Ablow Keith - Przymus.pdf

(1615 KB) Pobierz
Keith Ablow
Przymus
(Compulsion)
Przekład Tomasz Hornowski
Dla Deborah Jean,
Devina Blake’a I Cole’a Abrahama.
Biegnij, dziecko, tam gdzie czeka
Bór wysoki, rwąca rzeka,
Z czarodziejką w rękę ręka,
Bo nad twoje rozumienie
jest łez ogrom, co świat nęka.
William Butler Yeats
The Stolen Child
Przeł. Ewa Hornowska
Podziękowania
Szczególne podziękowania należą się mojemu wspaniałemu redaktorowi Charlesowi
Spicerowi, mojej utalentowanej agentce Beth Vesel i moim wydawcom – Sally Richardson
i Matthew Shearowi.
Wiele osób przeczytało szkic tej książki i udzieliło mi cennych rad. Byli to: Helena LeHane,
Jeanette i Allan Ablów, doktor Karen Ablow, Christopher Burch, Charles „Red” Donovan, Holly
Fitzgerald, Marshall Persinger, doktor Rock Positano, doktor John Schwartz i Emilie Stewart.
Na koniec dziękuję wspaniałemu artyście George’owi Rodrigue’owi za to, że wskazał mi
drogę.
1
Sobota, 22 czerwca 2002
Lilly Cunningham podniosła wzrok. Serce zabiło mi żywiej. Miała dwadzieścia dziewięć lat,
zachwycające jasnoniebieskie oczy i falujące blond włosy, których miałby ochotę dotknąć każdy
mężczyzna. Z wypukłym czołem idealnie harmonizował łagodnie wyprofilowany nos. I jeszcze
pełne usta, dołeczki w policzkach i długa, smukła szyja. Prosty złoty krzyżyk na delikatnym
łańcuszku zwracał uwagę na krągłości piersi i brzucha, wznosząc się i opadając pod białą
koszulą.
Chciałbym dłużej podziwiać urodę Lilly, ale poczucie obowiązku kazało mi myśleć
o prawdzie, która niemal zawsze jest brzydka. Przeniosłem wzrok na odsłonięte udo Lilly.
Ciało było opuchnięte od krocza do kolana. Skóra, miejscami popękana, rozchodziła się jak
namoczony pergamin. Z pęknięć sączył się różowy płyn. Dwie narysowane pisakiem długie na
kilkanaście cali faliste czarne linie wskazywały miejsca, w których chirurg zdecydował się
założyć dreny.
Bitwa została stoczona, linia frontu ustalona.
– Chyba się nie znamy – odezwała się Lilly. W jej głosie pobrzmiewało napięcie.
– Doktor Clevenger – przedstawiłem się, nie spuszczając wzroku z jej uda. Stałem dwa kroki
od łóżka, jak to mam w zwyczaju, gdy po raz pierwszy odwiedzam pacjenta.
– Hmm. Ogolona głowa, dżinsy, kowbojskie buty. Nie wygląda pan jak lekarze, których
znam. W każdym razie z tego szpitala.
Spojrzałem jej w oczy.
– A jak wyglądam? Zdobyła się na uśmiech.
– Bo ja wiem? Chyba jak artysta... albo barman. – Roześmiała się, ale niezbyt głośno. – Ma
pan jakieś imię?
– Frank.
– A więc dobrze, doktorze Franku Clevenger. Jaka jest pańska specjalność? Chirurgia?
Interna? Choroby zakaźne?
– Jestem psychiatrą.
Potrząsnęła głową i odwróciła się do ściany.
– To już, kurwa, przechodzi ludzkie pojęcie.
Przez długą chwilę stałem bez słowa, wpatrując się w wężyk kroplówki, którym w żyłę
podobojczykową sączyła się amfoterycyna i wankomycyna. Tuż za wiszącymi butelkami było
okno. Wychodziło na tonącą w mroku bostońską Charles River, której szare wody wydawały się
Zgłoś jeśli naruszono regulamin