Prawda i szczerość w wychowaniu.pdf

(5246 KB) Pobierz
st3-2011 03-02_2.indd
Cena 4,80 zł
VAT 5% nakład 4,5 tys. egz.
ISSN 1734-5464
NR 3 (45)
marzec
2011
miesięcznik dla rodziców
Temat numeru:
Prawda
i szczerość
w wychowaniu
434529802.012.png 434529802.013.png 434529802.014.png 434529802.015.png 434529802.001.png 434529802.002.png
Spis treści
Wydawnictwo Sióstr Loretanek
Dyrektor Wydawnictwa – s. Andrzeja Biała. Redaktor naczelny – s. Jolanta Chodorska
Opracowanie gra czne – Agnieszka Karolak
Adres Wydawnictwa i Redakcji: ul. Żeligowskiego 16/20, 04-476 Warszawa
e-mail: sygnaly@loretanki.pl
Redakcja: tel.: 22 673 50 96
Prenumerata: tel.: 22 427 34 27; 22 673 58 39; fax: 22 612 93 62
Konto: PKO BP IV/O W-wa nr 74 1020 1042 0000 8102 0009 6396
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania artykułów oraz zmiany tytułów nadesłanych tekstów.
www.loretanki.pl
434529802.003.png
GŁOS MYŚLOM KŁAMIE?
Milej się kłamstwem usypiać i łudzić, niż prawdzie dać się obudzić. Zwłaszcza gdy
kłamstwo przestaje się tak nazywać, gdy jest ono poręczne, narzucające się, wygodne,
„niewinne”, powszechne… A jaka praw da miałaby nas obudzić?
Najgorszą trucizną w wychowaniu jest zakłamanie, bo niszczy duszę – czyli
wszelkie ćwierć- i półprawdy o sobie, o innych, o świecie; posługiwanie się kłam-
stwem interesownie, tchórzliwie, cynicznie.
Dziecko może skłamać, ale nie może kłamać, zwłaszcza przeciw komuś. Może
czasem coś zmyślić, ale nie zmyślać notorycznie. Dziecko powinno być uczone
odróżniania prawdy od kłamstwa odważnie i szczerze.
Trzeba bronić się przed kłamstwem cudzym i własnym może według tej
powiastki:
Do mędrca Sokratesa wpada znajomy i w drzwiach już mówi: „Słuchaj, Sokra-
tesie, co ja ci opowiem!”. Ale Sokrates przerywa mu, mówiąc: „Przesiej jednak to
przez trzy sita”. Tamten zdumiony pyta: „O jakich sitach myślisz?”. Na to mędrzec:
„Pierwsze sito – czy to, co chcesz mi powiedzieć, jest dobre?”. Znajomy: „Ależ skąd,
wręcz odwrotnie!”. Sokrates dalej: „Drugie sito – czy ta wiadomość jest prawdziwa?”.
Znajomy trochę zmieszany: „Nooo, nie zdążyłem sprawdzić, ale czy to takie ważne?”.
Sokrates ciągnie dalej: „Czy to jest konieczne, abyś mi mówił?”. Znajomy: „Nooo,
niekoniecznie, ale wszyscy już o tym mówią”. Wtedy Sokrates: „Jeśli nie jest to dobre,
prawdziwe i konieczne, to po co chcesz mi zatruwać tym myśli i serce?”.
Nie podziwiania prawdy więc sobie życzmy, ale życia nią.
Redakcja
Fot.:
1
www.sygnalytroski.pl
434529802.004.png 434529802.005.png
Krystyna Sztramska
Niewinne
kłamstwo
Dzwonek u drzwi odezwał się nagle z taką
siłą, jakby ktoś włączył alarm. Justyna pod-
niosła się z trudem z kanapy. Na progu stał jej
ukochany wnuk. Jego mina jednak nie wróżyła
niczego dobrego.
– Coś się stało? – Justyna zapytała z lękiem
w głosie.
– Mama znów nie chce dać mi pieniędzy.
A ja chciałbym z kolegami na wycieczkę w góry
pojechać – wyjęczał dramatycznie.
Justyna westchnęła ciężko. Jacek coraz czę-
ściej wpadał do niej po pieniądze. Ale skoro
własna matka nie może…
– Ile potrzebujesz? – zapytała z troską.
– Dwieście złotych…
– Tak dużo? – zdziwiła się, ale podreptała
do kuchni.
Dobrze, że w puszce po kawie miała trochę
odłożonych pieniędzy na węgiel.
– Kochana jesteś – chłopcu od razu roz-
iskrzyły się oczy, chwycił banknot i ze zwycię-
ską miną ruszył ku wyjściu.
– Tylko nie mów nic mamie, byłoby jej przy-
kro – Justyna poprosiła go o dyskrecję.
– Jasne, babciu, ale teraz muszę lecieć wpła-
cić te pieniądze. Pani powiedziała, że dziś osta-
teczny termin, więc sama rozumiesz…
Szkatułka po biżuterii mamy robiła się coraz
pełniejsza. Jeszcze kilka wizyt u babci i będzie
mógł sobie kupić nowy komputer.
– Skąd masz tyle pieniędzy? – głos mamy
poraził go jak piorun.
Jacek z trzaskiem zamknął szkatułkę.
– To nie moje – wykrztusił, zasłaniając
szkatułkę rękami – to klasowe. Chcemy kupić
piłki i koszulki dla klubu – skłamał, czerwie-
niąc się jak burak.
Mama popatrzyła na niego podejrzliwie, ale
chyba mu uwierzyła.
– Dobrze, że jesteś – powiedziała – pomo-
żesz mi przynieść prowiant. Tylko weź ze sobą
rower. Ostatnio tak się zdźwigałam, że rąk nie
czułam.
– Mamo! – wyjęczał, patrząc na nią bła-
galnie. – Jak mnie chłopaki zobaczą z tymi
pakunkami zawieszonymi na rowerze, spalę się
ze wstydu.
– Nie trzeba zwracać uwagi na ludzi. Gdy-
bym nie skłamała kierowniczce, że Kwietni-
kowa kradnie, to ona by siedziała na kasie,
nie ja.
– Praca to co innego – Jacek zastanawiał się
głośno – ale nie jesteśmy tacy biedni, żeby do
opieki po jedzenie chodzić.
Mama wzruszyła ramionami.
– To prawda, że tata za granicą zarabia dużo.
Ale o tym nikt nie musi wiedzieć. I skoro się
należy, to trzeba brać. Wtedy będziemy mogli
więcej na samochód odłożyć. Takie małe kłam-
stwa nikomu nie szkodzą, w końcu jak nie my,
to ktoś inny z tej pomocy skorzysta.
2
434529802.006.png 434529802.007.png 434529802.008.png 434529802.009.png 434529802.010.png
Jacek skinął głową. Argumenty mamy od
dawna trafiały mu do przekonania. Dlatego
okłamywał babcię. Nauczył się, że niewinnym
kłamstwem można osiągnąć wiele korzyści.
Już kupił sobie magnetofon i za chwilę na jego
biurku stanie nowy komputer. Mamę zbajeruje,
że wygrał go w jakimś konkursie, a babcia jest
taka łatwowierna, że na pewno nigdy się nie
kapnie. Jacek przeciągnął się błogo. Z kłam-
stwem naprawdę dobrze można się urządzić…
Jacek wrócił ze szkoły głodny jak wilk.
– Jest obiad?! – krzyknął od progu, ale od-
powiedziała mu tylko cisza.
Za to na kuchennym stole czekała na niego
kartka. „Babcia w szpitalu, przyjdź, czeka na
ciebie” – przeczytał, czując, jak mu serce pod-
chodzi do gardła. Chwycił tylko suchą kromkę
i wybiegł z domu. Babcia nigdy nie chorowała,
a tu nagle ten szpital. Spocony wpadł na salę.
Babcia leżała nieruchomo podłączona do dziw-
nych aparatów. Jej blada twarz była prawie nie-
widoczna na tle białej poduszki.
– Co jej jest? – Jacek zapytał siedzącą przy
łóżku matkę.
– Lekarz mówi, że jest wycieńczona, wy-
głodzona, ma silną anemię i zapalenie płuc. Po-
dobno w mieszkaniu było bardzo zimno.
Myśli w głowie Jacka zaczęły szaleć jak hu-
ragan. To przez niego babcia zachorowała, przez
jego kłamstwa. Oddała mu wszystkie pieniądze,
wszystkie oszczędności. Jedzenia nie kupowała.
Na węgiel nie miała…
– Babciu, ja ci wszystko zwrócę, wszystko
wytłumaczę – szeptał, gładząc babcię po szczu-
płej dłoni.
Babcia otworzyła oczy, odszukała go wzro-
kiem, uśmiechnęła się. Jacek odetchnął z ulgą.
Może nie jest jeszcze za późno na szczerą roz-
mowę, może babcia zrozumie, wybaczy.
– O co tu chodzi? – matka przyglądała mu
się podejrzliwie.
– O to, że już nigdy babci nie okłamię – Ja-
cek wyrzucił z siebie obietnicę jak słowa przy-
sięgi. – W ogóle nikogo już nie okłamię – do-
dał, czując w sercu niezwykły spokój i ulgę.
3
434529802.011.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin