Hiszpan.doc

(68 KB) Pobierz

HISZPAN
Anonim007



  Mówią mi Alex, mam 22 lata, mieszkam w Warszawie. Tu się wychowałem i teraz tu studiuję. Mam brązowe włosy i zielone oczy. Jestem wysoki, wysportowany, lekko opalony. Kiedyś nie byłem taki... Na początku pociągali mnie tylko chłopcy, ale jak większość, randkowałem z dziewczynami. Dziś jestem biseksualny...
  Moja opowieść wiąże się z Markiem, nazywanym Marco, bo jego ojciec, Hiszpan z krwi i kości, tak się do niego zwracał.
  Z Marco chodziłem razem do szkoły podstawowej. On zawsze uczęszczał na basen, w czwartej klasie zaczął chodzić na siatkówkę. W siódmej (jeszcze nie było gimnazjów) zauważyłem, że jest z niego niezłe ciacho. Ładnie umięśniony dzięki uprawianym sportom, ciemne włosy i oczy, złocista skóra, odziedziczona po ojcu i spotęgowana słońcem ciepłych krajów.
  W podstawówce miałem nadwagę. Z tego powodu nie uczestniczyłem w życiu klasowym tak, jakbym chciał. Od imprez sportowych byłem odsuwany, ale nie opuściłem żadnej wycieczki, chociaż podczas takich wędrówek po górach pot lał się ze mnie strumieniami. Z tego samego powodu podczas pobytu na zielonych szkołach, gdzie chłopaki otwarcie i grupowo masturbowali się w pokoju, ja do nich nie dołączałem. Wstydziłem się. Ale pod kołdrą robiłem to samo.
  Dzięki tym wyjazdom dowiedziałem się, że Marco ma największego i że sam potrafi sobie obciągnąć! Ja też potrafiłem sobie dosięgnąć kutasa językiem, ale jeśli Marco ma największego – to ja pewnie mam takiego zwykłego, normalnego, jak wszyscy... myślałem...
  Z Marco chodziliśmy do tego samego liceum, ale do różnych klas, choć o podobnym profilu. Wtedy nasza znajomość rozluźniła się, mówiliśmy sobie tylko „cześć” na korytarzu.
  W liceum ostro się wziąłem za siebie i swoje tłuste ciało. Ograniczyłem sobie żarcie, wieczorami zacząłem biegać, w tajemnicy, żeby mnie nikt nie widział. Potem zacząłem chodzić na siłownię i powoli nabierałem „normalnego” wyglądu (niektórzy znajomi mnie nie poznawali!), dorobiłem się sześciopaka i mogłem już bez problemu chodzić na basen albo na halę sportową. Wśród tych znajomych znowu był Marco.
 Po wyczerpujących ćwiczeniach (lubię się porządnie zmęczyć), miłym bonusem było popatrzeć sobie na kolegów pod natryskiem. Zwykle widziałem tylko ich nagie tyłeczki, choć czasem pałkę też udało mi się zobaczyć. Wtedy sam się naocznie przekonałem, że moja pałka wcale nie jest mała. Śmiało mogłem powiedzieć, że w tym gronie ja miałem największego! Widziałem, jak oni też dyskretnie mnie podpatrują i sprawiało mi to satysfakcję! Nie wiedziałem tylko, co dokładnie kryje Marco pod swoimi obcisłymi slipkami, bo nigdy nago się nie pokazał. Ale widać było, że też ma tam sporo.
  W drugiej klasie poderwała mnie jedna dziewczyna. Ja też wcześniej zwróciłem na nią uwagę, bo ładna i fajna. I z nią miałem swój pierwszy raz... Ale nadal interesowałem się chłopakami. Zrozumiałem, że jestem biseksualny, ale wciąż jeszcze bliższego kontaktu z chłopakami nie miałem.
  Dostałem się na studia dziennikarskie na UW. Jak się okazało, dostał się też Marco! Przywitaliśmy się serdecznie, jak dobrzy znajomi.
  Studenckie życie płynęło szybko, imprezki, panienki... i panowie, ale grupowo, z dziewczynkami, co dawało mi nie lada podnietę, gdy widziałem ich kutasy w całej okazałości. Wtedy na dziewczynach byłem niezmordowany! Wśród chłopaków zdecydowanie wiodłem prym. Gdy dziewczyny opuszczały metę, a mój kutas dalej mi stał podniecony, „podkręcałem” sobie upatrzonego chłopaka, żeby został... i dalej on się mną zajmował, a ja nim... Rano mówiliśmy sobie, że jest w porządku, okey... Jednym słowem, pełna ściema. Czyli było zajebiście!
  Ale nigdy w tych imprezach nie uczestniczył Marco. Nasza znajomość osiągnęła status przyjaźni.
  To było na drugim roku studiów. Pan profesor postanowił sprawdzić naszą zdobytą wiedzę. Mieliśmy przygotować prezentacje. Podzielił nas na trzyosobowe grupy. Najpierw wybrał kilka osób, w tym mnie, i kazał nam wyciągnąć dwie karteczki. Wyciągnąłem Anię – fajna dziewczyna, mądra i ładna, świetna w łóżku. Byliśmy jakiś czas razem, na pierwszym roku, ale gdy się przyznała, że ma dwuletniego synka – zszokowała mnie tą wiadomością... Wtedy sama stwierdziła, że na dłuższą metę nie może z tego między nami nic wyjść, że nasza znajomość jest tylko przelotna. Było mi to na rękę, bo po takich grupowych imprezkach, które były świetną przykrywką dla moich ukrywanych ciągot do chłopaków, nie miałem zamiaru z nich rezygnować... Na drugiej kartce widniał – Marco...
  Umówiliśmy się na następny dzień u Marka. Jego rodzice wciąż przebywali w Hiszpanii i sam Marco przebąkiwał po cichu, że pewnie już tu nie wrócą. On, wiadomo, do końca studiów tu będzie. Co dalej, jeszcze nie wie. Tymczasem gospodarował sam w ładnym jednorodzinnym domku.
  Gdy dotarłem do niego, Ania już była. Marco na wstępie zaproponował nam coś do picia, procentowego – i przyrządził eleganckie drinki. Ania chciała zobaczyć jego dom, więc oprowadził ją po swoim królestwie. Miał się czym pochwalić.
  Potem zaczęliśmy pracować nad prezentacją, czyli jej tematem i podziałem ról. W trakcie tej pracy zadzwoniła Ani mama, że synek gorączkuje. Ania przeprosiła nas, że musi natychmiast wracać. Postanowiliśmy nie przerywać pracy, zrobimy sami, a ją poinformujemy, jakie zadanie zostawiliśmy dla niej.
  Praca szła nam dosyć sprawnie. Wspominaliśmy przy tym nasze szkolne czasy. Marco sprawił mi wielką przyjemność mówiąc, że jak mnie pamięta takiego z czwartej klasy podstawówki a teraz – niebo a ziemia! Że tak się wyrobiłem. Ja mu z kolei, że on nic się nie zmienił, tylko jeszcze bardziej wyprzystojniał. Zaczęliśmy się śmiać i zaczęła się gadka o dziewczynach. Szczerze mu powiedziałem, że jakiś czas byłem właśnie z Anią, ale on tylko się uśmiechnął, że wszyscy o tym wiedzieli i nawet mówili, że pasujemy do siebie. I pewnie gdyby nie to, że ma dziecko... Zaskoczył mnie, że słyszał o naszych grupowych zabawach, o których głośno trąbiły dziewczyny... Dobrze, że dziewczyny, a nie chłopaki – pomyślałem, i byłem spokojny, że za dużo o mnie nie wie. Zapytałem go, dlaczego nigdy do nas nie dołączył. Odpowiedział, że nie gustuje w orgiach oraz że już mu brzydną te dziewczyńskie zaloty, bo wystarczy jego jeden uśmiech, a dziewczyna sama mu się rozkłada. Co z tego, że forma (dziewczyna) jest różna, jeżeli jej treść (dziura) jest zawsze taka sama. Roześmiałem się, przyznając mu rację. Gdy spytałem, czy dużo miał dziewczyn, odrzekł, że „trochę”...
  Trochę... pomyślałem sarkastycznie. Ciekawe, ile to jest to „trochę”. Bo ja – dziewczyn miałem co najmniej kilkanaście. Chłopaków – kilku...
  Poszedł drugi drink, potem trzeci... Marco stwierdził, że na pewno jesteśmy głodni i zmówił pizzę.
  Kiedy małoletni dostawca przywiózł nasz gorący i pachnący karton, Marco szybko go otworzył i niechcący ujebał się sosem czosnkowym. Od razu zdjął koszulę, bo poradziłem mu, żeby to natychmiast zaprał w ciepłej wodzie. Mogłem popatrzeć przez chwilkę na jego klatę... Wyszedł do łazienki, po chwili wrócił w dresowej bluzie.
  Zjedliśmy pizzę. Na zegarze dochodziła już 23:00. Powiedziałem, że będę musiał spadać, bo późno się robi. Wstałem, a on przytrzymał mnie za rękę i dziwnie głęboko, przenikliwie, spojrzał mi w oczy.
  – Masz telefon, zadzwoń, że... zanocujesz – dokończył ciszej. – A ja zrobię jeszcze po drinku.
  Przez chwilę stałem nieruchomo. Wreszcie wyjąłem komórkę. Nie dzwoniłem, wysłałem do domu smsa. Marco się uśmiechnął i przyniósł kolejnego drinka. Gdy go spróbowałem, był na pewno mocniejszy od tamtych.
  Gadaliśmy o bardzo osobistych, „męskich” sprawach. Jak często potrzebujemy seksu, jak to lubimy. I chyba wzajemnie nakręcaliśmy się. W pewnej chwili powiedział, że dla dziewczyn jestem uosobieniem seksu, a dla chłopaków supermenem. I że zgadza się z tym, bo... widział mnie pod natryskiem.
  – Jesteś...
  Zapytałem: jaki?
  Odpowiedział: bardzo męski i bardzo podniecający – złapał mnie w ramiona i mocno pocałował swoimi pełnymi ustami. Byłem kompletnie zaskoczony, ale odwzajemniłem mu ten pocałunek. Gdy zobaczyłem, że zrzuca z siebie tę dresową bluzę... gdy podszedł do mnie... gdy zaczął mi rozpinać koszulę... gdy zdjął ją ze mnie... gdy przejechał palcami po mojej klacie... gdy ścisnął mi oba sutki... gdy pochylił się do nich ustami i zaczął je ssać – odjechałem... W pewnej chwili przerwał. Popatrzył mi w oczy. Uśmiechnął się i powiedział:
  – Chodź...
  Poszedłem z nim na górę, jak automat. Wprowadził mnie do wielkiej sypialni, chyba rodziców, ale po pewnych drobiazgach, które dostrzegłem, stwierdziłem, że na pewno teraz on ją użytkuje. Ku mojemu zdziwieniu, nie rzucił mnie na łóżko, na co już wewnętrznie byłem gotowy, ale podprowadził mnie pod wielkie lustro, od podłogi prawie po sufit, oparł się o nie i pociągnął mnie za sobą... Obróciliśmy się wraz z tym lustrem – i znalazłem się w zupełnie innym pomieszczeniu. Moim oczom ukazała się lustrzana pakamera o niekończącym się horyzoncie, z wieloma wielkimi łóżkami, a w istocie było ono tylko jedno, stojące idealnie na środku, widziane w setkach obrazów. Zrozumiałem, że wszystkie ściany i sufit tego pokoju – to lustra. Widząc siebie w tylu odbiciach, i jego obok siebie, który zaczął mnie całować, podnieciłem się niesamowicie. Marco rozebrał mnie do naga, a siebie, do slipek. Powiedział:
  – Jesteś marzeniem, ideałem... – i lekkim ruchem wtrącił mnie na łoże. Całował mnie po całym torsie, przygryzał mi sutki, a moja maczuga zaczęła ostro napierać na jego ciało. On, widząc to, zaczął ocierać swoją maczugą, wciąż jeszcze ukrytą w slipach, o moją, odsłoniętą, nagą, spragnioną... Chwyciłem głęboki oddech i oczami poleciałem w sufit. Zobaczyłem jego nagie plecy i tyłeczek zapakowany w bieli materiału i nie wytrzymałem:
  – Zrób mi z nim coś, bo zaraz zwariuję. Ssij go wreszcie!.
  Marco grzecznie posłuchał mojego rozkazu i zaczął ssać moją pałę. Świetnie to robił. Pomyślałem, że na pewno nie robi tego pierwszy raz. Wciągał ją coraz głębiej, ale do końca mu się to nie udało, jak nikomu przed nim. Leżąc na satynowych poduszkach spoglądałem to w lustra, widząc setki odbić mojego wymarzonego kochanka, to bezpośrednio na niego, żeby nie mieć wątpliwości, że to naprawdę on, a nie tylko moja fantazja i złudzenie.
  Nagle mój super facet opadł obok mnie, zmęczony, dając mi jasno do zrozumienia, że on też tego chce, że teraz moja kolej. Zacząłem ustami od jego malutkich sterczących sutków, a on pojękiwał raz po raz. Kiedy mój język i wargi bawiły się jego sutkami, dłonie buszowały po jego gładkim ciele. Dotarłem do jego slipów. Jednym ruchem zdarłem mu je... Moim oczom ukazał się cud natury: duża, gruba, żylasta pała – obrzezana! i dokładnie wygolona, bez jednego włoska! Bez namysłu pochwyciłem ją do ust. Ssałem do utraty tchu. On jęczał i prawie krzyczał, żebym głębiej, po same jaja! Nie... ja też nie potrafiłem wessać mu całej pały. Wtedy przestałem i postanowiłem bawić się jego masywnymi jądrami, dużymi i nabrzmiałymi, wreszcie złapałem obie nasze pały w dłonie i ocierałem je o siebie, porównując. Moja była na pewno grubsza, ale wyglądała jakby delikatniej. Jego była dłuższa, a przy tym wydawała się bardziej władcza, agresywna, pokryta mocnymi żyłami, i ten odkryty olbrzymi łeb! Chowałem je obie między nami, ocierałem je o nasze spocone ciała, a Marco parzył na to w odbiciu luster. Podniósł mi głowę, przybliżył twarz do swojej twarzy, pocałował namiętnie i powiedział:
  – Teraz wiesz, dlaczego nigdy nie dołączyłem do waszego grona, chociaż chętnie bym to zrobił.
  – Bo... nikt z naszych chłopaków nie ma obrzezanego? – odgadłem. – Wstydzisz się tego?
  – Krępuje mnie to. To nie ta sfera kultury, nie ta obyczajowość. Żeby mnie ktoś pytał, czy  jestem Żydem?
  Rozumiałem go.
  – A dziewczyny...? – spytałem.
  – Zakładam gumę i wpycham, gówno wiedzą. W gumie każdy kutas ma łysy łeb.
  Chyba bym się roześmiał w głos; dobre.
  – A... a na zielonej szkole, wtedy, pamiętasz?
  – Dobrze pamiętam. Wtedy zobaczyłem, że u mnie jest inaczej. I na tym się skończyło. A ty czemu wtedy nie... z nami?
  – Ja? Wtedy? Taki gruby, tłusty...
  – Ale i tak zawsze postawiłeś na swoim, nie dawałeś się. Za to teraz...
  – Teraz... co?
  – Teraz mam na ciebie ochotę... Prawo większego, tak?
  Przytaknąłem ruchem głowy, ale gdy powiedział:
  – To ja zaczynam...
  ...zrozumiałem...
  Miałem tylko jednego kutasa w dupie, i tylko raz, bo zawsze to ja rżnąłem chłopaka, ale raz sam chciałem spróbować i dałem. Jednak kutas Maćka był dużo mniejszy od mojego, a już taki jak Marco...! Ogarnął mnie strach.
  Marco wyciągnął ze skrytki kilka kondomów. Wziął jednego, a resztę położył na stoliku. Rozerwał opakowanie. Założył. Jego gnat w prezerwatywie lśnił cały jak złocone berło, z dużą ilością śluzu na żołędzi. Żałowałem, że najpierw mi nim nie popieścił odbytu. Tymczasem on poślinił palec i włożył mi do tyłka tak głęboko, że aż mi uda poderwało, pokręcił nim, poruszył tam i z powrotem, a ja już doznawałem drgawek. Wziął tubkę, wycisnął z niej sporo żelu i tym samym palcem wprowadził mi go do środka. Tak samo nasmarował swoje berło. Przyłożył pałę, przejechał nim lekko w górę i w dół i jednym mocnym, zdecydowanym pchnięciem wdarł się we mnie. Myślałem, że mnie Tatarzy nabijają na pal! Zawyłem. Ale gdy od razu ruszył ostro, sam jakoś zmiękłem i poddałem się... Marco jebał jak zawodowiec. Patrzyłem mu albo prosto w twarz, albo w  lustra, w których widziałem setki Marków, nagich, cudownych, wspaniałych. Patrzyłem, jak nieziemsko porusza się jego wspaniały tyłek... Wyszedł... dlaczego? Kazał mi się odwrócić, uklęknąć. Aha... Posłusznie podporządkowałem mu się. Wypiąłem się. Od razu wszedł we mnie, jeszcze głębiej. Brał mnie na pieska i walił ostro, aż mu jaja biły o moją dupę i zderzały się z moimi jajami. Myślałem, że od razu się spuszczę! Gdy już padałem na twarz, on mocnymi ramionami dźwigał mnie w górę i dalej swoje... Znowu wyszedł ze mnie, położył się na wznak i wciągnął mnie na siebie, nasadzając mi dupę na swoją wielką wieżę. Teraz było mi lepiej. Siedziałem na nim, unosiłem się do góry i spadałem w dół, kontrolując całą sytuację. Widziałem jego twarz pełną rozkoszy... aż mnie zatrzymał mocnym uchwytem swych wielkich dłoni.
  – Na brzuch... – powiedział krótko.
  Posłusznie zsiadłem z niego i położyłem się, a on przykrył mnie sobą. Znów zabolało, jak wtargnął we mnie, ale to był tylko krótki moment. Leżał na mnie całym sobą i to było wspaniałe uczucie... Już byłem blisko wytrysku. Wyczuł ten moment.
  – Będziesz mógł dalej, jak się spuścisz? – usłyszałem nad sobą.
  – Nie wiem – odpowiedziałem zgodnie z prawdą, bo swoją pałę miałem tak napiętą, że lada chwila polecę. Nigdy z nikim nie byłem aż tak podniecony! Co potem?
  – To zmiana. Wejdź we mnie. Musisz mnie rozjebać tak, żebym się zlał... Bierz gumę... Żel...
  Nie musiał mi tego dwa razy mówić. W pośpiechu zrobiłem, co należało, zadarłem mu uda do góry i wdarłem się w niego jak oprych. Zawył, jak go rozdzierałem, ale sam trzymał mnie za dupę, żebym się wepchał jak najgłębiej.
  Waliłem go super doskonale, a on jeszcze się onanizował. W lustrach znowu widziałem setki naszych zwartych ciał i swoją dupę, jak unosi się i opada nad moim wymarzonym, upragnionym kochankiem. Dwa nasze ciała połączone w jedno. To jeszcze mi dodawało podniety. Prułem go całą długością kutasa, a moja rozkosz była coraz większa! Nagle wyczułem, że Marco cały zaczyna wibrować. Tracił poczucie rytmu i wytrącał mnie z moich ruchów. Złapałem go mocno za dupę i waliłem do oporu... Jęknął, zerwał się – i wypalił na mnie taką serią spermy, że odbiła mi się od klaty i spryskała mi twarz. Otoczył mnie wspaniały, podniecający zapach wspaniałego samca... W tej samej chwili poczułem, że nadciąga mój finał. Wyrwałem się z niego, zdarłem gumę i trysnąłem na niego całym swoim zapasem... Rozkosz była ogromna...
  Leżeliśmy obaj jak nieprzytomni. Dopiero po chwili Marco, sapiąc, odwrócił się do mnie, pocałował mnie w usta, a trafiając na ślad swojej spermy, zlizał ją, dzieląc się ze mną w pocałunku jej smakiem.
  – Tego potrzebowaliśmy, prawda? – powiedział cicho.
  – Tak... – przyznałem bez wahania.
  – Resztę dokończymy rano – powiedział, otoczył mnie ramieniem i po chwili usłyszałem jego równy oddech.
  Długo jeszcze nie mogłem usnąć. Obaj mamy duże kutasy. Obaj daliśmy sobie dupy. Obaj mieliśmy wytrysk. Czyja to zasługa, że było nam tak dobrze? Egoistycznie pomyślałem, że moja, bo to ja go tak rozjebałem, że wystrzelił, a ja prawie bym się w nim spuścił. Potem pomyślałem, że równie dobrze mogłoby być odwrotnie. On by wystrzelił we mnie, a ja bym mu się spuścił na klatę i byłoby to równie mocnym przeżyciem. Dlaczego powiedział, że resztę dokończymy rano?
  Obudziłem się, czując dziwną odprężającą i pobudzającą pieszczotę. To Marco brał mojego penisa do ust, doprowadzając mnie do pełnej erekcji. Uśmiechnąłem się, rozbudzony.
  – Teraz ty zaczynasz – powiedział wesoło i ustami nałożył mi prezerwatywę, po czym żelem nasmarował mi pałę. Położył się na brzuchu.
  – Dawaj... – powiedział.
  Od razu położyłem się na nim. Jego śliczna gładka pupa tym razem bez trudu mnie przyjęła. Zaczynałem od pozycji, na której on skończył, potem na pieska, tak jak sam sobie życzył. Już prawie dochodziłem, gdy mnie zatrzymał, żebym na chwilę przestał. Wyszedłem z niego, a on wstał. Z tej samej skrytki wyjął... wielkiego sztucznego penisa!, kazał mi się położyć, na tę sztuczną zabawkę nałożył prezerwatywę, naoliwił i... wsadził mi w tyłek. Rzuciłem się jak prawiczek, a on tymczasem usiadł na moim fiucie, wsuwając go w siebie. Myślałem, że natychmiast odlecę! Mój penis tkwił po jaja w dupie najbardziej zajebistego kochanka, jakiego w życiu miałem, w mojej dupie tkwił inny chuj, sztuczny, ale wibrujący i poruszany jego ręką. Gdy z trudem wyszeptałem, że zaraz polecę, Marco wstał, zdjął mi kondoma, wyjął tego sztucznego bydlaka i... zastąpił go swoim. Masturbował mnie i dopychał się we mnie najgłębiej, jak się dało. Reszta jazdy odbyła się już bez mojego udziału. Zlałem się chyba tak samo jak w nocy, ale on wyczuł mój spust, bo złapał mi kutasa w zęby i wystrzeliłem prosto w jego usta. Gwiazdy przed oczami i moje krzyki rozkoszy pomieszane z jego pomrukami satysfakcji. Ale dalej mnie pruł jak automat. Doszedł! We mnie... Walnął mi taką serią spermy, że czułem, jak się we mnie rozpryskuje. Chwilę pozostał bez ruchu, po czym wyszedł. Poczułem, jak mi się robi ciepło na dupie. Wypływała ze mnie jego sperma, a on ją rozcierał po moim tyłku, aż na uda.
  – Dopiero z tobą wiem, jak to naprawdę może być – powiedział przykrywając mnie sobą i  pocałował w usta. Nie odpowiedziałem, bo jego wargi dokładnie zawładnęły moimi ustami. Ale byłem tego samego zdania.
  Daleko później poszliśmy wziąć gorącą kąpiel. Tu też widzieliśmy się nago z każdej strony, patrząc na siebie w odbiciu luster. Siedzieliśmy naprzeciw siebie, uśmiechaliśmy się.
  – I powiedz, po co nam dziewczyny – odezwał się, dotykając mojego kutasa.
  – Jesteś bi, czy bardziej homo? – zapytałem, oddając mu pieszczotę.
  – Po dzisiejszej nocy z tobą myślę, że homo.
  Zawahałem się, czy powiedzieć mu prawdę o sobie.
  – A z iloma chłopakami już byłeś? – spytałem  cicho.
  – Z jednym. Z tobą – ścisnął mi jaja, aż się skurczyłem. – A ty?
  Z jednym...? Byłem zaskoczony.    
  – A ja – zacząłem – byłem z... pewnie by się to dało porównać z ilością twoich dziewczyn.
  – Co...? – podskoczył.
  – Mówię, że miałem wielu chłopaków – patrzyłem mu prosto w oczy. – Po każdej orgii zostawał u mnie jeden... Jestem bi...
  – Ja też... byłem bi... – odpowiedział, nie patrząc mi w oczy.
  Milczał. Poczułem się niezręcznie. Byłem szczery. Po co pytał?
  Pożegnaliśmy się uściskiem ręki.
  Na zajęciach przedstawialiśmy naszą prezentację sami, we dwóch. Panu profesorowi jednak powiedzieliśmy, że przygotowywaliśmy ją we troje, ale Ani zachorował synek i dlatego jej nie ma. O przeczytanie jej kwestii poprosiłem samego pana profesora. Zgodził się, uważając to za dobrą zabawę. Potem pogratulował nam świetnego pomysłu i całej naszej trójce wpisał zaliczenie z tego tematu. Ania dowiedziała się o tym od Agi. Zaraz potem miałem od niej smsa, że jest mi za to wdzięczna i ma u mnie dług. Odebrałem ten dług... w łóżku. Było nam jak dawniej. Ale nie było mi z nią tak, jak z Marco.
  Marco zagadał do mnie dopiero po tygodniu. Powiedział, że właściwie jest głupi, bo... bo jest o mnie zazdrosny. Myślał, że mnie poderwał, bo od dawna czuł, że coś go do mnie ciągnie i bardzo, ale to bardzo chciał mieć faceta w łóżku. Kiedyś podsłuchał w klubie gadkę na temat ostatniej orgii. Maciek mówił, że ja na pewno chłopakiem też bym nie pogardził, na co mu Krzych z domyślnym uśmiechem odpowiedział, że na pewno nie, bo kiedyś podłożył mi się po pijaku i miał nieziemski odlot. Chłopaki przyjęli to jako dobry żart, albo – że obaj musieliśmy być zdrowo nawaleni i dupy się nam pomieszały. Ale Krzych potwierdził, że naprawdę mi dał, a ja go wyjebałem jak ostatnią kurwę, i że nie żałuje. Dlatego Marco odważnie do mnie uderzył. Był pewien, że nie trafi w próżnię. Jak byłem z jednym, to pójdę z drugim... Ja z kolei byłem zaskoczony, że Marco tak dobrze potrafi to robić z chłopakiem, więc myślałem, że też już miał kogoś przede mną. Gdy mu to powiedziałem, roześmiał się, że wyszłaby z tego niezła komedia pomyłek.
  Pogodziliśmy się u niego, w tym samym lustrzanym pokoju.
  Od tamtej pory prawie zamieszkałem u niego. Do domu wracałem tylko po czyste rzeczy i jakieś potrzebne drobiazgi, aż spora ich część już na trwałe zagościła w garderobie Marco.
  Nasze nocne zabawy są coraz doskonalsze. Bywa, że celowo podpuszczamy chłopaków z siłowni, z basenu czy z hali: czy męska orgia jest czymś gorszym niż mieszana? W ten sposób paru fajnych kolesi było już naszymi gośćmi. W końcu z życia trzeba czerpać garściami!
                                                                                                                              Pozdrawiam. Anonim007

Zgłoś jeśli naruszono regulamin