Collins Jackie - Hollywood 01 - Żony z Hollywood.pdf

(2775 KB) Pobierz
Jackie Collins
HOLLYWOOD 01
Żony z Hollywood
805329996.002.png
Prolog
W promieniu dwóch mil od Beverly Hills Hotel nikt sobie nie
może pozwolić na porażkę.
Gore Vidal
Salon niewielkiego domku w Filadelfii. Stał tam wlepiwszy
wzrok w ich troje. Trzy świnie. Trzy rozrechotane twarze. Zęby, oczy
i włosy. Trzy świnie. Kipiała w nim czarna wściekłość. Wściekłość,
która aż pulsowała mu w głowie.
W salonie grał telewizor. Kretyńskie dowcipy płynęły z ust Ar-
chie'ego Bunkera. Śmiech sztuczny jak z konserwy. I ten drugi
śmiech. Właśnie w tym pokoju. Chichot jeszcze bardziej bezmyślny.
Jego matka. Mysie kosmyki burych włosów. Zapuszczone tłuste
cielsko i takiż umysł. Jego ojciec. Łysiejący. Chudy. Sztuczna
szczęka, którą wyjmował i wsadzał wedle woli.
Joey. Myślał, że ona jest inna.
Trzy świnie.
Podszedł do telewizora i wzmocnił dźwięk. Nie zwrócili na to
uwagi. Zbytnio pochłonął ich śmiech. Z niego. Tak. Oni się
wyśmiewali z niego. Wściekłość pulsowała mu w głowie, ale pozornie
był spokojny. Wiedział, co należy uczynić, żeby się zamknęli.
Wiedział. Szybko i płynnie. Nim będą mieli czas, by przestać rechotać
i zacząć myśleć.
Szybko i płynnie. Maczeta zatoczyła śmiertelne koło. Szybko i
płynnie. Bluznęła krew. Matka i ojciec osunęli się po pierwszym
805329996.003.png
śmiertelnym ciosie. Joey. Zwinniejsza, młodsza. Oczy rozszerzone
przerażeniem, kiedy ściskając zranione ramię, kulejąc, rzuciła się w
stronę drzwi.
Przestaniesz się teraz śmiać, Joey. Przestaniesz się śmiać.
Znowu uderzył maczetą, dosięgając Joey, nim zdołała uciec dalej.
Nie krzyknęli. Żadne z nich. Wziął ich przez zaskoczenie niczym
wprawiony w takiej robocie komandos. Tyle że Deke nie był
żołnierzem, prawda? Nie był żołnierzem.
Wstrząsnęło nim gwałtowne łkanie. Dziwne, bezgłośne szlochy,
które skręcały jego ciało, gdy maczetą wymierzał sprawiedliwość.
Obdzielił po równo tych troje. Upajając się okrucieństwem
straszliwych ciosów niosących śmierć.
Telewizor stłumił odgłosy rzezi. Archie Bunker. Śmiech z
konserwy. A maczetą dalej zataczała koła, siekąc, jakby kierowana
jakąś piekielną siłą.
805329996.004.png
Księga pierwsza
Elaine Conti przebudziła się w luksusowym łożu swojej
ekskluzywnej posiadłości w Beverly Hills. Przycisnęła guzik, zdalnie
rozsuwający kotary, i wzrok jej padł na odzianego w biały
podkoszulek i wyszmelcowane dżinsy młodzieńca, oddającego
doskonałym łukiem mocz prosto do jej wyłożonego kafelkami basenu.
Gwałtownie usiadła, zadzwoniła na Linę, meksykańską
pokojówkę, i jednocześnie narzuciła na siebie jedwabny szlafrok
zdobiony w marabuty oraz wsunęła stopy w bladoróżowe ranne
pantofle.
Młodzieniec dokończył dzieła, zapiął suwak i obojętnie usunął się
z widoku.
Lina! — wrzasnęła Elaine. — Gdzieżesz ty się podziewasz?
Zjawiła się pokojówka, niewzruszona, niepomna na krzyki swojej
chlebodawczyni.
Koło basenu kręci się jakiś obcy — sapnęła wściekła Elaine.
— Zawołaj Miguela. Wezwij policję. Sprawdź, czy wszystkie
drzwi są pozamykane.
Lina, na której nie zrobiło to najmniejszego wrażenia, zabrała się
za sprzątanie śmieci z nocnego stolika Elaine. Zużyte chusteczki
higieniczne, nie dopity kieliszek wina, rozgrzebana bombonierka z
czekoladkami.
Lina! — zaskowytała Elaine.
Pani siedzi spokojnie, senora — odpowiedziała niewzruszonym
głosem pokojówka. — Żaden obcy. Tylko chłopak, co go Miguel
805329996.005.png
posłał na zrobienie basenu. Miguel chory. Nie przyjdzie w ten tydzień.
Elaine aż poczerwieniała ze złości.
— Jasna cholera, dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej?
— Ruszyła do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi z takim impetem,
że ze ściany zleciała oprawna w ramki rycina i z brzękiem tłuczonego
szkła spadła na podłogę.
Kretyńska pokojówka. Głupia dupa. W dzisiejszych czasach
niepodobna zdobyć dobrą pomoc domową. Przychodzą. Odchodzą.
Guzik je obchodzi, czy cię zgwałcą i obrabują w twoim własnym
domu. I to wszystko musiało się zdarzyć akurat teraz, kiedy Ross
kręcił film. Miguel nigdy nie odważyłby się udawać choroby, gdyby
Ross był na miejscu.
Elaine zrzuciła szlafrok, wysunęła się z nocnej koszuli i
wkroczyła pod orzeźwiający, lodowaty prysznic. Zacisnęła zęby.
Zimny tusz jest zbawienny na cerę, ujędrnia skórę. A Bóg jeden wie,
że nawet przy gimnastyce i jodze, i lekcjach nowoczesnego tańca to i
owo wymaga jeszcze ujędrnienia.
No nie, nie to, żeby była gruba. Absolutnie. Ani grama zbędnego
tłuszczu. Całkiem nieźle jak na trzydzieści dziewięć lat.
Kiedy miałam lat trzynaście, byłam najgrubszą dziewczynką w
szkole. Etta Słonica, przezywali mnie. I całkowicie na to
zasługiwałam. Tylko skąd trzynastoletni dzieciak może wiedzieć
cokolwiek o zdrowej żywności i diecie, i gimnastyce, i tak dalej? Co
trzynastoletni dzieciak może poradzić na ciastka i drożdżówki, chałki i
bajgieły, strudle i zapiekane w cieście kurczaki, którymi napychała ją
805329996.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin