Umiejętność rządzenia i rozkazywania J. Woroniecki.pdf

(1574 KB) Pobierz
528487071 UNPDF
Umiejętność rządzenia i rozkazywania
Jacek Woroniecki
SPIS TREŚCI
Słowo wstępne 2
I.
Doniosłość zagadnienia 3
II. Rządzenie
5
III. Rozkazywanie 8
IV. Karcenie 12
V. Niedomagania w rządzeniu 15
VI. Braki rozkazywania 17
VII. Błędy w karceniu 19
VIII. Jak dawać siłę z rozkazem 22
2
SŁOWO
WSTĘPNE
W trudach rodzącej się demokracji — okupionej tak długą drogą — praworządność ciągle
jeszcze pozostawia wiele do życzenia. Słyszy się głosy krytyczne, że kraj nasz źle jest
urządzany, gdyż jest źle rządzony. Inni są surowsi, kiedy mówią — władza leży na bruku.
Czy trzeba się temu dziwić, jeśli się pamięta, iż sztuka rządzenia nie jest czymś oczywistym
— wymaga i przygotowania, i trafnego rozstrzygania.
Z takich oto powodów sięgamy do książeczki klasyka polskiej myśli pedagogicznej i
filozoficzno-etycznej, jakim był przedwojenny rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego
o. Jacek Woroniecki. Bierzemy do ręki jego książkę poświęconą umiejętności rządzenia i
rozkazywania.
Jak rządzić? Oto pytanie, które śledzić można od pierwszych zapisów myśli ludzkiej. Pytają
tak na szczytach państwa, pytają w równym stopniu w mniejszych ugrupowaniach i kręgach
— nawet w komórce tak małej, jak rodzina. Czy władzę ma sprawować jeden, czy rządzić
mają wszyscy, czy wreszcie piastować ją ma kilku?
Skąd bierze się moc rządzenia? Czy pojawia się wraz z przylegającą do ludzkiej natury
społecznością, czy jest czymś przyrodzonym, a nawet od Boga danym — czy też jest
konsekwencją podziałów między ludźmi oraz skutkiem oporności, a być może i opieszałości
człowieka w przykładaniu się do wspólnego dzieła. Czy jest ona instancją przedłużającą
sumienie, czy kompetencją nadaną z zewnątrz — wynikającą z umowy społecznej, a więc
wyboru lub powiernictwa?
Im bardziej zastanawiamy się nad źródłami władzy jak i sposobami sprawowania jej
autorytetu, tym bliżej dochodzimy do wniosku, że dociekamy poniekąd rzeczy powszedniej,
niemal codziennej. Władza bowiem nie jest czymś odległym — spotykamy się z nią na
każdym kroku. Na co dzień jesteśmy podporządkowani rządom drugich, ale na co dzień też
mamy drugim coś do powiedzenia. Wypowiadamy życzenia, polecenia, rozkazy.
Wydajemy jednak rozkazy przede wszystkim sobie, a właściwie słuchamy rozkazów —
odbierając je od naszej intuicji moralnej, od naszego sumienia.
Łącząc władzę z sumieniem tym bardziej zakładamy jej umiejętność, dojrzałość.
Przesądzamy o jej charakterze moralnym, a tym samym o nieodzownym jej poczuciu
odpowiedzialności — odpowiedzialności za rozwój własny, ale i za dobro wspólne.
Konstytuując bowiem najmniejszą nawet społeczność, dobro wspólne domaga się
władzy — poczynając od rodziny poprzez szkołę, zakład pracy, wspólnotę kościelną, aż po
parlament, rząd i sąd, po całe państwo.
Wynika stąd, że nie potrafi rządzić — to znaczy: nie umie decydować, realizować i
kontrolować, kto sam nie był dobrze rządzonym, zwłaszcza w domu rodzinnym i szkole.
Trudno mu też obcować z drugimi ludźmi. Nie posiada umiejętności rządzenia i
rozkazywania, kto wcześniej nie nabył równie ważnej umiejętności słuchania i wykonywania
rozkazów. To zaś — słuchanie i rozkazywanie jest sprawnością, uzdolnieniem, cnotą —
cnotą społeczną, która wymaga treningu i którą trzeba ćwiczyć.
O tym chce nam powiedzieć ta książeczka.
ks. Jan Krucina
Wrocław, dnia 1 września 1992 r.
3
I. DONIOSŁOŚĆ
ZAGADNIENIA
Od dawna istnieje przekonanie, że najwyższą z umiejętności ludzkich jest umiejętność
rządzenia innymi: Ars artium — regimen animarum . Góruje ona nad innymi z
dwóch względów, z których jednym jest jej doniosłość dla społeczeństwa, a drugim trudność
zarówno w jej sprawowaniu, jak i w nabyciu. W samej rzeczy ład i porządek społeczny jest w
najwyższym stopniu od tego zależny, czy ci, co stoją na czele poszczególnych grup
społecznych i całych społeczeństw, umieją nimi rządzić i bez wstrząsów prowadzić do
właściwych im celów. Ale łatwe to nie jest, bo w tej dziedzinie trzeba oddziaływać na
jednostki myślące, stanowiące o sobie i mogące zawsze okazać swój sprzeciw i rządom się
nie poddać; trzeba umieć do nich podejść, zjednać sobie ich umysły i sprawić, aby same
zechciały tego, co im się rozkazuje, aby przejęły do swej woli ten impuls, jaki od
rozkazodawców dostają, a z nim i jego siłę. A trudność wzmaga się jeszcze, jeśli weźmiemy
pod uwagę, że nie wiadomo gdzie, jak i od kogo się tej sztuki rządzenia uczyć.
Nieraz się słyszy, że najlepszą szkołą rządzenia i rozkazywania jest posłuszeństwo. I tak jest
niewątpliwie, ale pod jednym warunkiem, aby to było posłuszeństwo rozumianym
(rozumnym) rozkazom. Posłuszeństwo względem przełożonych, nie umiejących rozumnie
rozkazywać, nikogo rozumnego rozkazywania nie nauczy, ale raczej zaprawi do tych samych
błędów i niedomagań w sztuce rządzenia, jakich przykłady miało się wciąż przed oczami.
Trzeba szczególnych zdolności i mocy ducha, aby od nieudolnych rozkazodawców nie
przejąć ich nieudolności, ale przeciwnie, siłą przeciwieństwa, widząc fatalne skutki, jakie złe
rządy za sobą pociągają, wysnuć prawdziwe ich zasady.
Znajdujemy się pod tym względem w Polsce w sytuacji wyjątkowo trudnej. Z jednej bowiem
strony jako podłoże wspólne naszej psychiki przeważa u nas temperament sangwiniczny,
który nie zawiera, w przeciwieństwie do cholerycznego, tego zmysłu władczego, jaki
Francuzi nazywają le fluid imperatif , tj. chęci i zdolności oddziaływania na wolę
innych. Z drugiej i dzieje nasze tak się układały, żeśmy nie wytworzyli sobie jakiejś trwałej
tradycji pod tym względem. Nie przeszliśmy ani w średnich wiekach mocnej szkoły
feudalizmu, ani w nowożytnych czasach też pod wieloma względami cennej szkoły
oświeconego absolutyzmu. Przeciwnie, już okres elekcyjny naszych dziejów wytworzył w
naszych obyczajach społecznych pewną tradycję niekarności, która
w XIX w. z konieczności została jeszcze umocniona przez opór okazywany zaborcom.
Dodajmy do tego i atmosferę umysłową ostatniego wieku przesiąkniętą indywidualizmem i
tak skłonną gloryfikować bunt jednostki przeciw społeczeństwu, a będziemy musieli dojść do
przekonania, że rozpoczęliśmy nowy okres naszego bytu niepodległego silnie obciążeni w
dziedzinie karności społecznej.
Zagadnienie to nie uszło swego czasu uwagi najgenialniejszego z naszych myślicieli i
obserwatorów ostatniego wieku, Mickiewicza. Wspomina on w swych wykładach literatur
słowiańskich, że Stefan Garczyński wiele o tym myślał, zatem przekazuje nam tę formułkę
swego serdecznego druha, najlepiej streszczającą sprawność rozkazywania: " dać rozkaz i
siłę z rozkazem ".
Nie mniej głęboką uwagę znajdujemy w tej sprawie u doskonałego znawcy ludzi i
obserwatora, jakim był generał Zamoyski. Nieraz musiał się on spotykać na emigracji z
zarzutem niekarności pod adresem swego narodu i bardzo słusznie odpowiadał, że opiera się
on na bardzo powierzchownej obserwacji, bo źródło zła leży gdzie indziej. Nieprawdą jest,
4
mawiał on, aby Polacy byli z natury swej nieposłuszni i niekarni, przeciwnie, są oni zdolni do
doskonałego posłuszeństwa, tylko w Polsce nikt nie umie rozkazywać. Słuchać jak należy
nierozumnych rozkazów jest niemożliwością i nie sposób dojść tą drogą do posłuszeństwa i
karności.
Widzimy tedy, że umiejętność rządzenia i rozkazywania w szczególny sposób zasługuje u
nas, abyśmy się nad nią zastanowili: jest to jedno z centralnych zagadnień pedagogiki
polskiej. Winniśmy zdobyć się na największy wysiłek, aby uzupełnić w naszej psychice to,
czego jej pod tym względem od wieków brakuje i z czasem utrwalić w naszym
społeczeństwie pewną tradycję dobrego sprawowania władzy, której mu tak strasznie brak.
Pierwszym krokiem do tego będzie dokładna analiza tej czynności, jaką jest rządzenie
innymi, odkrycie jej składników i poznanie każdego z nich w jego prawidłowym
funkcjonowaniu i w jego spaczeniach. Trzeba dać jasną i zwięzłą doktrynę sprawowania
władzy, trzeba ją spopularyzować tak, iżby się stała przedmiotem ogólnego zainteresowania,
a wtedy powoli zacznie ona przenikać do obyczajów i nadawać całemu społeczeństwu coraz
większe zamiłowanie do ładu i karności.
Całe nasze studium będzie rozwinięciem głębokiej nauki tak gruntownie już przemyślanej
przez wielkich filozofów greckich o cnocie roztropności, która w samej rzeczy nie jest
niczym innym, jak umiejętnością rządzenia sobą i innymi. Myśl nowożytna puściła ją
niestety w niepamięć i dopiero w naszych czasach zaczyna się ponownie budzić wśród
pedagogów zainteresowanie tym podstawowym zagadnieniem wychowania.
Dla oznaczenia roztropności łacina posługuje się terminem prudentia , pochodzącym od
providentia, co znaczy przewidywanie . Sama więc etymologia terminu
prudentia nam wskazuje, że w roztropności główną rolę gra umiejętność przewidywania. W
samej rzeczy jedną z naczelnych jej funkcji jest stworzenie sobie naprzód planu
postępowania, a następnie sprawne jego wykonanie. Mamy tu dwie fazy, które wymagają
odrębnych nastawień: w fazie planowania potrzeba rozwagi i zastanowienia; zbytni pośpiech
byłby tu lekkomyślnością. Natomiast w fazie wykonania konieczna jest energia, sprężystość,
a wszelkie wahanie byłoby ślamazarnością. Doskonale to już zauważył Arystoteles
twierdząc, że " należy szybko i sprawnie wprowadzać w czyn to, co się
raz postanowiło, ale same postanowienia należy czynić powoli i z
zastanowieniem " A u nas to samo spostrzegł Zygmunt Krasiński, piętnując ten brak
stanowczości w wykonaniu: " Kto się waha, ten do słów jest zrodzony, nie
do czynów, śmiechem go witać i śmiechem żegnać będą "
Ale nie należy mniemać, aby cały proces roztropności sprowadzał się tylko do pewnego
rozumowania, do przemyślenia tego, co się zamierzyło dokonać i przeprowadzenia nakazami
rozumu. Na dnie tego procesu wciąż winien dać się odczuć, mniej widoczny dla
powierzchownej obserwacji, silny prąd woli, i od niego zależy ta pewna moc i stanowczość,
która w każ
dym świadomym postępowaniu winna się zaznaczać. Nie wystarcza o czynach myśleć, trzeba
ich chcieć i to chcieć stanowczo i wytrwale, bez czego do ich sprawnego wykonania nigdy
się nie dojdzie. Od tego prądu woli zależy też i zdolność wzbudzenia go w innych. Tu sama
wymiana myśli też nie może wystarczyć. Można się dowiedzieć ze słów, co ktoś myśli, a
bynajmniej nie chcieć tego, czego on chce. To włączenie cudzej woli do prądu, który własną
porusza, musi się posługiwać myślą i słowem, ale konieczne jest do tego przelanie czegoś
więcej niż samej myśli lub słowa, a mianowicie udzielenie czegoś z tego prądu, który wolę
ożywia. To znaczy właśnie " dać siłę z rozkazem ".
Do tego ostatniego zagadnienia powrócimy raz jeszcze w ostatnim rozdziałku naszego
studium, gdzie spróbujemy wyjaśnić tę tajemnicę przelewania siły z woli do woli. Tu na razie
5
to jedno zaznaczamy, że tym, co jest w stanie łączyć wolę ludzką i jednoczyć ją we
wspólnym wysiłku, może być tylko umiłowanie jakiegoś wspólnego celu, jakiejś wspólnej
sprawy, górującej swą doniosłością ponad interesami czysto osobistymi jednostek. W
najmniejszym zakresie będzie to miłość rodziny, tej najdrobniejszej, ale podstawowej grupy
społecznej, ponad nią miłość swej wsi lub miasta, swego zawodu, instytucji, w której się
pracuje, czy to będzie gospodarstwo rolne, czy przedsiębiorstwo przemysłowe lub handlowe,
szkoła lub pułk. Całość tych grup winna objąć miłość ojczyzny, a ponad nimi miłość Boga i
bliźniego. Z umiłowania tych wyższych dóbr rozkaz dany przez przełożonego będzie czerpać
impuls, aby i w woli podwładnych wzbudzić odpowiednie pragnienie, aby i u nich powstał
ten prąd, który tworzy czyny.
Na razie zaczniemy od podzielenia tej ogólnej czynności, jaką nazywamy sprawowaniem
władzy, na jej składowe części: da się ono bowiem łatwo sprowadzić do trzech
szczegółowych czynności, którymi są: rządzić, rozkazywać, karcić. Rządzić, znaczy
prowadzić całość powierzonej sobie gromadki do właściwego jej celu; rozkazywać, to
wskazywać poszczególnym jednostkom co powinny lub co wolno im na tej drodze robić;
wreszcie karcić, to wskazywać im w czym pobłądziły lub zawiniły i dawać im możność
naprawienia wyrządzonego zła. Wszystkie te trzy czynności mają swe prawa i zasady
wynikające z samej psychiki człowieka i społeczeństwa ludzkiego i są poparte jego
odwiecznym doświadczeniem. Trzeba się im dokładniej przyjrzeć, od ich bowiem
zrozumienia zależy cała sztuka dobrego sprawowania władzy.
Zatrzymamy się po kolei nad każdą z tych czynności, najpierw od strony pozytywnej,
zastanawiając się jak winny być wykonywane, następnie od negatywnej, omawiając braki i
niedomagania, które się przy każdej z nich najczęściej zdarzają.
Pod względem umiejętności rządzenia poszczególni ludzie są od natury bardzo rozmaicie
obdarzeni. Jedni, z natury bardziej choleryczni, mają już w swym osobistym usposobieniu
pewną wrodzoną umiejętność kierowania sobą i innymi, pewien jakby zmysł władczy, to
właśnie, co Francuzi nazywają le fluid imperatif. Jest to bardzo cenny dar wrodzony, ale i on
może być źle użyty i spaczony, jeśli nie zostanie ujęty w karby mocnego charakteru. Z takich
wywodzą się tyrani i dyktatorzy różnego kalibru.
Ale i ci, którzy nie zostali od natury obdarzeni szczególnymi zdolnościami rządzenia, mogą
się do niego zaprawić i przynajmniej w mniejszym kółku doskonale władzę sprawować. Na
to jednak potrzeba, aby poznali zasady rządzenia, zastanowili się nad nimi i uświadomili
sobie w ich świetle swe braki. Gdy zechcą bowiem przełożeństwo sumiennie traktować,
mogą uzupełnić to, czego im natura nie dała w tym stopniu co innym. Nie powinni się
wyrywać do przełożeństwa, ale gdy konieczność przyjęcia go przyjdzie, nie powinni się
uchylać. Byłaby to małoduszność z ich strony.
Wszyscy, czy to bardziej czy mniej uzdolnieni do sprawowania władzy, powinni, gdy zostaną
do niego powołani, przemyśleć podstawowe wymagania, które są z nim związane, i poniższe
uwagi mogą im być przy tym pod niejednym względem przydatne.
II.
RZĄDZENIE
Pierwszą czynnością przełożonego jest rządzenie społecznością jako taką. W tym celu winien
on obejmować całość powierzonej sobie grupy i nie pozwalać, aby szczegóły mu ją
przesłaniały. A ponieważ życie całości określone jest przez ustawy, statuty czy też
regulaminy, przeto pierwszym jego obowiązkiem będzie ustawy te i regulaminy doskonale
Zgłoś jeśli naruszono regulamin