Szmidt Krzysztof J. - Elementarz twórczego życia.doc

(414 KB) Pobierz
Krzysztof J

Krzysztof J. Szmidt

       Elementarz     twórczego życia.

Wydawnictwo "Intra"

Warszawa 1993

 

 

 

   Psychologia podręczna

       część piąta

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

       P.W.Z.N.

       "Print 6"

      Lublin 1995

Przedruku dokonano

z pozycji: "Elementarz

twórczego życia" wydanej

przez Wydawnictwo "Intra"

Warszawa 1993

 

Początek drogi

 

 

"Praktykuje maszyna, człowiek tworzy."

 

Rollo May

 

 

Każda książka ma swoją historię, która na ogół zaczyna się wtedy, gdy

autor postawi sobie jakieś ważne pytanie. Moje pytanie dotyczyło istoty

twórczości, a więc metod i reguł postępowania, które umożliwiają ludziom

twórcze osiągnięcia. Właśnie te reguły opisałem w książce. A poza tym

zaproponowałem wiele praktycznych ćwiczeń pozwalających Czytelnikowi

usprawnić twórcze umiejętności. Wykonanie tych ćwiczeń może się przydać

osobom uprawiającym tak różne profesje jak nauczanie dzieci, prowadzenie

domu, pisanie wierszy, czy kierowanie sklepem.

Twórczość nie jest specjalnym darem otrzymanym od Boga, którym dysponu-

ją wyłącznie artyści malarze, pisarze i kompozytorzy. Uważam ją za po-

stawę, styl działania pokonujący rutynę, nawyki, schematy. Człowiek twó-

rczy poszukuje oryginalnych rozwiązań, dąży do zmiany, jest ciekawski,

pomysłowo łączy odległe skojarzenia.

Twórczość to brak zgody na szarość, nudę i zastój. Podejście to świet-

nie oddaje słynne zdanie amerykańskiego psychologa Abrahama H. Maslowa:

"(...) pierwszorzędna zupa może być bardziej twórcza niż drugorzędny ob-

raz, a ogólnie rzecz biorąc, gotowanie, rodzicielstwo, prowadzenie domu

może być twórcze, podczas gdy poezja - przeciwnie - może być nietwór-

cza." Nie trzeba być poetą, grajkiem, pisarzem czy naukowcem, by zasłu-

żyć sobie na miano twórcy.

Drogę ku twórczości rozpoczyna przypatrywanie się światu i zaciekawie-

nie. To zachęcająca droga. Zapraszam do podróży!

 

 

Rozdział 1

 

 

 

Patrz - Pytaj - Słuchaj

 

 

"Wielki człowiek zachowuje umysł dziecka."

 

Meng-cy

 

 

Pan Jerzy, jeden z najstarszych pracowników Instytutu, nie był zadowo-

lony, gdy po 18 latach pracy musiał się przenieść wraz z całym zespołem

do nowego budynku.

Z trzema innymi kolegami musiał dzielić niewielki gabinet na piętrze

pełnym urzędników i interesantów. Pan Jerzy, czuł się poirytowany, ile-

kroć zasiadał przy nowym biurku. Patrzył na białe, świeżo pomalowane

ściany i wciąż nasłuchiwał dobiegających zza nich głosów. Nie wiedział,

dokładnie, co jest przyczyną tego podenerwowania.

 

"Ciekawość to pierwszy stopień do piekła" mówi przysłowie. Nie lubię

tej ludowej maksymy. Słyszymy ją nader często wtedy, gdy dociekamy przy-

czyn problemów, gdy chcemy poznać coś, co nas żywo zainteresowało. Zna-

cie zapewne trudności z udzieleniem dzieciom prostych odpowiedzi. Jak tu

odpowiadać na takie chociażby pytanie, które zadał mi kiedyś mój cztero-

letni syn Filip: "Dlaczego koło jest na okrągło?"

Dorosły człowiek żyjący pod koniec XX wieku traci coraz bardziej zdol-

ność dziwienia się, zaciekawienia. Nie potrafi już prowadzić refleksyj-

nej obserwacji. Robią to za niego inni. Wystarczy włączyć telewizor, ra-

dio lub video, wystarczy rozłożyć gazetę. Wszystko jest zaobserwowane,

zdefiniowane, objaśnione. Wszystkie pytania już postawione. Inaczej

dzieci. Do pewnego, niestety, coraz młodszego wieku są prawie nieustan-

nie zdumione. Dziwi je zachód słońca i padający śnieg, działanie odku-

rzacza i domofonu, wybory do sejmu i cieknąca z przeciętego palca krew.

A ponieważ mała Kasia i mały Kubuś są zaciekawieni, więc pytają, pytają,

pytają. Wraz z wiekiem i postępem w edukacji ta naturalna ciekawość i

zdolność dziwienia się powoli, acz nieustannie zanika. I trzeba dopiero

potężnego bodźca, by dorosła Katarzyna i dorosły Jakub podnieśli do góry

brwi w wyrazie zaciekawienia. Tak jednak być nie musi!

Nie musimy zaliczać się do tej większości, która trwa w zmysłowym i

umysłowym odrętwieniu. Wystarczy świadomie patrzeć, pytać i słuchać.

Osoba twórcza ma dużą wprawę w wykorzystywaniu zmysłów: wzroku, słuchu,

dotyku, smaku i węchu. Niektóre profesje twórcze wymagają wręcz wybit-

nych zdolności w tym zakresie. Malarz, który nie rozróżnia odcieni brą-

zu, kucharz bez wrażliwości smaku, twórca kosmetyków nieczuły na zapachy

czy muzyk nie potrafiący odróżnić forte od piano nigdy nie staną się ar-

tystami. A aktor? A architekt? A taternik? Aby być twórczy, muszą uważ-

nie patrzeć, cierpliwie słuchać i nieustannie pytać.

 

Ćwiczenie 1

Kolor zielony

Czy wiesz, że człowiek może rozróżnić i nazwać około 150 odcieni kolo-

rów ? Brzmi to zaskakująco, ale tylko w pierwszej chwili. Możesz się

przekonać czy sam to potrafisz. Wykonaj następujące zadanie  przypomnij

sobie ile znasz określeń koloru zielonego. Zapisz je na kartce. Jeżeli

wypisałeś więcej niż 10 określeń, możesz sobie pogratulować. Jeżeli

mniej, zajrzyj na stronę 186.

 

Ćwiczenie 2

Kolorowy pokój

Rozejrzyj się po swoim pokoju i po chwili zanotuj wszystkie kolory, ja-

kie widzisz. Czy przypuszczałeś, że jest tu tyle kolorowych rzeczy? I że

niektóre przedmioty widzisz jakby pierwszy raz, na nowo?

 

O to właśnie chodzi. Twórczość to umiejętność nowego spojrzenia na sta-

re rzeczy i zjawiska. Dobrze wyraził tę myśl jeden z krytyków mówiąc o

pewnym artyście - mniejsza o nazwiska: "on widzi to, na co inni tylko

patrzą". Ta "umiejętność widzenia" rzeczy i zjawisk w całym ich bogact-

wie nazywana bywa przez psychologów twórczości wrażliwością na problemy

lub umiejętnością dostrzegania problemów. Jest to zdolność dostrzegania

luk, wad, braków, niedostatków w rzeczach lub znaczenia określonych zja-

wisk i działań. Człowiek ma tym większą wrażliwość na problemy, im łat-

wiej dostrzega je tam, gdzie inni nie widzą nawet powodu do refleksji.

Zdolność ta leży u podstaw wielu wynalazków i ważnych odkryć. Pozwoliła

ona Aleksandrowi Flemingowi odkryć działanie penicyliny, choć nie był on

pierwszym, który je dostrzegł, przydała się Wilhelmowi Roentgenowi i To-

maszowi Edisonowi. Inny twórca, Jakub Levy Moreno, w czasie obserwacji

zabaw dziecięcych dostrzegł, że odgrywanie przez nie życiowych problemów

daje terapeutycznie korzystne rezultaty. Spostrzeżenie to dało początek

powszechnie stosowanej dzisiaj metodzie psychoterapeutycznej, edukacyj-

nej i teatralnej zwanej psychodramą.

Dostrzeżenie problemu jest pierwszym krokiem na drodze twórczego odkry-

cia i to zarówno tego, który jest w stanie swą nowością zadziwić świat,

jak i tego, który zadziwi tylko Ciebie.

 

Ćwiczenie 3

Szukamy wad

Sprawdź swoją zdolność dostrzegania problemów. W ciągu pięciu minut wy-

pisz na kartce wszelkie wady, jakie twoim zdaniem posiada zwyczajny,

drewniany ołówek. Po wykonaniu tego zadania weź "na warsztat" elektrycz-

ną wiertarkę do wiercenia otworów w ścianie.

 

Jeżeli podoba Ci się to ćwiczenie, możesz rozszerzyć swe poszukiwania

na przykład o wady w organizacji Twojej pracy, czy niedostatki, jakie

widzisz w niedzielnym spędzaniu wolnego czasu.

Znając wady można przystąpić do ich minimalizowania i eliminowania.

Drewniany ołówek doczekał się automatycznego, metalowego brata, a trady-

cyjna wiertarka - wielu, wielu sióstr, takich jak górskie wiertarki na

baterie. Przy pomocy tych wiertarek alpiniści mocują różnymi sposobami

haki, potem do haków, przy pomocy "karabinka", mocują linę, dzięki któ-

rej mogą wspinać się wyżej i wyżej. Wszystko po to między innymi, by móc

patrzeć na świat z innej perspektywy - perspektywy ptasiego lotu.

Mam nadzieję, że wykonując ćwiczenia doświadczyłeś tego, co jest ich

celem: uświadomiłeś sobie, że patrząc (na ołówek, wiertarkę, pokój) moż-

na zobaczyć znacznie więcej niż do tej pory.

Umiejętność dostrzegania problemów jest pokrewna zdolności, którą an-

gielski filozof Colin Wilson nazwał zmysłem nowości. Człowiek nim obda-

rzony potrafi zachwycić się każdym zachodem słońca, każdy kwiat może

mieć dla niego urok zapierający dech w piersiach, nawet jeśli widział

już tysiące zachodów i miliony kwiatów. "Dla takich ludzi - pisze Abra-

ham H. Maslow - nawet doraźna codzienność, chwilowe sprawy życiowe mogą

być pasjonujące, podniecające, zachwycające. Te intensywne odczucia nie

trwają stale, pojawiają się od czasu do czasu, za to w najbardziej nieo-

czekiwanych chwilach. Ktoś taki może przepłynąć promem rzekę dziesięć

razy, a za jedenastym może silnie odczuć to samo piękno i podniecenie co

wtedy, gdy podróżował promem po raz pierwszy (...). Jest prawdopodobne,

że takie głęboko odczuwane bogactwo subiektywnych doświadczeń jest prze-

jawem bliskich stosunków z konkretem i nowością (...)" (A. H. Maslow,

"Motywacje i osobowość", Warszawa 1990, IW PAX, s. 229).Właśnie - z kon-

kretem i nowością. Zanim powyższa uwaga zostanie rozwinięta, proszę o

zapamiętanie pierwszej zasady twórczego myślenia i działania: patrz -

pytaj - słuchaj.

 

Kiedy pan Jerzy poznał zasadę "Patrz - Pytaj- Słuchaj", postanowił ją

wykorzystać, by poradzić sobie z własnym niezadowoleniem z nowego miejs-

ca pracy. Najpierw zaczął uważnie patrzeć. Oto co zobaczył:

- gabinet był zbyt mały dla czterech osób i czterech biurek

- białe ściany nie miały żadnych ozdób czy upiększeń

-jego biurko źle ustawiono w stosunku do okna

- w oknach brakowało firanek i zasłon

- krzesła były stare i zużyte.

Potem pan Jerzy zaczął pytać:

- intendenta budynku o franki, zasłony i wygodne fotele

- kolegów o możliwość korzystania przez dwie osoby z jednego biurka i

wyrzucenia dwóch zbędnych sprzętów

- sekretarkę o kwiaty doniczkowe i nowe krzesła

- własną żonę o to, czy mógłby zabrać do pracy stare reprodukcje obrazów

i jeden ze ściennych zegarów.

Przez cały czas pan Jerzy uważnie słuchał.

I usłyszał:

- hałasy dobiegające z korytarza, ale tylko w godzinach od 10 do 15

- głosy współpracowników dobiegające zza drewnianego przepierzenia.

W końcu pan Jerzy ustalił, że chce mieć dyżury po południu i przyniósł

stare radio, które natychmiast włączał, gdy tylko zasiadał do biurka.

Wchodząc do nowego budynku Instytutu, znów zaczął się uśmiechać.Rozdział

2

 

Nie szufladkuj

 

"Pojęcia zawsze pomijają coś niesłychanie ważnego, coś cennego, co

znajduje się wyłącznie w rzeczywistości i co jest niepowtarzalnym kon-

kretem."

 

Anthony de Mello

 

 

Justyna studiuje na drugim roku psychologii. Gdy wróciła z letniego

obozu terapeutycznego, jej 18-letni brat nie mógł się z nią dogadać. Gdy

tylko zaczął zwierzać się z kłopotów i wątpliwości, Justyna natychmiast

udzielała mu gotowej odpowiedzi. Zachowujesz się ucieczkowo, mówiła.

Zbyt często stosujesz projekcję, brak ci wsparcia. Brat spoglądał zdu-

miony, mruczał pod nosem jakieś nieuprzejme słowa i wychodził, zostawia-

jąc Justynę oburzoną, ale i zaciekawioną. Czuła, że coś jest nie tak.

Brak świeżości doświadczeń i niska wrażliwość na problemy są zwykle

skutkiem procesów szufladkowania i etykietowania rzeczy, ludzi i zja-

wisk. Jest to wynik zbyt pochopnego abstrahowania. Polega ono na wyróż-

nianiu w rzeczach, zjawiskach czy procesach tylko pewnych ich cech i as-

pektów, a pomijaniu innych. Abstrahować to wydobywać na pierwszy plan

jedną cechę i bagatelizować inne.

Zdolność abstrahowania przydatna jest przy tworzeniu definicji nauko-

wych, dostrzeganiu podobieństw i różnic pomiędzy obserwowanymi faktami.

Ma ona dużo wspólnego z powodzeniem w pracy biologa, matematyka czy fi-

zyka. Dlaczego więc namawiam Cię, byś zbyt szybko nie klasyfikował, nie

osądzał? Otóż pochopne klasyfikowanie, osądzanie, szufladkowanie blokuje

dotarcie do sedna sprawy, a niekiedy uniemożliwia konkretne, jeszcze nie

zwerbalizowane podstawowe doświadczenie, które mogłoby być źródłem ins-

piracji. Chodzi o to, by nie stać się tym naukowcom ze znanego powiedze-

nia: "Naukowiec widzi coś, ponieważ coś wie - artysta wie coś, ponieważ

to widzi".

Spójrzmy znów na dzieci, najlepiej w wieku przedszkolnym. Nie wiedzą,

co to klasyfikacja i typologia, postrzegają świat w całym jego bogactwie

i konkrecie. Jak to dziecko z pewnej anegdoty, które razem z ojcem pa-

trzy na Atlantyk.

- Duży ten Atlantyk - stwierdza dziecko.

- Ano duży - odpowiada ojciec. - Po drugiej stronie jest Nowy Jork.

Dziecko długo wpatruje się w horyzont, potem mówi stanowczo:

- Nie widzę!

Tak to z dziećmi już jest. Góra to dla nich stroma kupa jasnobrązowych

skał z czubkiem pokrytym śniegiem i zalesionym zboczem, a nie - cytuję

za słownikiem - "wznosząca się wysoko nad otaczającym terenem wyniosłość

skorupy ziemskiej, powstała w wyniku działalności górotwórczej lub wul-

kanicznej". Pompa to zimna, metalowa rura, z której leci woda, a nie

"maszyna robocza do podnoszenia cieczy z niższego poziomu na wyższy".

Przywołajmy znów opinię Abrahama H. Maslowa: "(...) większość tego, czym

się zajmujemy, co postrzegamy, czego się uczymy, co zapamiętujemy i o

czym myślimy, rzeczywiście odnosi się do statycznych abstrakcji oderwa-

nych od rzeczywistości albo do konstrukcji teoretycznych, a nie do samej

rzeczywistości".

Oczywiście, trudno sobie wyobrazić życie bez abstrahowania, uogólnień

i... poezji, która też jest pewną formą abstrakcji. Dobrze jest jednak,

gdy ten etap "przerabiania danych" poprzedzony jest świeżym, nie uprze-

dzonym i naturalnym poznawaniem tego, co wokół nas dzieje się i rozgry-

wa.

Przed nadaniem rzeczy nazwy lub symbolu i jej zaszufladkowaniem według

gotowych wzorów, skoncentruj się na niepowtarzalności doświadczenia,

które owa rzecz w Tobie wywołuje. Patrz na zachód słońca, na każdy

kwiat, każdą górę z takim zachwytem i podziwem, jak gdyby był to pierw-

szy zachód słońca, pierwszy kwiat lub góra, jakie kiedykolwiek widzia-

łeś.

Nie trzymaj się kurczowo złudnego poczucia kompetencji i wiedzy. Raczej

stosuj twórczą zasadę: "Nie wiem - zobaczymy". Znaczy to że zachowując

świeżość ocen otwieramy się na wszystko, co się wiąże z daną sytuacją i

co może ją różnić od znanych nam wcześniej podobnych sytuacji. Uchronimy

się w ten sposób od zbyt wczesnego osądu i zyskamy czas na pulsujące ży-

ciem doświadczenie, które może być początkiem twórczego rozwiązania

problemu.

 

Początkujący doradcy, nauczyciele i terapeuci stawiają niekiedy niepod-

ważalne diagnozy problemów klienta zanim jeszcze poznają jego imię. Za-

miast patrzeć, pytać i słuchać, próbują "wcisnąć" problem lub nawet sa-

mego klienta w ciasne ramy wyuczonej na studiach typologii. Podobne

grzechy mają na sumieniu nauczyciele, którzy sprawiającego kłopoty Jasia

określają krótko i bez wahania: "trudne dziecko", a ma to miejsce w

trzecim dniu jego kariery szkolnej. I etykieta ta firmuje Jasia przez

długie miesiące a nawet lata.

Twórczość wymaga od nas czego innego, a mianowicie tego, by nie klasy-

fikować zbyt wcześnie, nie szufladkować, a postępować w myśl zasady Nie

wiem - zobaczymy.

 

Justyna postanowiła traktować zwierzenia brata z pilną uwagą i bez na-

tychmiastowych ocen, które podpowiadała jej świeżo opanowana wiedza.

Przyrzekła sobie, że najpierw zamieni się cała w słuch, spojrzy na prob-

lem brata jego oczyma, potraktuje każdy jego kłopot jakby był nowy i

nieznany, a nade wszystko będzie się wystrzegać w rozmowie mądrych defi-

nicji i pojęć. Już wkrótce ich rozmowy przeciągały się znów do późnej

nocy.

 

 

Rozdział 3

 

 

 

Trafiaj w sedno

 

 

 

"Pytania dojrzewają w ciszy."

Christoph Lindenberg

 

 

Pani Ala, 35-letnia szczęśliwa żona i matka dwóch dorodnych synów, nie

cierpiała Bożego Narodzenia i świątecznych przygotowań. Drażniły ją

krzątające się jak w ukropie i zbyt ciekawskie sąsiadki, irytowałykolej-

ki w sklepach i niepokoiła konieczność kupienia odpowiedniego prezentu

dla matki męża. Teściowa jak zwykle szykowała Wigilię, której przebieg

był doskonale znany pani Ali, bo niezmienny od wielu lat. Pani Ala była

odpowiedzialna za obiad w drugi dzień świąt, kiedy to swą wizytę składa-

ła teściowa. Po raz pierwszy od wielu lat pani Ala zaczęła zadawać sobie

ważne pytania.

 

"Dobrze sformułowany problem to problem w połowie rozwiązany" zwykł ma-

wiać Charles Kettering, znakomity specjalista od rozwiązywania problemów

wynalazczych w zakładach General Motors. Nie sposób się z nim nie zgo-

dzić. Nietrafnie sformułowany problem utrudnia, pogarsza lub w ogóle od-

dala rozwiązanie.

We właściwym, to znaczy trafnym i stosownym do danej sytuacji "namie-

rzeniu" problemu przeszkadza nam, oprócz braku wrażliwości, tak zwana

zasada stałości. Człowiek znajdujący się pod jej wpływem postrzega oto-

czenie jako pewną całość, która ma trwałą strukturę. Zjawiska przyrodni-

cze i zachowanie się ludzi nie dziwią go, są bowiem w jego oczach natu-

ralne, dobrze znane i pewne. Nie prowokują wobec tego żadnych ważnych

pytań, które mogłyby spowodować twórczy niepokój, na przykład: "Czy woda

w naszej rzece jest czysta?", "Dlaczego kolega z pracy nie zaprosił mnie

do nowego mieszkania?" itp. Wyuczone reakcje nawykowe pozwalają zachować

takiej osobie święty spokój, pozbawiają ją jednak przygód i poszukiwań.

O tym, że właściwe uchwycenie problemu to rzecz skomplikowana dobrze

wiedzą specjaliści od badań naukowych, wynalazcy, lekarze, terapeuci,

nauczyciele. Wiele odkryć naukowych, wynalazków, dzieł sztuki i teorii a

także metod działania wzięło się stąd, iż ktoś w pewnym momencie zadał

sobie odpowiednie, trafne pytanie.

Pytanie to definicja problemu. Zygmunt Freud zapytał, na czym polegają

marzenia senne i jaka jest ich geneza, Jerzy Grotowski poszukiwał odpo-

wiedzi na pytanie o jedność sztuk teatralnych i połączył psychodramę z

teatrem. Trafnie sformułowany problem stał się początkiem legendarnego

sukcesu McDonalds'a. Firma postawiła sobie pytanie o możliwości szybsze-

go obsługiwania coraz to większej liczby klientów. Najpierw zaprojekto-

wano wyrób końcowy, a dopiero potem zmieniono technologię i narzędzia

pracy tak, aby każda frytka, każdy kawałek mięsa i każda bułka były ta-

kie same. Na koniec wyszkolono personel: szybki, życzliwy oraz absolut-

nie czysty. A trzeba pamiętać, że kioski z hamburgerami istniały w Sta-

nach Zjednoczonych już od XIX wieku.

 

Ćwiczenie 4

Definicja probl...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin