Romanse Sprzed Lat 06 - Candice Hern - Igraszki losu.pdf

(786 KB) Pobierz
The Best Intentions
38838331.002.png
1
- Głupiec, który nazwał kobiety słabszą płcią, nigdy nie spotkał mojej siostry.
Miles Prescott, hrabia Strickland, westchnął cięŜko i jeszcze raz przebiegł wzrokiem
list od lady Tyndall. Następnie poskładał go starannie i odłoŜył na srebrną tacę. Pracowicie
wyrównał stos korespondencji.
W tym momencie usłyszał gromki śmiech Josepha Wetherby'ego, sąsiada i
przyjaciela, który rano towarzyszył mu na przejaŜdŜce po łagodnych wzgórzach
Northamptonshire, pociętych szachownicą pastwisk.
- Co tym razem zrobiła groźna Winifreda? - spytał Joseph.
- Jeszcze nic, ale zamierza. Za dwa tygodnie przyjeŜdŜa do Epping z Godfreyem i
chłopcami.
- PrzecieŜ to nic niezwykłego. - Widelec Josepha zawisł nad kawałkiem ozora
wołowego. - CzyŜ nie odwiedza cię co najmniej raz w roku? A nawet częściej, odkąd...
- Istotnie, bardzo mi pomogła po śmierci Amelii.
Winifreda okazała się wybawieniem. Otoczyła troską Amy i Caro, gdy Miles pogrąŜył
się w smutku, a dziewczynki szczególnie potrzebowały kobiecej ręki. Zwłaszcza starsza Amy,
zagubiona po utracie matki. Był winien siostrze dozgonną wdzięczność.
W rzeczywistości Miles bardzo lubił Winifredę i nie miał nic przeciwko jej wizytom
w domu, w którym się wychowała. Ale tym razem...
- Tym razem jest inaczej. Win przywozi dwie kuzynki Godfreya. Jej zamiary są jasne
jak słońce. - Znacząco uniósł brew. - Jedna z tych kuzynek to młoda dziewczyna. Właśnie
przygotowuje się do debiutu w towarzystwie.
- Aha. I sądzisz...
- Nie sądzę, lecz wiem, przyjacielu. -Wziął do ręki jeszcze ciepły rogalik, rozkroił go
na idealnie równe połówki i posmarował masłem. - Winifreda nawet nie próbuje ukrywać,
jaki jest jej cel. UwaŜa, Ŝe nadeszła pora, Ŝebym ponownie się oŜenił, i nic jej nie
powstrzyma, póki nie dopnie swego. Dlatego przywozi tę dziewczynę i jej starszą siostrę,
wdowę, która w czasie następnego londyńskiego sezonu ma być jej przyzwoitką. - Obie
części rogalika pokrył równą warstwą marmolady, odłoŜył nóŜ na talerz i rzucił na gościa
wymowne spojrzenie. - Niech to diabli, Joseph! Dziecko prosto ze szkolnej ławki.
- Popraw mnie, jeśli się mylę, Miles. Czy sam nie uznałeś, Ŝe pora znowu się oŜenić?
-spytał Wetherby niedbałym tonem, zajęty krojeniem ozora. - WciąŜ powtarzasz, Ŝe
38838331.003.png
dziewczynki potrzebują matki. Czy nie pojechałeś w zeszłym miesiącu do Chissingworth,
Ŝeby rozejrzeć się za odpowiednią kobietą?
- Tak, oczywiście. - Miles machnął ręką. - Ale nawet słowem nie wspomniałem o tym
Winifredzie. Tylko tego brakowało, Ŝeby dowiedziała się o moich planach! Nie dałaby mi
spokoju. To prawda, Ŝe postanowiłem znaleźć sobie Ŝonę. I nie zamierzam wybrzydzać.
NajwaŜniejsze, Ŝeby Amy i Caro ją polubiły. Ale, do diaska, wolę sam dokonać wyboru.
Odgryzł kęs rogalika i wytarł usta serwetką.
- Nie twierdzę, Ŝe pochwalam twoje podejście, ale czy nie przyznałeś, Ŝe nie ma dla
ciebie wielkiego znaczenia, kogo poślubisz? - zauwaŜył Joseph.
- Tak, i mówiłem powaŜnie.
Miles odchylił się na krześle, próbując zapanować nad irytacją, wywołaną listem
Winifredy. Nie było potrzeby się denerwować. Nie pozwoli, Ŝeby siostra decydowała za
niego. Tym razem sprzeciwi się stanowczo ingerencji w jego Ŝycie prywatne. Przynajmniej
taką powziął decyzję.
- Powiem ci coś, Joe. W Chissingworth zrozumiałem parę rzeczy. Na pewno nie chcę
oŜenić się z młodą dziewczyną. Wydaje im się, Ŝe dla nich liczą się tytuł, bogactwo i pozycja,
bo tak wmawiają im matki. Natomiast one same pragną miłości, nawet jeśli sobie tego nie
uświadamiają. Wszystko przez romanse, którymi się zaczytują, te z serduszkami na
tandetnych okładkach. Pełno ich teraz w bibliotekach. Sentymentalne brednie! Głupiec
arystokrata zakochuje się w nieodpowiedniej osobie, zwykle sprzedawczyni albo kimś takim,
i zupełnie traci dla niej głowę. Później dziewczyna okazuje się córką księcia i szczęśliwi
zakochani padają sobie w ramiona. Joseph parsknął śmiechem.
- Tak. Ckliwe, romantyczne powieścidła.
- Miles prychnął z pogardą. - Zawsze autorstwa pani albo lady Jakiejśtam.
- Przynajmniej tak są podpisane.
- Co? - Hrabia z ukosa łypnął na przyjaciela. - Sądzisz, Ŝe męŜczyzna byłby zdolny do
wymyślenia podobnych bzdur?
Joseph zaśmiał się serdecznie.
- W kaŜdym razie na takich właśnie opowieściach wychowują się dziewczęta w
obecnych czasach - ciągnął dalej Miles.
- Nie wspominając o współczesnych poetach i ich nudnych wierszydłach. Dlatego
szukają romantycznej miłości, a ja nie mogę im jej dać, Josephie. Nie mogę. Całą
ofiarowałem Amelii.
Zamilkł na chwilę, czując bolesny ucisk w piersi na wspomnienie zmarłej Ŝony i
38838331.004.png
krótkiego wspólnego Ŝycia.
- Była moją jedyną prawdziwą miłością. - Ściszył głos prawie do szeptu. - Panią
mojego serca.
Wstał od stołu i podszedł do kredensu. Czuł się nieswojo, mówiąc o własnych
uczuciach. Ale Joseph był niemal członkiem rodziny. Razem dorastali. Przy nim mógł sobie
pozwolić na otwartość. Do pewnego stopnia.
Napełnił kawą dwie filiŜanki i odstawił dzbanek w taki sposób, Ŝeby jego ucho było
równoległe do brzegu tacy. Odruchowo poprawił pokrywki na kilku ogrzewanych garnkach i
wyrównał łyŜki do nakładania potraw, po czym wrócił na miejsce.
- Nie oczekuję, Ŝe po raz drugi spotkam takie szczęście - powiedział spokojnym
tonem. - Zresztą wcale go nie szukam. Nikt nie zastąpi Amelii w moim sercu. Nasze córki
codziennie mi ją przypominają. Zwłaszcza Amy. Jest taka podobna do matki. - Wziął głęboki
oddech. – Czy mógłbym odebrać młodej kobiecie szansę na taką miłość jak Amelii i moja?
To byłoby nieuczciwe. Nie, przyjacielu. - Sięgnął po drugą połówkę rogalika. - śadnej
trzpiotowatej panienki.
- Więc kogo szukasz? PowaŜniejszej i mądrzejszej?
- Tak. Kobiety, która juŜ poznała miłość. Nie miałbym wtedy wyrzutów sumienia, Ŝe
pozbawiam ją tego przeŜycia.
- Następnym razem, gdy będziemy w mieście, zabiorę cię do Covent Garden - rzucił
"Wetherby ze złośliwym błyskiem w oczach. - Tam znajdziesz wiele doświadczonych kobiet.
- Celowo przeinaczasz moje słowa, Josephie. Stroisz sobie Ŝarty, podczas gdy ja
mówię powaŜnie. Mam dość młodych kobiet, które uwaŜają, Ŝe nie pragną niczego oprócz
mojego tytułu i pozycji, a w rzeczywistości szukają czegoś więcej.
- Odkryłeś to w ciągu miesiąca spędzonego w Chissingworth?
-Tak.
Joseph rzucił mu pytające spojrzenie, ale Miles nie miał ochoty rozmawiać o pannie
Forsythe. Choć wszystko dobrze się skończyło, a jego przyjaciel Stephen znalazł szczęście,
doświadczenie było przykre i jednocześnie pouczające.
Przede wszystkim Prescottowi nawet nie przyszło do głowy, Ŝe jakakolwiek kobieta
moŜe go odtrącić. Był hrabią, dziedzicem duŜej fortuny, wiedział, Ŝe podoba się płci
przeciwnej. Zdawał sobie sprawę, Ŝe jest świetną partią. W swojej arogancji, która teraz
przyprawiała go o wstyd, nie brał pod uwagę moŜliwości odmowy.
Gdy stało się jasne, Ŝe panna Forsythe jest zakochana w kimś innym i przyjmuje
zaloty lorda Stricklanda tylko ze względu na jego pozycję i majątek, zrozumiał, jak bardzo się
38838331.005.png
pomylił. Omal nie popełnił fatalnego błędu. Gdyby młoda kobieta nie zdecydowała się pójść
za głosem serca, miałby teraz Ŝonę, która wzdycha do innego męŜczyzny. A wszystko
dlatego, Ŝe szukał niewłaściwej kandydatki, typowej panny na wydaniu.
Właśnie taką osóbkę Winifreda zamierzała przywieźć do Epping za dwa tygodnie.
- Powiedz mi więcej o tej powaŜnej i mądrej kobiecie, co do której nie masz duŜych
wymagań - poprosił Joseph, nakładając sobie trzecią porcję ozora.
Miles obserwował go z podziwem. Nigdy nie mógł pojąć, jakim cudem przyjaciel
zachowuje szczupłą sylwetkę. Z drugiej strony, poranna przejaŜdŜka była bardzo
wyczerpująca.
- Na pewno musi być dojrzała. śadna panienka tuŜ po szkole. - ZadrŜał na samą myśl.
- Ma jej zaleŜeć przede wszystkim na poczuciu bezpieczeństwa i wygodzie. Nie powinna
oczekiwać miłości. Najlepiej, Ŝeby odpowiadało jej Ŝycie na wsi z moimi dziewczynkami... i
ze mną.
- Wdowa?
- MoŜe. - Miles umieścił gotowane jajko w kieliszku z delikatnej porcelany z
Worcester i zaczął ostukiwać skorupkę. - Tak, wdowa byłaby w sam raz.
- Czy nie wspomniałeś, Ŝe Winifreda przywozi ze sobą owdowiałą siostrę tej
dziewczyny?
- Na Jowisza! Rzeczywiście. Zobaczmy...
- OdłoŜył łyŜeczkę na stół, sięgnął po list i odszukał właściwy fragment. - To kuzynka
Godfreya, lady Abingdon. - Zerknął na przyjaciela. - Znasz ją moŜe, Joe?
- Abingdon. Hmm. Brzmi znajomo. MoŜliwe, Ŝe poznałem ją w zeszłym sezonie na
balu u Carruthersa. Ciekawe, czy równieŜ z nim jest spokrewniona?
- Nie wiem. Jak wygląda?
Joseph odchylił się w krześle i splótł ręce za głową.
- Niech pomyślę. Koło czterdziestki. Ostre rysy. Chuda jak szczapa. O ile pamiętam,
miała na sobie ciemnofioletową suknię. I pióra. DuŜo piór.
Miles stłumił jęk.
- A moŜe to nie była lady Abingdon, tylko Atherton. - Joseph uśmiechnął się szeroko.
- Niewykluczone, Ŝe się pomyliłem.
- Dobry BoŜe, oby to była prawda!
- Więc nie jest ci wszystko jedno?
- CóŜ, chyba jednak tak. - Miles posłał przyjacielowi uśmiech wyraŜający
38838331.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin