Gordon Roderick & Williams Brian - Tunele Tom 4 - Bliżej.doc

(1788 KB) Pobierz

Roderick Gordon, Brian Williams

 

Tunele bliżej

 

 

 

 

Tańczymy w kółko i głowimy się, A Sekret siedzi w środku i po prostu wie.

Sekret wie, Robert Frost

Nigdy mnie nie widziałeś

Nigdy nie miałeś nadziei, zbyt uczciwy, by powiedzieć... Po prostu nie możesz się wytłumaczyć Nie możesz się wytłumaczyć A ja nie mogę opisać tego bólu...

Zdradzam moich przyjaciół, Orchestral Manoeuvres in the Dark

Am Tag aller Summierung, tragen Sie Ihren Körper vorwärts auf dem Wrack Ihrer Tage. Für Sie seien nicht, was Sie waren, aber was Sie anstrebten.

Niemiecka Księga Katastrof z XVII wieku, autor nieznany

 

CZĘŚĆ PIERWSZA

ODKRYCIA

ROZDZIAŁ

PIERWSZY

Morze płomieni, czerwień przeplatana bielą. Ogień trawi włosy, przypieka skórę. Świst i wycie potężnego podmuchu, który zabiera ze sobą cały tlen. Potem głośny plusk wody, do której rzuca się Rebeka Druga, pociągając za sobą siostrę. Ogłuszona i ledwie przytomna Rebeka Pierwsza jest bezwładna niczym szmaciana lalka, nawet dotyk lodowatej wody nie przywraca jej świadomości.

Nurkują'w głębinę. Z dala od nieznośnego żaru.

Rebeka Druga zakrywa dłonią usta i nos siostry, żeby ta nie zachłysnęła się wodą. Potem zmusza się do myślenia. „Co najwyżej sześćdziesiąt sekund" - stwierdza, przekonana, że nie wytrzyma dłużej na jednym oddechu.

Zerka na morze płomieni szalejących nad powierzchnią stawu, fale szkarłatu odbijające się w tafli wody. Sucha roślinność zapalona ładunkami Elliott podsyca ogień, pokrywa powierzchnię stawu grubą warstwą czarnego popiołu. Co gorsza, Elliott wciąż tam jest - skundlona suka! - wciąż obserwuje dolinę, gotowa zastrzelić je, gdy tylko spróbują wymknąć się z pułapki. Skąd Rebeka Druga o tym wie? Bo właśnie tak by postąpiła na miejscu Elliott.

Nie, nie możemy tam wrócić. Powrót oznaczałby pewną śmierć.

9

o

TUNELE. BLIŻEJ

Sięga do kieszeni koszuli, wyjmuje stamtąd zapasową kulę świetlną. Traci na to kilka sekund, ale przecież musi widzieć, dokąd płynie.

Muszę zdecydować... teraz— póki jeszcze mogę.

Nie ma innego wyjścia, postanawia więc zanurkować jeszcze głębiej, w mroczną toń. Holuje za sobą siostrę i zauważa, że Rebeka Pierwsza krwawi z rany na brzuchu. Smuga krwi ciągnie się za nią niczym czerwona wstęga.

Pięćdziesiąt sekund.

Zawroty głowy. Pierwszy objaw niedoboru tlenu.

Poprzez obłok pęcherzyków powietrza Rebeka Druga dostrzega przerażoną twarz siostry. Brak powietrza ocucił dziewczynę, która teraz próbuje się ratować. Zaczyna się szarpać i wyrywać, ale Rebeka Druga wbija palce w jej ramię - wydaje się, że siostra właściwie odczytuje jej intencje, bo nieruchomieje i pozwala się holować w dół.

Czterdzieści sekund.

Zmagając się z odruchem, który każe jej otworzyć usta i oddychać, Rebeka Druga kontynuuje nurkowanie. Blask rzucany przez kulę świetlną odsłania pionową ścianę pokrytą wodorostami. Ławica maleńkich rybek ucieka przed dziewczyną, w świetle kuli ich drobne błękitne łuski opalizują metalicznie.

Trzydzieści sekund.

Nagle Rebeka Druga dostrzega jakiś ciemny otwór w powierzchni ściany. Kiedy porusza mocniej nogami i przemieszcza się w jego stronę, w jej umyśle pojawiają się obrazy z przeszłości, z lekcji pływania, na które uczęszczała w Highfield.

Dwadzieścia sekund.

Dopływa do otworu i przekonuje się, że to tunel. „Może -pozwala sobie na odrobinę nadziei. - Może". Pozbawione powietrza płuca palą ją żywym ogniem - wie, że nie wytrzyma już długo, ale wpływa do tunelu i się rozgląda.

10

 

ODKRYCIA

Dziesięć sekund.

Jest zupełnie zdezorientowana, nie wie już, gdzie jest góra, a gdzie - dół. Potem dostrzega refleks światła, a kilka metrów dalej blask jej kuli odbija się od falującej zwierciadlanej powierzchni. Resztką sił dopływa do tego miejsca, wciąż ciągnąc za sobą siostrę.

Wreszcie głowy obu bliźniaczek wysuwają się z wody, prosto w niewielką otwartą przestrzeń pod sufitem tunelu.

Rebeka Druga napełnia płuca powietrzem, uradowana, że nie jest to metan lub jakiś inny szkodliwy gaz. Gdy udaje się jej opanować gwałtowne kasłanie, sprawdza, jak się czuje siostra. Głowa rannej dziewczyny opada bezwładnie na jej piersi.

-              Ocknij się! No, już! - krzyczy Rebeka Druga, potrząsając nieprzytomną bliźniaczką.

Nic.

Obejmuje siostrę w pasie i kilka razy mocno uciska splot słoneczny.

Wciąż nic.

Zatyka jej nos i robi sztuczne oddychanie.

-              O to chodzi! Oddychaj! - krzyczy Rebeka Druga, gdy siostra zaczyna charczeć i wypluwać wodę. Potem ranna bierze pełny oddech, ale wtedy na powrót zakrztusza się i szarpie, ogarnięta ślepą paniką.

-              Spokojnie, spokojnie - mówi do niej Rebeka Druga. -Nic nam już ńie grozi.

Po chwili Rebeka Pierwsza się uspokaja i zaczyna miarowo, choć płytko, oddychać. Przyciska jedną dłoń do brzucha, przejęta okropnym bólem. Jej twarz jest trupio blada.

-              Ej, chyba nie zamierzasz mi tu znowu zemdleć? - pyta Rebeka Druga, przyglądając się jej z troską.

Rebeka Pierwsza nie odpowiada. Bliźniaczki patrzą na siebie w milczeniu, wiedzą, że są już bezpieczne - przynajmniej na razie. Wiedzą, że udało im się ujść z życiem.

11

r

TUNELE. BLIŻEJ

-              Sprawdzę, co jest dalej - mówi w końcu Rebeka Druga. Rebeka Pierwsza tylko patrzy na nią pustym wzrokiem.

Potem próbuje coś powiedzieć, ale z jej ust wydobywa się jedynie ciche: „Dla...".

-              Dlaczego? - kończy za nią bliźniaczka. - Spójrz w górę -nakłania siostrę, żeby skupiła wzrok na przedmiocie, którego przed chwilą instynktownie się złapała.

Do sufitu kanału przymocowanych jest kilka grubych kabli - starych przewodów, splecionych w jedną wiązkę. Tu i ówdzie spod spękanej izolacji widać metal pokryty warstwą oślizgłej brązowawej rdzy.

-              Jesteśmy w jakimś podziemnym korytarzu. Być może gdzieś jest inne wyjście.

Rebeka Pierwsza kiwa lekko głową i zamyka oczy; z trudem zachowuje świadomość.

\t

ROZDZIAŁ

DRUGI

Po ponad dwóch dniach monotonnej podróży podziemną rzeką Chester skierował łódź ku długiemu nabrzeżu.

- Hej! Poświeć tam! - zawołał do Marty, przekrzykując ryk silnika.

Kobieta podniosła kulę świetlną i skierowała jej blask na niewyraźne kształty kryjące się na tyłach nabrzeża. Chester zmniejszył obroty i pozwolił, żeby łódź powoli zbliżyła się do brzegu, po czym przyjrzał się uważniej budynkom i dźwigowi portowemu. Ta przystań była zdecydowanie większa od wszystkich, które widzieli po drodze i w których się zatrzymywali, żeby zatankować i odpocząć godzinę lub dwie. Serce zabiło mocniej w piersiach chłopca, gdy ośmielił się pomyśleć, że może wreszcie dotarli do kresu podróży.

Łódź lekko uderzyła o nabrzeże, więc wyłączył silnik. Marta pochwyciła jeden z pachołków i obwiązała go liną cumowniczą. Potem ponownie podniosła kulę świetlną. Chester dojrzał wielkie łukowate przejście pomalowane na biało. Przypomniał sobie, co Will mówił mu o zamurowanym wejściu do przystani, które jego zdaniem było dość duże, żeby mogła się w nim zmieścić ciężarówka. To musiała być właśnie ta brama.

13

V

TUNELE. BLIŻEJ

Chociaż zziębnięty i przemoczony, chłopiec miał ochotę skakać z radości. „Udało mi się! Cholera, udało mi się!" -krzyczał w duchu, ale nie wymówił na głos ani słowa, gdy wraz z Martą wygramolił się z łodzi na suchy ląd. „Znów jestem w Górnoziemiu!".

Jednak choć rzeczywiście już niemal wrócił do domu, jego sytuacja nie wyglądała najlepiej.

Zerknął na Martę, która człapała ciężko wzdłuż nabrzeża. Otyła kobieta, okryta licznymi warstwami brudnych ubrań, wydawała jakieś pomruki i chrząknięcia, zupełnie niczym dzik szykujący się do ataku. Chester nie okazał nawet odrobiny zdumienia - Marta często zachowywała się dziwacznie - tylko obserwował spokojnie, jak jego towarzyszka wbija wzrok w ciemność i przeklina głośno, jakby ktoś się tam krył. Oczywiście, na nabrzeżu nie było nikogo oprócz ich dwojga.

Chester ogromnie żałował, że w tę podróż nie wybrał się z nim Will. Albo ktokolwiek inny. Sprawy ułożyły się tak, że był skazany na towarzystwo Marty. Tymczasem ona odchrząknęła ponownie, tym razem jeszcze donośniej, a potem ziewnęła tak szeroko, że mógł obejrzeć jej popsute zęby. Wiedział, że kobieta jest bardzo zmęczona, a do tego musi się zmagać ze zwiększoną siłą ciążenia. Nawet on czuł, jak grawitacja przygniata go do ziemi, wyobrażał sobie więc, jak bardzo dokucza Marcie, która od wielu lat nie doświadczyła niczego podobnego.

Dopiero teraz uświadomił sobie również, jak niezwykłe musi to być dla niej przeżycie. Marta wychowana w Kolonii nigdy dotąd nie była na powierzchni i wkrótce po raz pierwszy w życiu miała zobaczyć słońce.

Jak dotąd los nie był dla niej łaskawy: Styksowie wygnali ją razem z mężem do Głębi, pięć kilometrów pod Kolonią. Tutaj oboje przystali do renegatów, mieszkańców Głębi wyjętych spod prawa, którzy musieli strzec się nie

14

ODKRYCIA

tylko licznych niebezpieczeństw czyhających na nich pod ziemią, lecz także siebie nawzajem. Pomimo że wydawało się to nieprawdopodobne, to właśnie podczas pobytu w Głębi Marta urodziła syna, Nathaniela. Potem jednak jej mąż postanowił pozbyć się ich obojga i zepchnął ich do Czeluści. Choć przeżyli upadek, Nathaniel umarł kilka lat później, a Marta musiała radzić sobie sama. Przez ponad dwa lata nie miała kontaktu z innymi ludźmi. Przeżyła, ponieważ schroniła się w starej chacie i żywiła dziwacznymi stworzeniami, których nie brakowało w rozległych podziemnych krainach.

Gdy nagle w jej świecie pojawili się Will, Chester i ciężko ranna Elliott, natychmiast ogromnie przywiązała się do obu chłopców i traktowała ich tak, jakby mieli zastąpić jej ukochanego syna. Przywiązanie to było na tyle silne, że Marta gotowa była pozwolić Elliott umrzeć, byleby tylko chłopcy nie narażali się na niebezpieczeństwo. Zataiła przed nimi informację, że w okręcie podwodnym, wessa-nym wraz z wodą morską do jednej z przepaści, znajduje się zapas lekarstw. Kiedy Will odkrył prawdę, postanowiła odkupić swe winy - zabrała tam obu chłopców, dzięki czemu uratowała dziewczynie życie. Dopiero wtedy Chester i Will wybaczyli jej oszustwo.

Jednak to było już jakiś czas temu.

Teraz Chester nie miał najmniejszego pojęcia, co powinien robić dalej. Musiał radzić sobie nie tylko z Martą, lecz także z zagrożeniem ze strony Styksów, którzy z pewnością próbowaliby go dopaść, gdyby tylko się dowiedzieli, że jest znów w Górnoziemiu. Nie miał dokąd pójść, nie mógł też zwrócić się do nikogo o pomoc - do nikogo prócz Drakę'a. On był jego jedyną nadzieją, jego ostatnią deską ratunku.

Drakę, proszę, proszę, bądź tutaj!" - błagał w myślach Chester, rozglądając się po nabrzeżu, jakby się spodziewał, że jego przyjaciel tu na niego czeka. Miał ogromną ochotę

15

TUNELE. BLIŻEJ

wykrzyczeć jego imię, ale bał się, że Marta będzie wściekła, gdy się dowie, że próbował się z nim skontaktować. Dobrze ją znał i wiedział, że jest nadopiekuńcza i potrafi być zazdrosna, a nie miał ochoty znosić jej fochów. Nie miał też pojęcia, czy Drakę odebrał wiadomość, którą zostawił mu na tajnym serwerze. Nawet nie miał pewności, czy renegat jeszcze żyje.

Wciąż nie odzywając się do siebie, Chester i Marta wyciągnęli łódź z wody, jak radził im to zrobić Will. Obojgu tak bardzo dała się we znaki pełna grawitacja, że wkrótce dyszeli głośno ze zmęczenia. Ale w końcu, przy ąkompania-mencie postękiwań i przekleństw Marty, zaciągnęli łódź do jednego z pustych budynków.

Kiedy Chester pochylił się i oparł dłonie na kolanach, żeby nieco odsapnąć, uświadomił sobie, że w tej chwili chce tylko jednego: wrócić do Londynu i zobaczyć się z rodzicami. Za wszelką cenę. Bez względu na ryzyko. Może jego mama i tata znajdą jakieś wyjście z tej okropnej sytuacji. Może gdzieś go ukryją. Nie zastanawiał się nad tym teraz - wiedział tylko, że musi się z nimi zobaczyć i dać im znać, że w ogóle żyje.

Rebeka Druga popłynęła z powrotem do swojej siostry. Odetchnęła z ulgą, gdy się zorientowała, że ranna wciąż zaciska dłoń na kablu. Rebeka Pierwsza zdołała jakoś utrzymać się nad wodą, ale było widać, że coraz szybciej opada z sił. Opierała głowę o rękę wyciągniętą do góry, miała też zamknięte oczy, jakby zasnęła. Rebeka Druga potrzebowała kilku sekund, żeby przywrócić jej przytomność. Wiedziała, że musi jak najszybciej przenieść siostrę w jakieś suche miejsce, zanim dziewczyna całkiem się podda.

- Nabierz dużo powietrza. Wyciągnę nas stąd - powiedziała do niej. - Tam w górze jest więcej miejsca.

16

ODKRYCIA

-              O czym ty mówisz? - wymamrotała Rebeka Pierwsza.

-              Zanurzyłam się i popłynęłam wzdłuż zatopionych szyn kolejki wąskotorowej - odparła, wskazując głową kierunek. - Dotarłam do części tunelu, która nie jest zalana. Wygląda na to, że to coś znacznie większego niż ta...

-              Płyńmy tam - przerwała jej bezceremonialnie siostra.

Zrobiła głęboki wdech i puściła kabel biegnący pod sufitem. Ułożyła się na plecach, a Rebeka Druga holowała ją jak ratownik. Po kilku chwilach dotarły do miejsca, które wcześniej opisała.

Wkrótce woda zrobiła się na tyle płytka, że bliźniaczki mogły w niej brodzić, choć Rebeka Druga musiała przez cały czas podtrzymywać ranną siostrę. Potykając się i rozchlapując wodę na wszystkie strony, doszły wreszcie do suchego lądu.

Rebeka Druga zauważyła, że tory ciągną się dalej, w głąb tunelu. Była ogromnie ciekawa, dokąd prowadzą, wiedziała jednak, że zanim to sprawdzi, najpierw musi się zająć półprzytomną siostrą. Położyła ją na ziemi, a potem bardzo delikatnie odchyliła koszulę, żeby obejrzeć ranę po kuli. W boku dziewczyny, tuż nad biodrem, widniał niewielki czerwony otwór. Na pierwszy rzut oka rana nie wydawała się groźna, ale wypływała z niej niepokojąco duża ilość krwi, która pokrywała brzuch postrzelonej warstwą wilgotnej czerwieni.

-              Jak to wygląda? - spytała Rebeka Pierwsza.

-              Przewrócę cię teraz na bok - ostrzegła Rebeka Druga, po czym ostrożnie ją podniosła, żeby obejrzeć jej plecy. -Tak myślałam - mruknęła na widok otworu znaczącego miejsce, którym wyleciał pocisk.

-              Jak to wygląda? - spytała ponownie ranna.

-              Mogło być gorzej. Zła wiadomość jest taka, że tracisz dużo krwi, a dobra - że kula trafiła cię w bok brzucha, w pulchną część...

17

TUNELE. BLIŻEJ

-Jak to „pulchną"? Chcesz powiedzieć, że jestem gruba?! - głośno warknęła Rebeka Pierwsza, pomimo osłabienia szczerze oburzona.

-              Zawsze byłaś próżna, co? Daj mi dokończyć - odparła Rebeka Druga i znowu położyła siostrę na plecach. - Kula przeszła na wylot, więc przynajmniej nie będę musiała jej wyciągać. Ale muszę zatamować krwawienie. Wiesz, co to oznacza...

-Tak - mruknęła Rebeka Pierwsza, a potem zacisnęła dłonie w pięści, ogarnięta nagłą furią. - Nie mogę uwierzyć, że ten mięczak to zrobił. Naprawdę do mnie strzelił! Will do mnie strzelił! - piekliła się. - Jak on śmiał!

-              Uspokój się - poradziła jej łagodnie siostra, ściągając własną koszulę. Przez chwilę przygryzała brzeg materiału, aż udało jej się oderwać jeden pasek na bandaż, a później następne.

Tymczasem ranna bliźniaczka wciąż się wściekała:

-              Ale popełnił błąd, który drogo go będzie kosztował. Nie zastrzelił mnie. Powinien był zakończyć sprawę, kiedy miał okazję, bo teraz kolej na mnie. Dopadnę go i dopilnuję, żeby naprawdę cierpiał, żeby poczuł ból milion razy gorszy niż ja czuję.

-1 tego się trzymaj - zgodziła się z nią Rebeka Druga, wiążąc razem dwa paski materiału. Resztę koszuli złożyła w kostkę, żeby powstał prowizoryczny opatrunek.

r

-              Chcę ciąć tego wieprza na kawałki, żeby się wykrwawił, ale powoli... bardzo, bardzo powoli... całymi dniami... Nie... tygodniam i... - syczała wściekle Rebeka Pierwsza. - I na dodatek zabrał nam wirus, zabrał Dominium! Zapłaci nam za to...

-              Odzyskamy Dominium. A teraz zamknij się z łaski swojej. Powinnaś oszczędzać siły - przykazała jej siostra. -Przyłożę opatrunki do rany, a potem zacisnę je naprawdę bardzo mocno.

18

ODKRYCIA

Rebeka Pierwsza napięła odruchowo mięśnie, kiedy jej bliźniaczka umieściła opatrunki na brzuchu i plecach. Gdy Rebeka Druga obwiązała ranną paskami materiału i zacisnęła je z całych sił, podziemny korytarz wypełnił się przeraźliwym, rozdzierającym krzykiem.

-              Pośpiesz się, kochanie, proszę - ponaglała Marta Ches-tera, kiedy ten się zastanawiał, co ze sobą zabrać.

Chłopiec nie odpowiedział, chociaż w środku aż gotował się ze złości.

Och, daj mi spokój, dobrze?

Kobieta była jak wścibska ciotka: bezustannie skakała wokół niego i przyglądała mu się tymi sarnimi oczami. Poza tym, odkąd wciągnęli łódkę na brzeg, obficie się pociła, a Chester wyczuwał bijący od niej kwaśny odór.

-              Nie ma się co guzdrać, mój drogi - dodała ckliwym tonem.

Chester miał już dość. Marta ciągle kręciła się koło niego, wciąż była odrobinę za blisko, co okropnie go krępowało. Na chybił trafił wziął jeszcze kilka przedmiotów, rzucił je na śpiwór upchany w plecaku, a potem zapiął klapę.

-              Gotowy - oświadczył, przy czym celowo przerzucił plecak przez ramię tak, że jego towarzyszka musiała cofnąć się o krok, żeby uniknąć uderzenia. Potem ruszył energicznym krokiem w dół nabrzeża, z dala od niej.

Jednak już po kilku sekundach Marta go dogoniła i zrównała się z nim, niczym wierny pies.

-              No, gdzie to jest? - spytała ostrym tonem, kiedy chłopiec próbował przypomnieć sobie wskazówki Willa. Słyszał, jak kobieta oddycha coraz ciężej, jakby była zła na niego lub na sytuację, w której się znalazła.

Marta zwykle jedynie irytowała go swoim zachowaniem, ale czasem też przerażała, ukazując swoją drugą naturę.

 

19

TUNELE. BLIŻEJ

Zdarzało się, że nagle, niemal bez ostrzeżenia, traciła panowanie nad sobą i robiła się bardzo nieprzyjemna. W takich sytuacjach Chester naprawdę się jej bał.

-              Nie wiem - odparł najuprzejmiej jak potrafił. - Ale skoro Will powiedział, że to tutaj, to tak musi być.

Chodzili pomiędzy parterowymi budynkami, topornymi konstrukcjami z betonu, o oknach pozbawionych szyb. Chłopiec nie miał bladego pojęcia, do czego te budowle mogły służyć - nie miały żadnych oznaczeń oprócz jakichś numerów wypisanych białą farbą - było w nich jednak coś, co przyprawiało go o dreszcze. Zastanawiał się, czy niegdyś mieściły się tu koszary i czy w tych ponurych ciemnościach i odosobnieniu mieszkali kiedyś żołnierze. Teraz budynki były całkiem puste, po podłodze walały się jedynie odłamki gruzu i powyginane kawałki metalu.              '

Gdy Marta zaczęła dyszeć jeszcze głośniej, co było zapowiedzią następnej serii narzekań, światło kuli trzymanej przez Chestera padło na otwór, którego chłopiec właśnie szukał.

-              Aha! To musi być to! - zawołał szybko, z nadzieją, że w ten sposób uciszy towarzyszkę.

Oboje wpatrywali się w przejście, które niegdyś otworzył Will, po tym jak usunął ze ściany kilka pustaków.

-              Tak - potwierdziła Marta bez entuzjazmu.

Chester miał wrażenie, że jest rozczarowana. Trzymając w pogotowiu kuszę, jakby spodziewała się kłopotów, kobieta pierwsza przeszła przez otwór.

Chłopiec odczekał chwilę, a potem, kręcąc głową, ruszył jej śladem. Gdy tylko stanął po drugiej stronie ściany, przekonał się, że podłogę przykrywa warstwa śmierdzącej wody. Fetor jeszcze przybrał na sile, kiedy zmącili nieruchomą dotąd ciecz.

-              Ble... - skrzywił się Chester, pocieszając się w duchu, że teraz przynajmniej nie czuje zapachu Marty.

20

ODKRYCIA

Dostrzegł jakieś deski zanurzone do połowy w wodzie i kilka zardzewiałych beczek na ropę. Jedna z nich była pusta i unosiła się na powierzchni, ułożona na boku. Wprawiona w ruch, zaczęła się obijać o ścianę, czemu towarzyszył głuchy, metaliczny dźwięk, przypominający głos dzwonu niosący się po wodzie.

Oprócz tego dał się słyszeć również inny dźwięk - regularne „stuk, stuk". Chester dostrzegł puszkę po coca-coli light, która uderzała miarowo w bok beczki. Wpatrywał się w nią przez chwilę, porażony widokiem czerwonych i czarnych liter - tak cudownie wyraźnych, intensywnych i nowoczesnych - który sprawił mu nieoczekiwaną i ogromną radość. Ta puszka bez wątpienia pochodziła z powierzchni, była fragmentem jego świata. Chłopiec zastanawiał się przez moment, czy nie zostawił jej tutaj Will, kiedy wraz z doktorem Burrowsem wrócił do podziemnej przystani, żeby później ponownie ruszyć w głąb Ziemi. Myśl, że ten przedmiot łączy go w jakiś sposób z przyjacielem, sprawiała mu przyjemność.

Marta zauważyła, że Chester przystanął, i chrząknęła głośno, czym dała mu do zrozumienia, że powinien iść dalej. Dla niej kolorowa puszka nie miała żadnego znaczenia.

Przeszli do następnego pokoju, w którym stały szafki zamykane na klucz. Kierując się wskazówkami Willa, odszukali w sąsiednim pomieszczeniu drabinę, która miała wyprowadzić ich na powierzchnię. Marta sprawdziła najpierw, czy metalowe stopnie tkwią mocno w ścianie, po czym ruszyła w górę.

Czy ja tu naprawdę jestem? Nie mogę w to uwierzyć!" -myślał Chester, gdy kobieta prowadziła go ku światłu. Choć przesłaniał oczy ręką, jasność dnia poraziła go do tego stopnia, że wytoczył się na oślep z otworu, opadł na kolana i przeczołgał się do krzaków, w których już wcześniej ukryła się Marta. Oboje leżeli tam przez jakiś czas bez ruchu,

21

TUNELE. BLIŻEJ

czekając, aż ich wzrok przywyknie do nowych warunków. Po paru minutach chłopiec przekonał się, że właściwie wcale nie jest tak jasno - niebo było zachmurzone, wydawało się też, że dzień zbliża się powoli ku wieczorowi.

-              No i jesteśmy na miejscu, mój drogi - odezwała się swobodnym tonem Marta.

Jeśli to miała być dla Chestera jego wielka chwila, chwila powrotu z głębi Ziemi do domu, po wielu miesiącach cierpień i niedoli, to z pewnością należało uznać ją za spore rozczarowanie. Mówiąc oględnie.

-              Kraina nikczemnych Górnoziemców... - dodała Marta z pogardą.

Chester przyglądał się w milczeniu, jak jego towarzyszka owija głowę brudną chustą, tak żeby zostawić tylko niewielką szczelinę na oczy. Kiedy próbowała na niego spojrzeć, uświadomił sobie, że będzie potrzebowała jeszcze sporo czasu, zanim przywyknie do dziennego światła.

Nagle przyszła mu do głowy pewna myśl: „Mógłbym ją zostawić!".

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin