Grafton Sue - P jak przestepstwo.pdf

(1134 KB) Pobierz
Grafton Sue - P jak przestepstw
SUE GRAFTON
P JAK PRZESTĘPSTWO
Przełożyła: Katarzyna Malita
Wydanie polskie:2003
 
312113803.001.png
 
KSIĄŻKĘ TĘ DEDYKUJĘ
policjantom z Santa Barbara i ich zmarłemu
szefowi
Richardowi Brezie, prawnikom z Biura Szeryfa
Okręgowego w Santa Barbara, pracownikom
Biura
Koronera Okręgowego oraz Harriet Miller, pani
burmistrz
Santa Barbara, w podzięce za ich wiedzę,
uczciwość,
Oddanie swojej pracy i wielkoduszność.
 
Podziękowania
Autorka pragnie wyrazić najszczersze podziękowania za nieocenioną pomoc
następującym osobom: Stevenowi Humpreyowi, emerytowanemu kapitanowi Edowi
Aastedowi i sierżantowi Brianowi Abbottowi, policjantom z Santa Barbara;
Melindzie Johnson; adwokatom Jamiemu Raneyowi i Samowi Eatorowi; prywatnemu
detektywowi Lynnowi McLareyowi; E. Robertowi Jonesowi; Hildy Hoffman z biura
mera Santa Barbara; emerytowanemu patologowi kryminalnemu, doktorowi
Robertowi Failingowi; Judy Cripen; Tracy Brown; Norowi Arnoldowi; Sheili Harker;
pielęgniarkom Lynn Lazaro i Joyce Tevenan; Leslie Minschke; Ronowi
Shenkmanowi z kancelarii Shenkman & Assocoates; Lornie Backus z Departamentu
Demograficznego okręgu Santa Barbara; Johnowi Huntowi z Compu Vision i
Jamiemu Clarkowi.
Specjalne podziękowania dla Alana Catesa, szefa Biura Prewencji Przestępstw
Medycznych stanu Kalifornia.
 
1
W domu przy Old Resevoir Road trwały ostatnie prace wykończeniowe.
Wyjeżdżając zza zakrętu, od razu dostrzegłam to miejsce, a sam budynek odpowiadał
dokładnemu opisowi Fiony Purcell. Po prawej stronie zauważyłam fragment
zbiornika wodnego, któremu ulica zawdzięcza swoją nazwę. Jezioro Brunswick
wypełnia dno naturalnego wgłębienia terenu i przez wiele lat dostarczało miastu
wody pitnej. W 1953 roku zbudowano drugi, większy zbiornik retencyjny i dziś
Brunswick jest jedynie nieregularną błękitną plamką na mapach tego obszaru. Nie
wolno tam pływać ani uprawiać sportów wodnych, a na jego spokojnej powierzchni
znajdują wytchnienie ptaki podczas swoich dorocznych wędrówek. Jezioro otaczają
surowe w wyglądzie wzgórza, a ich łagodne zbocza przechodzą w góry wytyczające
północną granicę miasta Santa Teresa.
Zaparkowałam mojego volkswagena w wysypanej żwirem zatoczce i przeszłam
przez ulicę. Usytuowana na zboczu działka nie była jeszcze zagospodarowana i na
razie jedyną jej ozdobę stanowił kurz i porośnięte chwastami głazy. Przy ulicy stał
wypełniony po brzegi ogromny kontener. Na ustawionych na podwórku tabliczkach
wypisano nazwiska szefa budowy, malarza i architekta, choć pani Purcell szybko
poinformowała mnie przez telefon, że ona sama jest autorką projektu domu. Projekt –
jeśli tak można to w ogóle nazwać – na pewno spotkałby się z pełną aprobatą
Ministerstwa Obrony: w bladym listopadowym słońcu na zbocze wzgórza pięła się
konstrukcja złożona z surowych, niczym nieozdobionych betonowych klocków.
Fasada przypominała bunkier i stanowiła ostry kontrast z eleganckimi domami w
stylu hiszpańskim wznoszącymi się na sąsiednich posesjach. Gdzieś na tyłach domu
musiał się znajdować podjazd prowadzący do garaży i na mały parking, lecz
zdecydowałam się na schody wznoszące się stromo na zboczu. O szóstej rano
przebiegłam jak zwykle pięć kilometrów, lecz zrezygnowałam z tradycyjnej
piątkowej wizyty w siłowni, by zdążyć na to wczesne spotkanie. Była ósma rano i
wchodząc na schody, czułam w mięśniach przebyty dystans.
Gdzieś za sobą usłyszałam szczekanie psa. Głębokie i gardłowe, niosło się echem
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin