James Eloisa - Poskromienie księcia.pdf

(1415 KB) Pobierz
1
Zawiłości zalotów i zamęścia
Sierpień 1817
Ardmore Castle w Szkocji
Chciałabym być królową - oświadczyła Josephine Essex, zwracając się do
dwóch starszych sióstr. - Mogłabym wtedy rozkazać odpowiedniemu
mężczyźnie, by się ze mną ożenił!
- A gdyby odmówił? - zainteresowała się Imogen, lady Maitland.
- Kazałabym go skrócić o głowę - odparła z godnością Josie.
- Przyznam, że mężczyźni robią niewielki użytek ze swoich głów -
odezwała się Annabel, hrabina Ardmore - ale nie sądzę, by trzeba było
od razu grozić biedakowi ścięciem. Wystarczy mu podsunąć myśl, że to
on chce się z tobą ożenić.
Leżała na łóżku Imogen tak opatulona, że spod przykrycia widać było
jedynie rozwichrzone loki.
- Właśnie na takich radach mi zależy! - Josie energicznie otworzyła
niewielką książeczkę i przygotowała gęsie pióro. - Zastanawiam się, jakie
umiejętności są niezbędne, by znaleźć męża...a ponieważ obie jesteście
zamężne, stanowicie dla mnie główne źródło użytecznych informacji!
- Ja jestem wdową - zaoponowała Imogen. - I nie mam pojęcia, jak się
szuka męża.
Sortowała jedwabne pończochy, siedząc przy toaletce, i nawet nie
podniosła wzroku na swoje rozmówczynie.
- Trzeba umieć dobrze tańczyć - stwierdziła Annabel. - Naprawdę
powinnaś bardziej się do tego przyłożyć, Josie! Ostatnio ciągle deptałaś
Mayne'owi po stopach.
445365590.002.png
- Potrzebuję lepszych rad niż takie! - odcięła się młodsza siostra. - Ty
jedna z nas naprawdę zadebiutowałaś w towarzystwie i masz męża z
hrabiowskim tytułem. Chyba nie zapomniałaś, że w przyszłym roku
będzie mój pierwszy sezon?
Annabel otworzyła jedno oko.
- Trudno zapomnieć, przypominasz nam o tym co chwila! Boże, jak mi
się chce spać...!
- Słyszałam, że małżeństwo źle wpływa na umysł - rzuciła beztrosko
najmłodsza z sióstr.
- Dlaczego w takim razie tak ci do niego spieszno?
Josie zignorowała tę uwagę.
- Żeby zdobyć męża, trzeba czegoś więcej niż dobrze tańczyć walca. Chcę
znać z góry wszystkie piętrzące się przede mną trudności. Nie mogę
polegać na urodzie, tak jak wy.
- Nie pleć głupstw! Jesteś śliczna - oświadczyła Annabel.
- Byłam w Londynie prawie przez cały kwiecień i widziałam wiele
młodych panienek w twojej sytuacji, Josie - odezwała się Imogen. -
Odniosłam wrażenie, że od debiutantki oczekuje się
przede wszystkim głupiego uśmiechu. Wdzięczenia się i szczerzenia
zębów jednocześnie - sprecyzowała.
„Głupi uśmiech" - zanotowała Josie.
- I słuchania wszystkiego, co mówi konkurent, z taką miną, jakby to
było boskie objawienie. Co prawda, czasem trudno nie zasnąć, jak się
rozgada...
- Mężczyźni bywają nudni - przytaknęła Annabel. — Mają słabość do
mówienia o sobie! Musisz nauczyć się znosić to cierpliwie... a wiem, Josie,
że cierpliwości nie masz za wiele.
445365590.003.png
- No właśnie, nie tolerujesz głupców — zauważyła Imogen. - A musisz
pamiętać, że głupcy mają przeważnie najwięcej pieniędzy. To prawda
oczywista, pustka w głowie i duży majątek idą ze sobą w parze.
Josie wszystko skrzętnie notowała; teraz jednak podniosła oczy znad
notatnika.
- Więc mam się uśmiechać do każdego durnia, który ględzi o sobie? A w
dodatku ceną za złapanie męża jest przeraźliwa nuda?
- Imogen trochę przesadziła z tym głupim uśmiechem - wtrąciła Annabel.
- Podczas zalotów zdarzają się naprawdę interesujące momenty. Wiem z
doświadczenia, że niekiedy kawaler miewa ochotę na coś...
pikantniejszego niż nieustanna wymiana uśmiechów.
- Annabel ma trochę racji. Od czasu do czasu możesz sobie pozwolić na
nieco śmielszy krok - oświadczyła Imogen. - Ale tylko wtedy, gdy
znajdziesz się w towarzystwie niezwykle ujmującego młodego
człowieka!
- Dobre sobie! Ty mi to mówisz? - oburzyła się Josie. - Pozwalałaś sobie
na oburzające wybryki, od kiedy zobaczyłaś Dravena Maitlanda!
Pamiętasz, jak cię pocałował po tym, gdy spadłaś mu z drzewa prosto
pod nogi?
Ręce Imogen na chwilę znieruchomiały.
- Oczywiście że pamiętam! Była wiosna i jabłonka była obsypana
kwieciem...
- A potem spadłaś z konia... i w końcu wpadłaś mu w objęcia, i się
pobraliście. Jesteś najlepszym przykładem na to, że głupie wdzięczenie
się i udawanie niewiniątka nie wystarczy — zawyrokowała Josie. -
Zamierzam podejść do całej sprawy praktycznie. Nie mam nic przeciwko
temu, żeby wywołać skandal, jeśli dzięki temu będę miała największe
szanse zdobyć męża!
445365590.004.png
- Moja nierozwaga nie jest warta naśladowania – stwierdziła Imogen,
składając razem dwie jasnobłękitne pończochy. - Postąpisz mądrzej,
zdobywając męża bardziej konwencjonalnymi sposobami.
Josie odnotowała: „Robić niewinną minę, bez względu na to, jak
ryzykownie możesz się czasem zachowywać".
-To mi przypomina dżentelmena-włamywacza, o którym ciągle piszą w
„Timesie"! W jednej chwili wygląda jak ktoś z towarzystwa i nagle, czary-
mary, przemienia się w żebraka!
- No cóż, nasza Imogen postępuje raczej odwrotnie - zauważyła Annabel
z uśmiechem. - Jej specjalność to udawanie rozpustnicy, choćby jej
prywatne życie było nie wiem jak niewinne! Zdaniem Griseldy cały
Londyn jest przekonany, że nasza siostra ma grzeszny romans z
Maynem... choć w rzeczywistości łączy ją z nim nie większa poufałość
niż z pierwszym lepszym lokajem!
- Każda kobieta powinna mieć jakąś życiową misję - oświadczyła
Imogen. - Moją jest dostarczanie tematu do plotek tym gadatliwym
staruchom.
Rzuciła przez ramię pończochy. Poszybowały na łóżko i spadły Annabel
na nogi.
- Coś mi się zdaje, Annabel - powiedziała Josie w zamyśleniu - że nie
bardzo orientujesz się w ostatnich wydarzeniach!
- Nie tylko jest staroświecka, ale też straciła resztki dobrego smaku -
orzekła Imogen. - Wczoraj wieczorem, podczas kolacji, flirtowała z
własnym mężem! To wręcz nieprzyzwoite! Nie wypada poświęcać
małżonkowi tyle uwagi przy ludziach. Sam na sam zresztą też nic!
Annabel uśmiechnęła się od ucha do ucha i nic nie odpowiedziała.
- Widziałam, jak Ardmore całował cię wczoraj w pokoju śniadaniowym -
zauważyła Josie. - Twój mąż całkiem stracił dla ciebie głowę... i dlatego
445365590.005.png
właśnie uważam, że przede wszystkim ty powinnaś mi pomóc. Z
pewnością możesz mi doradzić coś ciekawszego niż ćwiczenie
tanecznych kroków!
- Mówisz tak, jakbym planowała kampanię z ołówkiem w ręku -
zwróciła jej uwagę Annabel. - Rozpaczałam na myśl o tym małżeństwie,
nie pamiętasz? Przecież przyjechałyście do Szkocji właśnie po to, by
ocalić mnie od straszliwego losu!
- Chyba źle oceniłyśmy sytuację - przyznała Imogen. - A mogłabym
teraz spokojnie siedzieć w Londynie i badać wątpliwe zalety konkurentów,
zakochanych jedynie w moim majątku!
Annabel prychnęła niedowierzająco. Włosy siostry były czarne, lśniące i
gładkie jak krucze pióra... chyba że postanowiła je ufryzować, a wówczas
zwijały się w przepiękne loki. Oczy miała szeroko rozstawione, brwi
tworzyły idealne łuki. Usta były dość szerokie, jakby stworzone do
śmiechu... tyle że Imogen rzadko się śmiała od śmierci męża. Straciła go w
ubiegłym roku.
- W Londynie nie brak szaleńców, wysławiających pod niebiosa twoje
wdzięki! - burknęła niecierpliwie Josie. - To dziwne, że Annabel nie wie,
iż stawałaś na głowie, by skłonić Mayne'a do większej poufałości niż ta,
do której zwykle dopuszcza się lokajów...
- Doprawdy, Imogen? - spytała Annabel.
- Mówiłam ci, że zamierzam znaleźć sobie amanta! - warknęła Imogen z
irytacją w głosie.
- Owszem, ale myślałam, że chodzi ci po prostu o przyjaciela, a nie o
chere ami!
- Dałabym głowę - oświadczyła Josie - że Imogen zażądała od Mayne'a, by
udowodnił, iż jego reputacja uwodziciela nie jest przesadzona!
445365590.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin