Wikingowie.doc

(32 KB) Pobierz
Wikingowie

Wikingowie

Wojciech Widłak

 

Czy słyszałeś o tych brodatych wojownikach w szybkich długich łodziach?

Było to dawno, dawno temu, ale wcale nie tak bardzo daleko – po drugiej stronie naszego morza. Właśnie tam przed ponad tysiącem lat mieszkali ludzie odważni i waleczni. No i trochę straszni.

 

Skromnie i niebogato

Większość wikingów uprawiała ziemię i mieszkała w małych wioskach nad brzegiem morza. Czasy były niebezpieczne, a brzegi w tamtej okolicy – strome i skaliste, więc w razie czego łatwo było się bronić.

A jak mieszkali? Bogatsi budowali domy z drewnianych bali, a dach przykrywali słomą, brzozową korą lub malutkimi deseczkami. Te domy bywały bardzo długie, bo w środku oprócz ludzi mieszkały też konie i krowy. Tam, gdzie drewno było drogie, ściany stawiano z kamieni albo pleciono z gałęzi i uszczelniano gliną. W żadnym domu – czy to bogatym, czy biednym – nie było komina. Zamiast niego wystarczała... dziura w dachu, przez którą wylatywał dym. Okien też w ogóle nie było! Przez to było ciemniej, ale za to cieplej.

Tylko niektóre rodziny mogły się pochwalić łóżkiem. Spali w nim tata i mama. Reszcie musiały wystarczyć stojące pod ścianą ławy, na których w ciągu dnia się siadało.

 

Plusk-plusk!

Pewnie wiesz, że krany z wodą są w domach od niedawna. Może jeszcze pradziadek nosił wodę ze studni. A tymczasem w niektórych domach wikingów płynęła woda! Wiesz, w jaki sposób? Bardzo prosty: jeśli w pobliżu domu płynął strumyk, wystarczyło tylko wykopać od niego kanał tak, żeby część wody popłynęła przez dom. Oczywiście nie po ziemi, bo wtedy cały czas trzeba by chodzić po domu w kaloszach, tylko pod ziemią. W jednym miejscu nad tym strumyczkiem robiło się dziurę i przykrywało się ją kamienną przykrywką. Kiedy tylko potrzebna byłą woda, wystarczyło podnieść przykrywkę.

Jeśli jednak myślisz, że właśnie w tym miejscu wikingowie się myli, to się mylisz. Do tego służył im specjalny pokoik – łaźnia, w której nie było białej wanny, tylko wielka drewniana beczka pełna wody. Myli się tam co tydzień - w sobotę. A po takiej kąpieli przechodzili do oddzielnego domku – sauny. Takie sauny buduje się do dziś. Nie wiem, czy by ci się w saunie spodobało. Jest tam strasznie gorąco od rozgrzanych kamieni. Od czasu do czasu polewa się je woda, która od razu paruje, jak para z czajnika. A w dodatku można tam dostać rózgą po plecach. Podobno to bardzo przyjemne, ale jakoś nie mogę w to uwierzyć. A ty?

 

Kanciaste literki

Wikingowie mieli swój sposób zapisywania różnych wiadomości. Używali do tego runów – liter innych niż te, którymi my się posługujemy. Nawet jeśli nie umiesz jeszcze czytać, to jestem pewny, że łatwo rozpoznasz runy – są kanciaste i wyglądają jak mniej lub bardziej pogięte kreski. To dlatego, że wtedy nie pisano długopisem, tylko dłutkiem albo rylcem, na kamieniu lub w drewnie. Kanciaste literki łatwiej było wykuć niż na przykład nasze dzisiejsze brzuchate B lub poskręcone S.

 

Zjadłbym coś

Wikingowie żywili się tym, co upolowali, złowili lub wyhodowali. Jedli gotowane albo pieczone mięso, między innymi fok i wielorybów. Kładli kawałki mięsa na rozgrzanych kamieniach, a jarzyny zawijali w liście i piekli na popiele.

Tymi wszystkimi sprawami zajmowały się kobiety. Potrafiły też tkać, czyli robić materiał. Przy takiej pracy co chwila potrzebne są nożyczki, które bardzo lubią się gubić. Kobiety wikingów nie musiały nigdy szukać nożyczek, bo stale nosiły je na łańcuchu na szyi, jak ozdobę. Ale jeszcze chciałem opowiedzieć o jedzeniu. Wikingowie oprócz mięsa jadali też jajka, grzyby, jagody, cebulę i orzechy, piekli ciemny chleb i pili mleko.

Gdy było ciepło, robili zapasy na zimę – jak wiewiórki. Ale chowali nie tylko orzechy. Na mięso, jajka i sery szykowali coś w lodówki. Zakopywali zapasy w ziemi, a potem przykrywali pokruszonym lodem, gałęziami i liśćmi. Tych zapasów niestety czasem nie wystarczało i przychodził głód... Jeden z zimowych miesięcy – luty – nazywali nawet miesiącem godu. Wtedy jedli wszystko, co się tylko dało – nawet korę brzozy i morskie wodorosty.

 

Wstydliwe zajęcie

Ale może już najwyższy czas, żebym opowiedział o tym, z czego wikingowie słynęli (bo przecież nie z jedzenia kory brzozowej!). Właściwie trudno ich za to chwalić... Otóż wikingowie byli słynnymi zbójcami. Bano się ich nawet w odległych zakątkach świata. Żeby chociaż częściowo wytłumaczyć ich zachowanie, muszę ci powiedzieć, że po pierwsze, w tamtych czasach napady były dość popularnym sposobem zdobywania potrzebnych rzeczy, a po drugie, jak mówiłem, w ich kraju żyło się naprawdę biednie.

 

Długie łodzie

Czy słyszałeś, w jaki sposób udało się wikingom dotrzeć do odległych zakątków świata? Morzem – na lekkich i długich łodziach, zwanych drakkarami. Miały one i żagle, i wiosła, więc gdy dmuchał dobry wiatr, pruły fale jak motorówka. Nie robiły jednak tyle hałasu, więc mogły niezauważone podpłynąć bardzo blisko celu. Łodzie wikingów miały jeszcze jedną przewagę nad motorówkami (o których zresztą w tamtych czasach nikomu się nawet nie śniło). Ich przód właściwie nie różnił się od tyłu – drakkary z obu końców wyglądały tak samo. Dzięki temu w każdej chwili mogły błyskawicznie zawrócić.

Jeśli chodzi o wiosła, to na największych statkach było ich prawie sto! A wiesz, z czego wikingowie robili żagle? Z takiej samej owczej wełny, z jakiej robi się swetry i skarpetki. Tyle tylko, że swetrów i skarpetek nikt nie moczy w smole i tłuszczu, bo wyglądałoby to dziwnie. A żagiel dzięki takiemu moczeniu stawał się mocny i nieprzemakalny.

Żagiel trzymał się na maszcie, czyli mocnym wysokim palu. Ale w razie potrzeby taki maszt dało się położyć, a wtedy statek nie rzucał się w oczy i trudno go było z daleka zauważyć. Natomiast z bliska można było zobaczyć wyrzeźbioną w drewnie głowę strasznego smoka zdobiącą przód statku. Wikingowie specjalnie ją tam mocowali, żeby jeszcze bardziej przerazić swoich wrogów. A gdy po wyprawie wracali do domu, rzeźbę zdejmowali – nie chcieli przecież straszyć bliskich, którzy czekali na nich w porcie.

Życie na morzu nie było łatwe. Załoga spała w śpiworach ze skór, tylko kapitan miał składane łóżko. Na łodzi nie było żadnego daszku i w czasie deszczu wszyscy chowali się pod czymś w rodzaju dużego namiotu.

 

Groźni i straszni?

Może widziałeś kiedyś na rysunku groźnego wojownika z długimi jasnymi włosami, brodą i w hełmie z dwoma rogami. Wielu ludzi tak sobie właśnie wyobraża wikinga. To dziwne, bo choć wikingowie, owszem, mieli jasne włosy i nosili brody, to dwurożnych hełmów nigdy nie używali. Może tak się bano tych żeglarzy-rabusiów, że uważano ich za rogate stworzenia z piekła rodem?

Tymczasem wikingowie byli tylko ludźmi. Lubili ładne ubrania (nie tylko kobiety, mężczyźni również), ozdoby ze srebra i złota. Żeby pięknie wyglądać, nawet malowali sobie oczy! A ich poeci, zwani skaldami, tworzyli niezwykle skomplikowane wiersze. Nie bardzo to pasuje do groźnych zbójów na łodziach, prawda? Ale tak po prostu było, i już.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin