Michaels Barbara - Czarownica.doc

(1282 KB) Pobierz

Barbara Michaels

CZAROWNICA

 

 

 

 

Rozdział 1

 

 

  Zgodnie ze wskazówkami, których udzieliła Ellen agentka od nieruchomości, dom stał na polanie w lesie. Dyskretnie pocąc się w dusznym gabinecie, Ellen zatęskniła za chłodnym leśnym cieniem. Kwiecień w Wirginii lubi płatać niespodzianki; ten dzień przypominał raczej lipiec, a w małomiasteczkowym biurze nie było klimatyzacji.

Godzinę później, kiedy samochód podskakiwał na wyboistej ścieżce, tak wąskiej, że gałęzie drzew szorowały o szyby, Ellen uznała określenie polana" za grubo przesadzone. Znowu zaczęła się pocić, jak tylko zjechała z autostrady. Splątany leśny gąszcz nie przepuszczał żadnego powiewu wiatru, a powietrze było ciężkie od wilgoci.

W każdym razie to na pewno był ten dom, chociaż wyglądał raczej jak nieporządny stos desek, obrośnięty ka-pryfolium i innymi pnączami. Jedyne widoczne okno błyszczało zdumiewającą czystością; prawdopodobnie gdzieś pod zwałami pnących róż znajdowały się również frontowe drzwi. Ellen zgasiła silnik i siedziała wpatrując się w budynek. Irytacja z powodu zadrapanego lakieru i nadwerężonych amortyzatorów ustąpiła miejsca rozbawieniu.

Polana czy przesieka, to miejsce było piękne. Blade, gwiaździste kwiatki dereniu błyszczały na tle ciemnej zieleni sosen, dzikie wiśnie i jabłonie wyciągały nad samochodem pierzaste gałązki. Jasnożółte żonkile tkwiły pomiędzy kępkami szorstkich chwastów, a wśród wybujałych krzewów obrastających dom znalazły się bzy. Jeden krzew okrywała masa lawendowego kwiecia; przenikliwy aromat pokonał zmęczenie Ellen.

Teraz, kiedy zgasł silnik, zapanowała niezwykła cisza. Miejsce było niesamowite, na swój sposób równie tajemnicze jak ponury gotycki zamek o północy. W tych lasach czas się nie liczył. Od wieków nic się tutaj nie zmieniło. To była baśniowa kraina, nie należąca do człowieka; ale stworzenia, które harcowały tutaj o zmierzchu, nie wyglądały jak wróżki z dziecięcych bajek wystrojone w muślin, gazę i cekiny. Zakapturzone, upierzone i futrzaste, spoglądały skośnymi, nie mrugającymi zwierzęcymi ślepiami, osadzonymi w wąskich ludzkich twarzach.

Ellen odchyliła się do tyłu i sięgnęła do torebki po papierosa. Z przyjemnością oddawała się fantazjom, ponieważ wcale się jej nie spieszyło do spotkania z problematycznym mieszkańcem domu. Uśmiechnęła się przypomniawszy sobie ostrzeżenie Ros...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin