Eugeniusz Bodo Biografia.docx

(714 KB) Pobierz

 

Eugeniusz Bodo

Spośród gwiazd przedwojennego polskiego kina wyróżniały go niezwykle promienny uśmiech i szwajcarskie pochodzenie.

http://film.onet.pl/_i/agencje/artykuly/eugeniusz_bodo_m.jpg

I wcale nie musiał wdawać się w romans z egzotyczną Tahitanką, by podtrzymać zainteresowanie publiczności. Eugeniusz Bodo był wprost skazany na sukces. Tym większy żal, że jego życie zakończyło się tak nagle, w tak nieludzkich okolicznościach.

 

"Sex appeal, to nasza broń kobieca, sex appeal to coś, co was podnieca..." śpiewała dorodna, polskiego wyrobu Mae West podczas balu maskowego w komedii "Piętro wyżej" Leona Trystana. Temperamentna, posągowa blondynka przyciągnęła uwagę niejednego kawalera, lecz tylko starszy, zakuty w zbroję gentleman, Hipolit Pączek zdołał zaprosić ją na lampkę szampana. Nie byłoby w tym nic śmiesznego, gdyby nie fakt, że "Mae West" naprawdę nazywała się Henryk Pączek, a obie ekranowe postaci kreował Eugeniusz Bodo

Swobodne lawirowanie pośród komediowych wcieleń stało się znakiem rozpoznawczym przedwojennego aktora. Tymczasem Bodo miał większe aspiracje. W latach 30. ujawnił swój talent scenopisarski. Okazał się również niezłym producentem, świadomym oczekiwań widzów. Scenariusz komedii "Piętro wyżej" napisał wraz z Ludwikiem Starskim i Emanuelem Schlechterem. Żaden z nich nie wpadł jednak na pomysł, by przebrać Bodo za kobietę. Zażądał tego producent, który kilka lat wcześniej widział aktora noszącego suknię w teatralnej farsie "Ciotka Karola". Podobna sytuacja spotkała aktora nieco wcześniej, gdy przygotowywał się do realizacji filmu "Pieśniarz Warszawy" (1934). Na życzenie producenta musiał wówczas założyć frak. Bodo podporządkowywał się takim żądaniom bez słowa skargi. Był tak oddany X muzie, że mógł udawać dziecko, starca, a nawet niedźwiedzia, byle tylko zdobyć pieniądze na realizację filmu.

http://film.onet.pl/_i/agencje/artykuly/eugeniusz_bodo_1.jpg

http://film.onet.pl/_d/0.gif

Eugeniusz Bodo/ fot. East News

http://film.onet.pl/_d/0.gif

Głos dla Warsa

Inna rzecz, że przebieranki na planie i  wynikłe z tego zabawne nieporozumienia stanowiły podstawę scenariuszy bardzo wielu przedwojennych dzieł filmowych. Ich twórcy nawiązywali w ten sposób do skeczy z popularnych od końca XIX wieku teatrzyków rewiowych. A Bodo właśnie w kabarecie szlifował umiejętności aktorskie. Zadebiutował w 1917 roku. Przez cztery kolejne lata występował na scenach poznańskich, łódzkich i lubelskich, po czym został przyjęty do zespołu warszawskiego teatrzyku rewiowego Qui Pro Quo. Większość tekstów dla tego najsłynniejszego przedwojennego kabaretu pisał Julian Tuwim. Mimo to Bodo podziękował za współpracę po czterech latach. Od tego czasu występował w najróżniejszych warszawskich kabaretach. Zahaczył również o scenę teatrzyku Sfinksa, na której odkryli go na chwałę X muzy współpracownicy producenta Aleksandra Hertza.

W epoce kina niemego nie było zbyt wielu odpowiednich ról dla Bodo, który świetnie sprawdzał się na scenie w skeczach i piosenkach. Aktor zadebiutował na srebrnym ekranie w 1925 roku w zaginionym filmie "Rywale" Konrada Toma. Następnie grywał ciekawe epizody; tylko dla niego warto obejrzeć obraz z 1929 roku "Policmajster Tagiejew". Po latach Jerzy Semilski pisał o jego roli: "Bodo bardzo dobrze przekazał mentalność policyjnego funkcjonariusza". W kilku innych dziełach aktor zaprezentował swój kunszt taneczny. Czas świetności Bodo nadszedł wraz z przełomem

dźwiękowym. W latach 30. aktor śpiewał w niemal każdym filmie. Miał przy tym bardzo przyjemny, ciepły głos, który doskonale pasował do wpadający w ucho piosenek Konrada Toma, Ludwika Starskiego i Henryka Warsa. Bodo nucił pamiętne szlagiery najpiękniejszym polskim aktorkom tamtych czasów: Inie Benicie, Jadwidze Smosarskiej, Helenie Grossównie.

 

 

Pies i dwie kobiety

Szelmowski wdzięk i poczucie humoru sprawiały, że kobiety wprost szalały za Bodo. Gazety co i rusz pisały o romansach aktora, na przykład z Norą Ney. Wiadomo, że kilka razy to ukochany pies Bodo, olbrzymi dog Sambo zaczepiał piękne panie. Być może szukał towarzyszki dla swego pana. Lecz tylko raz fanki ogarnęło prawdziwe zwątpienie. W 1933 roku do Warszawy przyjechała egzotyczna piękność z Tahiti, Anna "Reri" Chevalier. Dziewczyna wcieliła się w główną bohaterkę dramatu "Tabu" (1931) Friedricha Wilhelma Murnaua i Roberta Flaherty'ego. Do Polski przyjechała w ramach tournee promującego

film. Bodo zobaczył ją na scenie, gdy śpiewała pieśni polinezyjskie. Zakochał się od pierwszego wejrzenia i nie bacząc na różnicę wieku (on miał 33 lata, ona 21), zaproponował wspólne mieszkanie. Reri zgodziła się. Specjalnie dla niej Bodo napisał wraz z Anatolem Sternem scenariusz filmu "Czarna perła". Zagrali w nim oboje. Premiera dramatu odbyła się w 1934 roku. Kilka miesięcy później para rozjechała się w dwie strony świata. Bodo wyruszył na Bliski Wschód, a załamana Reri wróciła na Zachód

Tahitanka, która nigdy już nie doszła w pełni do siebie po pamiętnym romansie, mogła mówić o względnym szczęściu. Była bowiem jedną z niewielu kobiet, które spodobały się matce Eugeniusza Bodo, Jadwidze Dorocie, z domu Dylewskiej. Dzięki temu para mogła bez przeszkód żyć razem w mieszkaniu przy ulicy Marszałkowskiej w Warszawie, tyle tylko że matka aktora mieszkała wraz z nimi. Bo prawdziwie wierny Bodo był tylko jednej kobiecie - własnej matce. Swój sceniczny pseudonim stworzył z pierwszych sylab swojego (Bohdan) i jej (Dorota) imienia. Próbował w ten sposób przeprosić za zawiedzione nadzieje rodzicielki. Matka chciała, by jej jedyny syn został lekarzem. Bodo podejmował nawet próby w tym kierunku, ale wszystkie kończyły się fiaskiem. Mdlał na widok krwi.

 

 

Szwajcar na Wschodzie

Miłość do kina odziedziczył natomiast po ojcu. Miejsce urodzenia Eugeniusza Bodo nie zostało ostatecznie potwierdzone. Aktor utrzymywał, że urodził się 28 grudnia 1899 roku w Genewie. Niektórzy historycy kina uważają, że przyszedł na świat w Łodzi lub w Warszawie. Wiadomo z całą pewnością, że jego ojciec był z pochodzenia Szwajcarem i aktor do końca życia zachował podwójne, polsko-szwajcarskie obywatelstwo. Eugeniusz Bodo naprawdę nazywał się Bohdan Eugene Junod. Jego ojciec, Teodor Junod był kierownikiem kabaretów i iluzjonów. Przyczynił się między innymi do powstania pierwszego stałego kina w Łodzi, które otrzymało nazwę "Urania".

Smykałka do interesów, odziedziczona po ojcu, obudziła się w aktorze na początku lat 30. W 1931 roku otworzył wraz z reżyserem, którego bardzo cenił, Michałem Waszyńskim i aktorem Adamem Brodziszem wytwórnię B-W-B Film. Dwa lata później założył własną firmę producencką Urania. Próbował sił także w fachu reżysera i choć film "Królowa przedmieścia" nie spodobał się krytykom, Bodo zapowiedział, że bez reszty poświęci się reżyserii. Przed wojną zdążył nakręcić jeszcze jeden film, "Za winy niepopełnione" (1938). I otworzyć elegancką kawiarnię "Cafe Bodo" przy ulicy Foksal.


 

 

 

http://film.onet.pl/_i/agencje/artykuly/eugeniusz_bodo_2.jpg

http://film.onet.pl/_d/0.gif

Eugeniusz Bodo w filmie "Antoś pierwszy raz w Warszawie"/ fot. Kino Polska

http://film.onet.pl/_d/0.gif

We wrześniu 1939 roku Bodo wyjechał do Lwowa, gdzie śpiewał przedwojenne przeboje w teatrzyku "Jazz Tea". Dwa lata później został

aresztowany przez NKWD, jako "element społecznie niebezpieczny", ponieważ posiadał szwajcarski paszport. Przez kolejne dwa lata przebywał w moskiewskim więzieniu. W 1943 został wywieziony do łagru koło Kirowa, gdzie zmarł 7 października. Pochowano go w zbiorowym grobie.

Przy pisaniu tekstu korzystałam z artykułów "Eugeniusz Bodo" Małgorzaty Hendrykowskiej ("Film") i "Cudowne dziecko polskiego kina" Tomasza Zbigniewa Zaperta ("Rzeczpospolita") oraz książek "Pleograf. Słownik biograficzny filmu polskiego 1896-1939" Jerzego Maśnickiego i Kamila Stepana, "W starym polskim kinie" Stanisława Janickiego.

 

KsiĄŻę i ŻebraK

Słynna powieść Marka Twaina o tym samym tytule przedstawia historię dwóch chłopców, syna króla i syna złodzieja. Chłopcy, podobni do siebie jak dwie krople wody, zamienili się swoim ubraniem. Dzięki temu syn złodzieja Tomek, stał się księciem, a syn króla Edward, stał się nędzarzem. Nasza opowieść będzie o chłopcu, który tak jak Edward, z pozycji księcia spadł na samo dno ludzkiej nędzy. Opowieść Marka Twaina kończy się happy endem. Nasza opowieść nie będzie miała dobrego zakończenia.

 

 

kurier galicyjski * 16 grudnia 2011–12 stycznia 2012 nr 23–24 (147–148)

SZYMON KAZIMIERSKI

Są ludzie świecący jak gwiazdy.Ludzie, którym zawsze wszystko się udaje, a dzięki licznym talentom,

udaje się im to wszystko, jak gdyby bez najmniejszego wysiłku. Są rzutcy i dynamiczni. Otacza ich orszak zapatrzonych i zauroczonych przyjaciół,znajomych i pochlebców, którzy czekają z niecierpliwością na to, co idol powie, jak się zachowa, w co się dzisiaj ubierze…28 grudnia 1899 roku, w mieście Genewie w Szwajcarii, mieszanemu polsko-szwajcarskiemu małżeństwu,urodził się chłopak. Bogdan Eugene Junod. Jego ojciec Teodor Junod był Szwajcarem, matka Jadwiga Anna

Dorota z Dylewskich, była Polką.Rodzice wyznawali kalwinizm i w takiej religii wychowywali syna. Po latach, z pierwszych liter swojego imienia i pierwszych liter trzeciego imienia matki, chłopak utworzy sobie pseudonim artystyczny. Będzie on brzmiał – BODO!

Teodor Junod zajmował się prowadzeniem objazdowych teatrzyków i kabaretów, z którymi rodzina wędrowała przez całą Rosję i dopiero w roku 1903 osiadła na stałe w Łodzi.Tutaj pan Junod założył pierwsze w Łodzi kino o nazwie „Urania”. Sama koncepcja kina w stale rozrastającejsię Łodzi była niewystarczalna, a wobec tego do kina doszły wkrótcewystępy cyrkowe i programy kabaretowe.

Bodo rozpoczyna karierę artystyczną

Mały Bogdan wzrastał w towarzystwietancerzy, kuglarzy i piosenkarzy,a że miał do tego smykałkę,

już w wieku lat dziesięciu opracował swój własny, prywatny numersceniczny zwany „10-letni kowboj

Bodo – cudowne dziecko XX wieku” Przebrany w kostium kowboja,mały Bodo żonglował lassem, strzelałz kolta, fertycznie tańczył szalone irlandzkie tańce i bardzo ładnie śpiewał Yankee Doodle”, czym rozgrzewał widownię, wiwatującą i bijącą mu brawa na stojąco. Od razu trzeba powiedzieć, że

to bardzo nie podobało się jego matce.Między rodzicami dochodziło do spięć. Ojciec nie miał nic przeciwko występom estradowym małego Bogdana,matka natomiast uważała, że syn powinien zająć się nauką, aby w przyszłości zostać szanowanym lekarzem. Wreszcie między rodzicami nastąpił rozwód, a po rozwodzie Bogdan został z ojcem, matka zaś wyjechała za granicę.Bodo rozpoczął naukę w łódzkiej szkole handlowej, ale widać było,że kompletnie nie nadawał się do tego zawodu. Do wymarzonej przez matkę medycyny miał talentu chyba jeszcze mniej, bo mdlał na widok

każdej, nawet niewielkiej rany.Wreszcie, zniecierpliwiony głupią nauką w głupiej szkole, w roku

1916 uciekł z domu, pojechał do Poznania,a tam znalazł zatrudnienie w teatrze „Apollo”, początkowo, jako bileter, ale już od 11 stycznia 1917 roku, jako piosenkarz i tancerz. Na

pewien czas wraca do Łodzi, potem występuje w Lublinie, by w końcu,w roku 1919 przenieść się do Warszawy.

Do Warszawy zaprasza też swoją matkę, która nareszcie pogodziła się z myślą, że Bogdan jednak

nie będzie sławnym doktorem, więc w kąt odłożyła marzenia i wzięła się za prowadzenie mu domu.

W Warszawie Bodo zaangażował

się do teatrzyku „Sfi nks” i tam poznał słynnego już wówczas aktora Ludwika Sempolińskiego. Według Sempolińskiego: „Był doskonałym tancerzem i świetnym piosenkarzem,bardzo muzykalnym, choć głosu nie miał nadzwyczajnego. Do osiągniętych później rezultatów było jeszcze wtedy daleko. Nawet nie miał własnego fraka. Kiedy wyjechał z Warszawy,posyłałem mu moje piosenki,

bo nie stać go było na kupno”.Zabawne, nieprawdaż? Biedny był wtedy ten Bodo. Nie miał nawet

własnego fraka!

Bodo we fraku

 

Bożyszcze Warszawy

Ale ten okres nie trwał długo, bo na jesieni 1920 roku Bodo występował już w najbardziej chyba promującym aktorów kabarecie „Qui Pro Quo”. Miał już własny frak, który nota bene, leżał na nim jak ulał. Od tego momentu Bodo staje się bożyszczem Warszawy. Występuje w kabaretach „Qui Pro Quo”, „Morskie Oko”,„Cyganeria”, „Cyrulik Warszawski”.Pięknie śpiewa i tańczy, a w każdym

jego występie widać naturalną, świetną grę aktorską.Bodo nie jest aniołkowaty, ani gogusiowaty. Jest jakby zaprzeczeniem dotychczasowego ideału, który wymagał, aby aktor był śliczny. Bodo

reprezentował typ mężczyzny mocno zbudowanego i sprawnego fi zycznie,ale jednocześnie nadzwyczaj miłego,naturalnie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin