Darek Sugier - Milość I Wolność Poza Ciałem.doc

(1061 KB) Pobierz

SPIS TREŚCI

I. ZAMIAST WSTĘPU

II. JAK TO SIĘ ZACZĘŁO

III. PIERWSZE WYJŚCIA

IV. DOWODY

V. KOLEJNE WYPRAWY

VI. POSZUKIWANIA ZMARŁYCH

VII. NA TROPIE ODPOWIEDZI

VIII. SEKSUALNOŚĆ W POZA

IX. CIEMNE STRONY JAŹNI

X. NIEOCZEKIWANE ODKRYCIE. Ideał

XI. NIEFIZYCZNI PRZYJACIELE.

XII. OPERACJE I ZABIEGI

XIII. KOLEJNA WOLNOŚĆ PARK

XIV. ODDANIE STERU

XV. DALEKA ESKAPADA

XVI. NAJDALSZA PODRÓŻ

XVII. DLACZEGO PISZĘ

XVIII. PODSUMOWANIE EKSPLORACJI

A. NAUKA DOSTRAJANIA

B. GRY EMOCJONALNO-MYŚLOWE

PYTANIA I ODPOWIEDZI

Z OSTATNIEJ CHWILI

OWNIK

Dziękuję
Niefizycznym Przyjaciołom za MIŁOŚĆ
Robertowi Monroe, pionierowi i kartografowi Niefizycznego Świata za mapy i drogowskazy
pozwalające odnaleźć drogę do DOMU
Anthony'emu de Mello za odprogramowanie umysłu z fałszywych przekonań
Wszystkim którzy utrudniali powstanie tej książki
Dzięki nim nabierałem siły do pracy
W oczach ich mogłem dojrzećasne odbicie

Dedykuję LUDZKOŚCI

Epilog/Prolog

Planeta od tysięcy lat zasnuta czarnymi chmurami
Nie ma światła panuje wieczna noc chłód
Mieszkańcy rodzą się umierają w ciemnościach zimnie
Najstarszy praprzodek nie widział światła nie czuł ciepła

Majątne chłodne oczy grubą skó ślepi niewrażliwi
Jako dominujący gatunek zagospodarowali całą planetę
Żyją w pasożytniczych związkach emocjonalnych grach
Nie chodząodni a zabijają się nawzajem o jedzenie

Specjalne technologie utrzymują panujący stan rzeczy
Środki masowej informacji podają sugestie hipnotyczne
Nowonarodzonym nakłada się maski daje role znieczula
System bazuje na uśmiercaniu nonkomformistów
Na czele strumienia pędzącego do Nikąd stoi Nicość

Jeden z mieszkańw rozpoczął nadawanie sygnału
obudź się Obudź Się OBUDŹ SIĘ

I
ZAMIAST WSTĘPU

Leżę na materacu w sypialni. Na lewym nadgarstku czuję czyjścisk. Jest to delikatna, Kobieca Dł. Chwilę się zastanawiam, co mam robić. W momencie, kiedy kończę myśl, Kobieta zaczyna mnie ciągnąć w swoją stronę. Jakby intuicyjnie przeczuwam, że w tej chwili powinienem się rozluźnić. Tak też robię. Tajemnicza Osoba, chociaż Jej nie widzę, tylko czuję, jest mi ską znajoma. Nie mogę sobie jednak przypomnieć skąd. Wyraźnie czuj ę promieniują od Niej Miłość. Jest po to, żeby sł mi pomocą, wsparciem, opieką... OK nie bę wnikał, kim Ona jest, przecież wiem, że mnie Kocha. A to chyba najważniejsze. Poddaję się ufnie, a Ona z większą siłą wyciąga mnie... Wyciąga mnie?! No tak! Ja opuszczam ciało! Cholera, czy nic mi się nie stanie?

Chodź Dareczku chodź
Jestem przy Tobie

oznajmia najpiękniejszy Kobiecy Głos, jaki kiedykolwiek usłyszałem. Ponownie rozluźniam się. Koncentrując uwagę na wyciągającej mnie Sile, stopniowo wypływam na zewnątrz, nagle zatrzymuję się.

Co to takiego? Mam przyklejoną prawą stopę i nie mo jej oderwać. Reakcja Kobiety jest natychmiastowa. Mocniej ściska mój nadgarstek i silniej ciągnie do siebie. Jednak stopa nawet nie drgnie. Nagle... czuję pod nią narastające Ciśnienie, puchną poduszkę powietrzną. Coś wypycha moją stopę na zewnątrz. Zaraz, zaraz! Tam Ktoś jest! Tak! To drugi Przyjaciel! Przyszedł mi z pomocą! Dziękuję, dziękuję! Po chwili noga jest uwolniona. Nie tylko noga, ale i ja cały. Przeszywa mnie potężne uczucie Wolności, lekkości, nieskrępowania...

Kobieta wciąż mnie holuje. Przenikam przez ścianę sypialni, wypływam na korytarz, bez problemu pokonuj ę drzwi sąsiadów, nie otwierając ich. Czuję się jak nowonarodzone dziecko w nieznanym, obcym środowisku. Mam oczy i usta szeroko otwarte ze zdziwienia i zachwytu. Prędkość powoli narasta. Przelatuję przez łazienkę. Mijam świeżo uprane i wywieszone na sznurkach ubrania, w rogu leżą spinacze... Zbliżam się do ostatniej ściany w bloku. Tak, czuję, że to ostatnia ściana. A co dalej? Co za nią zobaczę? Pojawia się obawa przed nieznanym. W tym momencie, prędkość z jaką jestem holowany, gwałtownie narasta. Z potężnym przyspieszeniem zbliżam się do ściany. Tuż przed nią czuję, jak Kobieta zwalnia uścisk z nadgarstka, tym samym uwalniam się z Jej Holu i samodzielnie wlatuję w ścianę. A cóż to za gruby mur? Zwykła ściana w bloku jest o wiele cieńsza. Ta ma dobre parę metrów. Zbudowana jest z dziwnej struktury. Przypomina to... gumę a trochę ciasto. Tak! Naelektryzowane Gumo-Ciasto. OK! Jestem już na zewnątrz, jeszcze tylko nogi. Trzask! Co to było? Coś mi strzeliło w stopach, zupełnie jakbym się od czegoś odczepił. Przez ten mur wytraciłem trochę prędkość. A niech go tam! Co za widok! Piękny wąz porośnięty nieznaną mi roślinnością, coś na kształt kosodrzewiny, wrzosu, wysokich traw. Boże, ja le! Ja umiem latać! Co za Wolność! Jak cudownie! Jak pięknie!... Zaraz, zaraz, coś mi tu nie gra. Włciwie, to dlaczego lecę nad tą dziwną Krainą? Przecież skoro opuściłem ciało, to powinienem znajdować się nad osiedlem, nad miastem. Powinienem widzieć bloki, alejki z pieszymi i ulice z samochodami. A tu nic takiego. Dlaczego?

Gdzieś w oddali, po lewej stronie tuż za linią Horyzontu słyszę dziwny szum. Przypomina rozbiegówkę z płyty winylowej. Trochę w nim trzasków, pyknięć... Co to takiego? Wsłuchuję się. Szum narasta i zbliża się w moją stronę. Powoli, w miarę jak się mu przysłuchuję, zamienia się w mamrotanie, które po chwili wlatuje w sam środek mojej głowy i słyszę wyraźnie słowa. Kobiece, piękne, aksamitne słowa oznajmiają mi:

Sam stworzył ten Obszar
Wydał Ci się bardziej atrakcyjny
Niż lot nad blokami

Boże! To Prawda! Faktycznie! Ogarnia mnie nagłe zrozumienie...Uświadomienie... Wielkie Uświadomienie... Wytracam prędkość i pułap. Łagodnie ląduję na tej dziwnej roślinności, któ, jak przed chwilą się dowiedziałem, sam stworzyłem. Wybucham płaczem. Łkam jak dziecko. Łzy ciurkiem spływają mi po policzkach. Nie mogę opanowaćaczu. Cały się trzę i chlipię. Płaczę ze szczęścia, ale też i z rozpaczy. Ze szczęścia, dlatego, że włnie doświadczam bycia w Świecie Niefizycznym, że udało mi się wyjść z ciała, że istnieje Inny Świat poza fizycznym, że mam tu Przyjaciół, którzy naprawdę mnie Kochają, że tak naprawdę to nigdy nie umrę, lecz umrze jedynie ciało, że jestem nieśmiertelny, Wolny... A z rozpaczy, ponieważ Świat, w którym się znalazłem daleko odbiega od moich oczekiwań, jakie wpoiło mi chrześcijaństwo. Nie ma tu nieba, ani piekła, nie ma też Jezusa ani też szatana. Nie mogę się w ogóle w tym połapać. Mam żal do kultury, w której wyrosłem, do społeczeństwa, do duchownych, że karmiony przez lata byłem kłamstwami, po prostu kłamstwami. Jestem jednocześnie niewymiernie szczęśliwy, że doświadczyłem Prawdy, jaka by ona nie była, ale to zawsze Prawda.

Siedzę skulony z oczami zasłoniętymi dłmi, jakbym wstydził się swojego płaczu. No bo taki duży i płacze! Ale nie mogę się opanować, coś we mnie pęo i wylewa się ze Izami... szczęście i rozpacz... radość i żal... Skrajne uczucia przenikają się wzajemnie, wypełniają mnie całego, miotają mną...

Po chwili, lub też po całej wieczności, czuję jak robi mi się coraz cieplej. Skostniałe z emocji ciało powoli się ogrzewa, zwłaszcza zziębnięte palce rąk. Już się nie trzę, przestaję łkać...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin