Burnette Robert - Droga do Wounded Knee II.pdf

(422 KB) Pobierz
Robert Burnette & John Koster
DROGA DO
WOUNDED KNEE II
Tytuł oryginału:
"The Road to Wounded Knee"
Co. 1994 by Robert Burnette
SPIS TREŚCI:
Nowe wojny indiańskie
Nowy prezydent, nowe nadzieje
Ameryka Nixona, Ameryka indiańska
Narodziny Szlaku Złamanych Traktatów
Szlak Złamanych Traktatów - próba sił
Zajęcie Biura do Spraw Indian
Okupacja Biura do Spraw Indian
Finał waszyngtońskiego protestu
Gorąca zima 1973
Pierwsze dni Wounded Knee
Bohaterowie i dziennikarze
Ultimatum i moralne zwycięstwo
Siły federalne powracają
Niespełnio ne nadzieje
989290225.001.png
Krwawy koniec okupacji
Finał Wounded Knee
Ataki na AIM
Prawo i bezprawie
Zmiany w kraju Indian
Niepewna przyszłość
Russell Means kontra Richard Wilson
Zakończenie - od tłumacza
Chronologia
Latem 1974 roku ukazała się w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie książka, która spośród
innych, lepszych i gorszych pozycji poświęconych odradzającemu się ruchowi indiańskiemu
i wydarzeniom, które wstrząsnęły Ameryką, wyróżniała się głęboką analizą podejmowanego
problemu, atrakcyjnością formy i jeśli nie bezstronnością, to z pewnością pełnym spokoju i
rozwagi spojrzeniem na sprawy, które dzieliły na wrogie obozy nie tylko samych Indian, ale i
całą Amerykę.
Znajomość zagadnienia, trzeźwość sądów oraz wartość literacką gwarantowały osoby
autorów, ludzi obeznanych z problematyką indiańskiego aktywizmu oraz sztuką pisarską.
Robert Burnette, przewodniczący Rady Plemiennej Siuksów (Dakota) z rezerwatu Rosebud,
od ćwierćwiecza działał na rzecz swojego ludu, pełniąc między innymi przez trzy lata funkcję
przewodniczącego Krajowego Kongresu Indian Amerykańskich (NCAI), występując jako
współprzewodniczący Szlaku Złamanych Traktatów i negocjator w licznych konfliktach.
Swoją samotną walkę z Biurem do Spraw Indian opis a ł Burnette w swojej pierwszej książce
"The Tortured Americans" (Torturowani Amerykanie).
John Koster, drugi ze współautorów, to biały dziennikarz, specjalizujący się w sprawach
współczesnego indiańskiego aktywizmu i historii amerykańskiego Zachodu, piszący między
innymi dla znanego indiańskiego czasopisma "Akwesasne Notes".
Udostępniane polskiemu Czytelnikowi opracowanie, to fragmenty stanowiące około jednej
trzeciej 330-stronicowego oryginału. W ich wyborze tłumacz kierował się chęcią
przedstawienia mało znanego społeczno-politycznego tła, bezpośrednich przyczyn i
przebiegu wydarzeń z lat 1969-73, prowadzących do wybuchu najsłynniejszego
współczesnego protestu północnoamerykańskich Indian, określanego jako Wounded Knee II.
W ramach tego opracowania nie znalazły niestety miejsca omówione szeroko w oryginale
zagadnienia historyczne, społeczno-ekonomiczne i religijne, leżące u podstaw odrodzenia
indiańskich społeczności, ani też aneksy z tekstami dokumentów (Traktat Siuksów z 1868 r.,
989290225.002.png
Rezolucja o Ograniczeniu z 1953 roku), nie powinno to jednak umniejszać jego wartości
poznawczej. Pominięte fragmenty znajdą się być może w rękach polskiego Czytelnika w
przyszłości.
Minione dziesięciolecie potwierdziło w większości zawarte w książce oceny, nie straciły na
aktualności ani poruszane w niej problemy, ani propozycje przyszłościowych rozwiązań. Z
tych też względów pozycja ta powinna stanowić cenne źródło rzetelnej wiedzy oraz być
inspiracją dla wielu przemyśleń i rewizji dotychczasowych poglądów. Zapoznając się z nią ,
Czytelnik może wziąć udział w historycznym procesie Odrodzenia Indian.
Redakcja
Wstęp
NOWE WOJNY INDIAŃSKIE
Zajęcie wyspy Alcatraz w listopadzie 1969 roku przez niewielką grupkę młodych Indian
spowodowało w prasie pewne poruszenie. Część zawodowych radykałów i radykalnych
aktorek zainteresowało się na krótko wszystkim co indiańskie - głównie kobiecą modą rodem
z Francji i Hongkongu. Gdy w czerwcu 1971 roku rząd federalny odzyskał podstępem
Alcatraz, naśladowcy modnych spraw zniknęli jak mgła nad San Fr a ncisco, a młodzi
Indianie nie mieli dokąd pójść. Fakt, że wyspa stać się miała kosztownym i dotowanym
najprawdopodobniej z funduszy federalnych parkiem, zamiast finansowanym prywatnie
indiańskim centrum kulturalnym, także nie przyciągał już większej uwagi .
Prośba czterdziestu czterech pochodzących z wyboru przywódców plemiennych do
prezydenta Johnsona o "system pożyczkowy dla narodów słabo rozwiniętych" została
zignorowana przez prasę i Biały Dom.
2 listopada 1972 roku Ameryka i świat zaskoczeni zostali wiadomością tak niewiarygodną,
jak lądowanie z kosmosu. Grupa amerykańskich Indian zajęła budynek Biura do Spraw
Indian (Bureau of Indian Affairs - BIA) w Waszyngtonie, D.C. i utrzymywała go przeciwko
zmasowanym oddziałom i największej potędze na ziemi. P o raz pierwszy od czasu wojen
indiańskich wieści o zapomnianej mniejszości Ameryki stały się równie ważne jak
korespondencja o Wietnamie i nadchodzących wyborach prezydenckich.
Dla powiększenia zamieszania, amerykańscy Indianie byli równie chyba podzieleni co do
etyki i motywów tej okupacji, jak opinia publiczna. Sympatia dla Indian wzrosła, gdy władze
zagroziły użyciem siły, a wojowniczy przywódcy ślubowali zginąć w imieniu swoich praw.
Departament Spraw Wewnętrznych robił wszystko, by przedstawić swoich błądzących
podopiecznych jako armię wandali, a rząd naciskał na wybieralnych przywódców
indiańskich, by potępiali aktywistów jako pochodzących z miast bandytów i
nieodpowiedzialnych samozwańczych rewolucjonistów. Ale inni odpowiedzialni indiańscy i
biali p rzywódcy poparli okupację. Wydawało się, że każdy jest samodzielnym ekspertem w
sprawach problemów Indian. Ale fakty i cele okupacji pozostały równie tajemnicze, kiedy
protest się zakończył, jakimi były kiedy pierwsi militanci wtargnęli do budynku.
Okupac ja zakończyła się gdy prezydent zgodził się ustanowić Specjalną Federalną
Międzyagencyjną Grupę Roboczą (Special Fegeral Interagency Task Force) dla zbadania
federalnej polityki indiańskiej i indiańskich potrzeb. Grupa robocza podpisała porozumienie
wyszc z ególniające kroki, jakie miały zostać podjęte. Zalecenia grupy roboczej, oparte o
informacje dostarczone przez wszystkie zainteresowane partie i grupy, miały być dostarczone
prezydentowi do 1 czerwca 1973 r. razem z uzupełniającymi i niezależnymi stanowis kami
przedstawicieli Indian.
Część starszych Indian, którzy przeżyli pięć czy sześć dekad apatii i partactwa władz
uważała, że wszystko to jest zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe.
I miała rację.
Władze federalne złamały umowę zanim wysechł jeszcze atrament i przedstawiły
niespodziewanie w Kongresie pakiet siedmiu projektów ustaw, bez jakichkolwiek konsultacji
z Indianami zaangażowanymi w konflikt wokół BIA. Grupy okupantów, nazywane łącznie
Szlakiem Złamanych Traktatów (The Trail of Broken Treaties), mu s iały się liczyć z jeszcze
jednym złamanym traktatem. Tymczasem w rezerwacie Pine Ridge w Dakocie Południowej,
szturmowym centrum indiańskiego aktywizmu, zdenerwowani urzędnicy BIA i pochodzący z
wyborów przywódcy plemienia przygotowywali gorące przyjęcie a ktywistom ze Szlaku
Złamanych Traktatów. Urzędnicy plemienni nienawidzili aktywistów, próbujących popsuć
im ich interesy i wprawiających w zakłopotanie ich popleczników z BIA. i administracji
Nixona. Sąd plemienny zakazał członkom Ruchu Indian Amerykański c h (AIM), jądra
aktywistów, przemawianie i gromadzenie się w rezerwacie, choć było to sprzeczne z
konstytucją. Policja BIA aresztowała dwóch Indian, którzy przybyli do własnego rezerwatu,
aby wziąć udział w spotkaniu właścicieli ziemskich Siuksów Oglala. T a ki był stan " prawa i
porządku" wśród plemiennych urzędników, próbujących napiętnować opozycję jako
kryminalnych wywrotowców.
Doprowadzenie do szału przez szydzenie ze sprawiedliwości planowali drastyczne środki
odzyskania swoich praw oraz obalenie sankcjonowanej przez władze korupcji i tyranii rady
plemiennej wraz z jej przewodniczącym. Popierani w tym byli przez starszyznę plemienną,
która przez całe życie cierpiała przez pozbawionych serc biurokratów i wreszcie ujrzała
ostatnią szansę na życie - lub może na śmierć - z dumą i poczuciem godności osobistej.
Dlatego w lutym 1973 roku społeczeństwo zmęczone dziesięcioletnią wojną w Indochinach
stanęło w obliczu nierealnej możliwości partyzanckiej wojny w sercu Ameryki, prawie że w
cieniu Mount Rushmore, Świątyni Demokracji wyrzeźbionej w świętej górze Siuksów.
Kataklizm nadszedł, kiedy biała policja i szacowni obywatele hrabstwa Custer w Dakocie
Południowej zdecydowali się potraktować z przymrużeniem oka śmierć dwudziestoletniego
Indianina z ręki białego człowieka, jako niewielkie zakłócenie spokoju. Była to historia
bardzo typowa dla Dakoty Południowej, ale tym razem zakończyła się inaczej.
Zjawił się bowiem wściekły tłum Indian, domagając się równej sprawiedliwości, co
zakończyło się w rezultacie paleniem budynków i starciem z policją na ulicach noszącego
nieszczęsną nazwę miasteczka Custer. Dwa dni później rasistowska zniewaga w barze w
Rapid City doprowadziła do kolejnych zamieszek w tej stolicy antyindiańskiego rasizmu.
Pobito wielu białych, a ponad czte r dziestu Indian uwięziono.
27 lutego męczący półsen amerykańskiego sumienia przerodził się w długą marę senną z
Wounded Knee. Transportery opancerzone (APC ) i działka samobieżne krążyły po wysokiej
trawie wokół kościółka Najświętszego Serca i Szlaku Big Foota, a rakiety i świetlne pociski
przeszukiwały preriową noc. Aktywiści z AIM i ich sojusznicy wyłonili się na miejscu
ostatniej wielkiej masakry Indian w Ameryce (sprzed osiemdziesięciu trzech lat) i
zaprzysięgli zmienić świat lub zginąć. Ich żądania k o ncentrowały się na odwołaniu ze
stanowiska przewodniczącego plemiennego referendum mającym dać Oglalom szansę na
ponowne dysponowanie własnym życiem. Podczas gdy starcy modlili się, a młodzi
mężczyźni malowali swoje twarze w gotowości na śmierć, oszołomio n e społeczeństwo
trwało w niewierze.
Uzbrojeni Indianie ważący się na wyzwanie potęgi Stanów Zjednoczonych? Malowidła
wojenne w dobie bombowców B-52? Wychowani od kołyski do grobu przez pobłażliwego
Wuja Sama, dlaczego mieliby się ci ludzie zbuntować? Nawet kiedy nocne wymiany ognia
rozerwały ciemność Dakoty Południowej, kiedy postrzelono ludzi z FBI, zabito i raniono
wielu Indian, kiedy prawdziwe kule przebijały prawdziwe ciała, a nazwa Wounded Knee
błyszczała w nagłówkach prasy od Zambii po Japonię społ e czeństwo siedziało bez ruchu,
jak gdyby wszystko to był tylko western.
W erze rozczarowania władzą najbardziej szokujące stadium nadużyć, niegospodarności i
bezsensowności pozostawało poza wyobrażeniami większości amerykańskiego
społeczeństwa. Była instynktowna sympatia, dręczące uczucie, że coś rzeczywiście musi być
źle w Dakocie Południowej, ale fakty pozostawały niewidoczne spoza rozmyślnych kłamstw
rządowych funkcjonariuszy i czasem zbyt wybujałej retoryki militantów. Prawda czaiła się
pod kamienną po w ierzchnią wojennych malowideł, zbrojnych starć i prasowych
komunikatów FBI, naruszając tylko powierzchnię, jak jakiś mistyczny potwór - w
rzeczywistości jednak zbyt realny. Rząd, który ustami służył wolności, sprawiedliwości i
równości odmawiał pierwszym A merykanom wielu podstawowych uprawnień, które prawa
te miały chronić i zabezpieczać.
Od 1890 roku fakty z życia Indian były pracowicie i rozmyślnie ignorowane. Wounded Knee
stało się rezultatem tej ślepoty. Wounded Knee I, w 1890 roku, udowodniło, że Armia
Stanów Zjednoczonych chciała wymordować Indian, zniszczyć ich religijne wierzenia i
zdobyć ich ziemię. Wounded Knee II, w 1973 roku, udowadnia, że Indianie wciąż mają
odwagę i wiarę i przynajmniej część z nich woli raczej zginąć, niż poddać się kolejne m u
stuleciu biedy i łez.
Pomimo gorzkich wspomnień Indianie wierzą w "amerykański sen", w którym prawo do
życia, wolności i dążenia do szczęścia stanie się taką rzeczywistością, jaką był dla
pierwszych mieszkańców tej ziemi, zanim jeszcze przyszli ich biali, czarni i żółci bracia i
siostry.
NOWY PREZYDENT, NOWE NADZIEJE
Obraz "Indianina" nakreślony został przez groszowych powieściopisarzy w rodzaju Neda
Burtline'a, a oczyszczony, zaplanowany i spopularyzowany przez producentów z Hollywood,
bardziej zainteresowanych kończącymi się sukcesem białych opowiastkami, niż
odzwierciedleniem czegokolwiek, co miałoby związek z prawdziwą historią. Indianin był
kimś z bronią w ręce, piórami we włosach i farbami na policzkach. Kiedy był dobry, był
naprawdę dobry (Un c as, Squanto, Hiawatha, Minnehaha, Old Nokomis, Purty Redwing), ale
kiedy był zły, to był szalejącym, torturującym dzikusem. Dobry, czy zły, jego eksterminacja
Zgłoś jeśli naruszono regulamin