472.txt

(24 KB) Pobierz
 
 
Klatka Pełna Aniołów
Autor : Andrzej Zimniak
wklepał : Argail

   Naplułem mu w pępek . Jasne że wymagało to pewnej zręczności , ale w tym też 
byłem dobry . 
   Czyn stanowił obrazę jeszcze uchodzącą płazem wobec prawa . W jego 
nastepstwie poszkodowany uzyskiwał możliwość fizycznej odpowiedzi , w tej 
sytuacji również bezkarnej . Dalsza eskalacja urastała do rangi pojedynku i nie 
obejmował jej już żaden kodeks , może z wyjątkiem moralnego . Zawsze dbałem o 
stronę formalną i dotychczas dobrze na tym wychodziłem . 
   Ostatnimi czasy odwiedzałem wiele barwnych , nijakich albo całkiem 
strupieszałych miast w poszukiwaniu Murzyna . Jego złota legenda szła za nim i 
przed nim , ale mnie się nie śpieszyło . Wiedziałem , że prędzej czy później 
spotkamy się i że to spotkanie będzie zarówno wesołe jak i pożyteczne . Dla mnie 
napewno , a może i dla niego . 
   Słyszałem o nim wiele . Gadali , że mógł nie złazić z baby przez dwa dni , 
jednym pstryknięciem zabijał psa , a udeżeniem krawędzi dłoni , nie biorąc 
zamachu , ucinał głowy pyskaczom . Nawet po podzieleniu tego przez dziesięć , 
warto by go mieć na zgreda . 
   No i dopadłem wreszcie człowieka w białym jak muszla nadmorskim kurorciku . 
gdzie po prmenadach przechadzały się ulizane pary , a na plażach wyczekiwały 
chętne hurysy . Połowa tego towarzystwa zbiegła się wieczorem do knajpy , w 
której odbywały się popisy . 
   Murzyn okazał się Białym o śniadej cerze i torsie błyszczącym od oliwy . 
Występował pólnago , to znaczy nosił tylko nabijaną ćwiekami kamizelkę i buty z 
cholewami . Przed nim ustawiono baterię butelek piwa , które kolejno 
katapultował w rozbawiony tłumek za pomocą gargantuicznego członka . Jasne że 
pochwycona w locie flaszka kosztowała więcej niż w barze . Gość do pomocy miał 
nieźle zbudowaną nastolatkę . Biedak musiał się inspirować , pfuj !
-   Publicznie obrażasz tę młodą damę - odezwałem się spokojnie , lecz 
wystarczająco głośno - nawet jak na ciebie jest to przefdstawienie w złym guście 
. 
   Murzyn przestał sie uśmiechać , a właściwie grymas uśmiechu zastygł na jego 
bokserskiej szczęce . Rozmydlone oczy zdradzały stymulację narkotyczną . 
Zdążyłem pomyśleć , że chyba niewiele na nim skorzystam , zanim złapał butelkę i 
cisnął ją we mnie . Tym razem normalnie , ręką . 
   Poczekałem aż pocisk nadleci i odchyliłem sie raptownie do tyłu , chwytając 
flaszkę u nasady , po czym bez pośpiechu powróciłem do wyprostowanej postaci . 
Odbiłem kapsel , pociągnąłem spory łyk i odrzuciłem butelkę w bok . Skakała po 
podłodze , zostawiając po sobie pienisty szlak . 
-   Mnie tam wystarczą gołe ręce - powiedziałem unosząc swoje drobne dłonie . 
Występowałem pod postacią szczupłego słowiańskiego chłopaczka o nieforemnym 
nosie , nijakiej twarzy i gęstwie słomkowych włosów . 
   Wtedy właśnie podszedłem i naplułem mu na pępek . 
   Murzyn miał jednak klasę . Nie obsypał mnie stekiem obelg ani nie rzucił się 
na mnie ze ślepą furią . Dałem mu mały pokaz sprawności , który stanowił 
zwyczajowe ostrzeżenie . Resztki Fair Play tak naprawdę nie przeszkadzają , 
jeśli przekroczy sie pewien poziom wprawy . 
   Mój przeciwnik rozciągnął teraz twarz w uśmiechu , który powinien przyprawiać 
o gęsią skórę . Zrobiło sie tak cicho , że słychac było bulgnięcia piwa , wciąż 
wyciekającego z mojej butelki . Jedną ręką odsunął stolik z flaszkami , drugą 
stołek z dziewczyną , która bała sie poruszyć . Krąbny członek wciąż w niezłym 
wzwodzie plątał mu się pomiędzy frędzlami kamizelki . 
-   Przeproś , dziecko , przeproś bardzo grzecznie , to daruję ci życie - 
odezwał sie wreszcie . Głos miał zszargany , najwidoczniej niewiele dbał o 
siebie . Cóż , jego psie prawo . Ale dlaczego miał mnie za gnojka ? 
-   Pocałuj się w dupę , jeśli potrafisz zrobic mostek - powiedziałem tak głośno 
, że nie miał wyboru . Niecierpliwiłem się trochę . 
   Wtedy poprawił kamizelkę , nię rękami , ale jakimś dziwnym ruchem ramion i 
przegięciem pleców , jakby chciał wyczuć twardość wrzeciona zaszytego sztyletu . 

   Ty żołędny dupku , pomyślałem , co teraz chcesz zrobić ? Albo jesteś 
beznadziejny , albo usiłujesz być zbyt prawy . A może zwyczajnie nie doceniam 
twojej przebiegłości ? 
   Szedł ciężko jak maszyna . Gdy znalazł się w zasięgu wymiany ciosów , 
podniósł nogę , ale na tyle niepewnie , że chyba każdy widział w tym blef . 
Uważałem na jego unoszące się ramiona i wtedy dostałem kopniaka , od którego 
wyleciałem w powietrze i uderzyłem w stolik , rozbijając go na drobne kawałki . 
   Byłem zachwycony ! Murzyn okazał się mistrzem piętrowych zawodów . Warto było 
długo iść jego ciepłym tropem , aby dziś nauczyć sie czegoś nowego . Jeszcze w 
locie prześledziłem jego technikę , odtworzyłem każdy ruch i przećwiczyłem go w 
myślach . Tak , to było naprawdę dobre ! 
   Tymczasem zwalisty tors zawisł nade mną . Murzyn nie śpieszył się , licząc na 
oszołomienie przeciwnika . Przeliczył się , bo nie wiedział nic o zgredach , 
pracujących pełną parą . Miałem ich w sobie doborową dwudziestkę i właśnie 
dzięki nim przez cały czas zachowywałem czystość umysłu i sprawność mięśni . 
Dzięki nim prawie nie męczyłem się i byłem szybszy niż inni . 
   Pochylił się , chcąc wymierzyć swój słynny cios kantem dłoni bez zamachu , 
ale ubiegłem go . Błyskawicznie wyprowadziłem równoległe uderzenie pięścią i 
kolanem . Obydwa sięgneły celu , choś pięść jakoś pewniej ugrzęzła w podbródku , 
niż kolano w kroczu . Odsunął się , a ja palnąłem go jeszcze w czoło , a 
właściwie w ściśle określone miejsce czoła . Powinno gościa zamroczyć , ale on 
okazał się twardy . Wyprostował się , a potem przechylił  w taki sposób , aby 
bez trudu sięgnąć za swoje plecy . Druga ręka swobodnie zwisała w kierunku 
wysokiej cholewy . 
   Naprawdę był mistrzem zwodów . Nie potrafiłem wskazać które z jego zagrań 
stanowiło prawdziwy atak . Kopnąłem w nadgarstek dłoni , sięgającej buta , 
szykując sie do odparcia ataku z drugiej ręki . Dobrze zrobiłem , bo zalśniło 
ostrze wąskiego sztyletu . Ukryty był nie z tyłu , lecz w przedniej części 
kamizelki , a wyciągało sie go przez jeden z ćwieków . Zdążyłem dać nura pod 
klingę i uderzyłem dwa razy w zbroją rękę , niezbyt silnie , ale za to 
precyzyjnie . Potem wykręciłem ją na plecy , aż chrupnęło , i zadałem cios w 
szyję . A potem mogłem już założyć klasyczne duszenie. Tak , to naprawdę była 
ciekawa walka . 
-   Teraz uduszę cię i nikt nie powie mi złego słowa - cedziłem mu wprost do 
ucha - Ale możesz się uratować , wciąż jeszcze możesz.
   Rzucił się ze dwa razy , usiłował kopać i zakładać dźwignię nogami . Nic z 
tego się nie udało , bo udać się już nie mogło . Rzęził , oczy wchodziły mu na 
wierzch . 
-   To nic - kontynuowałem głośnym szeptem - że nie rozumiesz . Wystarczy jak 
pomyślisz , że zgadzasz się być moim zgredem , a wszystko będzie dobrze . Ja już 
wiem jak mam to zrobić . Wolny wybór wolnego członka wolnej społeczności . 
   Stało sie to co stać się musiało . To , co zdarzało się zawsze . Ciało 
Murzyna wiotczało , kurczyło się  , traciło witalność i wigor , uchodziła z 
niego treść materialna . Zmniejszyło się do rozmiarów lalki  , kółka z fajkowego 
dymu , aż wreszcie stało się różową istotką bez wyraźnej postaci która 
wskoczyłado mnie do środka . Zakręciło mi się w głowie  , a po sekundzie 
poczułem przypływ sił . Przychodził czas na kolejne przeistoczenie . 
   Zostawiłem oniemiały tłumek z butelkami w dłoniach i pobiegłem na zaplecze . 
Wpadłem w białe drzwi do białego pomieszczenia . M glazurze odbijała się moja - 
nie moja twarz , rozciągana konwulsjami , szarpana drgawkami . Całe ciało piekło 
i bolało , coś przemieszczało się wewnątrz, przelewało , rozpuszczało i 
narastało . Zażyczyłem sobie być wysokim , szczupłym brunetem . Dżinsy i 
podkoszulek zamieniłem na cienki tweedowy garnitur o stalowym odcieniu . Do tego 
krawat z grubo tkanego materiału , niebieski . Dobrze . Koszula szara z 
domieszką błękitu . W porządku . Czułem siłę , dwidziestu jeden malców dobrze 
wykonywało swoją pracę . 
   Do toalety wpadło kilku zdyszanych mężczyzn . Pootwierali kabiny . 
-   Nie widział pan takiego blondyna w dżinsach ? - spytał jeden z nich . 
-   Zajrzał , ale na mój widok wyszedł . Spieszyło mu się . - poinformowałem 
ciepłym barytonem i bez pośpiechu opóściłem lokal . 

Rozległo się pukanie do drzwi , ostrożne i nieśmiałe , a więc podejrzane . 
Anonsowała się siła mierna , zawsze niepotrzebnie komplikująca sprawy . 
   Włożyłem nóż za kołnież , chwyciłem gnata , stanąłem w najdalszym kącie i 
pilotem otworzyłem drzwi . 
   Wszedł tęgawy mężczyzna o rozbieganym wzroku . Jego lewa ręka nieco odstawała 
, musiał taskać pod pachą niezły kaliber . Prawą nogawkę miał dłuższą , więc za 
pasem też był na coś miejsce . 
   Widocznie nie wyglądałem jak aniołek , bo wyciągnął ręce w uspokajającym 
geście . 
-   Przychodzę w pokojowych zamiarach !
-   Zjeżdżaj cwaniaku . Jeśli spędzisz tu więcej niż dziesięć sekund , nie ręczę 
za twoją skórę . 
   Podszedłem i dopiero wtedy odłożyłem broń . Byłem już zbyt blisko aby mógł 
mnie zaskoczyć . 
-   Jesteś Enkel , dobrze o tym wiemy - powiedział trochę niepewnie . Wszystko 
robił jakoś niepewnie . 
   Teraz sprawa była jasna . Moim gościem okazał się kapuś rządowy . Na 
dziewiędziesiąt dziewięć procent .
   Rzuciłem się na niego , ale w ostatniej chwili wychamowałem , z zakrzywionymi 
palcami tuż przy grubej szyi . Tamten odruchowo sięgnął pod pachę . Byłem gotów 
, aby wytrącić mu dowolną maszynkę , zanim zdąży choćby musnąć spust . lecz był 
to zbytek ostrożności . Facet miał pod pachą pusta kaburę . 
   Skinąłem na obciążony pas . Odchylił połę marynarki i pokazał pęk kluczy . 
Nawet kajdanki zostawił kolesiom za drzwiami . 
-   No dobra - westchnąłem - strzeszczaj się . 
-   Mathias , agen rządowy - przedstawił się . Wygładził ubranie i usiadł jak 
panienka ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin