Ludlum Robert - 3. Ultimatum Bourne'a.pdf

(2223 KB) Pobierz
Ultimatum Bourne'a
ROBERT
LUDLUM
ULTIMATUM
BOURNE’A
P RZEKŁAD : A RKADIUSZ N AKONIECZNIK
1
690424691.002.png
Spis treści
Spis treści
..................................................................................................................................................................
2
Prolog
3
Rozdział 1
..................................................................................................................................................................
5
Rozdział 2
..................................................................................................................................................................
9
Rozdział 3
................................................................................................................................................................
16
Rozdział 4
................................................................................................................................................................
28
Rozdział 5
................................................................................................................................................................
40
Rozdział 6
................................................................................................................................................................
50
Rozdział 7
................................................................................................................................................................
61
Rozdział 8
................................................................................................................................................................
70
Rozdział 9
................................................................................................................................................................
81
Rozdział 10
..............................................................................................................................................................
91
Rozdział 11
............................................................................................................................................................
100
Rozdział 12
............................................................................................................................................................
110
Rozdział 13
............................................................................................................................................................
118
Rozdział 14
............................................................................................................................................................
128
Rozdział 15
............................................................................................................................................................
139
Rozdział 16
............................................................................................................................................................
148
Rozdział 17
............................................................................................................................................................
158
Rozdział 18
............................................................................................................................................................
173
Rozdział 19
............................................................................................................................................................
186
Rozdział 20
............................................................................................................................................................
198
Rozdział 21
............................................................................................................................................................
208
Rozdział 22
............................................................................................................................................................
218
Rozdział 23
............................................................................................................................................................
227
Rozdział 24
............................................................................................................................................................
238
Rozdział 25
............................................................................................................................................................
250
Rozdział 26
............................................................................................................................................................
265
Rozdział 27
............................................................................................................................................................
276
Rozdział 28
............................................................................................................................................................
289
Rozdział 29
............................................................................................................................................................
299
Rozdział 30
............................................................................................................................................................
313
Rozdział 31
............................................................................................................................................................
324
Rozdział 32
............................................................................................................................................................
334
Rozdział 33
............................................................................................................................................................
343
Rozdział 34
............................................................................................................................................................
350
Rozdział 35
............................................................................................................................................................
364
Rozdział 36
............................................................................................................................................................
375
Rozdział 37
............................................................................................................................................................
384
Rozdział 38
............................................................................................................................................................
393
Rozdział 39
............................................................................................................................................................
404
Rozdział 40
............................................................................................................................................................
414
Rozdział 41
............................................................................................................................................................
425
Rozdział 42
............................................................................................................................................................
441
Epilog
....................................................................................................................................................................
452
2
690424691.003.png
Prolog
Ciemność spłynęła na Manassas w stanie Wirginia. Bourne skradał się przez rozbrzmie-
wający nocnymi odgłosami las, który otaczał posiadłość generała Normana Swayne'a. Wy-
straszone ptaki uciekały z furkotem skrzydeł ze swoich pogrążonych w mroku kryjówek; wro-
ny budziły się na gałęziach drzew i krakały na alarm, lecz zaraz cichły, jakby również wcią-
gnięte do spisku.
Manassas! Właśnie tutaj należało szukać klucza do ukrytych drzwi, przez które można
było dotrzeć do Carlosa, mordercy opętanego pragnieniem zniszczenia Davida Webba i jego
rodziny. Webb... Odejdź ode mnie, Davidzie! - krzyknął rozpaczliwie Jason Bourne w ciszy
swego umysłu. - Pozwól mi stać się zabójcą, którym ty nigdy nie mógłbyś być!
Wraz z każdym kolejnym cięciem nożyc prujących grubą drucianą siatkę ogrodzenia
kapiący mu z czoła pot i coraz cięższy oddech potwierdzały to, czemu nie sposób było zapo-
biec: miał już pięćdziesiąt lat i chociaż bardzo starał się utrzymać swoje ciało w przyzwoitej
kondycji, nie był w stanie działać z taką łatwością, jak przed trzynastu laty w Paryżu, kiedy
udało mu się osaczyć Szakala. Należało liczyć się z tym faktem, ale niekoniecznie bez końca
roztrząsać. Teraz chodziło o Marie i dzieci - o żonę i dzieci Davida - i nie istniało nic, czego
nie mógłby osiągnąć, gdyby naprawdę tego chciał. David Webb znikał bez śladu z jego psy-
chiki, ustępując przed Jasonem Bourne'em, drapieżcą.
Udało się! Przepełznął przez ogrodzenie i zerwał się na nogi, instynktownie sprawdza-
jąc dotknięciem obu dłoni swoje wyposażenie: dwa pistole-ty, maszynowy i pneumatyczny,
lornetkę Zeiss-Ikon, nóż myśliwski o zakrzywionym ostrzu. Było to wszystko, czego drapież-
ca potrzebował na terytorium nieprzyjaciela, który miał go ostatecznie zaprowadzić do Carlo-
sa.
„Meduza". Działający w Wietnamie, nie figurujący w żadnych oficjalnych wykazach
batalion złożony z wyrzutków, degeneratów i morderców, podlegający bezpośrednio Do-
wództwu Sajgonu i dostarczający mu więcej informacji na temat wroga niż wszystkie wywia-
dowcze jednostki razem wzięte. Jason Bourne opuścił „Meduzę", prawie nie pamiętając Davi-
da Webba - uczonego, który miał kiedyś inną żonę i inne dzieci; wszystkich bestialsko zamor-
dowano.
Generał Norman Swayne sprawował ważną funkcję w Dowództwie Sajgonu, będąc jed-
nocześnie głównym zaopatrzeniowcem dawnej „Meduzy". Teraz pojawiła się nowa
„Meduza" - zupełnie inna, potężna, uosobienie zła przebrane w strój budzący dziś szacunek,
niszcząca wybrane fragmenty światowej gospodarki po to tylko, by nielicznym wybrańcom
przysporzyć ogromnych korzyści finansowych. Taką działalność umożliwiały nigdzie nie za-
rejestrowane, niemożliwe do oszacowania profity pozostałe po batalionie zabójców. Nowa
„Meduza" stanowiła jednocześnie pomost wiodący do Carlosa. Morderca z pewnością przyj-
mie od jej członków ofertę współpracy, równie mocno jak oni pragnąc śmierci Jasona Bour-
ne'a. Musi się tak stać! Ale żeby tak się stało, Bourne musi poznać wszystkie tajemnice ukryte
na terenie posiadłości generała Swayne'a, urzędnika odpowiedzialnego za dostawy dla Penta-
gonu, ogarniętego paniką człowieka z niewielkim tatuażem na wewnętrznej stronie przedra-
mienia. Członka „Meduzy”.
W całkowitej ciszy, bez żadnego ostrzeżenia, zza zasłony liści wypadł rozpędzony czar-
ny doberman i rzucił się na intruza, mierząc wyszczerzonymi, ociekającymi śliną kłami w
jego brzuch. Jason wyszarpnął z nylonowej kabury pneumatyczny pistolet i strzelił, starając
się trafić w łeb. Zawarty w pocisku silny narkotyk zaczął działać niemal natychmiast. Bourne
położył ostrożnie na ziemi ciało nieprzytomnego zwierzęcia,
3
690424691.004.png
Poderżnij mu gardło! - ryknął w ciszy Jason Bourne.
Nie - zaprotestował David Webb. - Trzeba ukarać tresera, nie psa.
Odejdź, Davidzie!
4
690424691.005.png
Rozdział 1
W zatłoczonym wesołym miasteczku, położonym na przedmieściach Baltimore, pano-
wał nieopisany harmider. Letni wieczór był bardzo ciepły, twarze i karki ludzi błyszczały od
potu. Wyjątkiem byli tu ci spośród gości, którzy akurat wrzeszczeli przeraźliwie, wpadając z
ogromną prędkością w kolejne zakręty kolejki górskiej lub zsuwając się w przypominających
torpedy saniach z krętych, kipiących od wzburzonej wody pochylni Wściekłemu migotaniu
okalających główny pasaż różnokolorowych świateł towarzyszyły ogłuszające dźwięki muzy-
ki wydobywającej się z niezliczonych głośników - organy presto marsze prestissimo. Ponad
zgiełk wybijały się nosowe, monotonne głosy zachwalających swoje towary sprzedawców, a
ciemne niebo rozświetlały nieregularne eksplozje sztucznych ogni, rozkwitających oślepiają-
cymi pióropuszami i spadających następnie kaskadami do niewielkiego czarnego jeziorka.
Przy mierzących siłę uderzenia maszynach tłoczyli się mężczyźni o zawziętych twa-
rzach i nabrzmiałych karkach, starając się z zapałem, choć często nieskutecznie, dowieść swej
męskości; posyłane w górę ciosami ogromnych drewnianych młotów czerwone piłeczki z re-
guły nie docierały do będących celem dzwonków. Po drugiej stronie alejki dawali głośnymi
wrzaskami upust swemu agresywnemu entuzjazmowi ci, co uderzając kierowanymi przez sie-
bie samochodzikami w inne, krążące po parkiecie, czuli się przez chwilę niczym bohaterscy
gwiazdorzy, pokonujący wszelkie piętrzące się ma ich drodze przeciwności. Pojedynek re-
wolwerowców o 9.27 wieczorem wywołany byle pretekstem.
Nieco dalej wznosiło się mauzoleum gwałtownej śmierci - strzelnica nie przypominają-
ca w niczym poczciwych przybytków, jakich mnóstwo można spotkać podczas wszelkiego
rodzaju zabaw i festynów. Był to miniaturowy
wszechświat wypełniony najbardziej śmiercionośną bronią, jaka znajdowała się we
współczesnych arsenałach. Jedna obok drugiej leżały dokładne kopie pistoletów maszyno-
wych MAC-10 i uzi, wyrzutni przeciwpancernych pocisków, a także budząca grozę replika
miotacza płomieni, wyrzucająca snopy jaskrawego światła i kłęby ciemnego dymu. Również i
tutaj roiło się od spoconych twarzy; krople potu ściekały koło błyszczących szaleństwem
oczu, docierając aż do wyprężonych karków. Mężowie, żony i dzieci tłoczyli się obok siebie,
wszyscy ze szkaradnie wykrzywionymi twarzami, jakby każde ż nich rozkoszowało się zabi-
janiem swoich największych wrogów - właśnie mężów, żon, rodziców i dzieci - wszyscy
uczestniczący w nie mającej końca ani znaczenia wojnie. W wesołym miasteczku, którego
główną atrakcję stanowiła przemoc, była 9.29 wieczorem. Bez żadnych ograniczeń, ale i bez
gwarancji, każdy mógł stanąć tu twarzą w twarz ze swymi nieprzyjaciółmi, z których najgroź-
niejsze były, rzecz jasna, gnębiące go lęki.
Szczupły mężczyzna z laską w prawej ręce przekuśtykał obok budki, w której podeks-
cytowani klienci rzucali ostrymi strzałkami do balonów z wizerunkami powszechnie znanych
osobistości. Każda eksplozja gumowej twarzy była pretekstem do głośnej dyskusji na temat
zalet i wad postaci, która służyła za pierwowzór, a także celności oka i ręki egzekutora. Uty-
kający mężczyzna szedł alejką, rozglądając się w tłumie spacerowiczów, jakby szukał jakie-
goś konkretnego miejsca w zatłoczonej, nie znanej dzielnicy miasta. Miał na sobie skromną,
lecz schludną marynarkę i sportową koszulę; można było odnieść wrażenie, iż upał zupełnie
mu nie dokucza, a marynarka jest nieodłącznym elementem jego stroju. Na przyjemnej twa-
rzy starzejącego się już człowieka widniały głębokie zmarszczki, lecz zarówno one, jak i pod-
krążone oczy były bardziej rezultatem trybu życia niż liczby przeżytych lat. Mężczyzna ów
nazywał się Aleksander Conklin i był emerytowanym, wysokim rangą funkcjonariuszem Cen-
tralnej Agencji Wywiadowczej, zajmującym się w swoim czasie najbardziej tajnymi z prze-
5
690424691.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin