Doradca Sił Powietrznych przez około 20 lat w prowadzonym przez nie projekcie Błękitna Księga, światowy lider wśród ekspertów badających UFO.
Wybrane z około 12,000 obserwacji i 140,000 oficjalnych stron dokumentów projektu Błękitna Księga
Oddziela prawdziwe od fałszywego; i ujawnia co rząd ukrył i dlaczego.
Scena jest ustawiona dla nowej przygody na nieznanym polu.
Rozpoczynałem jako całkowity „odbrązawiacz”, mając wielką radość w wyjaśnianiu czegoś, co wydawało się być najpierw przypadkami zagadkowymi. Byłem zaciekłym wrogiem tych „grup entuzjastów latających spodków”, które bardzo pragnęły by UFO okazały się pochodzenia międzyplanetarnego. Moja własna wiedza na temat tych grup, pochodziła prawie w całości z informacji przekazanych mi przez personel „Błękitnej Księgi”: oni wszyscy byli „dziwakami i marzycielami”. Byłoby bezużyteczne, gdybym wraz z personelem Błękitnej Księgi zaczął protestować, to byłby wyraźny przypadek „walki z wiatrakami”:
Moja transformacja była stopniowa, ale pod koniec lat sześćdziesiątych nastąpiła całkowicie. Dzisiaj nie poświęciłbym ani chwili tematowi UFO, gdybym poważnie nie czuł, że jest to zjawisko prawdziwe, oraz, ze wysiłki zmierzające do tego by je zbadać, zrozumieć i w końcu rozwiązać mogą przynieść głęboki skutek – niewykluczone, że mogą być nawet trampoliną w kierunku rewolucji w myśleniu ludzkości na temat miejsca zajmowanego przez człowieka we wszechświecie.
Dr. J. Allen Hynek
ZAWARTOŚĆ
Prolog
Rozdział 1
Błękitna Księga nie jest książką
Rozdział 2
Doświadczenie UFO: samo zjawisko
Rozdział 3
To nie może być: dlatego tego nie ma
Rozdział 4
Bardzo dziwne światła w nocy
Rozdział 5
Latające dyski w świetle dziennym.
Rozdział 6
„Anioły”, „straszydła” i „punkty na ekranie”: radarowe UFO.
Rozdział 7
UFO zbliża się: bliskie spotkania pierwszego rodzaju.
Rozdział 8
UFO pozostawia znak: bliskie spotkania drugiego rodzaju.
Rozdział 9
Podążamy ku krawędzi rzeczywistości: bliskie spotkania trzeciego rodzaju.
Rozdział 10
UFOTOS: obraz nie jest koniecznie warty tysiąca słów.
Rozdział 11
Gra pozorów w wykonaniu Sił Powietrznych.
Rozdział 12
Końcowa zagrywka Błękitnej Księgi: Raport Condona.
Epilog
Załączniki
Bibliografia
PROLOG
Krótko mówiąc, co było prawdą w teorii, nie było prawdą w praktyce. Strony Błękitnej Księgi nie były otwarte dla szerokiej publiczności, chociaż Siły Powietrzne twierdziły publicznie, że ta Błękitna Księga była otwarta książką.
Zatem, w końcu jest jak jest. Zasadniczo kompletne materiały dostępne są w Narodowych Archiwach w Waszyngtonie, Dystrykt Kolumbia. Za pieniądze, można otrzymać istniejące akta w formie szpulek złej jakości mikrofilmu.[1] Albo, przejrzeć je osobiście w Archiwach Narodowych. Którekolwiek z tych rozwiązań oznacza godziny nudnej pracy.
Centrum badań UFO w Evanston, Illinois, którego jestem dyrektorem naukowym, otrzymało pełny komplet mikrofilmów, są one dostępne dla poważnych badaczy zjawiska UFO. Większą część niniejszej książki oparłem na zawartości tych mikrofilmów, dodając materiały z mojego osobistego doświadczenia naukowego doradcy projektu Błękitna Księga. Dlatego, czytelnik znajdzie w tej książce materiały, które nie mogłyby zostać odnalezione w samych aktach.
Ogółem w aktach Sił Powietrznych znajdują się 13134 raporty. Prosty katalog tych przypadków, zawiera tylko ich geograficzne miejsce, datę, ocenę Sił Powietrznych ( oraz zrewidowana ocenę zaproponowaną przez moich współpracowników z centrum badań UFO lub przeze mnie) reprezentuje stos arkuszy osiągający na moim biurku wysokość prawie stopy! Tylko te przypadki reprezentują zaledwie ułamek całkowitej liczby sprawozdań dotyczących UFO, które zgłoszone zostały do CUFOS, gdzie komputerowy bank danych ( zwany UFOCAT) składa się z około 50 tysięcy przypadków indywidualnych obserwacji dokonanych na całym świecie.
Jest bardzo ważne, żeby zrozumieć, ze „surowe materiały” do badań UFO, nie są samymi UFO, ale sprawozdaniami o UFO. Te sprawozdania zawierają wszystkie okoliczności otaczające każdy przypadek, jak również kaliber i reputację świadków – informacje, które pozwolą nam dokonać logicznego i racjonalnego orzeczenia o naturze zaobserwowanego UFO, jeżeli tylko takie orzeczenie jest w tym wszystkim możliwe.
3
W mniemaniu publicznym, UFO wydają się być tożsame ze statkami kosmicznymi i gośćmi z przestrzeni kosmicznej. Na pewno ostrożne badania nadzwyczajnych i niewyjaśnionych przypadków obserwacji UFO, pochodzące nie tylko z akt Sił Powietrznych, ale także ze znacznie obszerniejszych akt CUFOS, pozostawiają małą wątpliwość co do tego jakiego rodzaju „inteligencja” je obsługuje. Ale jaka ona jest i skąd jest?
Musimy być niezmiernie ostrożni, żeby nie stać się egocentrykami w tym pytaniu. Jest dla nas naturalne pomyśleć, że każda inteligencja musi być koniecznie taka jak my – oraz, że goście, jeżeli to są oni, muszą myśleć i działać tak samo jak my to robimy. Naprawdę są ludzie innych nacji, których poczynania są czasami dla nas trudne do zrozumienia; dlaczego, w takim razie skłaniamy się do przypuszczeń, że inteligencja, która ukazuje się nam i manifestuje tak czy inaczej jako zjawisko UFO musi być dla nas pokrewna? Albo dlaczego przyjmujemy, że ona koniecznie musi funkcjonować na takich samych warunkach jakie my mamy w zwyczaju? I skąd jest ta inteligencja? Czy naprawdę przybywa z daleka, albo być może jest o wiele bliżej nas, niż to się powszechnie sądzi? Czy to jest metaziemskie, czy raczej pozaziemskie? Albo zostając na tym polu, iść tą samą drogą co psycholog Jung, który utrzymywał, że są to dziwne manifestacje ludzkiej duszy?
To ogromne zainteresowanie ogarnęło także Hollywood, objęło pewien zakres jego głosu informacyjnego i popularyzatorskiego. Jest to główny temat filmu Bliskie Spotkania Trzeciego Stopnia(tytuł, pochodzi bezpośrednio od poprzedniej książki autora, Doświadczenie UFO ), jego reżyser, Steven Spielberg, przez wiele lat intensywnie interesował się tematyką UFO. Spielberg odniósł sukces z powodu zawarcia w filmie istoty zagadki UFO, wskazał dowód na to, że inteligencja inna niż nasza naprawdę nie tylko istnieje, ale również w sposób szczególny dla siebie czyni wszystko, by być znaną rodzajowi ludzkiemu.
W tym momencie, przypominam sobie rozmowę, którą odbyłem z U Thantem, późniejszym sekretarzem generalnym narodów zjednoczonych, w czasach kiedy byłem jeszcze sceptykiem. Dyskutowaliśmy o UFO i podróżach międzygwiezdnych, w pewnym momencie zapytał mnie, czy myślałem o tym, że kosmici mogliby prawdopodobnie odwiedzić nasz świat. Odpowiedziałem, że jako astronom muszę uwzględnić odległości i czas konieczny do podróży, a przez to taką wielką podróż mogę całkowicie wykluczyć. U Thant popatrzył na mnie, wygiął swoje brwi i powiedział: ”Wie Pan, ja jestem buddystą, a my wierzymy, że życie jest wszędzie”. Powiedziałem mu, ze jako astronom także w to wierzę, ale warunki fizyczne, ogromna długość czasu potrzebna do odbycia podróży w przestrzeni kosmicznej, wydawały mi się nie do pokonania. Sekretarz generalny przerwał swoją wypowiedź, pochylił się z powrotem na swoim krześle i powiedział: „Ah, ale to co dla nas może się wydawać jak lata, dla innych może być tylko dniem lub dwoma”.
Może tak jest. Wiemy tak mało o ogromnym wszechświecie, znajdując się w naszym mało korzystnym punkcie, Ziemi, że rzeczy wykraczające daleko poza naszą wyobraźnię, mogą być naprawdę możliwe.
Tymczasem, musimy być usatysfakcjonowani studiując sprawozdania o UFO, nie samo UFO. Sprawozdania pisane są przez ludzi, a ludzie często mylą z czymś innym to co zaobserwowali. Dlatego, prawdopodobnie większą wagę powinniśmy przyznać relacjom dokonanym przez kilku świadków, ponieważ każdy ich szczegół może zostać dokładnie porównany z inną opowieścią. Wciąż jednak jest niemożliwym zapewnienie tego, dotyczy to także ważnych, zagadkowych sprawozdań zawartych w wykazie projektu Błękitna Księga, nawet tych przypadków które sam badałem i tych w które byłem zaangażowany osobiście. Świadkowie, z którymi przeprowadzałem wywiady mogli kłamać, mogli być obłąkani, albo mogli ulec zbiorowej halucynacji – ale nie myślę, żeby tak było. Ich pozycja społeczna, brak motywacji dla popełnienia żartu, własne zakłopotanie dotyczące wydarzeń, które zgodnie z ich osadem przeżyli, oraz często ich wielka niechęć by porozmawiać o tych wszystkich doświadczeniach, potwierdzają ich subiektywną rzeczywistość doświadczenia UFO.
Pytanie, które nas w tym momencie intryguje brzmi po prostu: Jak wiele jest w tym wszystkim obiektywnej rzeczywistości?
Tak, teraz tutaj zawarta jest główna treść czegoś co znajdziesz, jeżeli zadasz sobie trud spędzenia całych tygodni w Archiwum Narodowym lub przejrzysz w domu więcej niż milę mikrofilmów – plus cos co byłem w stanie dodać na podstawie mojej długiej osobistej współpracy z Błękitną Księgą.
Zostawiam Ciebie, żebyś osądził to sam.
J. ALLEN HYNEK
1======================================================================
BŁĘKITNA KSIĘGA NIE JEST KSIĄŻKĄ
Proszę przyślij mi kopię Błękitnej Księgi Sił Powietrznych – z listu napisanego przez studenta
4
Nie ma teraz i kiedykolwiek nie było Błękitnej Księgi Sił Powietrznych. Siły Powietrzne nigdy nie opublikowały obszernej, kompilacyjnej pracy o swoim projekcie Błękitna Księga, takie imię zostało nadane projektowi dotyczącemu badania i analizy tysięcy indywidualnych sprawozdań o UFO, zarejestrowanych w okresie około dwudziestu lat. [2]
Dziwne zjawiska na niebie oraz bliżej lub dalej od ziemi, były czasami relacjonowane w historii. Było lekkie „uderzenie UFO” w Stanach Zjednoczonych w latach 1897-98 kiedy to obserwowano duże, proporcjonalne obiekty, oraz w Europie w trakcie drugiej wojny światowej kiedy to widziano „wojowników foo” (świecące kule, które poruszały się za samolotami), doniesienia o nich składali piloci z obydwu walczących stron. Była również fala „rakiet widm” w krajach skandynawskich w 1946 roku. Ale rok 1947 jest przyjmowany ogólnie jako ten, w którym zaczęła się nowoczesna fala „latających spodków” albo sprawozdań o UFO.
Wczesne sprawozdania UFO dotyczyły w dużej mierze dostrzeżonych podczas dnia dysków albo dziwnych świateł zauważonych w nocy. „Bliskie spotkania” albo zgłoszenia dotyczące doświadczeń z UFO w bardzo bliskiej odległości od świadka lub obserwującego – tak blisko jak kilka stóp lub mniej – nie zdarzają się często w aktach Błękitnej Księgi. Dyski, owale, elipsy, albo przedmioty „jajo”-kształtne były „latającymi talerzami” ponieważ ludzie patrzyli na coś – co było podobne do spodka, albo jeszcze szczególniej, do dwóch spodków – jeden leżący na drugim – dla większości obserwatorów donoszących o zjawisku. I chociaż inne określenia również zostały opisane, w tym okresie latający talerz stał się wkrótce popularny w prasie jak również w społeczeństwie.
Właściwie termin latający spodek uknuł pół wieku wcześniej rolnik o nazwisku Martin (patrz Vallee, pozycja numer 1)[3]. Ale nie został on spopularyzowany w nowoczesnej prasie, do momentu szeroko rozpowszechnionej obserwacji prywatnego pilota Kennetha Arnolda, która miała miejsce 24 czerwca 1947 roku. (patrz strona 99[4])
Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych, wojskowa gałąź mająca na celu otoczenie nas ochronną ręką przeciw wszystkiemu co lata ( a nie należy do nas), zostały obarczone naturalnie odpowiedzialnością za badania tego dziwacznego i –ponieważ rząd o to je podejrzewał – będącego najprawdopodobniej straszną bronią powietrzną zjawiska. Było tak tylko dlatego, ponieważ „latające talerze” mogły stanowić poważna groźbę dla bezpieczeństwa narodowego, a Siły Powietrzne miały w tym przypadku pierwszeństwo by to zbadać, nie ważne czy pochodziły one z jakiegoś kraju na Ziemi, jakiejś innej planety, albo nawet jakiegoś odległego układu słonecznego. Fakt był, one mogły być niebezpieczne.
W ten sposób chociaż Siły Powietrzne rozgłaszały frazesy głoszące, że badania UFO mogłyby przynieść „potencjalny rozwój naukowy”, to jednak tak naprawdę były tylko dwa aspekty, dzięki którym badały one problem UFO: czy UFO są lub nie są zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego oraz czy są lub nie pochodzenia pozaziemskiego. Siły Powietrzne uspokoiły się raczej szybko tym, że UFO nie stanowi żadnej groźby dla Stanów Zjednoczonych, doszły też po trochę dłuższym czasie do bardziej kontrowersyjnego ( nie ogłoszonego w prasie) przekonania, że nie ma żadnego ważnego dowodu na pozaziemskie pochodzenie UFO. Dlatego, większość ich pracy została zakończona.
W tym punkcie byłoby na miejscu zwrócić uwagę na irytujący problem dotyczący nieustannego strumienia sprawozdań o UFO, kierowanego do zorientowanych naukowo organizacji. Będąc uczciwym wobec Sił Powietrznych, ich najważniejszą odpowiedzialnością przed narodem jest obrona kraju, a nie zajmowanie się abstrakcyjnymi badaniami naukowymi. A właśnie tym, Siły Powietrzne zostały zmuszone się zająć, chociaż przez lata wielokrotnie próbowały podrzucić to niepożądane dla siebie zadanie jakiejś agencji rządowej.[5]
W latach 1947-48, pierwsze raporty o UFO zostały przekazane Centrum Powietrznego Wywiadu Technicznego (ATIC), mieszczącego się w bazie Sił Powietrznych w Dayton, Ohio - agencji odpowiedzialnej za analizowanie informacji wywiadowczych interesujących Siły Powietrzne.
Kiedy prawie rok później zostałem osobiście włączony w badania, zauważyłem wielką konsternację w wydziale wywiadu, spowodowaną przez nagłą i pozornie niedorzeczna serię sprawozdań, które pochodziły zarówno od cywilnych jak i wojskowych obserwatorów. ATIC mógłby łatwo zdyskontować sprawozdania cywilne ( i oni zazwyczaj tak zrobili), ale nie mogli zdyskontować wprost doniesień ich własnego wytrenowanego personelu – wojskowych świadków.
5
Na początku zgłoszenia UFO były niewyraźnie i niekompletne, przez to mogłem się nauczyć z pełną odpowiedzialnością wyjaśniać większość z nich w kategoriach astronomicznych. ATIC przyzwyczajony do otrzymywania solidnych wojskowych informacji, tym razem nie mógł otrzymać „twardych danych”; oni chcieli bliskie zdjęcia, kawałki sprzętu komputerowego, szczegółowe opisy i tak dalej. Zamiast tego, piloci wojskowi donosili o obserwacjach wyglądającego na metaliczny, prawdopodobnie „dyskokształtnego”, bezskrzydłego obiektu, który „brzęczał” i w pewnym momencie wystrzelił naprzód z niewiarygodna szybkością – i to było wszystko.
Siły Powietrzne były zdumione. Bezskrzydły obiekt? Nonsens! To niemożliwe. Być może pilot zobaczył meteor albo miał halucynacje. Niewątpliwie lotnik został skonfudowany, być może wdychał za wiele lub za mało tlenu. Poza tym, odkąd nikt inny nie doniósł o tym, dlaczego tylko obserwację tego pilota należy spisać na straty, wyjaśniając jego przypadek jako złą interpretację naturalnego wydarzenia albo zjawiska, albo jako być może w pełni rozwiniętą halucynację?! W kuluarach Pentagonu, gdzie precyzyjne sprawozdania i zgryźliwe decyzje były regułą, oszołomionemu UFO ATIC nie bardzo to dotyczyło.
Tymczasem dwie szkoły myślenia o UFO, szybko rozwinęły się w Dayton , Ohio, oraz gdzie indziej w kręgach wywiadu. Jedna szkoła wyczuwała, że UFO powinno być traktowane bardzo poważnie. Ich wiara była tak silna, że wysłali do Waszyngtonu ściśle tajną „ocenę sytuacji”, stwierdzając w niej, że latające talerze są prawdopodobnie pochodzenia między planetarnego, oraz że wojskowi powinni z ich powodu ogłosić „alarm”. Nawet jeżeli ktoś nie poszedł aż tak daleko w tym kierunku, to jednak był gotowy przyjąć, że latające talerze są prawdziwe. Naprawdę, w liście od głównodowodzącego wojskowych Sił Powietrznych generała Twininga napisano:
Bardzo bym prosił...rozważyć obecnie opinię, dotyczącą rozkazu w sprawie tak zwanych „latających dysków”, że:
a. raportowane zjawisko jest prawdziwe i nie jest efektem wyobraźni;
b. są to przedmioty posiadające zazwyczaj kształt dysku, do tego pokaźnej wielkości, obserwatorom wydają się być tak duże jak samoloty. [6]
Inna szkoła myślenia poszła łatwą drogą i w trybie doraźnym odprawiła cały temat jako złe interpretacje, kaprys, powojenne nerwy, albo skutki „sezonu ogórkowego”, szczególnie w przypadku sprawozdań pochodzących od cywilów.
Ludzie będący na szczytach władzy w Waszyngtonie, skłaniali się ku temu drugiemu sposobowi widzenia sprawy. To było proste. I, pomimo wszystko, ich Naukowy Komitet Doradczy, złożony z renomowanych i wysoce szanowanych uczonych, doszedł do wniosku, że takie rzeczy nie mogą mieć miejsca – zatem muszą być mirażami albo skutkiem prostej, dobrej, staromodnej wyobraźni. To co było przypisywane sposobom zachowania się UFO, było zaprzeczeniem wszystkiego co znane było nauce: zdumiewające przyspieszenia od stanu spoczynku, prostokątne zwroty, szybkie, ciche zniknięcia pozornie i otwarcie przeciwstawiające się grawitacji ziemskiej, oraz unoszenie się bezwiedne nad gruntem.
Nauka stwierdziła, że to było niemożliwe, po czym narodziło się stwierdzenie Sił Powietrznych, które miało spowodować im tyle kłopotów: „Ponieważ to nie może istnieć, dlatego to nie istnieje”.
Wciąż, uparcie pojawiały się sprawozdania z obserwacji UFO ( był to jeden z najbardziej irytujących aspektów zjawiska UFO – kaprysy mimo wszystko znikają w samą porę). Kontynuowano gromadzenie raportów w bazie Wright – Patterson w Dayton. W końcu ATIC zalecił, a Waszyngton się zgodził, na utworzenie oddzielnego i formalnego projektu, którego zadaniem ma być ocena sytuacji i dojście raz na zawsze do sedna problemu.
W lutym 1948 roku narodził się Projekt Znak. Przetrwał prawie rok. Ale jako zwiastun projektów Grudge[7] i Błękitna Księga, zaczął ciągnąć Siły Powietrzne po długiej ścieżce badań jednego z najdłuższych tematów, zakończonych najbardziej kontrowersyjnymi wnioskami w ich historii.
Wkrótce, gdy rozpoczął się projekt Znak, zapytano mnie, jako astronoma ( i to zawsze podkreślam), czy nie dołączyłbym do niego jako doradca techniczny. Miałem stwierdzić jak wiele ze zgłoszonych do tej pory raportów, mogłoby zostać wyjaśnione racjonalnie i astronomicznie jako meteory, migotanie gwiazd czy jasne planety. Oczywiście, niektóre z licznych obserwacji dziennych dysków mogłyby zostać tak wyjaśnione. Ale żaden obiekt astronomiczny nie pojawia się jako latający metaliczny dysk, gwałtownie baraszkujący na dziennym niebie. Ale było wiele innych które mogły mieć i miały wytłumaczenie astronomiczne. Poniżej są przykłady sprawozdań, które oceniłem w kategoriach astronomicznych:
6
13 października 1947 roku wielu świadków w Dauphin, Manitoba, doniosło o obserwacji niebieskiego przedmiotu, który wielkością przypominał piłkę do softballu i miał kształt meteoru. To leciało prostym kursem na niskiej wysokości i było obserwowane przez trzy sekundy.
W mojej ocenie zdarzenia czytamy:
Opis tego incydentu odpowiada opisowi dużego meteoru lub kuli ognistej (pioruna kulistego). Trajektoria, szybkość, kolor i eksplozja to szczególnie przekonujące ku temu dowody.
11 lipca 1947 roku w Codroy w Nowej Fundlandii, dwie osoby obserwowały dyskokształtny obiekt, poruszający się z bardzo dużą szybkością oraz mający wielkość talerza obiadowego. Obiekt był bardzo jasny, ciągnął za sobą poświatę, która czyniła jego wygląd podobnym do stożka.
Opisy zaprezentowane przez obserwatorów obiektu, całkiem dokładnie odpowiadają opisom typowego, jasnego „wolno – lecącego” bolidu. Jest niezmiernie nieprawdopodobne, że przedmiot był czymś więcej niż kulą ognistą.
8 lub 9 października 1947 roku w Las Vegas w Nevadzie były pilot Sił Powietrznych i inne osoby, doniosły o obserwacji śladu znajdującego się wysoko na niebie i poruszającego się z szacunkową szybkością 400-1000 mil na godzinę. Obiekt produkujący ślad był niewidoczny. Ślad był tak biały jak chmura i ulotnił się po piętnastu – dwudziestu minutach. Przypuszczalnie przedmiot poruszał się w prostej linii, po czym zrobił zwrot o 180 stopni w promieniu 5-15 mil, i podążył daleko z powrotem w kierunku w którym pojawił się po raz pierwszy. Pogoda była „prawie bezchmurna”.
We wszystkim oprócz zmiany kursu lotu, zawarte w opisie dane odpowiadają opisowi kuli ognistej – pioruna kulistego. Jednakże zmiana kursu, wydaje się być zabójcza dla tej hipotezy. Żadna zanotowana kula ognista, która kiedykolwiek została zbadana, nie może zgodnie z naszą wiedzą zawrócić ze swej drogi lotu.
Planeta Wenus była częstym sprawcą:
7 marca 1947 roku oficerowie USAF w Smyrna, Tennessee, oglądali owalny przedmiot znajdujący się w kierunku południowo-zachodnim od Smyrna. Był żółto-pomarańczowego koloru i poruszał się bardzo powoli około pięć stopni ponad horyzontem. Widzieli to przez około czterdzieści pięć minut, do chwili jego zniknięcia.
Moja ocena stwierdzała:
Przedmiot dostrzeżony tutaj był niewątpliwie planetą Wenus. Podane miejsca jego pozycji (z dopuszczalnym błędem obserwacyjnym) zgadzają się z obliczona pozycją Wenus. Opis koloru, szybkości i czasu obserwacji potwierdzają to dokładnie.
Przekonałem się, że w czasie obu wojen światowych, wiele partii amunicji zostało wystrzelonych w kierunku Wenus, każda ze stron myślała, że ta jasna planeta była urządzeniem wroga. Nawet komety były czasami donoszone jako UFO:
8 października 1948 roku obserwator pogody w Panamie, oglądał przez czterdzieści minut sferyczny przedmiot posiadający ogon jak kometa. Stwierdził, że było to większe od Wenus, miało kolor gwiazdy i znajdowało się wysoko.
Wydaje się całkowicie prawdopodobne, że dostrzeżony przedmiot był kometą 1948 L, która została odkryta dwa dni wcześniej w Australii... Nie ma żadnego pojedynczego stwierdzenia w tym ograniczonym sprawozdaniu, które zaprzeczałoby hipotezie komety.
Czasami, nawet znajdujące się w pewnym miejscu nieba Słońce i Księżyc, albo Księżyc przesłaniany przez mknące chmury, były donoszone jako UFO.
Być może, moje dotychczasowe sprawozdania pomogły w transformacji Projektu Znak w ekstremalnie negatywny Projekt Uraza, który działał w oparciu o założenie, że UFO po prostu nie mogą istnieć. Systematycznie i konsekwentnie próbowałem znajdować naturalne wytłumaczenia dla tak wielu przypadków jak tylko to było możliwe, a ponieważ mogłem tak czynić, sięgnąłem po to by udowodnić, że wiele obserwacji może mieć naturalne wyjaśnienie. Czasami jednak, posuwałem się zbyt daleko.
Myślałem wtedy wyraźnie, że UFO było tylko wielkim nonsensem. Cieszyłem się rolą odbrązowiacza, chociaż musiałem przyznać, że niektóre z przestudiowanych przeze mnie 237 przypadków były prawdziwymi łamigłówkami.
Końcowy rezultat albo wynik analiz, które przedstawiłem Siłom Powietrznym 30 kwietnia 1949 po prawie roku ( nigdy nie mając w pełni czasu) usiłowań znalezienia normalnego wytłumaczenia dla tych przypadków, jest dostatecznie interesujący, by go tutaj zreprodukować.
Klasa Liczba wydarzeń W przybliżeniu %
1. Astronomiczny
7
a. Wysokie prawdopodobieństwo 42 18
b. Odległe lub niskie prawdopodobieństwo 33 14
---------- -----------
Ogółem 75 32
2. Nie astronomiczny ale
sugerujący inne wytłumaczenie
a. Balony albo zwykły samolot 48 20
b. Rakiety, flary, lub dające
fałszywy widok ciała 23 10
c. Rozmaite ( odbicia, smugi jutrzenki, ptaki) etc.
Ogółem ----------- ----------------
84 35
3.Nie-astronomiczne, brak możliwe-
wego wytłumaczenia.
a. Brak dowodów wyklucza wytłumaczenie 30 13
b. Przedstawione dowody nie sugerują żadne-
go wyjaśnienia 48 20
Ogółem ---------------- ---------------
78 33
Po złożeniu powyższego nauczania, powróciłem do pełnoetatowego astronomicznego nauczania i badań.
27 grudnia 1949 roku Siły Powietrzne ogłosiły zakończenie projektu Uraza, uznając swoj...
wenel