawie
Argonautów.
c. Statki z szaleńcami wyruszały z renesansowych miast, aby zapewnić bezpieczeństwo pozo-
stałym obywatelom.
d. Szaleństwo symbolicznie kojarzono z wpływem żywiołu wodnego na człowieka, dlate-
go też obłąkanych umieszczano na statkach.
(0–1 p.)
3 z 4
Stultifera navis , s. 21–26.
418027866.003.png
„Stultifera navis” Michael Foucault
www.maturazpolskiego.pl
10.Wyjaśnij pojęcia lub do każdego z nich dopisz jeden synonim.
a. deportacja (akapit 3.) –
............................................
b. symulować (akapit 6.) –
............................................
c. sankcja (akapit 4.) –
............................................
(0–1–2–3 p.)
11.W jakim celu Foucault przywołuje scenę z „Dziejów Tristana i Izoldy”?
a. Scena potwierdza, iż miłość Tristana i Izoldy była spowodowana obłędem kochanków.
b. Scena pokazuje, jak łatwo Tristan mógł być uznany za obłąkanego, skoro przypłynął stat-
kiem.
c. Scena dowodzi powtarzalności i stałości dawnych przekonań o związku między przebywa-
niem w bliskości żywiołu wodnego a potencjalną możliwością obłędu.
d. Scena pokazuje, jak niestałe było uczucie Izoldy.
(0–1 p.)
12.Wskaż słowo, które najtrafniej charakteryzuje stosunek dawnych społeczeństw do ludzi psy-
chicznie chorych.
a. humanitaryzm,
b. ambiwalencja,
c. rytualizacja,
d. oksymoronizacja.
(0–1 p.)
13.Jaka funkcja językowa dominuje w drugim zdaniu akapitu 8.?
(0–1 p.)
14.Które akapity mają najbardziej eseistyczny charakter?
(0–1 p.)
15.Na podstawie wyżej wymienionych akapitów podaj trzy cechy stylu eseistycznego i wskaż
po jednym przykładzie.
(0–1–2 p.)
4 z 4
418027866.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin