25
Tajemnica Bożego Narodzenia
Scenariusz na podstawie powieści Inka Dowlasz
Teksty piosenek Rafał Dziwisz
Copyright Jacek Santorski&co
JAN
Jesteś... śliczna... I ty też...Ty też jesteś piękna... Wszystkie jesteście piękne...
KSIĘGARZ
Wchodzi podekscytowany.
Nie uwierzy pan, sprzedałem... Sprzedałem kalendarz...
Jaki kalendarz?
Bożonarodzeniowy kalendarz, ten który pan kiedyś bardzo dawno temu, jeszcze byłem młody, u mnie zostawił.
Adwentowy kalendarz z rysunkami, z okienkami do otwierania - sam go pan kiedyś zrobił.
Mężczyźni patrzą na siebie. Obaj teraz wiedzą o jakie słowo pyta Jan
Czarodziejski. O to panu chodzi cały czas?
Oczywiście.
Na dodatek, przez przypadek wiemy, kto go kupił. Gość zostawił prawo jazdy...
Przez przypadek? A czy ja panu już to mówiłem, że przypadków na tym świecie nie ma... Prawda, moje drogie?
Idę już. Ruch w księgarni ogromny. Święta to dla nas dobry interes...
Zostaje sam, posępnieje.
Stare to dzieje... Bardzo stare dzieje.
Przenosi się w swojej wyobraźni do innego czasu, gdzie młoda kobieta zjawia się rzeczywiście.
Elisabet, opowiedz mi ten twój sen...
ELISABET
... Drewniane schody... Okna pomalowane na niebiesko. Dom stoi w ogrodzie. Dwie brzozy.
Tebasil. Tu wszystkie domy stoją w ogrodach i wszędzie rosną brzozy.
Mama, tam jest moja mama. Ja wyfruwam oknem i potem tam już nie mogę wrócić.
Elisabet, powiedz mi jeszcze raz, jak to się stało?
Anioł mnie uprowadził. Ale kto dziś wierzy w anioły...
Ja.
Mówisz tak, bo ci się podobam.
Owszem podobasz mi się i to bardzo. Kocham cię Tebasil, kocham cię. Boże, gdzie ja cię odnajdę. Elisabet. Moja mała Elisabet. Już nie wiem, gdzie ciebie szukać.
Mieszkanie Joachima. Siedzi sam wpatrzony w jakąś fotografię.
GŁOS MAMY
Joachim posprzątałeś już?
JOACHIM
Tak.
Jak posprzątałeś to zmień pościel.
MAMA
Wchodzi.
Masz, tu jest czysta zmiana.
Joachim chowa fotografię
Proszę, tak zawsze wygląda twoja pomoc.
Jutro posprzątam.
Jutro, jutro, wszystko jutro. Tylko to umiesz powtarzać. Już o nic cię nie można poprosić. Jak zwykle wszystko muszę robić sama.
Pauza, zobaczyła fotografię.
Obiecałeś, że z nią zerwiesz.
Bo zerwę.
Synu, tyle razy ci tłumaczyłam, że ta dziewczyna nie jest dla ciebie. Czy ty nie możesz tego zrozumieć? Co mam jeszcze zrobić, żebyś pojął? Klęknąć przed tobą? Błagać cię na kolanach? Czemu nic nie mówisz? Odezwij się wreszcie. Czy ty myślisz, że mogę spokojnie patrzeć jak marnujesz sobie życie.
To moje życie i zrobię z nim, co będę chciał!!!!
Przecież ty jej nie pomażesz. Zrozum to wreszcie! Jeszcze ciebie wciągnie w bagno. Synku, opamiętaj się. Proszę cię. I dla kogo to wszystko? Dla byle jakiej dziewuchy, która nawet nie potrafi tego docenić!!
Nie mów tak o niej!!! Nie znasz jej. Ona taka nie jest!
Nie jest, nie jest. Gdyby taka nie była, gdyby jej zależało, to z pewnością zadzwoniłaby już ze sto razy! Przecież nie jestem ślepa. Widzę jak czekasz na ten cholerny telefon od niej.
Nic nie widzisz i nie wiesz, jak to jest. Nie wiesz, jak to boli.
Synku wszystko widzę i wiem, jak to boli. Tylko czas leczy rany. Jeszcze będziesz się z tego śmiał, uwierz mi, wszystko w końcu wraca do normy albo...przestaje nas obchodzić. Poznasz jeszcze nie jedną miłą dziewczynę, zobaczysz.
Wchodzi Tata
TATA
Popatrz, synu, co ci przyniosłem.
Podaje Joachimowi kalendarz
A buty.
Ojciec wychodzi
Czy wy się nie nauczycie zostawiać butów przy drzwiach?
Sto razy to mówiłaś.
O sto za mało.
Tata wraca w płaszczu.
A płaszcz.
Przepraszam, płaszcz podłogi nie brudzi.
Mama zabiera płaszcz, wychodzi.
Niezła...
Co niezła. Jaka niezła. Kto niezła?
Patrzy na odwrotna stronę kalendarza, gdzie jest ręcznie rysowany portret młodej dziewczyny- Elisabet. Odwraca kalendarz na stronę właściwą. Joachim jednak pokazuje dziewczynę. Tata odwraca z powrotem.
A to?
To jest klasyczny bożonarodzeniowy kalendarz. Ręczna robota – to widać. Jedyny na świecie. Chłopie wyobrażasz sobie? Ktoś specjalnie dla ciebie zadał sobie trud i zrobił kalendarz.
Tato... dzieci u nas nie ma.
Dzieci, dzieci... Tu, tu ...(bije się w pierś) zawsze jesteś dzieckiem. Nawet ja... czasami...
Przeważnie.
Popatrz. To są okienka widzisz? Wyraźnie zaznaczone, obrysowane. Otwierasz. Nie, nie teraz. Codziennie jedno i co? I pod spodem masz obrazek. Jakbyś otwierał drzwi do innego świata.
Mam rano wstawać i jak idiota gonić do okienka?
O Boże, to już święta!
I znowu to samo. Porządki. Zakupy.
Gdybyście mi pomogli.
Pomogli. Pomogli. Ciągle to pomogli. Ale na ten dom ja daję i wtedy nie ma pomogli.
A ja to może nie pracuję?
Przepraszam, że się ubieram, że jem, że śpię.
To skoro się tak przepraszamy to ja przepraszam, że śmiem tak ciężko harować.
A na tych delegacjach to faktycznie ciężko harujesz.
E, e, e,
Komórkę to se pewnie kupiłeś po to...
Przestańcie się kłócić. Joachim!
A ty się nie wtrącaj. Różnica zdań między mężczyznami to w końcu rzecz normalna.
Pauza. Mama wzięła do ręki kalendarz.
O.
Co, o?
Anioł. Prawdziwy anioł. Ciekawe, co jest na pierwszym obrazku.
A co? Podoba się? To mam go oddać synkowi Eriksenów?
Zostaw go tato.
SCENA III
Joachim śpi. W domu odgłosy poranka.
Joachim siódma.
Joachim wstałeś już?
TATA (W łazience) .
O sole mio.
Wstałeś wreszcie. Bo się spóźnimy.
Gdzie moja kawa!
Śniadanie na stole. Wstawaj!
Joachim wstaje. Upycha książki do torby. Natrafia na kalendarz. . Patrzy. Otwiera okienko. Wypada karteczka. Joachim czyta.
Elisabet wracaj! Woła mama. Podczas kiedy mama robiła zakupy Elisabet Hansen przyglądała się pluszowym zabawkom. Nagle z półki zeskoczył baranek i zaczął się ciekawie rozglądać. Jakim cudem zwierzątko ożyło? Elisabet ruszyła za barankiem. Szu – szu – szu – wołała. Baranek uciekał coraz szybciej.
Joachim odłożył karteczkę. Podszedł do swojego pluszowego baranka.
Już wstałeś? Widzę, że cię zainteresował kalendarz. Co to? Baranek?
Baranek uciekł ze sklepu, bo miał już serdecznie dosyć wysłuchiwania brzęku kasowników i tej durnej sklepowej gadaniny. A to Elisabet Hansen biegnie za barankiem. A zegar na wierzy ratuszowej chodzi odwrotnie. Do tyłu.
Poeta się znalazł.
Hansen, Hansen skąd ja znam to nazwisko.
W marynarce i w kalesonach.
Gdzie moje prawo jazdy? Nienawidzę, jak ktoś przekłada moje klocki, wiecie to od dwudziestu lat. Ale tatuś ciągle głupi.
Zostawiłeś w spodniach.
Wczoraj brałaś mój płaszcz! Mówiłem ci, nie ruszaj moich rzeczy.
Znajdzie się, nie krzycz.
TATAZnajdzie się , ale kiedy się znajdzie?
Jak dobrze poszukasz.
Ale skąd wiesz, że się znajdzie?
Wszystko w końcu się znajduje.
Otóż nie wszystko. A twój pierścionek?
Kiedy to było.
Już nie wspomnę, ile za niego dałem.
Ale wy jesteście nudni.
Jedziemy autobusem, nie będę ryzykował mandatu.
Przecież nie zdążymy.
Trzeba było wcześniej wstać.
Trzeba było uprzedzić.
Że zgubisz moje prawo jazdy?
Znowu moja wina.
Sekator też ci matka zgubiła?
Zgubiła nie zgubiła. Dajcie mi spokój. Jedziemy.
JOACHIM (...
Boniec