Ptaki drapie¾ne.pdf

(1351 KB) Pobierz
118373149 UNPDF
118373149.001.png
JAN
SOKOŁOWSKI
PTAKI
DRAPIEŻNE
WARSZAWA
1956
PAŃSTWOWE ZAKŁADY WYDAWNICTW SZKOLNYCH
Redaktor odpowiedzialny
MARIAN KIEŁBASKA
Redaktor techniczny
TADEUSZ WOJDOWSKI
Książka zatwierdzona pismem Ministerstwa Oświaty
nr Oc-15b/25/56 z 5 maja 1956 r. jako pożądana
w bibliotekach szkolnych (od ki. VI)
WARSZAWA 1956
PAŃSTWOWE ZAKŁADY WYDAWNICTW SZKOLNYCH
Wydanie pierwsze
Nakład 10 000 + 180 egzemplarzy Arkuszy druku 4; wyd. 3,21
Papier dr. sat. 61 X 86 cm, 70 g., ki. V z fab. pap. w Myszkowie
Oddano do składania 16 VII 56r. Podpisano do druku 26 XI 1956 r.
Druk ukończono w grudniu 1956 r. Zamówienie nr 9812/A-810
Cena zł 1,95 E-7-491!
ZAKŁADY GRAFICZNE PZWS W BYDGOSZCZY.
ZNACZENIE PTAKÓW DRAPIEŻNYCH
Gospodyni wiejska wyhodowała stadko pięknych, białych kur­
cząt. Kiłka razy dziennie przygotowywała im pokarm, podawała
świeżą wodę do picia i od rana do wieczora nie szczędziła starań, aby
na niczym im nie zbywało. Toteż rozkoszne pisklęta, pokryte deli­
katnym puszkiem, rozwijały się szybko i ku wielkiej radości ich opie­
kunki wyrosły na małe kurki. W sierpniu były już tak samodzielne,
że biegały bez kwoki po całym podwórku i wychodziły przez otwartą
furtkę na sąsiednią łąkę, a nawet do małego lasku rosnącego opodal
domu.
Pewnego wieczora stwierdziła gospodyni z niepokojem, że do
kurnika wróciło z piętnastu kurcząt tylko czternaście, a gdy poszła
szukać zgubionego ptaka, znalazła na skraju lasu jedynie rozsypane
białe pióra. Serce jej ścisnęło się żalem. Nie miała wątpliwości: to
jastrząb porwał kurczę, które zbyt oddaliło się od domu.
Następnego dnia wieczorem kurczęta, jak również stare kury,
były dziwnie niespokojne i wylęknione, a do kurnika znów nie wróciło
jedno kurczę. Na trzeci dzień po południu wśród całego drobiu
domowego, a więc kur, kaczek i gołębi, wszczęło się nagłe zamie­
szanie i ptaki w popłochu rozpierzchły się na wszystkie strony.
Gospodyni słysząc hałas wybiegła z pokoju na próg domu, lecz było
już za późno. Zobaczyła jedynie sylwetkę dużego, szarego ptaka,
który trzymając w szponach kurczę przeleciał ponad płotem i zniknął
bez śladu.
Od tej pory taka tragedia powtarzała się codziennie. Nic nie
pomogło uważanie i pilnowanie. Gdy ktoś z domowników był na
podwórku, panował spokój i jastrzębia nie było, skoro jednak na chwilę
zapomniano o niebezpieczeństwie, zjawiał się najniespodziewaniej
i porywał nową zdobycz. I tak stopniowo zabrał wszystkie kurczęta
z wyjątkiem jednego, które z przerażenia przez cały dzień nie wy-
3
chodziło z kurnika. Cały trud gospodyni i nadzieja, że dochowa
się pięknych, młodych kur, spełzły na niczym.
Podobne wypadki zdarzają się często, zwłaszcza jeżeli hodowla
drobiu znajduje się na skraju wsi lub bliżej lasu. Sprawcą jest zawsze
jastrząb. Dziesiątkuje on kury, kaczki i gołębie, a w wolnej przy­
rodzie — kuropatwy i bażanty.
Czy wobec tak przykrych doświadczeń możemy się dziwić,
że hodowcy drobiu i zwierzyny łownej bardzo nie lubią jastrzębia
i chcieliby się go pozbyć?
Nie lubimy drapieżników nie tylko ze względu na straty mate­
rialne, lecz również dlatego, że współczujemy zwierzętom, które
padają ich ofiarą.
Na kwitnącej jabłoni śpiewa zięba, a piórka jej lśnią w słońcu
pięknymi, różowymi i niebieskawymi barwami. Upodobała sobie
jabłoń, gdyż na niej ukazało się w tym roku mnóstwo szkodliwych
gąsienic. Ptaszek nie tylko sam je zjada, lecz zanosi również pis­
klętom, które siedzą w misternie uwitym gniazdku, przytulonym
do pnia drzewa. Zatem zięba nie tylko rozwesela wiosnę, ale ochrania
również drzewa owocowe przed zniszczeniem, grożącym ze strony
szkodliwych owadów. Lecz właśnie w chwili, w której zięba zain­
tonowała głośną zwrotkę śpiewu, jak błyskawica wpadł krogulec
i biedny ptaszek skończył życie przebity jego szponami. Biedne rów­
nież pisklęta w gniazdku, gdyż od tej pory tylko jedno z rodziców
będzie przynosiło im pożywienie, a jeżeli krogulec porwie również
matkę, czeka je śmierć głodowa.
Tego rodzaju obserwacje już od wieków wywoływały gniew
człowieka na ptaki drapieżne. Strzelano je, truto i łapano w sidła,
niszczono im gniazda i wybierano pisklęta, uważając tępienie dra­
pieżników wręcz za obowiązek człowieka. Sądzono, że im mniej
pozostanie na świecie ptaków drapieżnych, tym więcej będzie
śpiewających i tym łatwiejsza stanie się hodowla ptaków łownych
i domowych.
Skutek takiego postępowania był jednak — o dziwo — zupełnie
inny, niż się spodziewano. Wprawdzie udało się człowiekowi zmniej­
szyć liczbę drapieżników, a w niektórych okolicach nawet wytępić
je doszczętnie, jednakże oczekiwany wzrost liczebny ptaków śpie­
wających, jak również tzw. ptactwa łownego, nie nastąpił. Liczba
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin