Rozdział 4.doc

(41 KB) Pobierz
Rozdział 4

Rozdział 4

 

Punkt widzenia Edwarda

 

              Jej usta były takie słodkie i miękkie. Co ja bym dał, aby jeszcze raz posmakować ich! Jacob... był dobrym facetem, polubiłem go, ale to, co mogli razem robić w nocy, przerażało mnie. Gdy po raz pierwszy ją zobaczyłem, razem z kuplami współczuliśmy jej chłopakowi w przyszłości! Jak to się do cholery stało, że ja mu teraz zazdrościłem? Gdyby Leo się o tym dowiedział, nie dałby mi spokoju. To straszne. Gorzej było, gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy po długich latach w restauracji! Jakby naprawdę była aniołem... Jest taka piękna... Jej ciało musi być jeszcze bardziej cudowne, jednak nigdy nie będę miał okazji ku temu, by się przekonać. Zacząłem szczerze nienawidzić Jacoba Blacka. Pięknie. Przez tego demona zesłanego na mą zgubę zwariuję! Czy wsadzą mnie od razu do domu bez klamek, gdy stwierdzę, że ona jest ze mną w każdej chwili? Tak, w każdej chwili. Położyłem się wczoraj do łóżka – leżała przy mnie, dziś brałem prysznic przed pracą – była przy mnie i mi się przyglądała, śmiejąc się zalotnie. Jest ze mną na każdym możliwym kroku! Często teraz fantazjuję tak, jak z pewnością nie powinienem.

              Edward, pani Tismeo do ciebie – powiedział Leo. Jednak za bardzo nie chciałem go słuchać. Jak mogłem skupić się na jakiejś kobiecie, skoro przed oczami miałem Bellę Swan?               – Witam, panie Cullen – powiedziała swym uwodzicielskim głosem klientka. Musiałem zejść na ziemię, praca wzywa. „Spokojnie Bello, jeszcze sobie pomarzymy”, pomyślałem.

              Dzień dobry. Proszę mi mówić Edward. Proszę bardzo, niech pani usiądzie.

              Kobieta była wysoka, szczupła, mocno umalowana. Ubrana była w króciutką sukienkę i szpilki. Usiadła naprzeciwko mojego biurka.

              Proszę mi na chwilę wybaczyć, zaraz wracam. – Wyszedłem z pomieszczenia. – Rosalie, podaj coś tamtej pani u mnie w gabinecie.

              Jasne, Eddie. – Kiedyś naprawdę się z nią pokłócę. Nie może do mnie mówić w pracy Eddie! To, że raz z nią spałem – całkiem nieświadomie – nie czyni ze mnie jej chłopaka! Pobiegłem do gabinetu Leo. Zapukałem.

              Proszę...

              To ja. Mogę ci chwilę zająć?

              No jasne, Edward! No, chyba że wolisz Eddie...

              Daj spokój. Nie możesz przejąć ode mnie tej klientki? Nie jestem w nastroju.

              Co jest? Oj, widzę te oczy. Czyżby nasz Eddie się zakochał? W kim, stary? Gadaj!

              Leo, daj spokój.

              Piwo „U pirata”? – Czy on musi wszystko ode mnie wyciągać? Dobra, niech stracę.

              Jasne, pod warunkiem że ją przejmiesz – powiedziałem błagalnym tonem.

              Wybacz przyjacielu. Zaraz przychodzi do mnie klient. – Zerknął na mnie  przepraszającym wzrokiem.

              Dobra, jakoś tu zniosę... mruknąłem i wróciłem do biura. Był to mały, ładny pokój. Duże okno, dookoła kwiatki i obrazy. Wszystko najwyższej jakości. Marzenie każdego człowieka.

              Proszę mi wybaczyć. Musiałem pilnie załatwić pewną sprawę – zwróciłem się do klientki.

              Oczywiście, nic nie szkodzi.

              Tak. Ehm... więc w jakiej sprawie pani przychodzi?

              Sprawa jest delikatna. Chcę się rozwieść, ale mam mało wartościowe dowody na to, że mój mąż mnie zdradza.

              Chcę się pani rozwieść, bo...?

              Jestem pewna, że mąż mnie zdradza, ale nie mam na to dowodów – powtórzyła, jakbym był głuchy albo nienormalny.

              Więc skąd pani wie, że to robi?

              Ponieważ wynajęłam detektywa, a mój mąż wynajął bandziorów, aby pozbyli się i jego, i dowodów. Tego, że ich wynajął, też nie da się udowodnić, ale słyszałam jak rozmawia o tym z jednym z nich. Nazywał się chyba Wyatt... Nie jestem pewna.

              To irracjonalne. Ta sprawa jest z góry przegrana – powiedziałem. – Musimy mieć dowody, chyba że mąż zgodził się na rozwód.

              Nie, nie zgodził się.

              Dobrze. W takim razie niech pani mi opowie o małżeństwie. Spróbuję pani pomóc.

              Więc...

              Zauważyłem coś nadzwyczajnego. Ta kobieta miała tak samo ułożoną szczękę jak mój anioł! Przestałem jej słuchać. Nie było sensu. Nie mogłem się skupić! Nagle naprzeciwko mnie nie siedziała moja klientka, tylko Bella! Muszę ją dzisiaj zobaczyć, muszę! Może pojadę do niej pod restaurację i poczekam na nią, a potem ją odwiozę do domu? Powiem, że czekam na Alice. Mojej siostry na pewno nie ma dzisiaj w pracy.

              Tak dałem się ponieść marzeniu, że nic nie usłyszałem z małżeństwa tej kobiety!

              Więc, panie Cullen? Może mi pan pomóc?

              „Ciekawe w czym”, pomyślałem.

              Przykro mi. Żaden adwokat nie przejmie tej sprawy.

              Trudno. – Kobieta głośno westchnęła, po czym wstała. – Do widzenia panie Cullen.

              Żegnam – odpowiedziałem, poganiając ją. Wybiegłem z biura jak oparzony i pojechałem przed restaurację. Spojrzałem na zegarek. 16:23. Mam jeszcze dużo czasu...

 

Punkt widzenia Belli

 

              Cholera! Jakby na złość znowu musiałam pracować jako kelnerka. To naprawdę denerwujące.

              Hej, Bella! Stolik ósmy! – zawołał Jerry. Poszłam po zamówienie i serce zaczęło mi dużo szybciej bić. Czy on musi tak często tu jadać?

              Witam. Co podać? – powiedziałam sztucznym głosem. Gdy się do mnie odwrócił, miał taki piękny wyraz twarzy. Tylko dlaczego czaił się na nich ból? Te oczy... Głośno westchnęłam.

              Witaj... ehm... Bello. – Spojrzał na mnie. – Przepraszam, że tak długo się decyduję.

              – Nie szkodzi, Edwardzieodpowiedziałam odruchowo. Chciałam by się do mnie jeszcze raz odezwał, jeszcze raz spojrzał.

              Podaj mi... wiesz, możesz podać mi tylko wino. – Uśmiechnął się blado.

              Oczywiście. Jakie?

              To, co wczoraj. – Nie wiem, co lubił w takich szpanerskich restauracjach. Ja ich nie lubiłam, ale Jacob chciał do takich przychodzić.

              Już podaję – powiedziałam bez emocji. Poszłam szybko do kuchni i wróciłam z winem. Coraz częściej przyłapywałam się na tym, że chciałabym być z Edwardem, że wolałabym, żeby Jake był tylko moim przyjacielem. Świruję. Proszę. – Wróciłam do stolika Cullena i nalałam mu wino. – Jak będziesz czegoś chciał, to śmiało, wołaj.

              Po dziesięciu minutach Cullen wyszedł. Dziwne, zawsze spędzał więcej czasu w restauracji.

              Reszta zmiany minęła mi szybko. Była osiemnasta, gdy wyszłam z pracy. Zauważyłam Edwarda chodzącego w te i z powrotem po chodniku. Gdy mnie zauważył, uśmiechnął się.

              Witaj, Bello – przywitał się. W jego głosie słychać było triumf.

              Cześć. Co tutaj robisz? Alice dzisiaj nie pracowała.

              Pięknie wyglądaszpowiedział jak zahipnotyzowany.

              – Dziękuję. – Zarumieniłam się. – Więc? Na co czekasz?

              Na Alice – odpowiedział pewnym siebie głosem. Skurczybyk, wiedział że jej nie ma w pracy. Coś kombinował, tylko jeszcze nie wiedziałam, co.

              – Twoja siostra dzisiaj nie pracuje. Ma wolne. – Przyjrzałam mu się podejrzliwie.

              Nie? – udawał zdziwionego, ale był też bardzo zdenerwowany. Dziwne. – Szkoda, chciałem ją odwieźć do domu. – Spojrzał na mnie zawstydzony. – Może ty się skusisz.

              „Pod warunkiem, że mnie pocałujesz”, pomyślałam i za chwilę się za to zganiłam.

              Oczywiście. Nie chce mi się biec na autobus. – Wsiadłam razem z nim do samochodu. Super, mieliśmy pół godziny drogi. Mogłam na niego patrzeć do woli. Po jakimś kwadransie wreszcie się odezwałam: – Jak było na kolacji? Smakowała? – spytałam, bo cisza zaczynała mi bardzo ciążyć.

              Jasne. Naprawdę potrafisz gotować – odpowiedział z uznaniem. – I... – Podejrzewałam już, co chciał powiedzieć. „I dobrze całować”. Dlaczego dzisiaj jest taki przygaszony? To do niego wcale niepodobne. – ...I robić kawę – dodał.

              – Dzięki. Nikt mi nigdy nie powiedział, że umiem naprawdę dobrze robić kawę.

              Cała przyjemność po mojej stronie, Bello uśmiechnął się. W końcu uśmiech, już nie był taki smutny. Czy zachowałabym się nie grzecznie, gdybym spytała się go, co mu dzisiaj było?

              Edwardzie... czy mogę o coś cię spytać? – szepnęłam.

              Jasne, o co chcesz.

              Dlaczego dzisiaj byłeś taki... dziwny w restauracji.

              Promienny uśmiech zniknął z jego twarzy. Właśnie zatrzymaliśmy się przed moim blokiem. Za szybko ta podróż minęła.

              Bello, chciałbym ci powiedzieć prawdę... ale nie chcę, byś pomyślała, że jestem jakimś świrem czy prześladowcą... szepnął z bólem w głosie.

              – Powiedz mi, proszę – nalegałam. Musiałam wiedzieć. Odwrócił się w moją stronę i ze smutkiem i bólem w oczach spojrzał się na mnie.

              Bello, przypomniałaś mi coś, o czym starałem się zapomnieć... Przypomniałaś mi o tym, że... – nie dokończył.

              Nie krępuj się Edwardzie. Obiecuję, że cokolwiek by to nie było, wysłucham i nie będę zła, będę próbowała cię zrozumieć...

              Przypomniałaś mi o tym, że nigdy nie będę mógł być z tobą, że nigdy nie będę mógł już cię pocałować, że nigdy nie będę mógł cię dotknąć! – Jego głos był coraz bardziej wściekły, a mi zrobiło się głupio. Miałam ochotę stąd uciec. – Jezu... to przesada. Właśnie niszczę sobie życie!

              Nastała cisza. Chłopak wyraźnie bał się mojej reakcji. Nie mogłam patrzeć jak cierpi. Zakochiwałam się w nim. Postanowiłam jedną rzecz...

              Przybliżyłam swoje wargi ostrożnie do jego... i pocałowałam go, potem objęłam go ramieniem. W końcu on złapał ten sam rytm co ja. Całowaliśmy się ostrożnie. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Niestety, musiałam się odsunąć od niego.

              Zawsze traktowałam Jacoba jak przyjaciela. Był nim, oczywiście, ale teraz mam wrażenie, że nigdy nie był dla mnie kimś więcej. Racja, kochałam go, ale czy na pewno na tyle mocno, aby z nim być?

              Edwardzie, nie chcę abyś przeze mnie cierpiał... Przepraszam, ale muszę już iść. Wybacz... szepnęłam i pocałowałam go w policzek, co było kolejnym błędem. Uśmiechnął się do mnie.

              Bella?! – O, nie! To był Jacob. W jego głosie usłyszałam złość. Jeżeli to wszystko widział, to koniec...

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin